Nie powodują znaczących szkód. Nie poluje się na nie dla mięsa. A jednak setki tysięcy ptaków co roku giną z rąk myśliwych. Organizacje ekologiczne mówią "stop!"
Czy polowania na ptaki powinny zostać w Polsce zakazane? To pytanie ważne po nieetycznym polowaniu w Ośrodku Hodowli Zwierzyny w Grodnie. 11 lutego 2017 r. minister środowiska Jan Szyszko i inni myśliwi z PZŁ zastrzelili ponad 400 bażantów, które wypuszczono im z klatek wprost pod lufy.
Ale myśliwska rzeź ptaków dotyczy nie tylko bażantów i kuropatw, które hoduje się w OHZ w całej Polsce. Ofiarą "łowieckiej pasji" padają również ptaki wolno żyjące.
"Polowania na ptaki w Polsce nie mają żadnego uzasadnienia" - mówi OKO.Press Arkadiusz Glaas z koalicji Niech Żyją! - Są nie tylko nieetyczne, ale nie mają również żadnego sensu z punktu widzenia gospodarki łowieckiej".
Jednym z zadań łowiectwa w Polsce jest ograniczenie szkód w uprawach rolnych. Ale tylko dwa gatunki - spośród 13, na które poluje się w naszym kraju - mogą powodować szkody. To gęsi i gołębie grzywacze. A i to pewne nie jest.
"Problem w tym, że nikt nigdy takich szkód nie rejestrował i nie szacował. Doniesienia o nich mają charakter anegdotyczny, oparte są na pojedynczych przypadkach" - mówi Glaas.
Chodzi o to, że ptaki na trasach przelotów mogą wyskubywać oziminy - jednoroczne rośliny uprawne, które w swoim cyklu rozwojowym potrzebują zimowych temperatur.
By to zweryfikować, należałoby badać zjawisko w sposób systematyczny. Tymczasem nikt tego nie robi. A już na pewno nie amatorzy polowania na "pióro", którzy nie ponoszą kosztów z tytułu ewentualnych strat spowodowanych w rolnictwie przez ptaki.
Poza tym, w Polsce nie poluje się na ptactwo dla mięsa. Dlatego nie ma ono żadnego znaczenia ekonomicznego. "Nierzadkie są przypadki zabijania nawet kilkuset gęsi jednorazowo, a następnie porzucania ich ciał w zaroślach lub zakopywania w polu" - piszą autorzy strony niechzyja.pl.
O ile bardzo wątpliwe jest, czy ptaki są szkodnikami, to jasne jest, że myśliwi, polując na ptaki, szkodzą przyrodzie.
"Wielkim przyrodniczym problemem polowań na ptaki jest to, że myśliwi mylą gatunki. Strzelają również do tych objętych ochroną ścisłą i częściową" - mówi Glaas.
Według ekspertyzy dr. Michała Skakuja z 2014 r. na zlecenie Niech Żyją!, umiejętność poprawnego rozpoznania gatunku wymaga doświadczenia w terenowych obserwacjach ptaków. Konieczna jest też znajomość cech charakterystycznych dla danego gatunku ptaka. To wszystko dodatkowo komplikuje kiepskie oświetlenie.
Tymczasem myśliwy celujący do ptaka, który właśnie wzbił się z zarośli, ma 2-3 sekundy na ustalenie jaki to gatunek, zanim zdecyduje się oddać strzał. To stanowczo za mało, by wyeliminować ryzyko pomyłek, nawet jeśli strzelec jest doświadczonym ornitologiem. Dodatkowo, np. tradycyjne polowanie na kaczki rozpoczyna się o świcie lub po zmroku, gdy wschodzące albo zachodzące słońce utrudnia rozpoznanie gatunkowych cech zwierzęcia.
Dr Skakuj nie ma wątpliwości: "Potwierdzenie identyfikacji w momencie strzału jest niemożliwe".
Właśnie w ten sposób obok "zwykłych" kaczek krzyżówek giną też ptaki będące pod ochroną. Również ścisłą, na przykład podgorzałki albo cyranki.
Wymogi polskiej gospodarki łowieckiej zakładają planowość odstrzału zwierząt. Dlatego określa się wielkość ich populacji w obwodach łowieckich, by ustalić, ile osobników można odstrzelić.
Jednak w przypadku ptaków łownych robi się tak tylko z bażantami i kuropatwami. A przecież poluje się łącznie na 13 gatunków. Ponadto, większość gatunków ptaków łownych to zwierzęta wędrowne albo migrujące, które w różnych obwodach łowieckich są tylko przelotem.
"Myśliwi strzelają do ptaków, nie znając ich liczby w danym obwodzie łowieckim. Nie wiedzą więc, czy ich polowania nie przyniosą zniszczenia całej populacji" - tłumaczy Glaas.
Do ptaków strzela się amunicją śrutową. Z lufy wylatuje grad ołowianych kulek, które w powietrzu zamieniają się w morderczą chmurę. Jej średnica w odległości kilkudziesięciu metrów od strzelca może wynosić nawet kilka metrów.
Jeśli myśliwy strzela do jednej kaczki, to w zasięgu śrucin znajdą się też inne osobniki. Poniższy rysunek przedstawia pole rażenia śrucinami przy strzale z 35 m, średnica większego koła wynosi ok. 2,0 m. Celem jest ptak znajdujący się w centrum, ale ołowiem dostaną też kaczki lecące obok niego.
Nawet jeśli myśliwy strzałem strąci tylko jednego ptaka, to ranne mogą zostać również te, które leciały obok niego. Jeśli zwierzęta nie zginą od razu, to umrą jakiś czas później. Albo w wyniku odniesionych obrażeń, albo w paszczy drapieżnika, gdy nie będą już miały sił, by uciekać.
Kolejną przyrodniczą szkodą, której źródłem są polowania na ptaki (i polowania w ogóle) jest wprowadzanie do środowiska ogromnych ilości ołowiu. Według obliczeń badaczy z Kanady i Hiszpanii, w Polsce
w efekcie polowań do środowiska rocznie może trafiać nawet do 600 ton ołowiu. Takie szacunki mogą wydawać się szokujące, ale inne kraje Europy mają podobne a nawet wyższe. "To więcej ołowiu niż emitują do atmosfery cały polski przemysł i transport łącznie. Toksyczny ołów zatruwa nasze wody i gleby"
- czytamy na stronie kampanii Niech Żyją!
Dziko żyjącym zwierzętom zagraża ołowica. Grozi również drapieżnikom, które zjadły postrzelone ptaki. Z kolei kaczki grążyce połykają śruciny, gdy te opadną na dno zbiorników wodnych, gdzie często poluje się na ptaki. Kaczki mylą śruciny z drobnymi kamyczkami, które odgrywają ważną rolę w ich procesie trawienia.
Śrut dostaje się nie tylko do rzek i jezior, ale też do stawów hodowlanych. Ryby trafiają potem na polskie stoły. A wraz z nimi - ołów.
W 2007 r. naukowcy z Akademii Rolniczej w Krakowie wykazali, że w efekcie polowań w każdym kompleksie stawów rybnych wprowadza się do środowiska prawie 100 kg ołowiu rocznie.
Wszystko to sprawia, że w Polsce coraz więcej organizacji ekologicznych i obrony praw zwierząt mówi o konieczności wprowadzenia zakazu polowań na ptaki. W tym m.in. Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, Greenpeace i Klub Gaja. Skupiają się w koalicji Niech Żyją!
Powstała pięć lat temu z inicjatywy dwóch byłych myśliwych - Zenona Kruczyńskiego (autora słynnej książki "Farba znaczy krew") i dr. Sławomira Zielińskiego. Popierają ją znane postacie polskiego życia publicznego, m.in. pisarka Olga Tokarczuk i dziennikarz Adam Wajrak. Niedawno dołączyła reżyserka Agnieszka Holland.
"Powstaliśmy po to, by zakończyć polowania na ptaki w Polsce" - mówi Glaas. "Jest realne, by Polska stała się pierwszym krajem w Europie, który zrezygnuje z polowań na ptactwo".
Jest na to szansa, ponieważ łowiectwo w Polsce nie ma dobrej opinii. W sondażu z 2015 r. na zlecenie Lasów Państwowych blisko połowa Polaków była przekonana, że polowania powinny być możliwe tylko i wyłącznie na te gatunki, które wyrządzają szkody. I tylko w okresie, gdy te szkody realnie powstają.
To daje nadzieję na życie setkom tysięcy ptaków, które rok w rok giną na polskich łowiskach.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze