0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Spyros Bakalis / AFPFot. Spyros Bakalis ...

Grecja znów płonie. Płoną przedmieścia Aten, płonie granica z Turcją, płoną wyspy. Miesiąc temu mieliśmy do czynienia z podobną falą pożarów, dziś, na koniec sierpnia, są one jeszcze większe.

„Na północnych przedmieściach Aten kilka dni temu płonęły domy” – relacjonuje nam dr hab. Ireną Tsermegas z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych UW, która akurat przebywa w Grecji. – „Tam znajdują się całe osiedla, które zostały wybudowane nielegalnie, ale z czasem zostały zalegalizowane. Ja znajduję się z innej strony, na południe od centrum, bliżej morza. A mimo tego w nocy z 22 na 23 sierpnia zadymienie miasta nawet tutaj było dramatyczne. Wielu osobom utrudniało oddychanie. W wielu miejscach w stolicy i okolicach ludzie dzwonili na straż pożarną, ale bez skutku. Prawdopodobnie wszystkie jednostki i tak były zajęte”.

Pożary w Grecji na północnym-wschodzie

Ale płonie nie tylko okolica Aten. Najbardziej rozległy pożar ma miejsce w Tracji przy granicy z Turcją, szczególnie w jednostce regionalnej Ewros ze stolicą w Aleksandropolis.

„W całej Grecji mamy pożary są duże i trudne do opanowania, szczególnie te na północnym-wschodzie” – mówi dr hab. Tsermegas. – „To wynika przede wszystkim z warunków atmosferycznych, głównie z tego, że mamy do czynienia z silnym wiatrem i bardzo wysokimi temperaturami. Jeśli wiatr wieje z prędkością siedem w skali Beauforta, to ogień rozprzestrzenia się bardzo szybko, na duże odległości. Szczególnie w lasach iglastych, gdzie żywica może „wybuchać” pod wpływem ognia, „eksplodują” też szyszki. Lecą więc iskry, wiatr może je przenosić na bardzo duże odległości, mamy do czynienia z czymś w rodzaju gorącej chmury gnanej przez wiatr. A roślinność jest bardzo wysuszona”.

BBC donosi, że w spalonym lesie w regionie odnaleziono osiemnaście ciał. Wstępne rozpoznanie wskazuje na to, że mogli to być grupa migrantów. Rzecznik lokalnej straży pożarnej Yiannis Artopios potwierdził tę hipotezę i dodał, że nie odnotowano zgłoszeń osób zaginionych. Sugeruje to, że nie mamy do czynienia z greckimi obywatelami. Z kolei we wtorek rano szpital w znajdującym się na wybrzeżu morza, ponad pięćdziesięciotysięcznym mieście Aleksandropolis ewakuowano na znajdujący się w zatoce prom. Wśród ewakuowanych byli pacjenci intensywnej terapii i noworodki.

Przeczytaj także:

Największa tego rodzaju katastrofa

24 sierpnia unijny komisarz do spraw zarządzania kryzysowego Janez Lenarčič napisał na Twitterze:

„Po spaleniu się 73 tys. hektarów pożary w Aleksandropolis są już największą tego rodzaju katastrofą, z jaką zmagała się Unia Europejska.

Musimy wzmacniać wspólną narodową i kolektywną prewencję i gotowość w obliczu dalszych ekstremalnych pożarów tego lata”.

Lenarčič operował nieaktualnymi już danymi. W piątek 25 sierpnia była już mowa o 77 tys. hektarów.

Pożary zagroziły też niezwykle cennemu przyrodniczo parkowi narodowemu Dadia-Lefkimi-Soufli w tym samym regionie. Park zamieszkiwany jest przez rzadkie gatunki ptaków. W tym tygodniu ewakuowano też część wysp Elba i Eubea. Na północ od Aten zginął starszy mężczyzna, pasterz.

„Zapomniano o zagrożeniu”

Lasy palą się od zeszłej soboty, od tygodnia nie udaje się ich opanować. Dużą przeszkodą są ekstremalne temperatury, które wzmagają ogień i pomagają mu się rozprzestrzeniać. W ciągu ostatniego tygodnia w północnej Grecji rejestrowano temperatury w okolicy 40 stopni. Zmiany klimatyczne to jednak niejedyne przyczyny obecnej, dramatycznej sytuacji.

W Grecji dużą część gospodarki stanowi turystyka. W miejscach takich jak wyspa Rodos większość mieszkańców pracuje właśnie w turystyce. Zmienia się przestrzeń, pojawia się więcej betonu, znika tradycyjna gospodarka wiejska, coraz mniej jest stad owiec czy kóz, które naturalnie oczyszczały teren z roślinności, która w gorących, greckich warunkach szybko wysycha. I w momencie, gdy pożar się rozprzestrzenia, pomaga ogniowi iść dalej.

„Zapomniano, że gdzieś w tle wciąż jest zagrożenie pożarowe. I że najlepszym sposobem na to, żeby to zagrożenie zmniejszyć, nie jest czekanie i gaszenie, gdy pożar już wybuchnie, tylko zapobieganie. I nie tyle zapobieganie wybuchowi pożaru, bo to pewnie jest niewykonalne, a ułatwienie sobie gaszenia” – mówiła Agacie Kowalskiej w lipcu 2023 roku przy okazji tragicznych pożarów na Rodos dr hab. Irena Tsermegas.

Zaniechano prewencji

Dziś Irena Tsermegas mówi nam: „Zmiany klimatyczne mają znaczenie, bo istotne są tutaj temperatury. Ale nie można zwalać wszystkiego na zmiany klimatyczne, bo odwraca to uwagę od winnych dzisiejszej sytuacji. Ważne jest, żeby pamiętać, że lasy w Grecji nie wyglądają tak, jak lasy w Polsce. Nie ma stref przeciwpożarowych, nie ma przecinek. Problem polega na tym, że służba leśna właściwie nie istnieje”.

Badaczka tłumaczy, że w latach 80. uznano, że służba leśna jest niepotrzebna, a prewencji przeciwpożarowej zaniechano.

„Uznano, że w lasach wystarczą strażacy. Ale na co dzień strażaków tam nie ma. A dodatkowo straż jest dramatycznie niedofinansowana. Brakuje im sprzętu, jest ich za mało. Robią, co mogą, ale warunki są trudne. Latem zatrudnia się strażaków okresowych, ale poziom ich przeszkolenia jest zbyt niski. A niedofinansowanie w dużej mierze wynika z kryzysu ostatnich kilkunastu lat, cała sfera budżetowa jest w Grecji dramatycznie niedofinansowana”.

Działania rządu w ostatnim tygodniu są przez Greków postrzegane jako nieudolne, a premier Mitsotakis długo nabierał wody w usta.

Dr hab. Tsermegas: „Do dziś premier Grecji ani razu nie wypowiedział się publicznie w związku z pożarami. We wtorek 22 sierpnia spotkał się w Atenach z prezydentem Ukrainy i ani słowem nie zająknął się o pożarach. Pierwszy raz w kontekście pożarów pokazał się dopiero 25 sierpnia wieczorem, odwiedził tereny na północnych przedmieściach Aten. Ale ani słowem nie zająknął się o ewentualnej odpowiedzialności władz. Tymczasem telewizja w Grecji to teraz dzień w dzień transmisja na żywo z płonącego kraju”.

Atmosfera pogromowa

Pożary rozprzestrzeniają się równie szybko jak pogromowa atmosfera wokół uchodźców. Choć nie istnieje żadne oficjalne potwierdzenie, to migranci z Bliskiego Wschodu regularnie są oskarżani o podpalenia prowadzące do ogromnych pożarów. Policja i straż pożarna oficjalnie potwierdziły, że przyczyną pożarów w okolicy Aleksandropolis był piorun. Ale plotki i pogłoski żyją swoim życiem, a Grecy organizują się w lokalne grupy w celu „aresztowania” migrantów.

Dr hab. Tsermegas: „Nie ma żadnych dowodów, że podpaleń dokonują uchodźcy. Przecież oni się w tych lasach chowają, potrzebują ich. Intencjonalne zatrzymania się natomiast zdarzają tak jak te przypadkowe. Ludność romska żyje tutaj na marginesie społecznym. Część z niej żyje z odzyskiwania metali z przewodów elektrycznych. A żeby je odzyskać, trzeba spalić izolację. To zawsze ryzyko, że iskra gdzieś ucieknie. Nie są to podpalenia intencjonalne. Ale to znany problem, z takimi pożarami mamy do czynienia od dawna. A władze nie robią z tym nic. Wiosną mieliśmy kilka takich pożarów, ale wtedy da się je w miarę szybko ugasić, bo jest wilgotniej”.

Polowanie na uchodźców

Jedna z „akcji” poszukiwania uchodźców zakończyła się zamknięciem przez trójkę mężczyzn trzynastu osób w ciężarówce. Jeden z mężczyzn zorganizował relację na żywo na Facebooku, a większość komentarzy nawoływała do przemocy lub wręcz do zabójstwa. Ostatecznie mężczyzna, który prowadził relację, razem z dwójką wspólników, został aresztowany i oskarżony o podżeganie do rasistowskiej przemocy. Autorzy nielegalnego zatrzymania otrzymali jednak poparcie założyciela greckiej nacjonalistycznej partii Greckie Rozwiązanie, Kyriakosa Welopulosa. Greckie Rozwiązanie ma dziś 12 miejsc w 300-osobowym parlamencie, zebrało 4,45 proc. poparcia. Po wyborach parlamentarnych z maja 2023 roku w parlamencie znajduje się też druga, ultranacjonalistyczna partia – Spartanie, również posiada 12 miejsc, zebrała 4,68 proc. głosów. W regionie Ewros Greckie Rozwiązanie zebrało jednak prawie 9 proc. głosów.

Inny poseł Greckiego Rozwiązania, Paris Papadakis, w poście na Facebooku napisał, że migranci próbują powstrzymać samoloty strażackie od gaszenia pożarów. I zadeklarował: „jesteśmy na wojnie”.

Plotki, pogłoski

Różnego rodzaju niepotwierdzone pogłoski podają również lokalne media. Jeden z portali internetowych z północy Grecji podał informację, że grupa 20 migrantów wymieniła ogień z policją. Władze takiej informacji zaprzeczyły. Ogólnokrajowa telewizja Open TV w środę musiała prostować podaną przez siebie informację, że dwójka migrantów została przyłapana na próbie podpalenia w regionie Rodopi. W greckich mediach społecznościowych od początku obecnej fali pożarów popularne były posty, na których pokazywano rzekome urządzenia do podpaleń, które mieli wytwarzać migranci.

Grecko-turecka granica lądowa rzeczywiście jest jednym z najpopularniejszych szlaków w Europie dla nieudokumentowanej migracji. Antyimigranckie nastroje są tam szczególnie silne. Jeden z lokalnych obywateli powiedział francuskiej agencji prasowej AFP:

„Palili lasy rok temu, w tym roku wrócili, by dokończyć robotę. Być może ktoś im za to płaci. Chcą nas zniszczyć”.

AFP zebrała kilka podobnych wypowiedzi. Tymczasem spośród 20 dotychczasowych ofiar pożarów, najprawdopodobniej 19 z nich to właśnie migranci. Nietrudno jest to wytłumaczyć. Poruszają się oni tak, by uniknąć zatrzymania ze strony greckich władz. Jednocześnie zaraz za granicą natrafiają na ogromne pożary, których z pewnością się nie spodziewali. A oficjalne ewakuacje są dla nich ryzykowne, bo mogą oznaczać zatrzymanie i deportację. Szef straży granicznej w regionie Ewros powiedział AFP, że spodziewa się odnalezienia większej liczby ciał migrantów, bo w ostatnich dniach liczba przejść przez granice poza przejściami się zwiększyła.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze