0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Na początku lutego media obiegła zaskakująca wiadomość o połączeniu AgroUnii, partii wywodzącej się z rolniczych ruchów społecznych oraz Porozumienia, partii pretendującej do reprezentowania interesów klasy średniej i mieszkańców miast. Zaledwie kilka dni po pierwszych medialnych doniesieniach o możliwym sojuszu zarząd Porozumienia zatwierdził tę decyzję, a już 15 lutego liderzy ugrupowań - Magdalena Sroka i Michał Kołodziejczak podpisali wspólną deklarację ideową.

Jedno na pewno ich łączy - obie partie przeszły w ostatnich latach niemałe rewolucje. Porozumienie wyszło z koalicji z PiS po sześciu latach wspólnych rządów i teraz krytykuje rząd z pozycji liberalnych. AgroUnia z kolei w ciągu trzech lat zmieniła się z ruchu flirtującego ze skrajną prawicą w partię opowiadającą się za modelem socjaldemokratycznym. Co powstanie z tej mieszanki?

Blokady dróg i pochwała socjalizmu

AgroUnia zasłynęła w latach 2018 i 2019 dzięki organizacji szeregu głośnych akcji protestacyjnych. Działacze blokowali drogi, rozsypywali jabłka, rzucali tuszami martwych świń. Głównymi postulatami protestów było m.in. doprowadzenie do zniesienia embarga nałożonego przez Rosję na polskie produkty, lepsza walka z afrykańskim pomorem świń, ograniczenie importu zboża z Ukrainy, podniesienie cen skupu produktów rolnych.

Inicjatywę trudno było jednoznacznie zaklasyfikować na politycznej scenie. Na protestach pojawiało się wielu przedstawicieli skrajnej prawicy, a Kołodziejczak współpracował m.in. z Robertem Bąkiewiczem, organizatorem Marszu Niepodległości. W 2019 roku wpłacił nawet na jego "roszczeniobusa", mającego "informować" o tym, że Żydzi przejmą majątki Polaków. Sam Kołodziejczak potrafił udzielić wywiadu prokremlowskiemu Sputnikowi, w którym pomstował na Unię Europejską i Stany Zjednoczone. W tym samym czasie krążyły pogłoski o jego rozmowach z Konfederacją o wspólnym starcie. W pewnym momencie ogłosił nawet powstanie partii Prawda (później - Zgoda), która została zarejestrowana w ewidencji w miejsce partii PolExit, inicjatywy Stanisława Żółtka z Kongresu Nowej Prawicy.

Przeczytaj także:

W roku podwójnych wyborów - czyli 2019 - Kołodziejczakowi nie udało się jednak przekuć zainteresowania mediów na żadną spójną formułę polityczną. Ostatecznie AgroUnia nie wystartowała z własnymi listami ani w maju 2019 w wyborach europejskich, ani w październiku w wyborach parlamentarnych. W maju 2021 roku Michał Kołodziejczak ponownie poinformował o utworzeniu partii, tym razem już pod nazwą AgroUnia. Kilka miesięcy później odbył się kongres założycielski, na który zaproszono wielu lewicowych działaczy (m.in. Piotra Ikonowicza, Jana Śpiewaka).

Kołodziejczak przestał pokazywać się ze skrajną prawicą, zaczął publicznie nazywać się socjalistą.

"U siebie w gospodarstwie domowym każdy jest socjalistą – bo kto zostawia wszystko wolnemu losowi? Planujemy, doglądamy – u siebie w swoich sprawach używamy sprawiedliwej ręki. Nie tej ręki rynku (...) Socjalizm jest wtedy, kiedy silnym nie pozwalamy wchodzić na głowę innym, bo państwo do tego nie dopuszcza" - mówił w październiku 2022 w wywiadzie dla DGP. W rozmowie nazywał lewicową działaczkę Maję Staśko “odważną babką”, deklarował, że chętnie porozmawiałby o prawach kobiet z polityczką Nowej Lewicy Agnieszką Dziemianowicz-Bąk.

W listopadzie zorganizował w Warszawie razem z działaczkami organizacji klimatycznej Wschód Dominiką Lasotą i Wiktorią Jędroszkowiak Strajk Kryzysowy, którego postulatami było odblokowanie rozwoju odnawialnych źródeł energii, opodatkowanie spółek energetycznych i embargo na paliwa kopalne z Rosji.

Nowy program gospodarczy

Za deklaracjami na temat socjalizmu poszły czyny - Michał Kołodziejczak zaprosił do współpracy ekonomistę Jana J. Zygmuntowskiego z Polskiej Sieci Ekonomii, który przygotowuje program gospodarczy partii. Zygmuntowski kojarzony jest przede wszystkim z lewicą, był autorem kilku ustaw prezentowanych przez partię Razem.

Program jest, jak twierdzą autorzy, gotowy - choć do tej pory nie został oficjalnie ogłoszony. Składa się z 10 obszarów i jego punktem wyjścia jest produkcja rolna i handel. Założenia to silna walka z monopolami, dominacją dużych sieci, nierównymi warunkami kontraktowania dla rolników. Ważnym punktem jest także reforma w obszarze polityki społecznej i usług publicznych - reforma systemu ochrony zdrowia, oddłużenie szpitali, budowa mieszkań, odbudowywanie lokalnych połączeń autobusowych, żłobki i przedszkola w każdej gminie finansowane z subwencji oświatowej, transformacja energetyczna, zwiększenie płac w administracji.

“Nauczyciele na przykład zyskają podwojenie swoich pensji. I to wydarzy się skokowo, niezależnie od manipulacji o wpływie płac na inflację, którego w danych nigdzie nie widać. To trzeba po prostu zrobić po latach głodzenia pracowników publicznych" - mówi OKO.press Zygmuntowski.

Głównymi podatkowymi postulatami ma być usuwanie przywilejów i zmierzanie do uproszczenia systemu przy pomocy jednolitej daniny.

"Przy czym nasza jednolita danina będzie progresywna" - precyzuje ekonomista. "Będzie zawierała trzy stawki. To znaczy między innymi, że osoby, które są na jednoosobowej działalności gospodarczej, nie będą już korzystać z podatku liniowego, który dla małych z powodu ryczałtowego ZUS-u oznacza duże koszty, a dla bogatych jest de facto wewnętrznym rajem podatkowym".

Porozumienie: podatki możliwie najniższe

Nietrudno zauważyć, że Porozumienie przez lata kreowało zupełnie inny wizerunek i w koalicji Zjednoczonej Prawicy miało być tym bardziej rynkowym i liberalnym skrzydłem. W dokumencie "Polityka OdNowa", czyli w oficjalnym programie Porozumienia na lata 2021-2024 czytamy, że „państwo powinno być silne i skuteczne, a jednocześnie ograniczone”, „kluczowe dla sukcesu gospodarczego Polski jest realne funkcjonowanie gospodarki wolnorynkowej, opartej o powszechne prawo własności", podatki zaś "możliwie najniższe oraz przejrzyście i uczciwie nakładane".

Cała uwaga skupia się na przedsiębiorcach - i choć również wymieniany jest postulat jednolitej daniny, to jednak w towarzystwie rozszerzania możliwości wykorzystania rozmaitych preferencji podatkowych takich jak IP Box, czy ulga badawczo-rozwojowa. W części społecznej znaleźć można takie postulaty jak budowa tanich mieszkań na wynajem z możliwością wykupu na własność, próżno jednak szukać czegokolwiek o podniesieniu wynagrodzeń w budżetówce. Nawet w sekcji dotyczącej edukacji nie pada słowo o podwyżkach dla nauczycieli, jest za to fragment o „budowaniu umiejętności programowania własnej pracy, zapewniając systematyczną poprawę warunków płacy”.

Również niewiele uwagi poświęca się tam rolnictwu oprócz ogólnikowych obietnic wsparcia sektora poprzez fundusze na innowacje w gospodarstwie, ulgi w podatkach dla producentów ekologicznych, preferencyjne kredyty na zakup ziemi i technologii ekologicznych.

Filarem program Zygmuntowskiego

"Zarzuty dotyczące rzekomych różnic programowych między naszymi partiami są chybione. My jesteśmy środowiskiem, które od zawsze reprezentowało potrzeby przedsiębiorców, właścicieli rodzinnych firm rozwijających się na lokalnych rynkach. Od zawsze mówiliśmy o ważnej roli samorządu. Nasz program gospodarczy zawsze był zdroworozsądkowy i potwierdzał, że dobrobyt bierze się z uczciwej i dobrze wynagradzanej pracy" - mówi OKO.press Magdalena Sroka.

Sprzeczności programowych nie widzi także Michał Kołodziejczak. “Jeżeli są jakieś rozbieżności, a dziś nie widzę mocnych, to staramy się znaleźć różne rozwiązania” - deklaruje.

"Trudno mi się zgodzić z obecnym, raczej nieaktualnym programem Porozumienia. Zakładam, że w momencie fuzji podstawą będzie praca mojego zespołu licząca ponad 100 stron, oparta o bardzo konkretne wyliczenia, modele, diagnozy" - mówi z kolei Jan J. Zygmuntowski. "To, co pokazujemy, wynika ze stanu wiedzy. Umówiłem się z Michałem, że jak skończę, usiądę do stołu i krok po kroku będę tłumaczył, dlaczego to jest dobry program dla Polski. Wiem, że na przykład punktem spornym będzie dobrowolny ZUS. Wymyślanie kolejnych przywilejów, tworzenie dziury w systemie publicznym niczemu nie służy. Pod czymś takim nie mogę się podpisać. Ale z wielką przyjemnością usiądę z ludźmi z Porozumienia i wyjaśnię im, że są lepsze rozwiązania".

“Program Zygmuntowskiego jest dla mnie filarem, jest tworzony na podstawie moich dotychczasowych działań, spostrzeżeń” - rozwiewa wątpliwości Kołodziejczak.

"Niepoważne", "walka o przetrwanie"

Bardzo szybko się jednak okazało, że nie wszyscy zainteresowani są w stanie zaakceptować taki filar. Dzień po tym jak w niedzielę 5 lutego zarząd Porozumienia zdecydował o podjęciu współpracy z AgroUnią, z partii odeszło kilku działaczy, m.in. poseł Michał Wypij oraz radny i rzecznik koła Jan Strzeżek.

Obaj w komentarzach udzielanych prasie nazywali projekt „niepoważnym”, próbą „walki o przetrwanie”.

„Porozumienie zawsze było partią miejską, partią klasy średniej, partią samorządowców i przedsiębiorców. Od samego początku jak temat sojuszu z AgroUnią się pojawił, mówiłem, że nie byłbym w stanie nagle wziąć na sztandary tematów rolniczych, bo nigdy się nimi nie zajmowaliśmy” - mówił Strzeżek. „AgroUnia ma zupełnie inny program i styl prowadzenia polityki niż Porozumienie” - dodawał Wypij.

W szeregach AgroUnii nowy sojusz nie wywołał takiego poruszenia. Przeciwnie - traktuje się go jako oczywistą szansę.

“Od początku naszej współpracy Michał mówił mi, że potrzebuje partnera z miasta. Bo w mieście nikt na niego nie zagłosuje - dla nich jest rolnikiem, który wyrzuca świńską głowę, mówi o nawozach i innych rzeczach, których nie rozumieją" - wyjaśnia Jan J. Zygmuntowski.

I tłumaczy: "Wątek klasowy jest tu bardzo ważny, odczuwam go na własnej skórze. Widzę przecież, jak reagują na mnie ludzie na Wiejskiej, od kiedy przyjąłem propozycję AgroUnii. Tylko dlatego, że podałem rękę rolnikowi. I w ten sam sposób zareagowali ludzie betonowo neoliberalni z Porozumienia jak Jan Strzeżek, czy Michał Wypij. Od razu uciekli”.

Skąd w ogóle ten pomysł?

Porozumienie od momentu wyjścia z koalicji rządzącej bezskutecznie szukało swojego miejsca na scenie politycznej. A ponieważ to partia, której poparcie w sondażach nie przekracza jednego procenta, "miejsce" oznaczać musi sojusz z innym ugrupowaniem.

PSL takiej współpracy nigdy nie przekreślał. Przeciwnie, Władysław Kosiniak-Kamysz jeszcze w czerwcu 2022 roku mówił w rozmowie z OKO.press, że "środowisko Porozumienia programowo i w sprawach gospodarczych jest nam bliskie" i wskazywał, że politycy tego ugrupowania są w stanie odwracać koalicje w samorządach, zabierając władzę PiS-owi.

Ale wśród partii opozycyjnych PSL był i jest osamotniony w entuzjazmie co do sklejania się z Porozumieniem. We wrześniu 2022 roku Jarosław Gowin był jednym z gości konferencji dotyczącej bezpieczeństwa organizowanej przez byłych prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego. Nie spodobało się to nie tylko w Lewicy i Platformie Obywatelskiej, ale także w Polsce 2050.

"Dla naszego elektoratu wejście z nim w koalicję byłoby w najwyższym stopniu niezrozumiałe. To jest dla nich człowiek, który powinien odpokutować, że przez jedną kadencję wraz z PiS niszczył Polskę, polską konstytucję i polskie życie publiczne" - mówił jeden z posłów ugrupowania Szymona Hołowni, cytowany przez "Gazetę Wyborczą".

W grudniu Jarosław Gowin zrezygnował z funkcji prezesa partii, a stery przejęła Magdalena Sroka, dla której to pierwsza kadencja w Sejmie. Ta zamiana z pewnością odciąża nieco wizerunkowo Porozumienie. Rozmowy z PSL-em musiało jednak skomplikować zacieśnienie współpracy z Polską 2050, które powszechnie odczytywane jest jako wstęp do wspólnego startu w wyborach.

W kuluarach mówi się, że w związku z impasem w rozmowach z PSL-em nowa prezes potrzebowała szybkiego sukcesu. Stąd krok w stronę AgroUnii, której liderowi Władysław Kosiniak-Kamysz miał swego czasu nawet proponować miejsce na listach.

Czy będzie szeroka koalicja?

W rozmowie z OKO.press Michał Kołodziejczak nie chce wchodzić w szczegóły dotyczące negocjacji z PSL:

“Osobiście cenię sobie dżentelmeństwo w rozmowach politycznych. I nasze dotychczasowe kontakty z tamtymi partiami pokazały, że tego dżentelmeństwa tam nie ma" - mówi lider AgroUnii. "Dopiero rozmowy z prezes Sroką pokazały, że jest przestrzeń na wspólne działanie. I szybko podjęliśmy decyzję o współpracy”.

Osoba z bliskiego otoczenia Magdaleny Sroki jest przekonana, że jej ambicją jest nadal stworzenie szerokiej listy. Nawet publicznie opowiadała się za "centroprawicowym blokiem" złożonym z Polski 2050, PSL-u i Porozumienia.

Inaczej widzi to Michał Kołodziejczak.

"Kiedy patrzę na potencjalną współpracę innych partii politycznych, nie widzę między nimi punktów wspólnych poza siłową próbą utworzenia koalicji, których nadrzędnym i jedynym celem jest zwycięstwo z PiS-em. Szukam poparcia u ludzi, a nie u liderów innych partii. Dla mnie to żadne zwycięstwo - wygrać, żeby wygrać. Dla mnie wygrać to znaczy mieć plan i go realizować. Nie akceptuję sztucznych sojuszy robionych bez pomysłu” - mówi lider AgroUnii. I dodaje, że jest przekonany o tym, że nowa partia samodzielnie przekroczy próg wyborczy.

Jak zmierzają to zrobić?

Oba ugrupowania są przekonane, że odbiją rozczarowanych wyborców PiS.

CV mają przekonujące. Porozumienie to były koalicjant Prawa i Sprawiedliwości. Z kolei wielu działaczy AgroUnii, w tym sam Kołodziejczak, to byli członkowie PiS.

“PiS nie zrealizowało bardzo dużej części swojego programu z 2014 i 2015 roku. Obrona polskiej małej i drobnej przedsiębiorczości. Nie dowiózł wprowadzania planów zagospodarowania przestrzennego, które miały zablokować rozwój supermarketów wypierających rodzinny handel. Walka z ASF-em, retencja wody, ilość polskich produktów w sklepach, odbudowa transportu regionalnego” - mówi Kołodziejczak.

Przekaz o zawiedzionych nadziejach PiS-u miałby być zatem bardziej wiarygodny dla byłych wyborców tej partii dopiero bez listy wyborczej z twarzami polityków kojarzonych jednoznacznie z opozycją.

“Przerzucanie cały czas 1 czy 2 proc. między Lewicą, Platformą, a Hołownią nie ma sensu. To jest mieszanie w tym samym garnku. Albo ktoś pójdzie po tych wyborców PiS-u i urwie mu 10 proc., albo nigdy nie zobaczymy zmiany" - komentuje Jan J. Zygmuntowski. "Na opozycji panuje obecnie stan pustki intelektualnej. Już nawet PiS - po dwóch kadencjach i przy ich całkowitej degeneracji ma lepszy program kontynuacji niż brak oferty opozycji, szczególnie PO. Stwierdziłem, że lepiej wejść w to, nawet trochę się ubrudzić, ale popchnąć tę dyskusję do przodu swoją robotą".

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze