0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Damian Kramski / Agencja GazetaDamian Kramski / Age...

Poseł PiS Janusz Śniadek, przewodniczący “Solidarności” w latach 2002-2010 (na zdjęciu z Lechem Wałęsą, 2005), ostro zaatakował Lecha Wałęsę - współtwórcę i przywódcę “S” w latach PRL. Mówił:

"Gdybym miał wymienić osoby, których zasługi dla związku były największe, to Lech Kaczyński byłby na ich czele. Każdy działacz „S” zawsze mówi o nim z podniesioną głową, bo był wielkim człowiekiem „S” i pozostał wierny jej ideałom".

Dodał również, że Wałęsa “po 1989 roku zdradził ideały” związku i “wpisał się w obóz zdrady narodowej”.

"Współtworzył Polskę głuchą na prawdziwych bohaterów, takich jak Walentynowicz, Gwiazdowie, Wyszkowski i innych, którzy ponosili ofiarę w stanie wojennym i później oraz współtworzyli „S". Ich zdradzono".

I ostatecznie stwierdził:

To Lech Kaczyński jest symbolem „Solidarności", nie Wałęsa

Wywiad dla "Rzeczpospolitej",24 sierpnia 2017

Sprawdziliśmy

Fałsz. Śniadek przebił nawet nawet anywałęsowską narrację PiS

Śniadek ma prawo do własnej oceny zasług Wałęsy i Kaczyńskiego. Politycy PiS notorycznie jednak przypisują Lechowi Kaczyńskiemu znacznie większe zasługi, niż miał je w istocie. Np. w lipcu 2016 roku Jarosław Kaczyński nazwał go “faktycznym przywódcą związku”.

Różnica była gigantyczna: Wałęsa był twarzą związku, człowiekiem noszonym na ramionach przez robotników po podpisaniu porozumień z władzami PRL. Był (i jest) znanym na całym świecie przywódcą robotniczego buntu, laureatem Pokojowej Nagrody Nobla w 1983 roku, przywódcą “S” podczas negocjacji z władzami w czasach Okrągłego Stołu i naturalnym kandydatem na pierwszego prezydenta wyłonionego w wolnych wyborach.

Sam Śniadek dodaje zresztą smutno, ale tym razem prawdziwie: "Ubolewam, że na świecie „S" wciąż kojarzona jest z Lechem Wałęsą". Czyżby świat został wprowadzony w błąd?

Książki o historii „Solidarności” przypisują Lechowi Kaczyńskiemu marginalną rolę (o ile w ogóle się w nich pojawia). W pracy Jerzego Holzera i Krzysztofa Leskiego „Solidarność w podziemiu” (Łódź 1990) nie występuje wcale.

Jest w niej tylko wymieniony Jarosław Kaczyński – zaledwie raz.

W monumentalnej (tysiąc stron) książce Andrzeja Friszke o historii „S” w okresie poprzedzającym stan wojenny („Rewolucja Solidarności”, 1980–1981, Kraków 2014) Lech Kaczyński pojawia się częściej: w indeksie występuje 23 razy, to jednak wielokrotnie rzadziej od przywódców „S” i wielu doradców (np. Andrzeja Gwiazdy czy Bronisława Geremka).

Według Friszkego (który opiera się na relacji nieżyjącego już ekonomisty i doradcy „S”, prof. Tadeusza Kowalika) Lech Kaczyński, jako specjalista od prawa pracy związany z opozycją już w latach 70., został zaproszony do pomocy przez Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, kierującego protestami w sierpniu 1980. Jego rola miała jednak charakter doradczy.

Przywódcą z pewnością nie był. Został internowany w okresie stanu wojennego, w odróżnieniu od brata Jarosława, ale jako jeden z wielu działaczy.

Rola Lecha Kaczyńskiego wzrosła pod koniec lat 80. Brał m.in. udział w rozmowach w Magdalence z władzami PRL we wrześniu 1988 roku, należał do Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie i uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu. Lech Kaczyński był osobą istotną, ale jednak z drugiego szeregu.

Śniadek mówi więc nieprawdę wyolbrzymiając zasługi Lecha Kaczyńskiego - było od niego w “S” wielu ważniejszych i bardziej zasłużonych, a najważniejszy był Wałęsa.

Nie jest też prawdą, że inni bohaterowie walki o wolną Polskę zostali z historii wymazani. Ludzie wymienieni przez Śniadka trafili do podręczników, brali udział w obchodach rocznic. Film o życiu Anny Walentynowicz nakręcił w 2006 roku światowej sławy reżyser Volker Schlöndorff. Walentynowicz czuła się urażona tym filmem, który według niej przedstawiał robotników w złym świetle. Był to jednak film uświęcający jej walkę.

Awanturnicza opozycja

Prawdziwym celem Śniadka jest jednak nie Wałęsa, ale KOD, który zamierzał urządzić swoje obchody rocznicy Porozumień Sierpniowych 31 sierpnia na Placu Solidarności w Gdańsku - w tym samym miejscu, co “Solidarność”. To w obchodach KOD miały wziąć udział największe postaci opozycji z 1980 roku - m.in.: Lech Wałęsa, Władysław Frasyniuk czy Bogdan Borusewicz. Organizację tej uroczystości uniemożliwił wojewoda pomorski, zezwalając “S” na organizowanie na Placu Solidarności zgromadzeń cyklicznych (zgodnie ze znowelizowanym przez PiS prawem o zgromadzeniach, to uniemożliwia zorganizowanie w tym samym miejscu drugiej imprezy).

Janusz Śniadek komentuje to tak:

"KOD 31 sierpnia robi w Gdańsku hucpę, a nie obchody rocznicowe Porozumień Sierpniowych. (...) To, co robi KOD i opozycja totalna, to negacja, konflikt i awantura".

Podobne wypowiedzi padały z ust innych polityków PiS. “Im chodzi wyłącznie o awanturę, o zadymę, o kolejne pokazanie niechęci do sprawujących władzę, również do "Solidarności", która dosyć dobrze naszą władzę recenzuje, jeśli chodzi i o politykę społeczną, którą prowadzimy” - mówił w środę 23 sierpnia Jarosław Sellin, wiceminister kultury. Wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha oświadczył, że KOD “nie ma tytułu moralnego” do przeprowadzenia własnych obchodów.

Spór idzie tutaj o to, kto jest jedynym, prawomocnym spadkobiercą “Solidarności” z lat 1980-1981. PiS uważa, że to on reprezentuje prawdziwe ideały związku, podczas gdy jego elity (Wałęsa, Borusewicz, Frasyniuk) weszły w sojusz z byłymi komunistami i “zdradziły robotników”. To historyczny fałsz: to przywódcy “S” prowadzili negocjacje z władzą przy Okrągłym Stole, które doprowadziły do upadku systemu. Uczestniczyli w nich zresztą także Lech i Jarosław Kaczyńscy.

;
Na zdjęciu Adam Leszczyński
Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze