0:000:00

0:00

„Niestety stało się to, czego się obawialiśmy. Płonie las, płonie nasza puszcza" - powiedział Robert Miszczak, nadleśniczy Nadleśnictwa Browsk, jednego z trzech nadleśnictw, na którego terenie leży Puszcza Białowieska. - „Dzięki naprawdę szybkiej interwencji straży pożarnej, samolotu gaśniczego i leśników, pożar po kilku godzinach został opanowany” - dodał.

Wypowiedź nadleśniczego to oczywista aluzja do konfliktu z koalicją „Kocham Puszczę”, Komisją Europejską i UNESCO. Lasy Państwowe wielokrotnie podkreślały, że pozostałe po gradacji kornika drukarza uschnięte drzewa należy wyciąć i wywieźć z Puszczy Białowieskiej, ponieważ rzekomo zwiększają one zagrożenie pożarowe.

"Pożar w Puszczy może być skutkiem zaniedbań Lasów Państwowych. [...] Niestety dotychczasowa aktywność nadleśnictw puszczańskich nie koncentrowała się wokół problematyki zapobiegania pożarom oraz zwiększania wilgotności Puszczy" - ripostuje Fundacja Dzika Polska, jeden z członków koalicji "Kocham Puszczę".

Przy okazji przypomina, że w 2018 roku - który Lasy Państwowe w komunikatach medialnych za najbardziej „zapalny” rok od lat - w Puszczy Białowieskiej wybuchło 10 pożarów, pokrywając ogniem obszar wielkości zaledwie jednego hektara.

„Od co najmniej 20 lat nie zanotowano w zagospodarowanej części Puszczy pożarów, w których ogień obejmowałby korony drzew. Dotychczasowe pożary ściółki są stosunkowo łatwe do opanowania".

Przeczytaj także:

„Mięśnie leśników pracowały na najwyższych obrotach, a serce płakało"

W poniedziałkowe popołudnie 9 września w Nadleśnictwie Browsk pod wpływem wiatru martwy świerk przewrócił się na linię energetyczną. Zerwały się kable i doszło do zapłonu. „W ciągu pół godziny ogień pochłonął hektar lasu. W ciągu następnej pół godziny kolejne pół hektar” - czytamy na stronie nadleśnictwa.

Jednak - jak można zobaczyć na poniższych zdjęciach - spaliła się ściółka, natomiast nie doszło do pożaru koron drzew, które pozostały nietknięte przez ogień.

Więc pisanie, że "ogień pochłonął las" wydaje się być przesadzone.
Fot. Nadleśnictwo Browsk / Facebook

W akcji gaśniczej wzięło udział 12 zastępów Straży Pożarnej - dwie państwowe i dziesięć ochotniczej - oraz samolot, który dwukrotnie zrzucił wodę na las. Włączyli się również pracownicy Nadleśnictwa Browsk.

„Mięśnie leśników pracowały na najwyższych obrotach a serce płakało" - czytamy na stronie internetowej Lasów Państwowych.

W oficjalnym komunikacie Nadleśnictwo Browsk wskazuje na obecne w Puszczy Białowieskiej martwe drewno jako jeden z czynników, który przyczynił się do pożaru. „Wskutek trwającej od 2012 r. gradacji kornika drukarza zasoby martwego drewna w puszczy systematycznie rosły obecnie wynoszą ponad 7 mln m3" - czytamy.

Inny to susza, bo brak opadów prowadzi do spadku wód gruntowych, których lustro corocznie obniża się o 20-30 cm.

„Te poważne zmiany środowiskowe w Puszczy Białowieskiej, które powstały na skutek zalegania wielkich ilości posuszu, zamierania drzewostanów świerkowych, suchych gorących okresów letnich i prawie bezśnieżnych zim oraz powstania dużych fragmentów drzewostanów przerzedzonych z pokrywą trawiastą w dużej części bez możliwości odnowienia, wpływają na rzeczywisty wzrost zagrożenia pożarowego” - pisze nadleśnictwo.

Dzika Polska: Puszcza wysycha, winne są Lasy

„Zgodnie z aktualną wiedzą naukową, nagromadzenie martwego grubego drewna w lasach nie zwiększa ich podatności na pożary. Przeciwnie - duża ilość martwego drewna (które chłonie i zatrzymuje wodę) zapobiega pożarom. Dlatego Puszcza Białowieska wciąż znajduje się w trzeciej, najniższej kategorii zagrożenia pożarowego” - pisze w komentarzu do zdarzenia Fundacja Dzika Polska w imieniu koalicji „Kocham Puszczę”, której jest członkiem (obok Greenpeace Polska, WWF, Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, Fundacji Greenmind oraz Client Earth).

Zdaniem organizacji może być tak, że Lasy Państwowe powinny się uderzyć we własną pierś.

Z kilku powodów, m.in.:

  • wciąż brak (wymaganego przez UNESCO) zintegrowanego planu zarządzania obiektem Światowego Dziedzictwa, wraz z planem zapobiegania pożarom - w efekcie, zostają tylko doraźne działania;
  • rozległe wycinki w 2017 r. zwiększyły ryzyko pożarowe - pozostały po nich powierzchnie trawiaste, które (w odróżnieniu od uschniętych drzew) są łatwopalne;
  • Puszczę Białowieską od lat przesusza sieć rowów melioracyjnych, choć do retencjonowania wody zobowiązuje Lasy Państwowe Plan Zadań Ochronnych (PZO) Natura 2000.

Jeśli chodzi o tę ostatnią sprawę, to niedawno Fundacja Dzika Polska przygotowała raport dotyczący małej retencji w Puszczy Białowieskiej.

Wnioski z opracowania były niewesołe:

  • w ostatnich 10 latach w Puszczy Białowieskiej nie powstały żadne obiekty służące do retencjonowania wody;
  • połowa skontrolowanych istniejących urządzeń wspomagających zatrzymywanie wody (tzw. bystrotoków) była w tak złym stanie technicznym, że nie spełniała już swojej funkcji;
  • sieć wspomnianych rowów odwadniających zajmuje w Puszczy obszar prawie 34 ha, utrudniając znacząco retencjonowanie wody.

„Puszcza Białowieska wysycha, a świadczyć o tym może chociażby gradacja kornika drukarza. Tam, gdzie nie występuje deficyt wody, świerki lepiej radzą sobie z kornikiem” - mówi OKO.press przyrodnik Dawid Kaźmierczak z Fundacji Dzika Polska, jeden z autorów raportu.

Dodaje, że masowe pojawienie się kornika nie jest jedynym negatywnym skutkiem wysychania Puszczy Białowieskiej. „Efektem zaburzenia stosunków wodnych jest przesuszenie mokradłowych siedlisk leśnych przez co zmniejsza się powierzchnia olsów i łęgów.

Niski stan wody w Puszczy oznaczać może również wzrost zagrożenia pożarowego" - mówi Kaźmierczak.

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze