Przewodniczący czterech ugrupowań w Parlamencie Europejskim chcą odwołać Ryszarda Czarneckiego z funkcji wiceprzewodniczącego PE. „To nie do wyobrażenia, żeby mógł reprezentować PE” - pisze Guy Verhofstadt
Polski nie jest ulubionym językiem eurokratów, ale skandaliczna wypowiedź Ryszarda Czarneckiego dotarła do Parlamentu Europejskiego.
List w sprawie Czarneckiego - skierowany do Antonia Tajaniego, przewodniczącego Europarlamentu - podpisali:
W liście czytamy, że Czarnecki nie tylko porównał koleżankę z europarlamentu do szmalcowniczki, ale także - dopytywany przez dziennikarza w wywiadzie - powtórzył to i odmówił przeprosin.
Oto kluczowy cytat:
„Te uwagi przekraczają granice odpowiedzialnego politycznego dyskursu, zarówno na poziomie osobistym, jak i instytucjonalnym.
Agresywne (ang. vicious, co może oznaczać także „złośliwy” lub „wredny”) ataki służące zdyskredytowaniu czcigodnych polskich europosłów i posłanek, którzy stają w obronie europejskich wartości, stały się powszechne – w szczególności po przyjęciu listopadowej rezolucji plenarnej w sprawie sytuacji w Polsce, po której portrety sześciorga europosłów zostały powieszone na wiecu w Katowicach.
Ten atak przekracza kolejną granicę”.
Czworo europejskich polityków nazywa zachowanie Czarneckiego „godnym potępienia” (ang. deplorable) oraz podkreśla, że nie może ono być „łączone z europejskim parlamentem” oraz „reprezentowaniem naszej Izby wewnątrz Unii i za granicą”.
Przypomnijmy: agresja popłynęła ze strony polityków PiS i sprzyjających ich mediów po reportażu nakręconym przez francusko-niemiecką telewizję publiczną „Arte”, w którym europosłanka PO Róża Thun mówiła o swojej trosce o stan demokracji w Polsce. Film można zobaczyć tutaj - w serwisie Wyborcza.pl. Jak pisaliśmy w OKO.press, nie ma w nim naszym zdaniem niczego, czego nie można przeczytać w prasie - w tym u nas. Udział Róży Thun wywołał jednak ofensywę propagandową PiS. Ze strony bliskich partii mediów i polityków posypały się oskarżenia o zdradę narodową.
Swoje dołożył także Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący parlamentu europejskiego, europoseł PiS, w portalu Niezalezna.pl:
„Pani von Thun und Hohenstein wystąpiła w roli donosicielki na własny kraj (…) Podczas II wojny światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein i niestety wpisuje się ona w pewną tradycję. Miejmy nadzieję, że wyborcy to zapamiętają i przy okazji wyborów wystawią jej rachunek”.
Przeanalizowaliśmy to porównanie (nasza analiza tutaj) i doszliśmy do wniosku, że nie tylko jest obraźliwe, ale także pozbawione sensu.„Szmalcownictwo” to szantażowanie ukrywających się w czasie wojny Żydów - akt podły, ponieważ zdekonspirowanym Żydom groziła śmierć (groziła im też wówczas, kiedy szmalcownik zabrał im wszystkie pieniądze i już nie mieli się za co ukrywać). W prasie podziemnej szmalcownictwo było uznawane za zdradę - należąc do tej samej kategorii, co inny wątpliwy moralnie zarobek (np. paskarstwo). W styczniu 1943 roku jedno z najważniejszych czasopism podziemnych nazywało ich „hienami ludzkimi, żerującymi na nieszczęściu”. Słowo „szmalcownik” (od niem. „Schmaltz”, czyli smalec, skojarzenie ze „smarowaniem” rąk tłuszczem, czyli dawaniem łapówki) wówczas w zasadzie nie używano. W prasie pisano głównie o „szantażystach”.
Komentarze Czarneckiego potępili koledzy Róży Thun - m.in. europoseł Dariusz Rosati - ale spotkały się one z aplauzem prawicowych mediów. Sam Czarnecki nie wykazał skruchy. 8 stycznia mówił w „Kwadransie Politycznym” TVP1:
Bardzo źle oceniam polityków, którzy głosują przeciwko Polsce, którzy pełnią rolę przewodników dla mediów zagranicznych. Jeśli mówi się, że w Polsce jest dyktatura, to jest kłamstwo (…) Gdyby Niemcy się więcej modlili, może nie byłoby I i II wojny światowej, w których byli agresorami. Oczekiwałbym po stronie Niemców więcej pokory, a po politykach jak Róża Thun oczekiwałbym, by Polski bronili, a nie atakowali.
OKO.press złożyło już skargę na Ryszarda Czarneckiego do Europarlamentu.
We wrześniu 2017 roku europoseł cieszył się z ostrzelania statku ratującego migrantów na Morzu Śródziemnym. Wydał na Twitterze okrzyk radości: „Wreszcie!!!”.
Wówczas usłyszeliśmy w odpowiedzi, że kierownictwo PE nie będzie interweniować w sprawie wypowiedzi w mediach.
Być może na list czterech ważnych członków Parlamentu Europejskiego - piszących w sprawie koleżanki - Tajani zareaguje szybciej.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze