0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Ta powieść – opowieść – zaczyna się najgorzej, jak to możliwe. Bohater ma amputowane dzieciństwo (to jego własne słowa), zmienione imię i nazwisko, lata spędza we wnęce za szafą i nie może zbliżać się do okna. Traci rodziców.

Ten żywot rozdziera serce i uderza w splot słoneczny sporów o najnowszą historię kraju – on ocalony, jego rodzice zdradzeni, wydani na śmierć. „O czym tu więcej mówić?” – powie w wywiadzie rzece z Janem Ordyńskim „Passa”.

Daniel Passent zmarł 14 lutego 2022, w wieku 83 lat.

Blisko kresu drogi wyznał, że dostał od życia wszystko.

Kto nie znał jego losów mógł zrozumieć, że dostał wszystko, co dobre. I tak, istotnie było. Miał talent, zdrowie, kochających bliskich, przyjaciół, sławę i osobisty urok.

Ale wszystko, to wszystko – nie tylko dobre. (Skąd brał tę niezwykłą pogodę, którą tak często promieniował?)

Człowiek, który miał w kościach doświadczenie Zagłady pisał lekko, często na tematy ulotne, z dystansem i zacięciem humorystyczno-kabaretowym. Młodsi nie pamiętają lub nie wiedzą, że prócz felietonów, których był mistrzem, pisał przed laty skecze dla kabaretów, m.in. „Pod Egidą”.

Jego najważniejszym miejscem była „Polityka" – redakcja, w której pracował od 1959 roku do samego końca.

„Polityka jest moim drugim domem. Ponad 60 lat pozostaję w związku, raz formalnym, raz na kocią łapę, ale zawsze z Polityką. Na pewno ma to coś wspólnego z potrzebą bezpieczeństwa, jaką odczuwałem po wojnie" - pisał w 2021 roku.

Mówił, że nie jest pisarzem, lecz dziennikarzem, że lubi formy krótkie. Zdobycie dla „Polityki” fragmentów dzienników Adolfa Eichmanna, korespondencje z wojny wietnamskiej… – to były perły we wczesnym okresie kariery dziennikarskiej Passenta. Ale był też pisarzem – w końcu felieton to forma tyleż dziennikarska, co literacka. Potrafił zakręcić frazą, miał wyczucie dramaturgii tekstu, bawił się słowami, grał nimi. (Czy nie to czyni z piszącego pisarza?)

Miał też to, co w pisarstwie najważniejsze – coś do opowiedzenia. Na dodatek przez tyle lat! Każdemu może zdarzyć się dobry tekst, a nawet świetna, poczytna książka. Pojedyncze eksplozje nie świadczą o talencie. Talent to utrzymywanie się w wysokiej pisarskiej formie przez lata. W przypadku Passenta to były dekady.

Przeczytaj także:

W jego życiu przeglądają się epoki Polski Ludowej i III RP – z ich blaskami, cieniami i zakrętami.

Zakręty Passenta sporo mówią o jego doświadczeniach, osobowości i charakterze. Nie był człowiekiem gwałtownych, ideowych wolt, nie brał ostrych zakrętów, nawet w te najtrudniejsze starał się wchodzić łagodnie. (Wspólny znajomy mówi, że nie miał siły na kolejne życiowe kataklizmy).

Chyba nigdy nie miał w sobie ideowego żaru – jego postawy i polityczne zachowania zawsze oscylowały między realizmem, pragmatyzmem, sceptycyzmem, rozwagą.

Choć należał do pokolenia, w którym wielu przeżywało fascynację ideami komunizmu, Passent ideowym komunistą nie był (do partii też nie należał). Stosunek do dawnego systemu miał poprawny, ale nie spontaniczny. „PRL Passenta” to zupełnie inna opowieść niż opowieść o PRL-u byłych komunistów – z jednej i byłych buntowników – z drugiej.

Częściej pisał o sprawach bliskich ziemi i materii życia niż wielkim ideom (może dlatego ukochał felieton?). W wielkich sprawach znajdował szczeliny i rozsadzał je swoim uroczym, niekiedy staroświeckim humorem – znacznie częściej niż zjadliwą ironią (choć z tej ostatniej całkiem nie rezygnował; a gdy po nią sięgał, bywała zabójcza).

W istocie, kochał życie samo i lubił je celebrować. Był bardziej człowiekiem kultury niż polityki (tej przez małe „p”, bo człowiekiem „Polityki” był od zawsze i pozostanie na zawsze). Kto będzie chciał napisać dzieje życia kulturalnego PRL, postać Passenta, wszystko, co pisał i znajomości, które utrzymywał, będą skarbem nieocenionym.

Jego osobista elegancja, delikatność i język czyniły go kimś predestynowanym do dyplomacji – i w rzeczy samej, przez pięć lat (1997-2002) był ambasadorem w Chile, które pokochał jak najwięksi psychofani Ameryki Łacińskiej (napisał o tym doświadczeniu książkę „Choroba dyplomatyczna”).

Był wspaniałym, szczodrym i bezinteresownym kolegą, który pozdrawiał słowami „witaj, przyjacielu!”. Choć zdarzało mu się powiedzieć o sobie, że nie jest odważny, miał cywilną odwagę i potrafił zaryzykować, by stanąć w obronie niesprawiedliwie – w jego odczuciu – atakowanego, nawet gdy wiedział, że narazi się na spore nieprzyjemności.

Z wdziękiem i lekkością prowadził w TOK.fm audycję „Goście Passenta”. Zazwyczaj rozpoczynał ją od felietonu, w którym punktował to dowcipem, to błyskotliwą drwiną niedorzeczności w działaniach rządzących.

Potrafił uroczo się zgrywać i żartować również na własny temat. Gdy przekroczył siedemdziesiątkę, powiedział w jednej z rozmów, że historyk Timothy Snyder nazywa 75-letniego Stalina „starcem” – i dodał: „Pora więc i mnie likwidować moje imperium”.

Passent był Wielkim Imperatorem Felietonu.

A teraz wchodzi do grona swoich przodków, mistrzów (i kolegów) – Boya, Słonimskiego, Kisielewskiego, KTT, Hamiltona, Pilcha…

„Uśmiecha się Pan figlarnie” – zaczepiła go kilka lat temu w wywiadzie Justyna Dąbrowska.

„Wie Pani, ja się czuję spełniony – odpowiedział Passent. – Praca zawodowa udana, dzieci udane, wnuki udane. Więc właściwie – jakby to powiedzieć – zadanie wykonane, jestem mentalnie spakowany i gotowy, żeby się odmeldować. Wiem, że w każdej chwili może się okazać, że to już dość, ale jednocześnie 78 lat to mało, jeszcze by się chciało trochę pożyć”.

Udało się pięć lat. Za mało, Danielu, za mało.

Udostępnij:

Artur Domosławski

Pisarz i reporter, przez 20 lat związany z „Gazetą Wyborczą”, od dekady z „Polityką”. Autor kultowej „Gorączki latynoamerykańskiej" (2004), niepokojącej „Śmierci w Amazonii" (2013), wstrząsających „Wykluczonych" (2016), słynnej biografii „Kapuściński non-fiction" (2010) oraz monumentalnej biografii Zygmunta Baumana „Wygnaniec. 21 scen z życia Zygmunta Baumana" (2021). Laureat wielu nagród i wyróżnień literackich i dziennikarskich, m.in. Grand Press Dziennikarz Roku 2010, nominowany do Nagrody Nike za „Wykluczonych" i „Wygnańca", aureat Górnośląskiej Nagrody Literackiej „Juliusz” (2022) dla najlepszej biografii za „Wygnańca". Jego książki były tłumaczone na 10 języków.

Komentarze