0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stêpień / Agencja GazetaAdam Stêpień / Agenc...

Po rządowym kryzysie Horst Seehofer – przywódca bawarskich chrześcijańskich demokratów (CSU) i niemiecki minister spraw wewnętrznych – pozostanie jednak w rządzie Angeli Merkel. W niedzielę 1 lipca wieczorem Seehofer zaoferował, że ustąpi ze stanowiska, żeby ratować rządzącą koalicję CDU i CSU. Kanclerz Merkel naradzała się z kolegami z partii CDU w Berlinie, a niemiecka telewizja ARD ocenia, że sytuacja jest „bardzo poważna”.

Ceną za utrzymanie koalicji było zaostrzenie polityki Merkel wobec uchodźców. Seehofer żądał od Merkel twardszego stanowiska w tej sprawie – w tym zawracania na granicach tych przybyszów, którzy zarejestrowali się wcześniej w innym kraju Unii. Według Merkel groziło to załamaniem europejskiego systemu otwartych granic i pogłębieniem narastającej dezintegracji Unii.

Konflikt grozi zerwaniem niemieckiej koalicji rządzącej i nowymi wyborami. Nawet jeśli do nich nie dojdzie, to kryzys wewnętrzny osłabia pozycję Angeli Merkel za granicą – w tym zmniejsza jej możliwości nacisku na rząd PiS w Warszawie. Merkel – którą „Time” w 2015 roku nazwał „kanclerzem wolnego świata” - jest jednym z ostatnich przywódców wielkich mocarstw Zachodu przywiązanych do liberalnych wartości, demokratycznych standardów i pogłębiania europejskiej jedności.

Każde kłopoty Merkel – choćby takie, w których musi poświęcić sto procent uwagi sprawom wewnętrznym – to ogromny prezent dla PiS. Osłabiona Merkel oznacza mniejszy nacisk na rząd w Warszawie, żeby przestrzegał demokratycznych standardów.

Drugim prezentem dla PiS jest Donald Trump. Amerykański prezydent wyznaje wiele z tych samych antywartości, którym hołduje rząd w Warszawie. Jego administracja kazała siłą oddzielać dzieci nielegalnych imigrantów od rodziców, a później trzymała je w klatkach – zakazując przy tym pracownikom ośrodków, w których były przytrzymywane, przytulać je nawet kiedy płakały. Według przecieków z amerykańskiej administracji, chodziło o to, żeby odstraszyć w ten sposób potencjalnych imigrantów. Trump nie znosi Niemców – a Merkel w szczególności – oraz Unii Europejskiej, której zarzuca zalewanie amerykańskiego rynku swoimi towarami. 1 lipca powiedział nawet, że Europa jest „tak szkodliwa, jak Chiny, tylko mniejsza”. („To straszne, co nam robią” - dodał.)

View post on Twitter

Regularnie atakuje wolne media i sądy, jeśli nie są mu posłuszne. Trump nie znosi liberałów – od premiera Kanady po przywódczynię Niemiec – i czuje ogromny respekt wobec dyktatorów, z Władimirem Putinem na czele. PiS może nie bać się nacisku ze strony USA rządzonych przez Trumpa, o ile nie dotknie spraw dla niego wrażliwych – takich jak relacje z Izraelem. Z Putinem łączą go tak ciepłe relacje, że publicznie dopuścił nawet możliwość uznania aneksji Krymu przez Rosję, co byłoby dla rosyjskiego dyktatora bezcennym politycznym darem.

Wrogiem zjednoczonej i liberalnej Europy jest także naturalnie Władimir Putin. Jego agenci wspierają intensywnie wszystkie odśrodkowe ruchy, które starają się osłabić Unię Europejską. Brali udział w kampanii za Brexitem w Wielkiej Brytanii, a Putin wspierał – na razie bez skutku – Marine Le Pen we Francji (Le Pen marzy o rozmontowaniu Unii i popiera aneksję Krymu). Wszystko, co osłabia liberalną i demokratyczną Unię, jest na rękę Putinowi – i jest także na rękę PiS-owi, który nie chce, żeby ktokolwiek kontrolował przestrzeganie stanu rządów prawa w Polsce.

Przeczytaj także:

Antyunijna i antyliberalna fala wzbiera także w całej Europie. W Austrii rządzi eurosceptyk Sebastian Kurz. Austria jest jednak małym krajem; znacznie bardziej niepokojące rzeczy dzieją się we Włoszech. 2 lipca wicepremier Włoch Matteo Salvini zagroził ignorowaniem unijnych regulacji („jesteśmy gotowi zignorować je dla dobra Włochów”) oraz „obaleniem muru brukselskiego”. Salvini chce walczyć z napływem uchodźców i imigrantów ekonomicznych za pomocą twardych, wojskowo-policyjnych metod. Podobnie jak PiS, mówi o „pomaganiu na miejscu” i zamknięciu granic. Jego partia, Lega, cieszy się poparciem 31 proc. Włochów; jego koalicjant, skrajnie prawicowy Ruch Pięciu Gwiazd, może liczyć na 30 proc. Główni wrogowie Salviniego: Merkel i Donald Tusk.

Politycy w Brukseli mają więc na głowie znacznie bardziej palące problemy niż rząd PiS. Wielką Brytanią rządzą konserwatyści, którzy wyprowadzają ją z Unii, a rozmowy są pasmem nieustających konfliktów i bolesnych negocjacji. Im więcej populistów u władzy w Europie, tym trudniej będzie w Brukseli zmontować koalicję przeciw PiS i tym łatwiej będzie rządowi w Warszawie ignorować wyroki europejskich trybunałów oraz napomnienia ze strony Komisji Europejskiej. Nawet jeśli europejskie prawo będzie przeciw PiS, potrzebna jeszcze będzie polityczna siła, żeby zdyscyplinować rząd państwa członkowskiego. Polacy mają długą tradycję ignorowania wyroków sądowych i wiele historycznych wzorów dla polityków PiS. Bohater wojenny i awanturnik szlachecki Samuel Łaszcz (1588-1649) podbijał sobie niewykonanymi wyrokami sądowymi delię płaszcza: skazano go ponad 200 razy na banicję i ponad 40 razy na infamię.

Polska tradycja dostarcza wielu lekcji, że prawo szanuje się u nas tylko wtedy, kiedy stoi za nim siła.

Demontujący demokrację PiS ma więc doskonałą koniunkturę międzynarodową. To jednak nie znaczy, że wszystko jest stracone - rządy prawa w Polsce mogą liczyć nadal na wsparcie Komisji Europejskiej i krajów europejskiego rdzenia - Francji, Niemiec i części mniejszych państw Zachodu. Są jeszcze europejskie instytucje, takie jak Trybunał Sprawiedliwości. Presja na PiS więc nie ustanie. Opozycja w Polsce nie może więc mieć złudzeń: nikt za nas nie wyegzekwuje rządów prawa w naszym kraju.

;
Na zdjęciu Adam Leszczyński
Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze