Zgodnie z przewidywaniami po zapasowym orędziu noworocznym z 31 grudnia Putin w nowy rok wygłosił kolejne orędzie. Właściwe. Tym razem ucharakteryzowane na spotkanie z rannymi żołnierzami. I tym razem Putin miał wiele do powiedzenia
Dodatkiem do długiego tym razem wystąpienia-pogawędki było kolejne bombardowanie Ukrainy. Bo – jak to Putin uczciwie wyjaśnił – nie ma innego wyjścia.
Od soboty propaganda raczy widzów doniesieniami i obrazkami ostrzelanego przez Ukraińców 30 grudnia nadgranicznego rosyjskiego Biełgorodu. Według oficjalnych danych z 2 stycznia, zginęło tam 25 osób. Obrazki są dokładnie takie jak z Kijowa i Charkowa: tylko tym razem to poddani Putina siedzą w piwnicach-schronach i rozpaczają, “Przyszła do nas” [w domyśle – wojna] – mówią do kamery.
Propaganda informuje o stanie rannych, którzy – nawet dzieci – stracili kończyny w czasie przedświątecznych zakupów. Jakby to był Kijów. A Biełgorod ostrzeliwany jest cały czas – rosyjskie miasto traktowane jest jak miasta ukraińskie. Dziś zginęły tam kolejne dwie osoby.
Wyprane z jakichkolwiek szczegółów czy cienia współczucia czterominutowe noworoczne orędzie Putina pasowało do tego, jak pięść do nosa. Orędzie było być może poprawiane, a raczej cięte w ostatniej chwili – by raziło tylko ogólnikami, a nie niepasującymi szczegółami. Dlatego pisałam o nim jako o orędziu B:
Za to w poniedziałek, w Nowy Rok, propaganda zrobiła dogrywkę. Putin poszedł do szpitala na spotkanie z rannymi żołnierzami i skomentował rzeczywistość. Tym razem konkretnie. Zaczął zaś od tego, że spotkania z ofiarami wojny, którą wywołał, “dodają mu sił”:
"Nie żartuję... Mówię szczerze. Dodają mi dodatkowej siły i pewności, że robimy wszystko dobrze. Nie żartuję. To ważne. Dla mnie w każdym razie”.
Propaganda nie kryje: “specjalna wojenna operacja” nie jest błahostką, sprawą, którą Putin załatwia sobie na boku. Rosja musi prowadzić wojnę najeźdźczą, bo bez tego jej ekipa rządząca nie przetrwa. Dlatego kolejni zabici i ranni to poświęcenie, na które ta władza jest gotowa. Dlatego – chwalił się Putin – cała Rosja ze stacji benzynowej dla świata zamienia się w fabrykę pocisków i dronów. I wyciśnie z gospodarki świadczenia dla okaleczonych i rodzin poległych. Bo musi.
Na spotkaniu z rannymi Putin obiecał odwet na Ukrainie (którą w ramach odwetu bombarduje już od lutego 2022 roku). A propaganda dostała wreszcie swoją dobrą wiadomość, której tak brakowało w czasie trwających w Rosji świąt Nowego Roku i prawosławnego Bożego Narodzenia:
“Ostrzeżenie o nalotach na całej Ukrainie trwało prawie 3,5 godziny i było najdłuższe w ostatnim czasie".
Przy czym propaganda przedstawiła to tak, że Putin ostrzelał Ukrainę na wyraźny wniosek rannego żołnierza.
Sierżant Denis Szamaliuk zapytał bowiem, czy nie można ostrzej reagować na ostrzał Biełgorodu, a Putin odparł: „Atak na Biełgorod jest atakiem terrorystycznym na ludność cywilną, który nie ujdzie bezkarnie (tu Putin posunął się nawet do ujawnienia swoich emocji – czego nie zrobił w orędziu puszczanym 31 grudnia, tuż po ostrzale Biełgorodu: „Wszystko się we mnie gotuje”)”.
"Chcą nas – mówił Putin – a) zastraszyć i b) wywołać w naszym kraju jakąś niepewność. My ze swojej strony oczywiście nasilimy ciosy, o których mówiłem. Ani jedno przestępstwo (jak atak na Biełgorod – red.) – a to jest oczywiście zbrodnia na ludności cywilnej – nie pozostanie bezkarne, na sto procent, co do tego nie ma wątpliwości.
Dlatego w odpowiedzi Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej uderzają „bronią o wysokiej precyzji” w miejscach podejmowania decyzji, w miejsca gromadzenia się personelu wojskowego, najemników, w inne tego typu ośrodki, w obiekty wojskowe.
Przy czym Putin obiecał, że nie będzie strzelał do cywili. Oczywiście kłamał, tak jak kłamie od początku najazdu.
Inicjatywa strategiczna na froncie jest w rękach Sił Zbrojnych Rosji, a wróg jest „stopniowo zdmuchiwany” – mówił też Putin
„Mamy środki zniszczenia, jakich nie ma żadna inna armia na świecie”. Zdolności i możliwości Sił Zbrojnych Rosji „stale i wykładniczo rosną”.
„Wiem na pewno, czego brakuje na froncie. I chciałbym przede wszystkim wszystkiego, co nowoczesne – dronów i tak dalej. Chciałbym więcej środków do tłumienia tych wrogich dronów, które latają nad tobą jak muchy”.
Ukraina szybko zużywa otrzymywaną od Zachodu amunicję. "Armia ukraińska zużywa pięć, a nawet sześć tysięcy pocisków kalibru 155 dziennie, a Stany Zjednoczone produkują 14 miesięcznie. Miesięcznie. Tak, teraz planują to zwiększyć w 2024. Produkowali 14-15, wyprodukują do 20. Ale jeśli zużyjesz 5 tysięcy dziennie, to wyczerpanie zapasów nastąpi dość szybko. I to teraz następuje, a my to przyspieszymy”.
"I rośniemy, i będziemy zwiększać, i to wielokrotnie. Dostarczono im ponad 400 czołgów – 450 czy cokolwiek to jest – a za rok wyprodukujemy i wyremontujemy 1600. To nie jest tajemnica państwowa, prawdopodobnie będzie ich więcej. I dotyczy to prawie każdego stanowiska. Dlatego pomimo tego, że od niepamiętnych czasów stawiali sobie takie zadanie – rozprawić się z Rosją, my sami rozprawimy się z nimi szybciej, jak się wydaje”.
Tu po raz kolejny, ale tym razem bardzo wyraźnie, Putin powiedział, że bombarduje Ukrainę w walce z Zachodem. Bo przeciwko Ukrainie osobiście nic nie ma (w taki ciekawy sposób wyewoluowała jego teza o odwiecznym braterstwie Rosji i Ukrainy oraz o tym, że mieszkańcy tych państw stanowią jeden naród. Otóż stanowią w tym sensie, że Putin każe zabijać ich po równo).
„Sama Ukraina nie jest naszym wrogiem, przeciwnikiem Rosji są kraje zachodnie”.
„Nie chodzi o to, że pomagają naszemu wrogowi, ale że są naszym wrogiem. Tak było przez stulecia i trwa to nadal”. “Wrogami są ci, którzy chcą zniszczyć rosyjską państwowość. Co więcej, elity zachodnie od wielu lat otwarcie mówią o podziale naszego kraju na pięć części” (to nowy szczegół, zauważmy, że części po podziale Rosji ma być pięć. Natomiast opowieść, że jeśli Rosja nie podbije Ukrainy, to czeka ją rozpad, jest w propagandzie obecna od pierwszej rocznicy pełnoskalowego najazdu na Ukrainę).
"Dlatego dość długo pielęgnowali tak zwany reżim kijowski. Właśnie po to, aby wywołać ten konflikt. Na nasze nieszczęście udało im się to, stworzyli ten konflikt i próbują rozwiązać swój problem za pomocą Ukraińców, czyli zadanie walki z Rosją” – mówił Putin.
„Chcemy również zakończyć konflikt i to tak szybko, jak to możliwe”. „Tylko na naszych warunkach” – dodawał.
Ta ostatnia konstatacja – jeśli zanalizuje się propagandę – jest prawdziwym kłamstwem Kremla. Putin i jego ekipa może i chcieliby skończyć wojnę, ale musi się to odbyć na ich warunkach. Inaczej system się zawali. Putin dosyć jasno opowiadał to w czasie grudniowej “dorocznej”, ale pierwszej od dwóch i pół roku konferencji prasowej: imperia muszą podbijać, bo inaczej się zawalą (Putin tę błyskotliwą analizę przeprowadził akurat na przykładzie USA – bo jak wiadomo, to one napadły na Putina, gdyż nie zgodziły się na podbój Ukrainy).
Dalej było o tym, że gospodarka Rosji przestawiona na wojenne tory i pod sankcjami ma się świetnie („Mamy silną gospodarkę i system finansowy”. Nawet odłączenie Rosji od międzynarodowego systemu płatności SWIFT nie mogło wpłynąć na sytuację gospodarczą kraju). Oficjalne wskaźniki mówią o 3,5-proc. wzroście PKB. „To jest główny wskaźnik stanu gospodarki, tyle wyprodukował kraj ogółem”.
„Nasza inflacja trochę wzrosła, ceny wzrosły. Ale wszystko jest pod kontrolą”.
"Chyba liczyli też na to, że wszystko się zawali. Będziemy dostarczać nasze tradycyjne towary eksportowe, ale jak nam zapłacić? A tu nic, wszystko działa. Wszyscy myśleli, że przedsiębiorstwa staną, bo przestaną dostarczać nam komponenty. A tu nic, okazuje się, że wszystko jest możliwe...
Ciekawa była ocena sytuacji na froncie.
„W jesteście już starszym oficerem – zwrócił się Putin do rannego – więc wiecie, że staramy się nie wystawiać najwyższych ocen. Dostateczna” – stwierdził, odpowiadając na pytanie wojskowego, jak ocenia postęp "specjalnej operacji wojskowej”.
"Wiem, prawdopodobnie nie wystarcza na froncie i chciałbym więcej wszystkiego, co nowoczesne – dronów itp. Chciałbym więcej środków do stłumienia tych wrogich dronów, które latają nad wami jak muchy. Wszystko rozumiem, ale to wszystko pojawia się dość szybko” – obiecywał Putin. I zaznaczył, że o skuteczności działań wojennych dziś decyduje to, jak szybko armia potrafi zorientować się w tym, co w danym momencie najważniejsze, odpowiedzieć na to z produkcyjnego punktu widzenia i jak najszybciej wdrożyć to w działaniach bojowych.
„Robimy to coraz lepiej i prawdopodobnie lepiej niż gdziekolwiek indziej. I to jest bardzo ogromna przewaga naszych sił zbrojnych”.
Ministerstwo obrony narodowej już następnego dnia, 2 stycznia, pośpieszyło z uzupełniającą informacją, że "produkcja amunicji dla Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej od początku specjalnej operacji wojskowej wzrosła 17,5-krotnie. Produkcja czołgów wzrosła 5,6-krotnie, bojowych wozów piechoty 3,6-krotnie, transporterów opancerzonych 3,5-krotnie i dronów 16,5-krotnie.
Putin zresztą – w przeciwieństwie do Putina-ględzącego dziadunia z orędzia 31 grudnia – pokazał się też jako wybitny specjalista wojskowy. Taki, co to rozumie, że cudów nie ma, a ranni poniekąd sami są sobie winni, że są ranni:
„Nie wykonujcie za wszelką cenę misji bojowych. Wszyscy – przynajmniej tak mi donoszą, zawsze na to nalegam – przeprowadzajcie wszelkie działania ofensywne po poważnym pokonaniu ogniowym wroga”.
Tak mówi Putin.
A propaganda Kremla informuje też, że wszystko to można przeczytać także po polsku:
„Rosja była w stanie przeciwstawić się uderzeniu Zachodu w swoją gospodarkę, co wyraził felietonista Andrzej Szczęśniak w opiniotwórczym artykule dla magazynu »Myśl Polska«” – raportuje agencja TASS.
Propaganda Kremla regularnie cytuje polskie prawicowe pisma i skrajnie prawicowych polityków, a sam Putin mówi teraz: „Na Zachodzie są różni ludzie, są ludzie, którzy nam współczują i są z nami duchem. Ale są tak zwane elity, dla których istnienie Rosji, przynajmniej w jej obecnej jakości, w jej obecnym rozmiarze, jest – jak im się wydaje – jest nie do przyjęcia”.
A co tak spodobało się propagandzie w artykule dla “Myśli Polskiej”?
"Uderzenie Zachodu w rosyjską gospodarkę było potężne i mogło powalić największego gracza. Ale Rosja przetrwała. (…) Potężny Zachód, ponad 60 proc. światowej gospodarki i 90 proc. kapitału inwestycyjnego, niewiele mógł zdziałać przeciwko Rosji na najważniejszym światowym rynku. Próba nokautu się nie powiodła, chociaż Rosja oberwała nieźle. Jednak nie zmniejszyła wydobycia, opanowała sytuację. Ropa to w końcu ponad 20 proc. gospodarki, a jej eksport to największe źródło dochodów państwa. Co ważniejsze, utrzymano przy życiu potężną branżę, dającą pracę milionom Rosjan” – cytuje tekst w obszernej depeszy TASS.
Tymczasem Putin złożył rannym w szpitalu życzenia z okazji Nowego Roku, napił się z nimi szampana i zaprosił na lunch. Potem, po obiedzie (?) przyjął w swoim pałacu pod Moskwą, w Nowo Ogariewie wojskowych, którzy mają dostać odznaczenia. W oczekiwaniu na medale każdy dostał po specjalnie zamówionym “prezydenckim” znaczku z flagą Rosji i jej herbem. “Sam na to wpadłem, żeby taki znaczek zamówić” – pochwalił się Putin.
Wszystko to zajęło w świątecznych “Wiestiach” połowę programu, czyli 15 minut.
“Wiesti” w święta trwają tylko pół godziny, a nie półtorej. Nie macie Państwo pojęcia, jaka to ulga.
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre z wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.
Cały nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziecie pod tym linkiem.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze