Co pewien czas pojawiają się informacje o tym, że polskie uczelnie okupują ostatnie miejsca w międzynarodowych rankingach uczelni. Co to znaczy? Jak powstają te rankingi?
W połowie sierpnia polskie media obiegła informacja, że najlepsze polskie uczelnie spadły na ostatnie notowane miejsca w światowym rankingu uniwersytetów. Według najnowszej edycji tzw. rankingu szanghajskiego. Uniwersytet Warszawski i Jagielloński zajęły miejsca między 400–500. Tak niskie, że eksperci z Chin nie przyznali już kolejności, wrzucając uczelnie z tych pozycji do jednej kategorii „najsłabszych z najlepszych”. Nie zniechęca to władz Uniwerystetu Warszawskiego, które wynikiem się chwalą, przedstawiając tę informację w zgoła inny sposób: „Biorąc pod uwagę ogólną liczbę uniwersytetów badawczych na świecie, która wynosi około 20 tys., UW należy do 2 proc. najlepszych z nich”.
Nauka to zjawisko społeczne i jako takie wymyka się prostym klasyfikacjom i ocenom. Jakaś forma „zobiektywizowanego” systemu oceny jest na pewno potrzebna. Czy obecne rankingi dobrze tę funkcję pełnią? Są co do tego wątpliwości.
Ranking szanghajski: na zamówienie Chin
Ranking szanghajski ukazał się po raz pierwszy w 2003 r.. Powstał z inicjatywy władz Chińskiej Republiki Ludowej. Miał pomóc zarządzcom i technokratom odpowiedzialnym za rozwój chińskiej nauki w dokonaniu skoku cywilizacyjnego i dogonieniu Zachodu. W tym celu Instytut Wyższej Edukacji Uniwersytetu Jiao Tong w Szanghaju pod koniec lat 90. rozpoczął projekt badawczy, którego zwieńczeniem był ranking. Twórcy koncepcji sami przyznają, że nie mieli wcześniej większego pojęcia o badaniach jakości edukacji.
Badaniu poddane jest co roku od 2 tys. do tysiąca instytucji. W zamierzeniu lista ma oceniać „twarde” wskaźniki i dzięki temu ma być maksymalnie obiektywna.
Co to za wskaźniki? Po pierwsze, liczba absolwentów, którzy otrzymali nagrodę Nobla lub medal Fieldsa (prestiżowa nagroda dla najwybitniejszych młodych matematyków). Osobne punkty przyznawane są za pracowników uczelni, którzy mogą poszczycić się takimi osiągnięciami.
Obok nagród liczą się cytowania – te z najbardziej prestiżowych międzynarodowych (głównie amerykańskich) czasopism. Początkowo periodyków w 21 kategoriach uznawanych przez Thomson Scientific, od kilku edycji znaczenie mają także publikacje z innych zbiorów.
Mierzone są też osiągnięcia naukowe – o ile zaowocowały publikacją w „Nature” lub „Science” w ciągu ostatnich pięciu lat.
Dane pozyskane z tych źródeł są następnie algorytmizowane, przetwarzane i prezentowane w postaci listy.
Jak wygląda czołówka najlepszych uczelni w 2016 r.? Przewodzi jej Uniwersytet Harvarda, potem jest Stanford i Berkeley. W pierwszej dwudziestce jest aż 15 uczelni z USA. Europa ma tylko trzy miejsca (Cambridge, Oxford i Instytut Technologii w Zurychu), a stawkę zamyka Uniwersytet Tokijski.
Co jest nie tak z tym rankingiem?
Lista od początku spotkała się z negatywną reakcją świata naukowego. Pomijając uwagi merytoryczne, nie powinno to dziwić: ktoś spoza świata naukowców zaczął oceniać ich osiągnięcia.
Sposób „wyceny” uczelni przez chińskich badaczy na szczęście jest jawny. Dzięki temu łatwo zobaczyć absurdy, nad którymi do porządku dziennego przechodzą autorzy raportu.
Co z tą wiedzą robić?
Bezkrytyczne podejście do „rankingomanii” zachęca do różnego rodzaju legalnych “oszustw”. Prof. Michał Kleiber postuluje na przykład ponowne połączenie Uniwersytetu Warszawskiego, Politechniki i Uniwersytetu Medycznego. Powód? „Gdyby połączyć Uniwersytet Warszawski z akademią medyczną i politechniką, toby się okazało, że taka szkoła, wielki warszawski uniwersytet, byłaby pewnie setna, a może 150. na świecie”. A przecież sama zmiana formuły prawnej organizacji jako taka nie przełożyłaby się na poziom nauki, czy jakość kształcenia. Polska jednak z miejsca mogłaby się poszczycić Uniwersytetem w pierwszej dwusetce, lub nawet setce rankingu.
Zajmuje się w regulacjami sztucznej inteligencji, analizami polityk cyfrowych oraz badaniami biznesowego i społecznego wykorzystania nowych technologii. Współzałożyciel Fundacji Kaleckiego, pracował w IDEAS NCBR, NASK, OKO.press, Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Publikował m.in. w Rzeczpospolitej, Gazecie Wyborczej, Polityce, Krytyce Politycznej, Przekroju, Kulturze Liberalnej, Newsweeku czy Visegrad Insight. Prawnik i kulturoznawca, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego.
Zajmuje się w regulacjami sztucznej inteligencji, analizami polityk cyfrowych oraz badaniami biznesowego i społecznego wykorzystania nowych technologii. Współzałożyciel Fundacji Kaleckiego, pracował w IDEAS NCBR, NASK, OKO.press, Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Publikował m.in. w Rzeczpospolitej, Gazecie Wyborczej, Polityce, Krytyce Politycznej, Przekroju, Kulturze Liberalnej, Newsweeku czy Visegrad Insight. Prawnik i kulturoznawca, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego.
Komentarze