Słowenia mierzy się ze skutkami katastrofalnej powodzi. W wyniku gwałtownych burz i wezbrań rzek zginęło sześć osób. Kraj czeka teraz wielkie sprzątanie – jedno z największych wyzwań w trwającej trzy dekady historii niepodległej Słowenii.
Po katastrofalnym dla kraju weekendzie sytuacja nieco się uspokoiła. Władze Słowenii szacują straty, media informują o obniżaniu się stanu wód, a niektóre z artykułów objaśniają, jak uruchomić zalany przez powódź samochód. Nie ma jednak wątpliwości, że zaledwie dwumilionowy kraj musi otrząsnąć się z jednego z największych kryzysów w historii swojej państwowości.
Niepodległa od 1992 roku Słowenia może kojarzyć się z malowniczymi krajobrazami rzecznych dolin. Turyści z całej Europy chętnie wybierają okolice Soczy, Mury czy Sawy na miejsce wypoczynku. W ostatnich dniach tylko ta pierwsza – nazywana jednym z najpiękniejszych miejsc na kontynencie – była bezpieczna. Powódź dotknęła większość powierzchni Słowenii, rozlewając się przede wszystkim na jej północ i północny wschód, w pobliżu granic z Austrią i Węgrami.
Sytuacja pogorszyła się w czasie gwałtownych burz w piątek i sobotę (4 sierpnia i 5 sierpnia 2023). Fale powodziowe uderzyły między innymi w sąsiadujące z Austrią regiony Gorenjska i Koroška. Z dramatem musiały mierzyć się również najbardziej wysunięte na wschód regiony Prekmurje i Pomurje. Szczególnie trudne chwile przeżyli mieszkańcy gminy Lendava, gdzie wody Mury przerwały wał przeciwpowodziowy w miejscowości Dolnja Bistrica. Mura napierała w stronę swojego dawnego koryta – wyjaśniał hydrolog Janez Polajnar w rozmowie z portalem publicznej telewizji i radia słoweńskiego RTV SLO.
„Nie wiemy, w jaki sposób ta część wału będzie się dalej zapadać. Bardziej przewidywalna jest trasa fali wezbraniowej, która ominie kilka osad wzdłuż dawnego starego koryta rzeki Mury i powróci do głównego jej przepływu, dopiero gdy Mura wypłynie z kraju (do Chorwacji – przyp. aut.)” – oceniał specjalista.
W sobotę z Dolnjej Bistricy ewakuowano około 500 osób. Nie pomogła próba załatania przerwanego wału workami z piaskiem, podjęta przez strażaków w czasie zmniejszonego przepływu Mury. Wieczorem fala znów wezbrała, a praca 150 strażaków z kilkunastu miejscowości poszła na marne. Lokalne media wskazują, że wał od dawna wymagał naprawy, jednak władze gminy Črenšovci nie mogły dojść do porozumienia w sprawie finansowania remontu z rządem w Ljubljanie.
Ubytki w nasypie udało się uzupełnić dopiero dzięki betonowym płytom, dostarczonym do wsi na wschodzie kraju wojskowym helikopterem przysłanym z Chorwacji. „Na razie wał przeciwpowodziowy na Murze się trzyma” – informował portal RTV SLO w poniedziałkowe przedpołudnie. Przepływ wody na rzece spadł w niedzielę 6 sierpnia z powyżej 1400 metrów sześciennych na sekundę do około tysiąca, choć sytuacja wciąż może niepokoić – zaznaczali dziennikarze.
W regionie Gorenjskiej najmocniej ucierpiały okolice otoczonej górami i wzgórzami Škofjiej Loki, którą woda wezbranych rzek i potoków odcięła od świata. Dzisiaj, w poniedziałek fala powodziowa ustąpiła, pojawiają się jednak osuwiska zagrażające drogom i budynkom. Służby informują o 170 miejscach, gdzie już osunęła się ziemia.
Nieco mniejsze straty widać w okolicach Mariboru, leżącego w dolinie Sawy drugiego największego miasta Słowenii. Najgorzej jest w gminie Kugnota, gdzie wylała rzeka Pesnica. W weekend straż pożarna interweniowała 51 razy, zamkniętych zostało kilka ważnych dróg w pobliżu przejść granicznych z Austrią. Ucierpiała również Dolina Górnej Savinji na północ od Ljubljany, gdzie w poniedziałkowe przedpołudnie największym problemem były częste osuwiska.
Katastrofa nie ominęła również regionu Koroški, czyli słoweńskiej części Karyntii. Sytuację przez cały weekend próbowało kontrolować tam stu żołnierzy i kolejna setka strażaków. Największe szkody poniosła sąsiadująca z Austrią wieś Črna.
W okolicy długo nie było prądu i bieżącej wody, jak również sygnału komórkowego i internetu. Służby są pod wrażeniem solidarności wśród mieszkańców dotkniętych kataklizmem miejscowości, którzy spontanicznie tworzą lokalne punkty pomocy. W sieci nie brakuje też postów osób chcących przyjąć powodzian do własnych domów. Furorę robi zdjęcie chłopca z niebieskim parasolem, który przyniósł torbę ze słodyczami wojskowym z jednego z zespołów walczących z żywiołem w piątek.
Służby przez cały weekend próbowały dostać się również do pozostawionych w domach zwierząt, które pod opiekę przyjmuje schronisko w Ljubljanie. Zarówno stołeczna placówka, jak i mariborska organizacja dobroczynna Humanitarček zbierają zdjęcia błąkających się po zalanych terenach psów i kotów, pomagając w odszukaniu ich opiekunów. Pod postami Słoweńcy deklarują pomoc, oferując przyjęcie czworonogów pod własne dachy.
Jeszcze w niedzielę kryzysowe mapy Słowenii straszyły kolorem czerwonym, którym zaznaczono większość powierzchni kraju. W poniedziałek sytuacja jest znacznie lepsza, a większość powierzchni kraju – oprócz regionów, przez które przepływa Mura – jest oznaczona na zielono. Media wciąż informują jednak o zgonach kolejnych osób poszkodowanych w wyniku burz i powodzi. Bilans w poniedziałek wzrósł do sześciu ofiar śmiertelnych. Pierwszymi było dwóch holenderskich turystów, trafionych przez błyskawicę podczas górskiej wycieczki w okolicach Jeziora Bohinj w Alpach Julijskich.
"Kamnik, Dolina Savinjska, Črna na Koroškem. Kiedy patrzy się na nie z powietrza, to jest naprawdę przerażające. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem i mam nadzieję, że już nigdy nie zobaczę. Pod wodą zniknęły drogi, w niektórych miejscach zniknęły domy, zawaliły się mosty, część Słowenii została odcięta od świata, wszędzie widać ogromne masy piasku i ziemi. Kiedy docieramy do ludzi, widzimy ich rozpacz, ból straty, niektórzy stracili wszystko” – opisywał ostatnie trzy dni Bojan Kos, zastępca szefa Policji Lotniczej w rozmowie z RTV SLO.
„Słowenia stoi w obliczu największej klęski żywiołowej w najnowszej historii” – mówił w sobotę słoweński premier Robert Golob. Jak stwierdził, powódź objęła około dwie trzecie powierzchni Słowenii, a straty mogą być liczone w 500 milionach euro. Słoweński rząd uruchomił specjalny serwis informujący o sytuacji powodziowej, gdzie trafimy między innymi na rady dotyczące zachowania w czasie powodzi i numery kont organizacji udzielających pomocy. W poniedziałek rząd zapowiedział uruchomienie smartfonowej aplikacji Poplave 2023 (pol. powódź 2023), za pomocą której mieszkańcy kraju mogą poprosić o pomoc lub ją zaoferować.
Niezbędnych informacji dostarczają również służby drogowe, które na interaktywnej mapie zaznaczają zamknięte i niebezpieczne odcinki dróg. W poniedziałek zamknięta była między innymi ważna droga krajowa z Mariboru do Dravogradu, skąd przez zagrożenie osuwiskami ewakuowano 250 osób. „To kataklizm biblijnych rozmiarów” – mówił Anton Preksavec, burmistrz zalanego wodami Drawy miasta agencji STA.
Rząd w Ljubljanie zdecydował się skorzystać z unijnego mechanizmu ochrony ludności, w którym uczestniczą wyspecjalizowane jednostki ratownicze z krajów UE. Pomocy udzieliły między innymi Francja i Niemcy. Z innych krajów UE dociera nie tylko doraźna pomoc. Kraj może liczyć na uczestnictwo zagranicznych specjalistów w odbudowie swojej infrastruktury.
„Po prośbie Słowenii o pomoc w ramach mechanizmu ochrony ludności natychmiast zaczęły napływać propozycje przysłania ciężkich koparek i zespołów inżynieryjnych” – przekazywał pochodzący ze Słowenii unijny komisarz ds. zarządzania kryzysowego Janez Lenarčič. Unia Europejska uruchomiła też satelitarny monitoring objętych katastrofą obszarów w ramach projektu Copernicus. Chęć pomocy zadeklarował również premier Mateusz Morawiecki.
W opanowaniu sytuacji pomogą również NATO-wskie śmigłowce – zadeklarował sekretarz generalny paktu Jens Stoltenberg. W ramach mechanizmu sojuszniczej pomocy sprzęt mają wysłać między innymi Francja, Chorwacja i Hiszpania.
Jeszcze w niedzielę dotknięte powodzią tereny odwiedziła rządowa delegacja z premierem i ministrem zasobów naturalnych. Premier Golob zapowiedział natychmiastowe przekazanie 10 milionów euro słoweńskiemu Czerwonemu Krzyżowi i Caritasowi. Po szybkie zapomogi finansowe można zgłaszać się też w lokalnych ośrodkach pomocy społecznej.
Prognozy pokazują, że najgorsze może być już za Słoweńcami. Po kataklizmie niewielka nacja będzie musiała jednak zmierzyć się z odbudową podmytych dróg i zniszczonych domów. W środku sezonu może też ucierpieć może również ruch turystyczny – dwumilionowy kraj co roku odwiedza około 6 mln zagranicznych turystów. Niestabilna sytuacja może zniechęcić ich do przyjazdu, choć najpopularniejsze miejsca, jak Jezioro Bled, Piran nad Adriatykiem i górskie kurorty Alp Julijskich na zachodzie kraju nie zostały dotknięte katastrofą.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze