Polska i Węgry to jedyne kraje, które zupełnie wywinęły się od unijnego rozdzielnika uchodźców z 2015 roku. Jednak cały system ich podziału między kraje UE działa choć bardzo słabo. Ale w Brukseli nie ma jednoznacznej decyzji by by karami wymuszać jego respektowanie. Choć są jastrzębie, gotowe sięgnąć po sankcje finansowe i polityczne.
W minionym miesiącu państwa unijne przyjęły z Grecji i Włoch 2465 osób – najwięcej jak dotąd. Od wyznaczonego celu Unia Europejska jest jednak jeszcze bardzo daleko. Z uzgodnionych 160 tys. osób do innych państw unijnych przemieszczonych zostało do tej pory 16 tys. 340 uchodźców, w tym 11 tys. 339 z Grecji i 5001 z Włoch.
Lepiej wygląda przejmowanie przez państwa unijne syryjskich uchodźców z Turcji, Jordanii i Libanu. Z uzgodnionych 22,5 tys. osób na terenie Unii Europejskiej znalazło już schronienie 15 tys. 492 z nich. Przyjmowania także tych uchodźców odmawiają Polska i Węgry.
Totalny opór władz PiS wobec przyjmowania uchodźców jest motywowany wyłącznie ideologicznie, a nie realnymi możliwościami ekonomicznymi czy społecznymi adaptacji kilku tysięcy uchodźców. Politycy rządzącej partii twierdzą, że masowa migracja sprawdzi do Polski terrorystów.
"W Sztokholmie, w Londynie i Sankt Petersburgu również mieliśmy zamachy. W Polsce zamachów nie ma, bo rząd PiS wycofał się z decyzji przyjmowania 12 tysięcy islamskich imigrantów, którą podjął rząd PO-PSL. Na zachodzie Europy już powstały dzielnice, gdzie nie zapuszcza się policja, a panuje tam prawo szariatu" – oświadczył 13 kwietnia w TVP Info minister MSWiA Mariusz Błaszczak, twarz antyuchodźczej polityki PiS.
Drugim popularnym argumentem jest teza - fałszywa - że islamscy uchodźcy nie integrują się w Europie i zagrażają europejskiej tożsamości.
Według najnowszych danych z 10 kwietnia poza już relokowanymi z obozów w Grecji i Włoszech 16 tys. osób, na przesiedlenie czeka kolejne 14 tys. w Grecji i 3,5 tys. we Włoszech - są to osoby zarejestrowane i przygotowane do przesiedleń.
Przypomnijmy, że Unia Europejska zatwierdziła w 2015 roku plany rozlokowania łącznie do 160 tys. uchodźców docierających przez Morze Śródziemne do wybrzeży Grecji i Włoch
Dotychczas w tym rozdzielniku Rada UE uruchomiła tylko pierwszą z dwóch przewidzianych tur – obejmującą 66 tys. uchodźców. Ponadto kraje Unii zobowiązały się w 2015 roku do przesiedlenia ponad 22 tys. ludzi bezpośrednio z ONZ-owskich obozów na Bliskim Wschodzie, w tym z Turcji.
Decyzje UE z 2015 r. co do rozlokowania i przesiedleń uchodźców przewidziano na dwa lata, więc teoretycznie powinny być sfinalizowane do września 2017 r. Przesiedlenia działają nieźle i objęły już około 16 tys. ludzi. Ale w kwestii rozlokowywania uchodźców (przejmowanych od Greków i Włochów) Unia nie zdołała osiągnąć nawet 10 proc. postawionego sobie celu.
W oficjalnym zestawieniu, które Komisja Europejska ogłosiła na przełomie lutego i marca, jedynie Malta oraz Finlandia sumiennie wypełniały całe przeznaczone im kwoty uchodźców obliczone m.in. na podstawie liczby ludności oraz wielkości PKB.
Wlk. Brytania, Dania oraz Irlandia za sprawą traktowych wyjątków od wspólnej polityki w sprawach wewnętrznych UE są zwolnione z rozdzielnika, ale dwa pierwsze kraje rekompensują to udziałem w programie przesiedleń z Bliskiego Wschodu.
Dublin natomiast dobrowolnie włączył się także do rozdzielnika. Z kolei Austria do marca tego roku była tymczasowo zwolniona z rozdzielnika, bo jako kraj leżący na bałkańskim szlaku migracyjnym i tak przyjęła na stałe kilkadziesiąt tysięcy uchodźców. A w ramach programu przesiedleń Wiedeń przyjął już około 1600 ludzi.
Natomiast w całej Unii tylko Polska i Węgry zupełnie nie podporządkowały się decyzjom z 2015 r. i nie przyjęły nikogo - ani w ramach rozdzielnika, ani w programie przesiedleń z Bliskiego Wschodu.
Z tak totalnego oporu wycofały się Czechy, Słowacja, które dotychczas przejęły po kilkanaście osób od Greków. A Rumunia – już blisko 600 uchodźców od Greków i Włochów.
– To tylko podkreśla, że sprzeciw Polaków i Węgrów jest czysto ideologiczny – tłumaczą unijni dyplomaci.
Rząd PO-PSL z premier Ewą Kopacz najpierw zobowiązał się w 2015 r. do przesiedlenia 1100 ludzi bezpośrednio z Bliskiego Wschodu oraz przejęcia 900 uchodźców od Greków i Włochów.
Potem w ramach rozdzielnika z września 2015 r. Polsce przypadł - tylko w ramach obowiązującej teraz I tury - dodatkowy kontyngent 5082 uchodźców.
To łącznie daje zobowiązanie Polski do przyjęcia około sześciu tysięcy uchodźców przejmowanych od Greków i Włochów plus 1100 przesiedlonych bezpośrednio z Bliskiego Wschodu.
I choć rząd Beaty Szydło wstępnie deklarował Brukseli w 2016 r. sto wolnych miejsc dla uchodźców, ale dotąd nikogo nie wpuścił.
Polskie władze od 2015 r. zasłaniają się tym, że solidarnie dokładają się do unijnej polityki migracyjnej, bo hojnie udzielają wiz oraz zezwoleń na pracę setkom tysięcy Ukraińców. I choć ci nie mają formalnego statusu uchodźców, to swymi wyjazdami odciążają Ukrainę.
Krytycy w kraju i w UE chłoszczą teraz rząd Szydło za tę nieprawdopodobnie naciąganą argumentację, ale polska dyplomacja stanowczo forsowała ją na forum UE już za rządów Kopacz i pod nadzorem ówczesnego ministra ds. europejskich Rafała Trzaskowskiego.
Zresztą, prominentni unijni politycy byli wtedy gotowi wyjść Polsce trochę naprzeciw w tej kwestii. „Polska przyjmuje wielu Ukraińców, choć formalnie nie są azylantami. Powinniście to podkreślać w debatach na temat rozdzielnika uchodźców” – przekonywał Manfred Weber, szef największego, centroprawicowego klubu w Parlamencie Europejskim, we wrześniu 2015 r.
Jednak od połowy 2017 "argument ukraiński" trudno będzie używać, w związku ze zniesieniem przez UE wiz dla obywateli Ukrainy. I każdy kraj członkowski będzie się mógł "pochwalić", że przyjmuje Ukraińców.
Rozdzielnik z 2015 r. jest unijnym prawem, więc Komisja Europejska może go egzekwować – podobnie jak np. unijne przepisy w sprawie rynku wewnętrznego - za pomocą zwykłej procedury dyscyplinującej, która w razie oporów państw członkowskich UE może prowadzić do pozwu przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu. Ten teoretycznie ma prawo zasądzić grzywny sięgające nawet ćwierć miliona euro za jeden dzień niewypełniania prawa UE (w rzeczywistości kary prawie na pewno byłyby niższe).
"Nie będzie żadnych wymówek!" – ostrzegał na początku marca komisarz UE ds. migracji Dmitris Awramopulos.
Jednak w rzeczywistości w Brukseli obecnie nie ma zgody, co zrobić z krajami nierespektującymi rozdzielnik z 2015 r., a więc przede wszystkim z całkowicie bojkotującą go Warszawą i Budapesztem.
Brukselskie jastrzębie chciałyby wszczęcia we wrześniu procedur dyscyplinujących wobec Polski i Węgier (o tym wariancie pisał niedawno brytyjski dziennik „Times”).
Jednak sam szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker na razie opowiada się za grą na zwłokę - pod pretekstem czekania na decyzją Europejskiego Trybunał Sprawiedliwości co do prawomocności rozdzielnika uchodźców.
W grudniu 2015 r. decyzję Rady UE o podziale uchodźców zaskarżyły bowiem Węgry i Słowacja, a pierwsze wysłuchanie w tej sprawie odbędzie się 10 maja.
Trudno dziś przewidzieć, czy Trybunał UE zdąży wydać werdykt przed końcem tego roku. Węgrzy i Słowacy argumentowali w swych pozwach, że rozdzielnik przyjęto wbrew wytycznym Rady Europejskiej. Ponadto wysunęli szereg zastrzeżeń formalnych łącznie – to z węgierskiego uzasadnienia – z zarzutem nie dość szybkich tłumaczeń projektu decyzji Rady UE na wszystkie języki urzędowe UE.
Maltańska prezydencja w Radzie UE prowadzi teraz negocjacje w sprawie nowego rozdzielnika skrojonego pod przyszłe kryzysy uchodźcze, ale wydaje się, że kompromis jest bardzo daleki. Pomimo to temperatura sporu w UE co do uchodźców trochę spadła, bo umowa Unia-Turcja sprzed roku radykalnie zmniejszyła ich napływ.
Do Unii w 2015 r. przez Morze Śródziemne dostało się około milina migrantów (w tym uchodźców), w 2016 r. – około 355 tysięcy, a od początku tego roku – około 32 tysiące.
Ateny nadal czekają na rozdzielenie między kraje Unii około 50 tys. uchodźców, głównie pozostałych po czasach sprzed umowy Unii z Ankarą z marca 2016 r. Ale liczba przybywających teraz do Grecji uchodźców spadła o 97 proc. w porównaniu do 2015 r.
Świat
Uchodźcy i migranci
Mariusz Błaszczak
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji
Unia Europejska
islamofobia
Korespondent w Brukseli od 2009 r. z przerwami na Tahrir, Bengazi, Majdan, czasem Włochy i Watykan. Wcześniej przez parę lat pracował w Moskwie. A jeszcze wcześniej zawodowy starożytnik od Izraela i Biblii Hebrajskiej.
Korespondent w Brukseli od 2009 r. z przerwami na Tahrir, Bengazi, Majdan, czasem Włochy i Watykan. Wcześniej przez parę lat pracował w Moskwie. A jeszcze wcześniej zawodowy starożytnik od Izraela i Biblii Hebrajskiej.
Komentarze