0:000:00

0:00

Procedura mojego wyboru została dokonana na podstawie obowiązującego prawa. Nie popełniono żadnego błędu. Wszystko jest lege artis.
Fałsz. Brak uchwały sędziów o przedstawieniu kandydatów prezydentowi.
TVP Info,22 lutego 2017
Sędzia powołana w grudniu przez Andrzeja Dudę na stanowisko prezesa Trybunału zaliczyła w trakcie awansu zawodowego poważną wpadkę. 20 grudnia, wbrew procedurom uchwalonych przez PiS ustaw, podczas Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Trybunału Konstytucyjnego nie podjęto uchwały o przedstawieniu prezydentowi kandydatów na prezesa Trybunału Konstytucyjnego.

To złamanie art. 27 ust. 7 ustawy wprowadzającej ustawy o organizacji i trybie postępowania przed oraz o statusie sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Artykuł mówi, że "jako kandydatów na stanowisko Prezesa Trybunału, Zgromadzenie Ogólne przedstawia w formie uchwały wszystkich sędziów Trybunału, którzy w głosowaniu, o którym mowa w ust. 5, uzyskali co najmniej 5 głosów".

Takiej uchwały Zgromadzenie Ogóle nigdy nie podjęło.

Jedyne głosowanie, jakie odbyło się podczas Zgromadzenia Ogólnego, było głosowaniem nad kandydaturami - wynika z protokołu z przebiegu Zgromadzenia i relacji uczestniczących w nim sędziów.

Brak głosowania potwierdził sam Trybunał Konstytucyjny w komunikacie opublikowanym po opisaniu brakującej uchwały przez "Gazetę Wyborczą". Biuro prasowe TK napisało w nim, że "autorka dla uzasadnienia swoich tez przywołuje rozwiązania zawarte w przepisach, które nie weszły w życie w dniu przeprowadzania wyboru kandydatów na Prezesa TK".

To nieprawda. Art. 21 należy do przepisów, które - zgodnie z art. 23 omawianej ustawy - weszły w życie "z dniem następującym po dniu ogłoszenia". Do tej samej grupy przepisów należy ten, na podstawie którego Julia Przyłębska została powołana na nieznane konstytucji stanowisko "pełniącej obowiązki prezesa Trybunału Konstytucyjnego".

Niestety, o brakujące głosowanie podczas Zgromadzenia Ogólnego dziennikarz TVP Info i "Wiadomości" TVP1, Adrian Klarenbach, w ogóle nie zapytał - Przyłębska nie wyjaśniła więc, w jaki sposób jej powołanie może być jednocześnie lege artis i sprzeczne z przepisami uchwalonej przez PiS ustawy.

Najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie: nad uchwałą nie głosowano, bo wbrew oczekiwaniom sędziów służących PiS pozostali sędziowie Trybunału nie zbojkotowali posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego 20 grudnia 2016 roku. W związku z tym uchwała o przedstawieniu prezydentowi kandydatów by nie przeszła - i dlatego Julia Przyłębska zdecydowała, że wymagana przepisami prawa ustawa nie będzie głosowana, a dokument wystawiła sama.

Przeczytaj także:

Sędzia oskarża sądy

Wniosek złożony przez Sąd Apelacyjny do Sądu Najwyższego dotyczący mojej procedury nie ma uzasadnienia w żadnych przepisach polskiego prawa. To jest naruszanie porządku konstytucyjnego, bo nie jest podmiotem oceniającym sąd powszechny, Sąd Najwyższy.
Bzdura. Wniosek do Sądu Najwyższego to standardowa procedura.
TVP Info,22 lutego 2017

Po raz drugi Julia Przyłębska powiedziała nieprawdę, gdy oskarżyła Sąd Apelacyjny w Warszawie o złamanie porządku konstytucyjnego. Chodzi o wniosek SA do Sądu Najwyższego. Sąd Apelacyjny pyta: czy Julia Przyłębska jest prawidłowo powołanym prezesem Trybunału Konstytucyjnego. Bowiem niedopełnienie przepisów - czyli opisany powyżej brak uchwały Zgromadzenia Ogólnego - może powodować, że w świetle prawa prezesem nie jest. Gdyby tak było, Przyłębska nie miałaby umocowania prawnego, by zmieniać decyzje podjęte przez poprzedniego prezesa Trybunału Konstytucyjnego.

Julia Przyłębska w TVP Info nie podzieliła się pomysłem, a dziennikarz nie dociekał, jakie zasady konstytucyjne miałby naruszyć Sąd Apelacyjny w Warszawie. I nic dziwnego, bo takich zasad prawa nie ma. Art. 183 ust. 1 Konstytucji stanowi, że Sąd Najwyższy sprawuje nadzór nad działalnością sądów powszechnych i wojskowych w zakresie orzekania, natomiast art. 390 kodeksu postępowania cywilnego opisuje procedurę przedstawienia zagadnienia prawnego Sądowi Najwyższemu - sądy mogą to zrobić w przypadku, gdy podczas rozpoznawania apelacji pojawią się poważne wątpliwości, które ważą na rozstrzygnięciu sprawy.

Kuriozum jest pozycja, usytuowanie sędziego w stanie spoczynku, sędziego Rzeplińskiego. Kim on jest w tym postępowaniu, że mógł zasugerować taki wniosek?
Andrzej Rzepliński jest powodem. To prawnicze przedszkole.
TVP Info,22 lutego 2017

Julia Przyłębska jest zaskoczona, że Sąd Apelacyjny w Warszawie cały czas traktuje profesora Andrzeja Rzeplińskiego jako powoda. Nie ma jednak racji i albo nie rozumie problemu, albo udaje, że go nie rozumie. Rzepliński, jeszcze jako prezes TK, złożył w sądzie powszechnym powództwo, w którym domagał się stwierdzenia, że trzech "dublerów" - Lech Morawski, Mariusz Muszyński i Henryk Cioch - nie są sędziami Trybunału Konstytucyjnego. Sąd Okręgowy w Warszawie to powództwo oddalił, wobec czego Rzepliński złożył zażalenie na to rozstrzygnięcie. Sprawa w drugiej instancji stanęła przed Sądem Apelacyjnym.

W międzyczasie Julia Przyłębska została przez Andrzeja Dudę mianowana na prezes Trybunału Konstytucyjnego i skierowała do Sądu Apelacyjnego pismo, w którym wycofała zażalenie poprzedniego prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Gdyby została prawidłowo wybrana, związany ustawami sąd powszechny nie miałby wyjścia - musiałby sprawę zamknąć.

Brak uchwały Zgromadzenia Ogólnego pozwolił jednak profesorowi Rzeplińskiemu podważyć prawo sędzi Przyłębskiej do podjęcia decyzji o sprawie rozpoczętej z jego inicjatywy sprawy.

Choć jest byłym prezesem TK, Rzepliński będzie powodem, dopóki nie zostanie zastąpiony przez osobę, która ma pełne i bezsprzeczne prawo reprezentować Trybunał Konstytucyjny. Sąd nie może uznać samozwańców, bo wówczas całe postępowanie obciążone będzie nieusuwalną wadą: podejmowaniem decyzji podczas procesu przez osobę lub osoby nieuprawnione. Jeśli więc Sąd Najwyższy uzna, że Julia Przyłębska taką osobą nie jest, Rzeplińskiego będzie mógł zastąpić tylko wiceprezes TK, Stanisław Biernat, który ma prawo reprezentować TK, gdy brak prezesa - a Rzepliński już nim nie jest.

Udostępnij:

Stanisław Skarżyński

Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.

Komentarze