0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Grazyna Marks / Agencja GazetaGrazyna Marks / Agen...

Poseł Tomasz Latos jest lekarzem radiologiem z Bydgoszczy, lokalnym działaczem PiS i - jak się dowiadujemy z jego biogramu - mistrzem międzynarodowym w brydżu sportowym. W PiS nie jest nikim szczególnie ważnym.

Nad jego wypowiedzią dla Polskiego Radia 24 warto pochylić się dlatego, bo pokazuje, jak szkodzi uprawiana przez państwo PiS propagandowa „polityka historyczna”. W pewnym momencie nawet politycy partii rządzącej zaczynają w nią wierzyć.

Z wypowiedzi polityków PiS i mediów bliskich tej partii możemy się dowiedzieć, że Powstanie Warszawskie w zasadzie było wielkim zwycięstwem. (Przypomnijmy: było wielką klęską, w której zginęło 200 tys. ludzi, a stolica Polski została zburzona.)

View post on Twitter

Przeczytaj także:

Jeszcze głębiej niż red. Sakiewicz pogrążył się poseł Latos. W PR24 13 sierpnia poseł recyklingował ostatnie przekazy dnia PiS. Mówił np. o spocie Rafała Trzaskowskiego z 2009 roku, który pokazuje scenę rozstrzelania - i który prawica uparcie oraz bezpodstawnie próbuje przedstawić jako kpinę z Powstania Warszawskiego lub męczeństwa polskiego w ogóle. (Jeśli ktoś chce dowiedzieć się jak było naprawdę, to informacje znajdzie np. tu.)

Potem niezbyt zręcznie próbował powiązać Trzaskowskiego, Powstanie oraz jeszcze inny „przekaz dnia” PiS — że PO próbuje „prosić o interwencję” zagraniczną (bo odwołuje się do Unii Europejskiej i europejskich trybunałów).

Poseł Latos połączył te wszystkie wątki w trzech bardzo niemądrych zdaniach.

Powstańcy nie odwoływali się do Niemców czy Rosjan. Nie robili tego co PO - prośby o interwencje. Nasze sprawy powinniśmy załatwiać w kraju.
Fałsz. Ależ odwoływali się do Rosjan i do Zachodu
PR24,13 sierpnia 2018

Panu posłowi wszystko się pomieszało. Zacznijmy po kolei.

O ile rzeczywiście z Niemcami powstańcy negocjowali kapitulację (a nie prosili ich o pomoc), to z Rosjanami i z zachodnimi Aliantami sprawa wyglądała zupełnie inaczej.

Przypomnijmy więc:

  • Całe założenie strategiczne powstania polegało na tym, że ma ono wybuchnąć w momencie, w którym Armia Czerwona pobije Niemców i będzie pod Warszawą — wówczas przedstawiciele rządu RP mieli powitać Rosjan na miejscu jako gospodarze.
  • 30 lipca 1944 roku premier Rządu RP na uchodźstwie Stanisław Mikołajczyk dotarł do Moskwy, gdzie miał prowadzić rozmowy ze Stalinem. W rządzie RP kalkulowano, że wybuch powstania wzmocni jego pozycję. Stało się przeciwnie: Mikołajczyk już na początku wizyty musiał apelować o pomoc dla Warszawy.
  • Za pomocą państw alianckich i bezpośrednio naciskano na Stalina, żeby pomógł powstaniu. 14 września wojska radzieckie zajęły Pragę. Tego samego dnia sowieci rozpoczęli zrzuty broni i amunicji. 10 września wyrazili zgodę na lądowanie alianckich samolotów z pomocą na prawym brzegu Wisły. Stalin zezwolił także na ograniczoną akcję desantową. Wszystko to było reakcją na naciski Polaków i zachodnich aliantów.
  • Podejmowano różne próby nakłonienia Rosjan do pomocy: np. 17 września dowódca AK generał „Bór” proponował - wysyłając depeszę przez Londyn - nawiązanie bezpośredniego kontaktu telefonicznego pomiędzy powstańcami i Armią Czerwoną. Próby apelowania do Stalina trwały niemal do końca Powstania.
  • Nieustająco próbowano skłonić do interwencji także rządy Wielkiej Brytanii i USA, chociaż rząd RP poinformował Aliantów o przygotowaniach do powstania dopiero 27 lipca (a więc na cztery dni przed jego wybuchem). Polscy dyplomaci zażądali wówczas m.in. zrzutu do Warszawy 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej, przekazania do dyspozycji AK czterech polskich dywizjonów lotniczych z Wielkiej Brytanii oraz zbombardowania lotniska niemieckiego obok stolicy (wszystkie te operacje wymagały długich przygotowań).

Jest więc całkowitą nieprawdą, że powstańcy „nie prosili o interwencję”. Przeciwnie, cała strategia Powstania opierała się na założeniach, że „interwencja” - czy to w postaci pomocy lotniczej aliantów, czy dotarcia do Warszawy wojsk Armii Czerwonej - zostanie przeprowadzona.

Także podczas Powstania polscy dyplomaci nieustannie „prosili o interwencję”, w tym prosili nieustępliwego Stalina o pomoc (wykrztuśmy z siebie w końcu to słowo).

„Nie robili tego, co PO - prośby o interwencję” - mówi jeszcze poseł Latos.

Ponadto - jak pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie - PO nie prosiła o „interwencję”, tylko odwoływała się do międzynarodowych instytucji, których Polska jest częścią i do których przystąpiła dobrowolnie (w przypadku Unii Europejskiej zatwierdzając to w dodatku w ogólnonarodowym referendum). Warunkiem przystąpienia było uznanie za obowiązujące prawa Wspólnoty.

Przypominaliśmy również, że PiS, kiedy sam był w opozycji, nie miał żadnych oporów przed skarżeniem się na domniemany ucisk ze strony PO w instytucjach unijnych. Za „interwencję” uznał to dopiero wówczas, gdy zdobył władzę.

„Nasze sprawy powinniśmy załatwiać w kraju” - konkluduje poseł Latos.

Tymczasem cała historia Powstania, do której się odwołał, pokazuje dokładnie coś odwrotnego: że Polacy „naszych spraw” często nie mogą załatwić w kraju.

Powstanie nie miało żadnych szans bez zewnętrznej pomocy, a przewaga militarna Niemiec - nawet osłabionych po wielkich klęskach na froncie wschodnim poniesionych latem 1944 roku - była tak ogromna, że nikt nie miał złudzeń, iż możliwe jest całkowicie samodzielne pokonanie wroga.

Przemyślenia posła Latosa ujęły nas dlatego, bo pokazują, że natężenie propagandy wokół Powstania Warszawskiego naprawdę zmienia je w umysłach wielu Polaków w zwycięstwo.

Kiedy ktoś myśli, że prośby kierowane wobec sprzymierzeńców o pomoc w obronie demokracji w Polsce są „interwencją” - można mu zalecić tylko zimne okłady na upał i lepsze lektury na niewiedzę.

O to zaś właśnie, a więc o obronę wolności i demokracji w Polsce, chodziło powstańcom warszawskim.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze