Zamknięte oddziały nocnej pomocy lekarskiej w Rzeszowie i Wrocławiu, zawieszony oddział w Oleśnie i Bielsku Białej. Jeden lekarz na kilka klinik w Łodzi. Przepychanki ordynatorów z lekarzami... 1 stycznia weszły w życie wypowiedzenia tzw. klauzuli opt-out – młodzi lekarze nie będą już pracować po godzinach. Rząd nie ma pomysłu na rozwiązanie kryzysu
Już od 1 stycznia polski system ochrony zdrowia odczuwa efekty... pracy młodych lekarzy zgodnej z kodeksem pracy.
Weszły w życie wypowiedzenia klauzul opt-out, co oznacza, że lekarze rezydenci będą pracować maksymalnie 48 godzin tygodniowo. Efekt? Nie ma kim obsadzać dyżurów.
Na pierwszy ogień poszedł tzw. NPL, czyli Nocna i Świąteczna Pomoc Lekarska, która w zamyśle miała odciążyć szpitalne oddziały ratunkowe. Tam najtrudniej będzie dostać się do lekarza.
W Rzeszowie Szpital Kliniczny nr 1 ogłosił, że w styczniu 2018 przez osiem dni nie będzie przyjmował chorych w ramach NPL.
Jedna z rezydentek tego rzeszowskiego szpitala powiedziała OKO.press: "Na razie udało się obstawić wszystkie dyżury na oddziałach – ciężar wzięli na siebie specjaliści, którzy w większości popierają nasz protest. Problem jest właśnie z NPL-em – jeśli trafi do nas nocny pacjent, który nie kwalifikuje się na SOR (Szpitalny Oddział Ratunkowy), będzie odsyłany do innych placówek".
Zdaniem lekarki, ta sytuacja pokazuje, jak "nieprzygotowana jest reforma i jak bardzo minister Radziwiłł nie zna realiów opieki doraźnej".
Inny rezydent zapewnia: "Nigdy nie podpisałem opt-outu, ale w ramach protestu zrezygnowałem z zatrudnienia w dodatkowych miejscach pracy – czyli np. w NPL-u i na SOR-ze".
Dyrekcja szpitala w Stargardzie rozwiesiła ogłoszenia, że pilnie zatrudni lekarzy do pełnienia dyżurów na tym oddziale.
Rezydenci wymieniają się informacjami:
"Wydłużyłam o godzinę dzisiejszy dzień pracy, powinnam do 14:00 przyjąć 24 pacjentów ( 15 minut na pacjenta pediatrycznego) jest 12:40, przyjęłam już 31, a jeszcze mam 6 na liście";
To dopiero początek. Jak szacują rezydenci, klauzule opt-out wypowiedziało prawie 5 tysięcy lekarzy w całej Polsce, rezydentów i specjalistów.
Podpisując klauzulę, lekarze wyrażali zgodę na wyłączenie się spod rygoru przepisów kodeksu pracy ograniczającego tygodniowy czas pracy do 48 godzin. Teraz wycofali taką zgodę.
Rezygnacja z op-out to kolejna – po głodówce – forma protestu medyków, którzy domagają się od rządu zwiększenia nakładów na zdrowie do 6,8 proc. PKB. Kolejna runda negocjacji lekarzy z rządem 21 grudnia 2017 zakończyła się fiaskiem. Na 3 stycznia zwołano nadzwyczajne posiedzenie sejmowej Komisji Zdrowia.
Skąd się wzięło 48 godzin pracy lekarza? Zgodnie z kodeksem pracy w Polsce obowiązuje 8-godzinny dzień pracy przez pięć dni w tygodniu. Kodeks dopuszcza jeszcze maks. 8 godzin nadliczbowych. Tak więc tygodniowy czas pracy nie może przekraczać przeciętnie 48 godzin w przyjętym okresie rozliczeniowym.
Klauzulę opt-out lekarze wypowiadali w listopadzie i grudniu 2017 z miesięcznym wyprzedzeniem, więc szpitale i pacjenci dopiero w styczniu zaczną odczuwać efekty. Do tej pory młodzi lekarze pracowali nawet po 300 godzin miesięcznie, co pozwalało szpitalom łatać ogromne braki w personelu.
Młodym lekarzom dawało to wyższe zarobki, ale ich przepracowanie stanowi zagrożenie dla pacjentów. Często przystępowali do trudnych zabiegów czy operacji po 20-30 godzinach nieprzerwanej pracy.
Odpowiedzią ministra Radziwiłła na protesty jest projekt rozporządzenia, które pozwala dyrektorom szpitali zlecić lekarzom dyżurowanie na kilku oddziałach w tym samym czasie.
Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej komentował:
„Internista będzie mógł dyżurować na chirurgii, chirurg na ginekologii, a ginekolog na kardiologii. Strach pomyśleć, czym skończy się to dla chorych”.
Oświadczenie Związku Zawodowego Anestezjologów jest dosadniejsze: rozporządzenie ministra Radziwiłła „w drastyczny sposób zwiększy ryzyko oraz częstość wystąpienia zdarzeń niepożądanych u hospitalizowanych pacjentów, spowodowanych brakiem odpowiedniej liczby personelu medycznego”.
Anestezjolodzy zapowiadają też, że będą zgłaszać do prokuratury i opinii publicznej wszystkie uszczerbki na zdrowiu i zgony pacjentów spowodowane zbyt małą liczbą personelu medycznego.
Innym pomysłem ministra na rozwiązanie sytuacji jest tzw. system pracy równoważnej, czyli lekarz pracujący więcej w styczniu, będzie miał mniej dyżurów w lutym. Pozostaje jednak pytanie: jeśli już teraz jest problem z obsadzeniem dyżurów, to kto w związku z tym będzie nas leczył w lutym i w marcu? Młodzi lekarze zapowiadają, że będą protestować do skutku.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Komentarze