„Na ulice Mińska wrócili milicjanci, na rogach stoją omonowcy w pełnym rynsztunku. Wrócił też ciężki sprzęt, armatki wodne i transportery” – relacjonował przed godz. 18 w środę Maciej Piasecki, korespondent OKO.press z Mińska. Nasz reporter zmierzał właśnie na demonstrację pod siedzibą białoruskiego KGB.
W środę protesty przeciwko Aleksandrowi Łukaszence są mniejsze i bardziej rozproszone niż jeszcze kilka dni temu. Wpływa na to kontrofensywa Łukaszenki oraz deszczowa pogoda. Dzisiaj protesty miały przede wszystkim charakter wieców solidarnościowych ze strajkującymi robotnikami przed zakładami pracy.
W Mińsku z inicjatywy Swiatłany Cichanouskiej zawiązała się Rada Koordynacyjna, która ma zapewnić pokojowe przekazanie władzy i organizację wyborów. W środę odbył się także nadzwyczajny szczyt UE w sprawie Białorusi. Unijni przywódcy powtórzyli, że nie uznają sfałszowanych wyników wyborów prezydenckich i opowiadają się za przeprowadzeniem nowej elekcji.
Łukaszenka kontratakuje
OMON i milicja wróciły na ulice białoruskich miast. Jak informuje Ośrodek Studiów Wschodnich, omonowcy rozpędzili kilka gromadzących się w różnych częściach Mińska grup demonstrantów. Część z protestujących osób zatrzymano.
Wróciły też ciężkie transportery (tzw. autozaki), armatki wodne i barierki. Na ulicach zaczęły się także pojawiać samochody z proreżimowymi flagami.

O godzinie 17 miał się rozpocząć protest pod siedzibą Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB), jednak jak podaje białoruski serwis Onliner, kwartał, w którym znajdują się budynki KGB i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jest zamknięty. Około dwóch tysięcy protestujących przeszło więc na plac Niepodległości.
Portal Nasza Niwa podał z kolei, że dziś w szpitalu zmarł 43-letni Hienadź Szutau z Brześcia, który 11 sierpnia został postrzelony podczas protestu. To już trzecia ofiara śmiertelna protestów. Przynajmniej oficjalnie.
Jak donosi Maciej Piasecki, „Wiesna” – organizacja, która niesie pomoc ofiarom represji – podaje, że
zabitych może być nawet setka. Wciąż nie wiadomo co z ponad 70 zaginionymi osobami.
Tymczasem Łukaszenka, zwracając się dziś do MSW, stwierdził, że w Mińsku ma nie być więcej żadnych „zamieszek”. Polecił KGB szukanie organizatorów protestów i źródeł ich finansowania.
Na ulice #Mińsk wraca terror. Wszędzie w centrum barierki i OMON w pełnym rynsztunku. Pod siedzibą KGB, gdzie miała się odbyć dzisiejsza demonstracja, już czeka ciężki transporter – autozak. Na miejscu jest reporter https://t.co/q7A5ZiqKqh@TuPiaseckipic.twitter.com/PlQd9lmgvJ
— OKO.press (@oko_press) August 19, 2020
Robotnicy strajkują, OMON aresztuje
Środa na Białorusi upłynęła jednak głównie pod znakiem wieców wsparcia dla strajkujących w zakładach pracy. Z samego rana około 2 tys. osób zebrało się pod Mińską Fabryką Traktorów, oczkiem w głowie Łukaszenki. Namawiali idących do pracy, żeby ci dołączyli do strajku.
„Ludzie za mną krzyczą <<Spasiba, spasiba!>> do robotników, którzy zdecydowali się dołączyć do akcji strajkowej” – donosił nasz korespondent, który był na miejscu. Jak ustalił w rozmowie z komitetem strajkowym, ok. 80 proc. robotników było gotowych poprzeć protest.
Z robotnikami w strajkującej fabryce traktorów pod Mińskiem
Zveřejnil(a) OKO.press dne Úterý 18. srpna 2020
Kilka godzin później serwis Euroradio podał, że, pod fabryką zjawił się OMON, który rozpędził demonstrację i zatrzymał co najmniej dwie osoby.
Jak informuje Bełsat, obecnie w całym kraju strajkuje 137 zakładów.
Tak przynajmniej wynika z interaktywnej mapy stworzonej przez grupę białoruskich wolontariuszy mieszkających w krajach Unii Europejskiej.
„Strajkują sztandarowe, państwowe białoruskie przedsiębiorstwa przemysłu ciężkiego, zakłady chemiczne i kopalnie. Do robotników dołączyli też pracownicy instytucji kultury – teatrów, muzeów, filharmonii, a nawet państwowych mediów” – donosi Bełsat. Dziś do protestów dołączyli m.in. pracownicy firmy produkującej kuchenki gazowe Gefest z Brześcia oraz pracownicy firmy Unamedical z Fanipolu.
Dyrektorzy wielu zakładów probują zmusić protestujących do powrotu do pracy. W Białoruskiej Fabryce Samochodowej BIEŁAZ strajkujących robotników straszy się zwolnieniami lub zabraniem premii motywacyjnych na rok.
Dziennikarze? Tak, ale tylko z Rosji
Białoruskie władze wzięły się także za dziennikarzy. Służby graniczne pochwaliły się, że nie wpuściły 17 zagranicznych korespondentów, którzy podawali się za turystów (władze jeszcze przed wyborami nie dawały dziennikarzom akredytacji, stąd wielu z nich jeździ tam jako zwykli turyści).
„Mimo że cudzoziemcy ukrywali prawdziwy cel wjazdu na Białoruś, informując o planach zwiedzania różnych atrakcji turystycznych, ich prawdziwe zamiary zostały wykryte dzięki ujawnionym legitymacjom dziennikarskim różnych telewizji oraz profesjonalnemu sprzętowi” – brzmi fragment komunikatu Państwowego Komitetu Pogranicznego Białorusi przytoczony przez portal Belsat.
Jak donosi OSW, władze białoruskie „przynajmniej częściowo opanowały sytuację w ogarniętych protestami mediach państwowych. Obecnie oficjalny przekaz informacyjny przebiega bez zakłóceń, w czym według niepotwierdzonych informacji mieli pomóc specjaliści z Rosji.” Tę ostatnią informację podał także portal TUT.BY, który nagrał rozmowę z jedną z reżyserek Białoruskiej Telewizji Państwowej Aleną Marcinouską.
„Przyleciały dwa samoloty z Rosjanami, którzy będą pracować w Telewizji za duże pieniądze”
– mówiła.
Obywatele tworzą Radę. Łukaszenka: Możemy dać miotły i łopaty
Pierwsze posiedzenie miała dzisiaj Rada Koordynacyjna utworzona z inicjatywy Swiatłany Cichanouskiej (która obecnie przebywa na Litwie). Rada wybrała 7-osobowe prezydium. W jego skład weszli (podajemy za stroną Białoruś 2020 LIVE):
• Swiatłana Aleksijewicz, laureatka Nagrody Nobla, pisarka;
• Lilia Vlasova, prawnik;
• Siergiej Dylewski, przewodniczący komitetu strajkowego w Mińskiej Fabryce Traktorów;
• Maxim Znak, prawnik;
• Olga Kovalkova, powierniczka Swiatłany Cichanouskiej;
• Maria Kolesnikova, współpracowniczka Cichanouskiej, kierowniczka sztabu aresztowanego Wiktora Babaryki;
• Pavel Latushko, były minister kultury, były dyplomata, były ambasador Hiszpanii, Portugalii i Polski.
Rada ma za zadanie zorganizować pokojowy proces przejęcia władzy przez obywateli. Członkowie rady poinformowali, że próbowali dzisiaj nawiązać kontakt z administracją Łukaszenki. Bezskutecznie. Do powstania rady prezydent Białorusi odniósł się za to podczas środowego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa.
„Już się tam ustawiły kolejki i dzielą teki. Chcę powiedzieć: drodzy członkowie czarnej sotni, w kraju nie ma takiej liczby tek, ilu was jest w kolejce. Miotły i łopaty mamy. Udostępnimy” – mówił Łukaszenka.
UE: sankcje dla reżimu, 53 mln euro dla obywateli
„Dzisiaj w sprawie Białorusi odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Rady Europejskiej. Tuż przed spotkaniem w Brukseli odezwę do unijnych przywódców opublikowała Cichanouska.
Wzywam Was, byście nie uznawali tych nieuczciwych wyborów. Łukaszenka stracił wszelką legitymizację w oczach swojego narodu i świata” – zaapelowała.
„Białorusini chcą zmiany, chcą jej tu i teraz. Jesteśmy pod wrażeniem odwagi obywateli tego kraju, którzy od dziesięciu dni protestują na ulicach w niespotykanych dotąd liczbach” – powiedziała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen po tele-spotkaniu Rady. Konkrety? Unia zobowiązała się, że:
- nałoży sankcje na białoruskie władze odpowiedzialne za przemoc, represje i fałszerstwa wyborcze;
- pomoże w pokojowym przekazaniu władzy;
- oraz przekaże Białorusi w sumie 53 mln euro (2 mln na wsparcie ofiar represji, 1 mln dla społeczeństwa obywatelskiego i niezależnych mediów, 50 mln euro z instrumentu wsparcia walki z koronawirusem dla sektora ochrony zdrowia – na rzecz szpitali, zakup sprzętu medycznego – a także dla małych i średnich przedsiębiorstw i najbardziej potrzebujących usług publicznych).
Więcej o ustaleniach unijnego szczytu można przeczytać w naszym tekście.
Władze weryfikowały hipotezę, czy to nie brutalność ichniego ZOMO nakręca demonstrantów. Okazało się, że krok w tył i posypanie głowy popiołem przez ważnych urzędników jednak nie rozładowały sytuacji, a opozycja poczuła się jeszcze pewniej. Teraz czeka nas kilka dni bardzo brutalnych pacyfikacji na Białorusi i zdławienie rewolucji. Należy współczuć przywódcom protestów, bo władza bez cienia wątpliwości uhonoruje ich zaangażowanie wieloletnimi wyrokami więzienia łamiąc "przy okazji" życiorysy całych ich rodzin. Sankcje i oburzenie ze strony Europy na nikim już tam nie robią wrażenia. Smutna rzeczywistość.
.
Szkoda, bo Białoruś to przecież ta druga Polska, dla której historia była (i wciąż jest) mniej łaskawa.
.
Swoją drogą nie ma wątpliwości, że równolegle będą łapać i łamać również korespondentów, którzy przebywają tam przecież "na dziko". Z całym szacunkiem dla pana Piaseckiego, nie sprawia on wrażenia męczennika, który chciałby zostać brutalnie pobity przez "nieznanych sprawców" albo – w najlepszym przypadku – trafić choćby na kilka dni do białoruskiego aresztu. To prawdziwy reżim, a nie taki "pisi". Proszę wracać.
.
Pozdrawiam
Ależ Pan cyniczny! Gdyby te Pana subiektywne opinie komunikowane jako prawdy objawione były trafne, to żadna rewolucja w dziejach ludzkości by się nie powiodła i żaden satrapa po dziś dzień nie zostałby obalony. Tylko jak za kilka dni/tygodni okaże się, ze bardzo się Pan mylił to proszę nie zapomnieć to wypluć i odszczekać.
Panie Ewo, chciałbym się mylić i z przyjemnością odszczekam te słowa jeżeli sprawy potoczą się w inny sposób. Nie rozumiem tylko dlaczego realizm nazywa Pani cynizmem. Białorusini są niestety w – posługując się nomenklaturą Oka – czarnej dziurze i nie dostrzegam absolutnie żadnych sprzyjających okoliczności, które akurat dziś pomogłyby się im z niej wyrwać.
.
Pozdrawiam
Bądźmy realistami: Lukaszenka jest na szczęście – posługując się nomenklaturą Oka – w czarnej dziurze i nie dostrzegam absolutnie żadnych sprzyjających okoliczności, które akurat dziś pomogłyby mu się z niej wyrwać.