Nad Tamizą mamy prawie 700 tys. Polaków. I jednego parlamentarzystę urodzonego w Warszawie. Daniel Kawczyński w nadchodzących wyborach 4 lipca walczy o reelekcję z okręgu Shrewsbury i zapewne zagryza wargi z nerwów, bo kontrkandydatka z Partii Pracy prześciga go w sondażach
Redakcja OKO.press postanowiła sprawdzić, kim jest najbardziej rozpoznawalny reprezentant polskiej mniejszości w Wielkiej Brytanii i jak chce przekonać do siebie wyborców.
Kawczyński wyemigrował do Wielkiej Brytanii jako sześciolatek. Jego poglądy, przynajmniej te w kwestiach ekonomii, nie różnią się od podejścia typowego torysa. Jest zagorzałym zwolennikiem niezależności gospodarczej Wielkiej Brytanii. W rozmowie z OKO.press ostro wypowiada się na temat Unii Europejskiej.
Daniel Kawczyński w latach 2012-2014 był bliskim współpracownikiem ówczesnego ministra do spraw Walii Davida Jonesa. Obaj nie kryli, że mają różne poglądy sprawie legalizacji małżeństw osób tej samej płci. W 2013 roku Jones był jednym z dwóch ministrów ówczesnego konserwatywnego rządu, którzy zagłosowali przeciwko. Kawczyński głosował za – niewiele wcześniej ujawnił, że sam jest w homoseksualnym związku, po 11 latach małżeństwa z kobietą. Później był blisko związany z byłym premierem Davidem Cameronem, któremu doradzał w sprawach Europy Środkowej i Wschodniej.
13 lat temu Daniel Kawczyński walczył w parlamencie o skrócenie limitu legalnej aborcji z 24 do 12 tygodni. ”Jako katolik zawsze głosowałem za obniżeniem limitu dotyczącego aborcji” – mówił później, w 2013 roku, przy okazji sprawy kobiety skazanej na karę więzienia za użycie pigułek poronnych w 32. tygodniu ciąży.
W swoich wypowiedziach odwołuje się do chrześcijańskich wartości i jednocześnie otwarcie mówi, że ma partnera tej samej płci.
Nikogo nad Tamizą to nie dziwi. Podczas gdy w Polsce dyskutuje się o legalizacji związków partnerskich, w Wielkiej Brytanii są one dozwolone od 2005 roku. Liczba tęczowych dekoracji powieszonych z okazji czerwcowego Pride Month w Londynie sprawiała wrażenie, że świętowało całe miasto.
Polityk wciąż często odwiedza Polskę i ochoczo dzieli się w mediach komentarzami na temat kraju swoich przodków. Odwołuje się m.in. do dziedzictwa swojego wuja Jana, który został zamordowany za ukrywanie Żydów podczas II wojny światowej.
Wielu kwestiach ma poglądy podobne jak Jarosław Kaczyński, otwarcie atakuje Radosława Sikorskiego i Donalda Tuska. W 2017 roku pisał do Angeli Merkel, żeby wypłaciła Polakom reparacje za II wojnę światową.
W sprawie polskiej Kawczyński starł się też na argumenty z liderem Partii Pracy – Keirem Starmerem. Poszło o słowa Starmera w parlamencie: „Po 13 latach porażki torysów przeciętna rodzina w Wielkiej Brytanii będzie biedniejsza niż przeciętna rodzina w Polsce do 2030 roku. To szokujący stan rzeczy. Jeśli torysi nadal będą tak słabo radzić sobie w rządzie, będziemy świadkami, jak pokolenie młodych ludzi uczy się mówić »Auf Weidersehen, Pet« po polsku, prawda?”.
Lider Partii Pracy nawiązał tu do popularnego serialu opowiadającego o brytyjskich budowlańcach, którzy podczas kryzysu gospodarczego lat 80. wyjeżdżają do pracy do RFN. Kawczyński nazwał słowa Starmera rasistowskimi i lekceważącymi.
"Uważam, że przedstawianie Polski jako punktu odniesienia do porównań gospodarczych i straszenie, że Brytyjczycy wkrótce będą mieli gorzej niż ludzie w Polsce, jest nie tylko niesprawiedliwe, ale także graniczy z rasizmem.
Polska jest dumnym i ciężko pracującym narodem, a sugerowanie, że Wielka Brytania w ciągu kilku lat stanie się biedniejsza niż Polska, jest nie tylko lekceważące, ale także nie uwzględnia postępów poczynionych przez Polskę w ostatnich latach, zwłaszcza od upadku komunizmu. Polska doświadcza trwałego wzrostu gospodarczego od ponad dekady i powinniśmy to doceniać, ponieważ jest ona ważnym sojusznikiem Wielkiej Brytanii" – napisał Kawczyński w liście do brytyjskich mediów.
Brytyjski parlamentarzysta został w 2016 roku wyróżniony jako „wybitny Polak za granicą” przez fundację polskiego godła promocyjnego TERAZ POLSKA.
W rozmowie z OKO.press przekonuje, że nie dostrzegł w Polsce żadnych oznak homofobii, choć miesiąc temu w rankingu ILGA-Europe „Rainbow Map” zostaliśmy określeni jako najbardziej homofobiczne państwo Unii Europejskiej.
– Nie uważam Polski za kraj homofobiczny. Za każdym razem, gdy przyjeżdżam tutaj z moim partnerem, doświadczamy przyjaźni i zrozumienia.
Wiem, że politycy PO: pan Tusk i pan Sikorski lub niektóre międzynarodowe organizacje pozarządowe, próbują wykorzystać opozycję, aby przedstawić Polskę jako homofobiczną. Uważam, że zdecydowana większość Polaków jest uczciwa, otwarta i tolerancyjna, a społeczeństwo zmierza w bardzo postępowym kierunku – mówi.
Daniel Kawczyński jest najwyższym posłem w historii Wielkiej Brytanii (mierzy aż 206 cm wzrostu). Jego polityczne początki nie należały jednak do najłatwiejszych.
W 2001 roku bez powodzenia startował w wyborach do z okręgu Ealing Southall. Sukces przyniosła mu dopiero zmiana lokalizacji na okręg Shrewsbury and Atcham, gdzie w 2005 roku zdobył upragniony mandat z 37,5 proc. głosów. Kawczyński wykorzystał sytuacje i przekonał do siebie wyborców po tym, jak ich wieloletni faworyt Paul Marsen z Partii Pracy ogłosił przejście na polityczną emeryturę. Od tego czasu w kolejnych kadencjach utrzymywał się w parlamencie. W 2019 roku zdobył 52 proc. głosów, prześcigając swoją kontrkandydatkę Julie Buckley (33,5 proc.). Dopiero teraz sondaże stawiają jego przyszłość pod znakiem zapytania.
Bardziej niż życie prywatne uwagę mediów przyciągało podejście Kawczyńskiego do rozliczania wydatków z publicznych pieniędzy.
W 2013 roku media pisały o tym, że wydał na czynsz o 4 tys. funtów (20 tys. zł) powyżej dopuszczalnego limitu i musiał zwrócić tę kwotę. Pod koniec 2021 roku The Times donosił, że Kawczyński wpisał do swoich wydatków 22 tys. funtów (ok. 110 tys. zł) na lekcje języka polskiego, chociaż wcześniej deklarował, że płynnie posługuje się swoim ojczystym językiem. Kawczyński tłumaczył, że chociaż nie miał problemów z mówieniem po polsku, to potrzebował lekcji, aby udoskonalić umiejętności pisania i czytania.
Uwagę przykuła także jego determinacja w parciu do zdobycia intratnej posady w Arabii Saudyjskiej. “The Guardian” opisał, jak w 2021 roku polityk zaprosił do siebie saudyjskiego biznesmena i przekonywał go, że jest najbardziej prosaudyjskim członkiem Parlamentu.
Daniel Kawczyński, podobnie jak premier Rishi Sunak wierzy, że zdoła zatrzymać wyborców obietnicą obniżenia podatków. O to właśnie chce walczyć w nadchodzących wyborach. Jego zdaniem na to czekają także przedstawiciele polskiej mniejszości. Jednocześnie przyznaje, że samotna walka z ekonomicznymi skutkami covidu dała się Wielkiej Brytanii we znaki i wpędziła kraj w gospodarcze kłopoty.
– Wielu Polaków przyjechało tu w poszukiwaniu pracy. A najważniejsze dla nich byłoby, gdyby Wielka Brytania miała silniejszą gospodarkę. Jesteśmy w paraliżującej sytuacji od czasu pandemii. Wielka Brytania musiała wtedy pożyczyć 450 miliardów funtów, które zostały rozdysponowane wśród osób fizycznych i firm. W wyniku tego bezprecedensowego zadłużenia pojawiła się czarna dziura w finansach publicznych i spowodowała wysokie opodatkowanie. Teraz chcemy obniżyć m.in. podatek dochodowy i podatek od osób prawnych tak szybko, jak to możliwe. Jest to absolutnie niezbędne. Partia Pracy, czyli nasza opozycja, chciałaby zwiększyć opodatkowanie. Myślę, że gospodarka jest numerem jeden dla polskich obywateli w Wielkiej Brytanii. Potrzebują silnej gospodarki i niskich podatków, ponieważ są populacją, która reprezentuje dobrą etykę pracy i są głęboko przywiązani do wartości, które jej sprzyjają – dodaje Kawczyński w rozmowie z OKO.press. Nie wyjaśnia jednak, jak obniżka podatków wpłynie na dziurę budżetową.
Według danych portalu Statista.com 55 proc. Brytyjczyków żałuje wyjścia z Unii Europejskiej. Jak podaje National Institute of Economic and Social Research obywatele tego kraju jeszcze długo będą odczuwać w swoich kieszeniach skutki opuszczenia wspólnoty. Think tank oszacował koszt brexitu na 2-3 proc. PKB Wielkiej Brytanii obecnie i przewiduje jego wzrost do 5-6 proc. w 2035 roku.
Mimo to konserwatyści cały czas bronią decyzji o wyjściu z UE, która została podjęta za ich rządów. Również Kawczyński nie widzi związku między problemami gospodarczymi i brexitem. Nie kryje niechęci do Unii Europejskiej i uważa, że taka postawa wkrótce będzie dominować także w Polsce. Jego retoryka na temat Unii przywodzi na myśl wypowiedzi niektórych polityków Suwerennej Polski
– Unia Europejska próbuje stworzyć sztuczne ponadnarodowe państwo z jedną walutą, jednym parlamentem i jednym zestawem zasad. Miesiąc po miesiącu, rok po roku odbieramy władzę poszczególnym suwerennym narodem i przekazujemy ją niewybieralnym, nieobliczalnym komisarzom i biurokratom w Brukseli. Jeśli Polska chce stać się państwem wasalnym Unii Europejskiej i porzucić swoją walutę, jeśli Polska chce być kontrolowana przez Brukselę i Berlin, to jest to decyzja Polaków. Jest to coś, czego my, w Wielkiej Brytanii, nie jesteśmy gotowi tolerować – mówi Kawczyński. Zaraz potem ostro krytykuje polskiego premiera i szefa MSZ.
– Mam głębokie obawy i zastrzeżenia co do postępowania pana Tuska i pana Sikorskiego. Polska jest dumnym, niepodległym i suwerennym narodem. Pokolenie mojego dziadka walczyło i ginęło za niepodległość Polski. Jaki jest sens poświęcenia tych pokoleń, które tyle wycierpiały i poniosły tyle ofiar, jeśli to pokolenie polityków będzie powoli, systematycznie porzucać polską suwerenność?
Nie wspomina jednak o tym, że choć Polska zobowiązała się przyjąć europejską walutę, podpisując traktat ateński z 2003 roku, to jednak nie ustanowiono żadnej konkretnej daty, w której nasz kraj musi spełnić wymogi dające nam wstęp do strefy euro i że rządzącym wcale nie jest do tego spieszno.
Konserwatywny poseł wini Unię Europejską również za kłopoty z migracją nad Tamizą. – Jedną z najważniejszych rzeczy w tych wyborach jest próba powstrzymania gangów przestępczych, które przemycają ludzi do Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy są absolutnie wściekli z tego powodu. Dlaczego gangi mogą sprowadzać tych ludzi z Turcji na nasze wybrzeża? Bo Unia Europejska zniszczyła wszystkie systemy kontroli, kontroli paszportowych, bezpieczeństwa i straży granicznej na naszym kontynencie. Ułatwiają one swobodny przepływ narkotyków, gangów przestępczych i nielegalnych imigrantów – oburza się Kawczyński.
Dodaje, że Wielka Brytania „nie ma takiego luksusu, jaki ma Polska, czyli stawiania wielkich płotów na granicy z Białorusią i Kaliningradem”.
Czy jego konserwatywne i antyunijne poglądy zdołają przekonać wyborców z okręgu Shrewsbury? Sondaże pokazują, że zmęczeni skutkami brexitu Brytyjczycy mogą w nadchodzących wyborach postawić na Partię Pracy i pozbawić konserwatystów władzy. Według badania, które 19 czerwca opublikował The Telegraph, Partia Konserwatywna może zdobyć zaledwie 53 mandaty w Izbie Gmin. W poprzednich wyborach zdobyła ich 365. W sondażach Kawczyński przegrywa z kontrkandydatką z partii Pracy Julią Buckley. Po dziewięciu latach nasz barwny rodak może więc pożegnać się z mandatem.
Na zdjęciu: Brytyjscy deputowani Daniel Kawczyński (po lewej) i Lindsay Hoyle ćwiczą rzucanie naleśnikami przed rozpoczęciem „2007 Parliamentary Pancake Race”. 20 lutego 2007. Parlamentarzyści wygrali z drużyną z Izby Lordów i z drużyną mediów. Konkurs miał charakter charytatywny i wspierał Rehab UK, organizację zajmującą się wsparciem dla osób po urazach mózgu.
Dziennikarka, absolwentka politologii oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pracowała w "Dzienniku Polskim" i "Fakcie"
Dziennikarka, absolwentka politologii oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pracowała w "Dzienniku Polskim" i "Fakcie"
Komentarze