0:000:00

0:00

Zlikwidowanie niezależności polskich sądów może mieć też wpływ na funkcjonowanie rynku wewnętrznego – na swobodę przepływu ludzi, pieniędzy i usług. Klaus Bachmann, profesor nauk społecznych na SWPS, zwraca uwagę na to, że polskie sądy muszą dać gwarancję bezstronności w przypadku, kiedy stosują polskie prawo wobec unijnych podmiotów prawnych. Możemy sobie na przykład wyobrazić, że sędziowie pod wpływem ministra sprawiedliwości nie będą w stanie obiektywnie rozstrzygnąć sporu np. pomiędzy inwestorem zagranicznym a dużą firmą państwową".

Z kolei profesor Ireneusz Kamiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN powiedział OKO.press:

"Odkąd weszliśmy do Unii Europejskiej, niezawisłość polskich sędziów ma ogromne znaczenie dla stosowania prawa europejskiego. Jest wiele przypadków, kiedy wyroki i orzeczenia podjęte w Polsce są realizowane przez sądy w innych krajach europejskich. Dotyczy to obywateli europejskich mieszkających w Polsce, ale też np. spraw spadkowych Polaków mieszkających za granicą".

Według przepisów unijnych, sądy krajowe nie muszą analizować orzeczeń i wyroków, które zapadły w innym kraju członkowskim. Sądy krajowe po prostu je wykonują.

"Jeśli jednak będą zastrzeżenia w stosunku do polskiego sądownictwa, znacząco utrudni to cały proces. Zresztą już niektóre sądy zagraniczne zaczynają z nieufnością przyglądać się polskim orzeczeniom" – dodaje Kamiński.

Profesor Bachmann powiedział OKO.press: "Dotyczy to nie tylko uznania wyroków sądowych, ale też postępowań sądowych w sprawach karnych, takich jak np. Europejski Nakaz Aresztowania i współpraca policji. To wszystko stanie pod znakiem zapytania, jeśli służby w innych krajach UE nie będą ufały polskiemu systemu sądowniczemu.

De facto oznacza to, że nawet bez interwencji Komisji Europejskiej Polska może wypaść ze wspólnej przestrzeni prawnej UE i będzie traktowana jak kraj trzeci, np. Tunezja albo Ukraina".

Co może zrobić Bruksela

Unia Europejska bardzo krytycznie ocenia zmiany w polskim systemie prawnym, które wprowadza partia Jarosława Kaczyńskiego. Sprawdzamy, co może zrobić Bruksela, jeśli przegłosowane właśnie niekonstytucyjne ustawy sądowe wejdą w życie. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans ogłosił, że

  • Komisja jest "bardzo blisko" uruchomienia artykułu 7 traktatu UE. Oprócz tego obecnie
  • Polska jest zagrożona wszczęciem tzw. procedury dyscyplinującej (tzw. infringement procedure).

Polska znalazła się pod lupą UE na początku 2016 roku - gdy rządzący kolejnymi ustawami usiłowali przejąć kontrolę nad Trybunałem Konstytucyjnym. Bruksela rozpoczęła wobec Polski procedurę sprawdzającą naruszenie zasady rządów prawa. Od tego czasu co kilka miesięcy dochodziło do publicznych sporów oraz konfrontacji między Komisją Europejską i Parlamentem Europejskim a rządem PiS.

OKO.press tłumaczy, jakimi konkretnie narzędziami dysponuje UE i jakie mogą być realne konsekwencje ich użycia.

1. Procedura kontroli praworządności, czyli straszak

Procedura kontroli praworządności, której podstawą jest komunikat Komisji Europejskiej z 2014 roku, składa się z trzech etapów: oceny sytuacji w danym kraju, wysłania zaleceń oraz oceny, czy zalecenia te zostały wypełnione. Komisja rozpoczęła tę procedurę wobec Polski po uchwaleniu przez PiS drugiej nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym.

Do tej pory Polska nie zastosowała się do żadnej rekomendacji Komisji.

W ostatnim tygodniu lipca Komisja wyda więc trzecie, czyli ostatnie przewidziane przez procedurę, zalecenie. Będzie ono dotyczyć także ostatnich zmian w sądownictwie. Jeśli Polska się do niego nie zastosuje, Komisja podejmie decyzję, czy uruchomić artykuł 7.

2. Artykuł 7, czyli tzw. broń atomowa

Artykuł 7 traktatu UE mówi o naruszeniu podstawowych wartości Unii Europejskiej - szacunku dla ludzkiej godności, wolności, demokracji, równości, poszanowania praworządności, praw człowieka oraz praw mniejszości.

Jego pierwsza wersja pojawiła się w traktacie amsterdamskim UE, który wszedł w życie w 1999 roku. Artykuł 7 miał chronić obywateli krajów unijnych przed konsekwencjami rządów populistycznej prawicy, która w późnych latach 90. zaktywizowała się w Europie.

Unia Europejska zastosowała "sankcje dyplomatyczne" wobec Austrii w 2000 roku, kiedy Partia Wolności (FPÖ) weszła do koalicji rządowej. Nie było to zastosowanie artykułu 7, ale dużo osób – w tym Austriaków – do tej pory tak uważa. W związku z sankcjami antyeuropejskie nastroje i popularność prawicy w Austrii tylko się wzmocniły, dlatego w czerwcu 2000 roku Unia się z nich wycofała.

Od tego czasu Komisja Europejska ma alergię na sankcje – artykuł 7 jeszcze nigdy nie został zastosowany. W październiku 2015 roku Parlament Europejski odrzucił wniosek, by uruchomić art. 7 w sprawie Węgier.

Przeczytaj także:

Procedura składa się z dwóch etapów. Pierwszy to tzw. mechanizm prewencyjny. Do jego uruchomienia potrzeba zgody 4/5 Rady Unii Europejskiej i 2/3 Parlamentu Europejskiego. Polega on na wystosowaniu oficjalnego ostrzeżenia dla Polski (krok ten został dodany po wycofaniu się Komisji z sankcji nałożonych na Austrię, w traktacie lizbońskim UE w 2009 roku). Jeśli polski rząd nie zareagowałby na ostrzeżenie, dalszy etap – tzw. mechanizm sankcyjny – może oznaczać zawieszenie praw Polski w Unii, m.in. prawa głosu. Do jego uruchomienia potrzeba jednak jednomyślności wszystkich członków UE. Sankcje wobec Polski prawdopodobnie zostałyby zawetowane przez Węgry Viktora Orbána.

3. Procedura dyscyplinująca, czyli koszty, koszty

Podstawą procedury dyscyplinującej jest artykuł 258 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Bruksela nie mogła jej użyć wobec Polski wcześniej, ponieważ nie ma w prawie unijnym konkretnych przepisów, do których można by odnieść niszczenie Trybunału Konstytucyjnego. Inaczej jest w przypadku ustaw sądowych - wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans zapowiedział 19 lipca, że być może Komisja sięgnie właśnie po procedurę dyscyplinującą.

Jak mówi Tomasz Bielecki, dziennikarz od lat zajmujący się prawem unijnym, wymaga to nowatorskiej interpretacji prawa UE, ale Komisja zastosowała ją już w przypadku Orbána. Procedura składa się z trzech etapów. Pierwszy to wysłanie formalnego ostrzeżenia, kolejny to wystosowanie rekomendacji przez Komisję. Jeśli dany kraj nie zmienia swojego postępowania i dalej łamie unijne prawo, Komisja może pozwać jego rząd przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Jego wyrok jest wiążący. Jeśli kraj się do niego nie zastosuje, Trybunał Sprawiedliwości może nałożyć na niego karę finansową (art. 260 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej). Do tego - zanim zapadnie wyrok - Komisja ma możliwość wnioskowania do Trybunału Sprawiedliwości o tzw. środki tymczasowe - np. nakaz zamrożenia wprowadzanych zmian w prawie pod groźbą kar finansowych.

Procedurę dyscyplinującą można uruchomić, jeśli ustawy sądowe staną się prawem - tzn. kiedy zostaną podpisane przez prezydenta. Timmermans ogłosił, że Komisja podejmie decyzję w tej sprawie w środę, 26 lipca 2017.

Polska wypadnie z europejskiej przestrzeni prawnej?

4. Cięcia w funduszach strukturalnych

Według projektowanego budżetu unijnego na lata 2020-2027 Polska i tak z pewnością dostanie mniej pieniędzy z prostego powodu – z grona płatników odejdzie Wielka Brytania, a więc przychody UE będą znacząco niższe. Budżet zmniejszy się nawet o 15 proc. Dodatkowo priorytetem będzie bezpieczeństwo i migracja, a nie wsparcie krajów Europy Środkowo-Wschodniej.

W maju 2017 roku Niemcy zaproponowały, żeby w budżecie znalazł się zapis uzależniający wypłatę unijnych środków od przestrzegania praworządności.

Była to dość czytelna próba zdyscyplinowania Polski i Węgier. Na razie jednak ta propozycja została odrzucona: we wstępnych założeniach budżetu na 2020-2027 nie ma zapisu o uzależnieniu wypłaty funduszy od przestrzegania zasad państwa prawa. To nie jest jednak ostateczny projekt, może się jeszcze zmienić. Zamach na sądy na pewno nie zadziała w tym przypadku na korzyść Polski. Pozostaje pytanie, czy PiS czuje, że wycisnął już z Unii tyle pieniędzy, ile mógł i dlatego nie przejmuje się potencjalną utratą środków?

5. Wyrzucenie Polski ze Wspólnoty?

Prawo unijne nie przewiduje takiej możliwości. Etap sankcyjny art. 7 umożliwia jednak zawieszenie prawa głosu dla Polski, nie definiując jednocześnie, o które głosowania chodzi. Możemy sobie więc wyobrazić, że Komisja zawiesi je wszystkie - oprócz prawa udziału premier Szydło w szczytach. Wtedy członkostwo Polski w UE byłoby prawną wydmuszką, która w praktyce nic by nie znaczyła.

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze