Sejm przyjął nowelizację ustawy o ocenach oddziaływania na środowisko, która ogranicza prawa obywateli zagrożonych uciążliwymi inwestycjami, takimi jak np. fermy futrzarskie, składowiska i spalarnie odpadów. Alarmują nie tylko ekolodzy, ale też Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar
"19 lipca br. to kolejny czarny dzień dla społeczeństwa obywatelskiego i ochrony przyrody. Podczas głosowania w Sejmie posłowie Prawa i Sprawiedliwości zagłosowali za nowelizacją tzw. ustawy OOŚ" - pisze Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. Projekt przeszedł przez Sejm błyskawicznie - zaledwie w trzy dni.
"Nowe przepisy ograniczają uprawnienia osób bezpośrednio zagrożonych uciążliwymi inwestycjami, tj. przemysłowy chów zwierząt, fermy futrzarskie, składowiska i spalarnie odpadów. Zmiana prawa osłabia także jakoś procedury oceny oddziaływania inwestycji na środowisko dla ułatwienia i obniżenia kosztów inwestycyjnych" - ostrzega organizacja.
Przegłosowaną ustawę o ocenach oddziaływania na środowisko (OOŚ) skrytykował również Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO) Adam Bodnar. „Sejm poważnie ograniczył prawa społeczności lokalnej do uczestniczenia w postępowaniach dotyczących środowiska To pogorszy ochronę prawną tych, którzy »sąsiadują« z terenem inwestycji podlegającej procedurom środowiskowym” - czytamy na stronie RPO.
"Wady ustawy narażają Polskę na wszczęcie postępowania przez Komisję Europejską, co skończyć się może tak jak w sprawie Puszczy Białowieskiej".
Ustawa trafi teraz pod obrady Senatu. Jeśli ten jej nie odrzuci, to - po podpisaniu przez prezydenta - zacznie obowiązywać jeszcze w sierpniu.
"Można zbudować uciążliwą inwestycję i nie martwić się o konsekwencje"
Ustawa przyjmuje sztuczną granicę oddziaływania inwestycji - 100 metrów. I to nie od granicy działki, na której może ona zostać ulokowana, ale od terenu, na którym zostanie faktycznie postawiona. Oznacza to, że osoby mieszkające w odległości większej niż 100 m, nie będą mogły włączyć się w postępowanie administracyjne, które mogłoby zatrzymać budowę.
"Można więc sobie kupić dużą działkę, zaplanować na niej uciążliwą inwestycję taką jak spalarnia odpadów lub chów przemysłowy zwierząt i nie martwić się o konsekwencje. W takim przypadku sąsiedzi graniczący z działką nie będą już uznawani za strony postępowania, a co za tym idzie nie będą mieli prawa do odwołania, nawet jeżeli emisja zanieczyszczeń i odorów faktycznie będzie oddziaływać na ich nieruchomość" - ostrzega Pracowania na rzecz Wszystkich Istot.
Zdaniem organizacji, proponowana zmiana jest sprzeczna z Dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady 2011/92/UE z dnia 13 grudnia 2011 w sprawie oceny skutków wywieranych przez niektóre przedsięwzięcia publiczne i prywatne na środowisko. A także z Konwencją o Dostępie do Informacji, Udziale Społeczeństwa w Podejmowaniu Decyzji oraz Dostępie do Sprawiedliwości w Sprawach Dotyczących Środowiska (tzw. Konwencją z Aarhus). Właśnie dlatego, że ogranicza społeczeństwu dostęp do procedury odwoławczej.
"Na zmianę prawa czekają m.in. spalarnia odpadów w Żywcu, wielka ferma drobiu pod Poznaniem, największa w Polsce chlewnia na ponad 41 tys. świń pod Malborkiem. We wszystkich tych miejscach protestują lokalne społeczności. Mieszkańcy nie chcą mieszkać w ich otoczeniu ze względu na zanieczyszczenie środowiska, uciążliwy zapach, plagi much i szczurów" - pisze Pracownia.
RPO Adam Bodnar przestrzega marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego przed przyjmowaniem tej ustawy. Tak jak Pracownia, akcentuje m.in. to, że mniej mieszkańców będzie miało prawo zareagować, jeśli w pobliżu miejsca ich zamieszkania będzie planowana uciążliwa inwestycja.
„To może znaczyć, że nawet właściciel domu, który sąsiaduje z działką, na której powstanie chlewnia, kurnik albo wysypisko śmieci, nie będzie miał prawa uczestniczenia w postępowaniu” - przestrzega Rzecznik.
RPO wskazuje też na to, że w wyniku wejście ustawy w życie:
"Jako członek Unii Polska ma obowiązek zapewnienia, aby członkowie zainteresowanej społeczności [...] mieli dostęp do procedury odwoławczej przed sądem lub innym niezależnym i bezstronnym organem ustanowionym ustawą, by zakwestionować materialną lub proceduralną legalność decyzji, działań lub zaniechań" - pisze RPO.
I wskazuje, że wynika to z dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2011/92/UE z dnia 13 grudnia 2011 roku w sprawie oceny skutków wywieranych przez niektóre przedsięwzięcia publiczne i prywatne na środowisko oraz z Konwencji z Aarhus o dostępie do informacji, udziale społeczeństwa w podejmowaniu decyzji oraz dostępie do sprawiedliwości w sprawach dotyczących środowiska.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze