0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto: Angelos Tzortzinis / AFPFoto: Angelos Tzortz...

„Pożar w ekosystemie śródziemnomorskim to jest zjawisko nie tylko normalne, a wręcz potrzebne” – mówi w „Powiększeniu” geografka, dr hab. Irena Tsermegas.

I zaraz potem badaczka wymienia szereg „ale”.

Błędy polityków, kryzys finansowy i – paradoksalnie – dochodowa turystyka miały bezpośredni wpływ na walkę z pożarami w Grecji – przekonuje badaczka. Część winy Tsermegas zrzuca na globalne ocieplenie. Ale tylko część.

Dlaczego? Przeczytaj lub posłuchaj w „Powiększeniu”!

„Powiększenie” to podcast Agaty Kowalskiej, dziennikarki OKO.press. Dwa razy w tygodniu autorka zadaje doskonale przygotowane, precyzyjne pytania politykom, ekspertkom, a czasem uczestnikom wydarzeń. Postanowiliśmy publikować także zapis tekstowy podcastów, żeby podkreślić ich wartość, bo informują, objaśniają i skłaniają do myślenia. Liczymy także na to, że osoby, które wolą czytać niż słuchać, zachęcimy do zmiany tego nastawienia i sięgną po podcasty Kowalskiej. Czyta się je dobrze, ale słucha jeszcze lepiej.

Przeczytaj także:

Agata Kowalska: Lindos mogliście widzieć na plakatach reklamowych albo tych ślicznych zdjęciach z internetu. Lazurowe morze, rajska zatoczka, złota plaża... A ponad nimi marmurowe kolumny Akropolu, otoczone średniowiecznymi murami cytadeli nadbudowanej nad starożytnymi świątyniami. Wokół niskie, urokliwe domki. To właśnie wioska Lindos, na południowym krańcu wyspy Rodos.

Kolumny świątyni Ateny, wioska Lindos, Rodos, Grecja
Świątynia Ateny z IV w. n.e., wioska Lindos, Rodos, Grecja / fot. Agata Kowalska

Obecnie trwa tam nierówna walka z pożarem. Zagrożone są i domki, i Akropol, i mury, i oczywiście hotele.

Jak się palą tamaryszki?

Dziś w „Powiększeniu” przenosimy się na grecką wyspę Rodos i spróbujemy zrozumieć, dlaczego jej dużą część trawi ogień. I czy istnieje sposób, by uniknąć takich pożarów w przyszłości. Przyjrzymy się też pewnym przeprosinom i pewnym obietnicom. A gościem podcastu jest dr hab. Irena Tsermegas z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych na Uniwersytecie Warszawskim, z Katedry Geografii Fizycznej. Dzień dobry!

Irena Tsermegas: Dzień dobry.

Agata Kowalska: Śródziemnomorskie greckie wysepki to miejsca z niedoborem wody, suchą roślinnością, z pięknymi, ale łatwo palącymi się laskami sosnowym, z tamaryszkami i wiatrem, który potrafi być naprawdę solidny.

Zastanawiam się, co jeszcze by pani dodała do tego opisu. I czy zgodziłaby się pani, że te przepiękne krajobrazy to jednocześnie przepis na wielkoobszarowe pożary? Bo może te pożary to nie jest tylko specyfika ostatnich lat? Jak to wygląda z punktu widzenia geografii?

Irena Tsermegas: Generalnie pożar w takim ekosystemie śródziemnomorskim to jest zjawisko nie tylko normalne, ale wręcz potrzebne.

Żeby ten ekosystem się prawidłowo rozwijał, to od czasu do czasu musi się spalić.

Natomiast musi mieć potem czas na to, żeby się odrodzić. Ta roślinność we względnie krótkim czasie się odradza, no ale trzeba jej na to pozwolić. Niestety, w ostatnich latach problemem są i rozmiary tych pożarów, i ich częstotliwość, która nie pozwala tym terenom się zregenerować. I nie pozwala im na to też człowiek, który wprowadza tam natychmiast rozmaite swoje inwestycje.

Ja nawet zajrzałam do statystyk, bo to tak łatwo jest mówić, że „jest większa częstotliwość”, ale sprawdziłam to. Wyraźny wzrost i to zarówno dotyczący liczby pożarów, jak i powierzchni, którą one obejmują, zaznacza się mniej więcej od początku lat 80. Oczywiście to nie jest stały wzrost, tylko są lata, kiedy mamy tych pożarów więcej, są takie, kiedy mamy mniej i te straty też są mniejsze.

Ale generalnie w długim czasie ten wzrost jest jednak bardzo wyraźny.

A powodem wielkoobszarowych pożarów, jest to, że tam niestety zarzucono tradycyjny sposób gospodarowania.

This photograph taken on July 26, 2023, shows an ongoing fire near Vati, on the Greek Aegean island of Rhodes. - Wildfires have been raging in Greece amid scorching temperatures, forcing mass evacuations in several tourist spots including on the islands of Rhodes and Corfu. (Photo by Angelos Tzortzinis / AFP)
Pożar na wyspie Rodos, 26 lipca 2023. Foto: Angelos Tzortzinis / AFP

Nie ma kóz, są turyści

Agata Kowalska: Co ma pani na myśli?

Irena Tsermegas: Już wyjaśniam. Ja oczywiście jestem daleka od tego, żeby namawiać tych, którzy pracują w turystyce, żeby nagle zaczęli uprawiać rolę czy zajmować się wypasem. Natomiast ta tradycyjna gospodarka polegała na tym, że ci ludzie po prostu żyli w tym krajobrazie i w związku z tym ten krajobraz był zadbany.

Mieszkańcy wiedzieli, jak się przed pożarami bronić zanim one wybuchną.

Ludzie usuwali zbędną biomasę, która jest pożywką dla ognia. Z jednej strony prowadzili po prostu takie prace, robili to celowo, z drugiej strony prowadzony był wypas, zbierali też rozmaite elementy, na przykład gałęzie na paszę dla zwierząt.

To samo dotyczyło terenów uprawnych. Jak one były zagospodarowane, to były czyste. Nie było jakichś zupełnie dzikich zarośli. Były za to strefy, w których mógł się w razie czego ten ogień zatrzymać.

Nieużytek przy drodze. Sucha roślinność, pożółkłe trawy, kolczaste krzaczki, na pierwszym planie suchy badylek
Sucha roślinność w wiosce Kiotari, Rodos, Grecja / fot. Agata Kowalska

Czyli przepisem na pożar jest nie tyle sam śródziemnomorski krajobraz, tylko to, że dopuszczamy do tego, żeby w tym krajobrazie pożar nie dawał się ugasić. Utrudniamy sobie proces gaszenia pożaru. To wydaje się najważniejsze. I na to też zwracają uwagę specjaliści ze świata, którzy się zajmują pożarami.

Na Rodos w dość krótkim czasie zatrudnienie w turystyce stało się podstawą egzystencji. Ale zapomniano, że gdzieś w tle wciąż jest zagrożenie pożarowe. I że najlepszym sposobem na to, żeby to zagrożenie zmniejszyć, nie jest czekanie i gaszenie, gdy pożar już wybuchnie, tylko zapobieganie. I nie tyle zapobieganie wybuchowi pożaru, bo to pewnie jest niewykonalne, a ułatwienie sobie gaszenia.

Nie tylko globalne ocieplenie (na szczęście)

Agata Kowalska: To jeszcze o tym zapobieganiu porozmawiamy, ale chciałam się najpierw odnieść do opinii, które pojawiły się w internecie. Znalazłam sporo komentarzy, że „45-stopniowe upały i pożary były w Grecji od zawsze”. I te komentarze są pisane w takim kąśliwym tonie, jako dowód na to, że obecna sytuacja to na pewno nie jest efekt katastrofy klimatycznej, to nie jest efekt globalnego ocieplenia.

Pani już mówiła, że pożarów przybywa i że one są coraz większe. A co z temperaturami? Czy mają rację ci, którzy piszą, że 10 i 20 lat temu byli w Grecji na wakacjach i też było gorąco?

Irena Tsermegas: Tu przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na to, że globalne ocieplenie nie polega na wzroście temperatur maksymalnych. Zresztą, na razie rekord temperatury w Grecji nie został pobity. Sprawdziłam te dane i oto 10 lipca 1977 roku na stacji meteorologicznej lotniska w Elefsinie, to jest na zachód od Aten, zanotowano równo 48 stopni Celsjusza. W tym roku maksymalna temperatura do tej pory to było 46,4 st. C. na południu Peloponezu, także jeszcze ten rekord nie został pobity.

Ale, tak jak mówiłam, nie patrzymy na temperaturę maksymalną. Temperatura maksymalna to jest przez dwie, trzy godziny w ciągu dnia, potem jednak ona spada. Natomiast globalne ocieplenie to nie jest wzrost temperatur maksymalnych, tylko wzrost temperatur średnich.

Jeżeli spojrzymy na średnie dla całego poprzedniego stulecia, czyli między rokiem 1901 a 2001, to okazuje się, że w ciągu 100 lat roczna, uśredniona temperatura dla Grecji wzrosła o 1,6 stopnia. Z wartości 13,3 do 14,9.

A co jeszcze istotniejsze, największy wzrost, wręcz ogromny nastąpił po roku 1991.

Z tego 1,6 stopnia wzrostu cały jeden stopień to skok po 1991. Czyli to wskazuje jednoznacznie, że ocieplenie jest.

Ale ja jeszcze tu zwrócę uwagę na jedną rzecz. Wiem, że chciałoby się powiedzieć, że to globalne ocieplenie jest winne pożarom. Ale zwalanie na nie całej winy, to nie tylko jest nadużycie, ale moim zdaniem to jest poważne nadużycie.

Agata Kowalska: To jest i dobra wiadomość, bo jeśli coś innego jest winne, niż tylko globalne ocieplenie...

Irena Tsermegas: ...to to można naprawić. Tak. Ale to nadużycie jest wręcz szkodliwe, bo ono właśnie odwraca uwagę od rzeczywistych przyczyn. A tą rzeczywistą przyczyną jest traktowanie przestrzeni jako nieskończonego zasobu, z którym można robić co się chce. Gdzie jedyne, na co mamy zwracać uwagę, to maksymalne zyski. To niestety nie działa.

Woda dla wybranych

Agata Kowalska: Zajmijmy się jeszcze przez chwilę wodą. Czy Grecy mają na nią swoje sposoby? Hiszpania na przykład od lat inwestuje w gromadzenie wody, w zapobieganie suszom. A jak jest z tym w Grecji?

Irena Tsermegas: To nie jest do końca tak, że Grecja nie ma wody. Akurat na wyspach na wschodzie Morza Egejskiego opady są dużo wyższe niż w Polsce. To są wartości rzędu dobrze ponad tysiąca milimetrów w skali roku.

Tyle tylko, że to są warunki śródziemnomorskie i tam te opady spadają w krótkim czasie, z bardzo dużym natężeniem, rzeźba jest górska, w związku z czym ta woda bardzo szybko spływa do morza. A ten spływ do morza jest jeszcze przyspieszony, bo niszczymy roślinność zabetonowujemy duże powierzchnie i retencja jest ograniczona.

Wąska ścieżka w górach, wydeptana przez kozy,wokół sucha roślinność. W tle morze i niebo.
"Kozia ścieżka" w górach na Krecie, schodząca ostro do morza / fot. Agata Kowalska

Natomiast nie powiedziałabym, że tam wody brakuje, choć rzeczywiście brakuje jej dla takiej liczby ludzi, jaka się pojawia latem. Są też wyspy, gdzie rzeczywiście praktycznie nie ma słodkiej wody albo cała słodka woda jest w zasadzie z wierceń. Są i takie, które tej wody mają pod dostatkiem. To też trochę zależy od tego, jaka była zima. Stąd nie należy narzekać, że zimą pada, bo miejscowi zwykle się bardzo cieszą z tych zimowych opadów.

Ale rzeczywiście, gdy mamy coraz dłuższe fale upałów, to powierzchnia terenu bardzo wysycha. I potem, nawet jeżeli na taką bardzo wyschniętą powierzchnię spadnie dużo deszczu, to ona nie jest w stanie tej wody wchłonąć.

Agata Kowalska: Ze swoich wypraw do mojej ukochanej (bo nie muszę się chyba z tym kryć) Grecji pamiętam fantastyczne spacery i wspinaczki w górskich rejonach, gdzie były wodospady, potoki górskie i gdzie czysta, słodka woda płynęła strumieniami. A czasem wzdłuż brzegu leżały rury, którymi to rurami Grecy pompowali wodę do domów i na pola.

I zastanawiam się, czy istnieje tam jakiś system retencjonowania wody, żeby ona tak szybko do ich pięknego morza nie spływała? Czy też Grecy, tak jak my w Polsce, liczą na to, że ta woda zawsze będzie?

Naturalny basen ze słodką wodą wśród skał, liczne małe wodospady spływają po ścianach stoku. Do wody sięgają grube rury
Słodka woda z naturalnego basenu w górach jest pompowana rurami do domów, Kreta, Grecja / fot. Agata Kowalska

Irena Tsermegas: I znów, przy tym tradycyjnym gospodarowaniu mieli swoje sposoby, bo budowali takie niewielkie zbiorniki, które służyły potem do podlewania. W wielu miejscach jeszcze te zbiorniki przetrwały. No, ale o nie trzeba dbać, żeby funkcjonowały. A poza tym one działały wtedy, kiedy nie było wierceń i kiedy woda powierzchniowa była dostępna.

Natomiast w momencie, gdy my robimy głębokie wiercenia, to na powierzchni tej wody będzie mniej.

W efekcie jest woda dla hoteli z wierceń, a tradycyjnie gromadzona woda znika.

Przy okazji tych pożarów strażacy apelowali do mieszkańców Rodos, żeby w czasie akcji gaśniczej powstrzymali się na przykład od polewania tarasów i od zużywania wody bez potrzeby. Nic im się nie stanie, jak przez chwilę będą mieli suchy taras.

Gołe ręce strażaka

Agata Kowalska: Przejdźmy do tego, co się dzieje teraz. Rodos broni się przed pożarami, z południa wyspy ewakuowani są mieszkańcy, ewakuowani są turyści. Buduje się nawet okopy wokół zabytków, żeby ogień nie mógł się przedrzeć, a straż pożarna namierza kolejne ogniska pożarów i je próbuje opanować.

Zastanawiam się, na ile jest to skuteczne? Na ile Grecy potrafią walczyć z pożarami na wyspie zmienionej w turystyczny konglomerat. Grecja zawsze mnie zachwycała świetnie zorganizowanym transportem publicznym. Czy straż pożarną też mają tak świetnie zorganizowaną?

Irena Tsermegas: Ten transport publiczny to tylko na niektórych wyspach i tylko w sezonie (śmiech). Oczywiście. straż pożarna w Grecji jest i do strażaków Grecy absolutnie żadnych pretensji nie mają.

Oni tam wykonują heroiczną pracę i są za to powszechnie szanowani. I często to jest praca wykonywana niemal gołymi rękami. Nawet nie tylko dlatego, że brakuje sprzętu, chociaż to też i sprzęt jest stary. Generalnie straż pożarna w Grecji jest bardzo niedofinansowana; tu jeszcze się nakładają na to lata kryzysu.

Ale też trzeba pamiętać, że to jest bardzo trudny teren, górzysty, często niedostępny dla ciężkiego sprzętu. Tam się sprawdzają samoloty, ale samoloty przy bardzo silnym wietrze nie polecą. Zresztą to i tak by nie miało sensu, bo wtedy ocenienie, gdzie ta woda spadnie, jest w zasadzie niemożliwe. Nie polecą też w nocy.

Więc tam podstawą walki z pożarem jest po prostu człowiek.

A niestety ludzi w straży pożarnej brakuje. Bo był bardzo ograniczany nabór, bo nie było pieniędzy, bo kryzys. I tutaj, choćby oni nie wiem co robili, a i tak robią rzeczy nadludzkie, to praktycznie nie jest możliwe ugaszenie takiego wielkoobszarowego pożaru. Tu musi się spalić to, co się palić zaczęło.

Tym bardziej że roślinność śródziemnomorska jest bardzo łatwopalna, zwłaszcza w wysokich temperaturach. Na dodatek tam parują olejki, one też płoną, więc w zasadzie to wszystko pali się jak pochodnia.

Jedyny skuteczny sposób gaszenia, to odizolować obszar, który się pali i po jakimś czasie dogasić to, co tam pozostało.

This aerial image taken on July 26, 2023, shows a burned area after a fire near Kiotari, on the Greek Aegean island of Rhodes. - Wildfires have been raging in Greece amid scorching temperatures, forcing mass evacuations in several tourist spots including on the islands of Rhodes and Corfu. (Photo by Spyros Bakalis / AFP)
Dymy i łuny pożarów na Rodos w pobliżu Kiotari. 26 lipca 2023. Foto: Spyros Bakalis / AFP)

Błąd, czyli element obcy w lesie

Agata Kowalska: Mówiła pani o ograniczonym naborze strażaków, o kryzysie finansowym. My w Polsce bardzo sobie cenimy Ochotniczą Straż Pożarną, która działa u nas na zasadzie wolontariatu. Całe wioski pracują w OSP, jadą do różnego rodzaju akcji. A jak jest w Grecji?

Irena Tsermegas: W Grecji też jest oczywiście Ochotnicza Straż Pożarna. Część tych ochotników jest na sezon dodatkowo zatrudniana. Jednak tam też się mówi, że w latach 80. popełniono bardzo poważny błąd. Wcześniej gaszeniem pożarów w lasach nie zajmowała się straż pożarna, tylko służba leśna.

Służba leśna, która znała teren, która w tym lesie była codziennie, która potrafiła ten las zgasić i potrafiła zadbać o drogi przeciwpożarowe. Oni robili to, o co wcześniej dbali mieszkańcy: czyścili powierzchnię, pilnowali przecinek, żeby w razie czego można było ogień zatrzymać. A gdy przejęła to straż pożarna, to okazało się, że strażacy są w lesie niejako elementem obcym, wchodzą do lasu tylko w czasie pożaru.

Agata Kowalska: Czyli rozumiem, że w latach 80. podjęto decyzję, że za walkę z pożarem, czy to w lesie, czy nie w lesie, odpowiada jedna i ta sama straż pożarna?

Irena Tsermegas: Tak. I uważa się, że to był błąd, bo służba leśna właściwie przestała istnieć. Ona w tej chwili jest częścią Ministerstwa Środowiska i Energetyki – ciekawa nazwa, swoją drogą – ale nie prowadzi już tych prac, które były niezbędne.

Rząd wyciąga wnioski – od 3 lat

Agata Kowalska: À propos błędów. Czytam, że „grecki premier przeprosił w poniedziałek za w dużej mierze nieudaną walkę z pożarami„. Powiedział: ”W pełni rozumiem ból naszych rodaków, których domy lub dobytek spłonęły w pożarach„. I zadeklarował, że ”wszelkie błędy, jakie zostały popełnione w nierównych zmaganiach z żywiołem, zostaną zidentyfikowane i tam, gdzie konieczne wyciągnięta zostanie odpowiedzialność”.

I tu by się wszystko zgadzało poza tym, że cytat, który podałam pochodzi z 2021 roku. Wtedy też w Grecji szalały potężne pożary, nawet zginęło kilka osób. Co od tego 2021 roku rząd Mitsotakisa zrobił? Czy błędy zostały „zidentyfikowane” i naprawione?

Irena Tsermegas: Nie, nie zostały, niestety, i jesteśmy świadkami skutków tego, że nie zostały. Jeszcze większą katastrofą były pożary z 2018 roku na wschodzie Attyki, w rejonie miejscowości Mati, gdzie zginęło ponad 100 osób. I po tej katastrofie jedyne co wprowadzono, to obowiązkowe ewakuacje.

Czyli: jest pożar, ewakuujemy ludzi. I to też nie jest do końca właściwa taktyka, to jest tak naprawdę półśrodek. Bo owszem, ewakuacja sprawia, że nie giną ludzie albo ginie ich mniej, ale na Eubei dwa lata temu spaliło się ponad 500 km² lasu i miejscowości. Taka całkowita ewakuacja nie jest właściwa dlatego, że to ci miejscowi znają teren, wiedzą, gdzie ogień będzie się przenosił.

Ja oczywiście nie namawiam do tego, żeby kobiety, dzieci i starcy brali udział w akcji gaśniczej, ale bardzo wiele osób nie tylko by mogło, ale oni nawet chcą brać udział. A w tej chwili im się nie pozwala, bo od gaszenia pożaru jest straż.

Aaaatrakcyjny, spalony teren sprzedam

Agata Kowalska: A co z pozostałymi kwestiami, jak choćby mądrzejsze zarządzanie przestrzenią albo dofinansowanie straży pożarnej? To się nie wydarzyło?

Irena Tsermegas: To się, niestety, nie stało. Nic się nie zmieniło.

Agata Kowalska: Jak pani myśli dlaczego? Czy Grecja jest zbyt na to biedna? Czy rząd, kolokwialnie mówiąc, ma to w nosie i liczy, że żaden pożar już nie wybuchnie?

Irena Tsermegas: To trochę wygląda tak... Nie wiem, może powinnam się ugryźć w język i tego nie mówić, ale chyba jednak powiem. Ewakuacja jest często de facto równoznaczna z tym, że się skazuje ten teren na spalenie. Oczywiście, nikt nie zginie, natomiast na dłuższą metę to prowadzi do katastrofy.

Były prowadzone takie analizy i okazuje się, że przeciętny pożar w Grecji trawi około 40 hektarów, kiedy przeciętny pożar w Hiszpanii trawi około 20 hektarów. Czyli pozwala się tym terenom spłonąć.

Agata Kowalska: Zaczynam podejrzewać spisek i to deweloperski. Czy to o to chodzi?

Irena Tsermegas: Ostatnio w Grecji pojawiają się głosy, choć to oczywiście bardzo trudne do udowodnienia, że przyczyną wielu tych pożarów są podpalenia. A wobec bardzo dużej części, wobec około połowy pożarów, podaje się, że przyczyny są nieznane. Podejrzane jest to, że gdy taki teren spłonie, to nie wraca do stanu sprzed pożaru, tylko powstają na nim na przykład elektrownie wiatrowe.

I tu drastycznym przykładem jest Eubea, gdzie zaczęto stawiać wiatraki w imię zielonej energii, jednocześnie niszcząc w krajobrazie najcenniejsze tereny. To jest niestety bardzo, bardzo bezmyślne.

Agata Kowalska: Zwłaszcza, że Grecja ma mnóstwo obszarów morskich, na których mogłaby stawiać farmy wiatrowe. Nie musi niszczyć swoich przepięknych krajobrazów.

Irena Tsermegas: Poza tym, co innego, gdy się postawi tych wiatraków kilka czy kilkanaście, a co innego, jeżeli to są setki.

Tysiące ewakuowanych, setki niezadowolonych

Agata Kowalska: Mówiła pani, że w Grecji wprowadzono nowe przepisy dotyczące ewakuacji, ale kiedy czytać doniesienia z Rodos, to trwająca ewakuacja jest oceniana – przynajmniej przez ewakuowanych – jako chaotyczna. Z drugiej strony, tak jak mówiłyśmy, nikt do tej pory nie zginął. Turyści muszą pozostawiać swoje walizki i nocować na leżakach nad basenem albo na plaży, ale fizycznie są bezpieczni. Na ile ta akcja, którą teraz obserwujemy, przebiega prawidłowo?

Irena Tsermegas: Ona na pewno jest chaotyczna, ale ten chaos jest w dużej mierze usprawiedliwiony. Czytam, że ludzie narzekają na to, że musieli iść wzdłuż plaży ileś kilometrów i że nikt im nie podstawił autokaru i od razu nasuwa mi się pytanie: gdzie oni chcieli mieć ten autokar? Wprost na plaży?

Rozumiem, że to jest takie wyobrażenie z Polski, że zaraz na zapleczu plaży przebiega jakaś droga. I że na pewno ta droga jest w tym momencie przejezdna. Ale kiedy pożar dochodzi do morza, to plaża jest rzeczywiście miejscem najbezpieczniejszym.

Poza tym mówimy o ewakuacji ogromnej liczby ludzi. To jest bardzo, bardzo dużo turystów, dużo więcej niż miejscowych, strażaków i wszelkich innych służb razem wziętych. I rzeczywiście opanowanie tego w krótkim czasie nie jest możliwe, ani podstawienie tylu autokarów.

Pożegnanie z rajem?

Agata Kowalska: Pani mówi o dostępności drogi przy plaży, ale myślę, że tu zagrała też typowa „mentalność turysty”. Czyli człowieka, który jedzie na wakacje i chce mieć wszystko zabezpieczone i zaopiekowane, nawet jeśli wokół niego płonie wyspa. I to mnie prowadzi do szerszego pytania: czy pani zdaniem powinniśmy przedefiniować sobie w głowach samą Grecję?

Już nie tylko postrzegać ją jako krainę pełną rajskich plaż, przepięknych krajobrazów, niesamowitych zabytkach i fantastycznych ludzi, a zacząć – nawet jako turyści – myśleć o niej jako miejscu dotkniętym kryzysem klimatycznym i kryzysem uchodźczym?

Przypomnę tu choćby narzekania turystów, że oto pojechali na wakacje, a na plaży koczują jacyś obszarpani ludzie, którzy dosłownie wyszli z wody. Zatem, czy powinno się zmienić nasze myślenie o wakacyjnej Grecji?

Irena Tsermegas: To nie dotyczy tylko Grecji. Cała strefa śródziemnomorska jest narażona na kryzys klimatyczny i to w największym stopniu. Wszelkie skutki zmian klimatu, np. wzrost częstości występowania zjawisk ekstremalnych, bardzo tej strefy dotyczą. Nie tylko pożary, ale i powodzie błyskawiczne, z którymi mamy do czynienia zimą. To jest specyfika całej strefy śródziemnomorskiej; zresztą jeśli chodzi o kryzys uchodźczy, to też to nie jest tylko problem Grecji.

Wydaje się, że strategia rozwijania turystyki masowej w Grecji od początku nie była najlepszym pomysłem.

Bo tereny z tak ogromną liczbą turystów bardzo trudno sprawnie ewakuować,

podczas gdy Grecja ma do zaoferowania bardzo wiele innych miejsc, równie atrakcyjnych. Tyle że turysta wybiera to, co mu się oferuje, a oferuje się te miejsca, w których już powstała ta infrastruktura. Warto podkreślić, że nadmierna, zdecydowanie nadmierna.

I tutaj jakąś metodą na pewno byłoby rozwijanie turystyki zrównoważonej, alternatywy do tego, co jest teraz. Dodatkowo, chociaż wiem, że to trudne dla osób z dziećmi w wieku szkolnym, ale generalnie sezon turystyczny będzie się wydłużał.

Już można do Grecji jeździć od końca kwietnia do końca października i pogodowo jest nieźle. Rozumiem tych, którzy są skazani na urlop latem, ale może w takim razie wybrać inne miejsca, niż te, gdzie są największe tłumy?

Agata Kowalska: A czy Grecja uczy się inaczej myśleć o turystyce? Czy wprowadza jakieś ograniczenia? Bo przez wiele lat to była, niestety, wolna amerykanka. Niezliczone hotele, te wszystkie aquaparki zużywające wodę, to wszystko było budowane, jeśli tylko inwestor miał pieniądze, często zresztą z zagranicy. Czy pani zdaniem to się zmienia, czy reguły pozostały takie jak w latach 80. i 90.?

Irena Tsermegas: Zmienia się, natomiast zmienia się bardzo powoli. Na terenach, które do niedawna były zupełnie nieturystyczne, pojawiają się takie inicjatywy. Ale łatwe to bez wątpienia nie będzie i tutaj potrzebne są jakieś działania odgórne. Grecy wprawdzie są takim społeczeństwem, które się dość łatwo potrafi zorganizować na szczeblu lokalnym, natomiast bez działań odgórnych, to raczej będzie trudne.

Agata Kowalska: No, oby te działania odgórne na rzecz zrównoważonej turystyki przebiegały inaczej niż działania odgórne w polityce przeciwpożarowej. Bardzo dziękuję za rozmowę.

I wam dziękuję za wysłuchanie tego odcinka „Powiększenia” i od razu zachęcam do wyrażenia opinii. Jaki jest Wasz stosunek do masowej turystyki? Czy jesteśmy na nią skazani? Czy istnieją lepsze pomysły? I czy te lepsze pomysły mogą występować tylko na mikro skalę? Czy jest ratunek dla takich pięknych miejsc w Polsce i na świecie? Czy też raczej waszym zdaniem proste zbijanie kapitału zawsze przeważy?

Może macie przykłady swoich ulubionych wakacyjnych miejscówek? Czy ktoś potrafi tam prowadzić biznes turystyczny w sposób szanujący krajobraz, przyrodę, zasoby wodne? Napiszcie koniecznie! Bardzo mnie ciekawią te wasze ulubione miejsca.

Mój adres: [email protected] (dostępna jest też sekcja komentarzy pod artykułem). Ten temat poruszymy już w najbliższym odcinku „Powiększenia”. Zatem piszcie koniecznie i do usłyszenia!

;
Na zdjęciu Agata Kowalska
Agata Kowalska

Autorka podcastów „Powiększenie”. W OKO.press od 2021 roku. Wcześniej przez 14 lat dziennikarka Radia TOK FM. Wielbicielka mikrofonu, czyli spotkań z ludźmi, sporów i dyskusji. W 2016 roku za swoją pracę uhonorowana nagrodą Amnesty International „Pióro Nadziei”.

Komentarze