0:000:00

0:00

Trwające od miesięcy protesty pracowników pomocy społecznej rząd dotychczas ignorował. Zamiast zareagować na zgłaszane od dawna problemy, wspaniałomyślnie zrzucił na ich barki obsługę (rozpatrywanie i przyjmowanie wniosków) rozszerzonego programu 500 plus na każde dziecko.

Pracownicy pomocy społecznej mają za rządu PiS coraz więcej pracy. Każe im się obsługiwać kolejne hojne programy, a o ich wynagrodzeniu i misji nikt nie pamięta. Zarabiają dziś średnio 1900 zł na rękę, a zamiast skutecznie pomagać osobom w potrzebie, coraz więcej czasu spędzają przy biurku.

Przeczytaj także:

"Ten zawód nigdy nie był dowartościowany, a wymagania stawiane kandydatom do tej pracy są ogromne. Ale teraz czara goryczy się przelała. Tak jak dla nauczycieli tą kroplą było ogłoszenie 500 zł na krowę, dla pracowników socjalnych było rozszerzenie 500 plus na pierwsze dziecko" – mówił "Dziennikowi Gazecie Prawnej" prof. Piotr Broda-Wysocki z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.

Pracownik pomocy społecznej, czyli kto?

Pracownik pomocy społecznej to kategoria, pod którą kryje się wiele grup zawodowych:

  • asystenci rodziny,
  • pracownicy socjalni,
  • opiekunowie całodobowej opieki społecznej,
  • pracownicy obsługujący świadczenia.

Zastrajkują razem, bo rząd od dawna ignoruje ich problemy, dorzucając obowiązków i zadań, przez które ich praca traci sens.

Asystenci rodziny zamiast wspierać - kontrolują

Asystenci rodzin to dziś ok. 4 tys. osób. Zajmują się rodzinami, które borykają się z problemami opiekuńczo-wychowawczymi. Wspierają i pomagają zapewnić odpowiednie warunki, żeby uniknąć dramatów takich jak np. odebranie dziecka.

"Asystentom dołożono nowych obowiązków, związanych z rządowymi programami. Najgorsze jest jednak to, że zamiast pozwolić się skupiać na budowaniu relacji opartych na zaufaniu, zobowiązuje się ich do wykonywania decyzji sądowych, zajmowania się kontrolą i interwencją"- mówi OKO.press Paweł Maczyński, przewodniczący Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.

Podobna sytuacja dotyczy pracowników socjalnych, których zobowiązuje się do wykonywania decyzji sądu o odbieraniu rodzinom dzieci.

"Ta sama osoba lub instytucja, którą zmusza się do wykonywania decyzji, będzie przecież potem z tą rodziną pracowała nad powrotem dziecka do domu. I jak tu nie stracić zaufania?" - pyta Maczyński.

"Wystarczyłaby kosmetyczna zmiana w kodeksie postępowania cywilnego, ale rząd, który na sztandarach niesie ochronę rodziny nie jest w stanie jej wprowadzić, a rola asystenta coraz bardziej się rozmywa. Wszystko po to, żeby oszczędzić na kuratorach".

Pracownicy socjalni - 72 rodziny na osobę

Pracownicy socjalni zajmują się pracą w terenie, chodzą do domów, pomagają na miejscu. Zakres obowiązków jest bardzo szeroki - od bezdomności i niepełnosprawności po przemoc w rodzinie.

"Jednym z elementów naszej pracy, choć wcale nie najważniejszym, jest przyznawanie zasiłków. Jedna czwarta osób, którymi się opiekujemy, nie korzysta z pomocy finansowej, tylko innego rodzaju wsparcia" - mówi Maczyński.

Pracownik socjalny pomaga np. w sytuacjach kryzysu psychicznego. "Nagle u osoby zdrowej pojawiają się objawy choroby czy zaburzeń psychicznych. Nie rozumie co się wokół niej dzieje, przestaje normalnie funkcjonować i samodzielnie nie potrafi sobie dać rady".

"Taki kryzys może się zdarzyć każdemu. Ktoś nas napadnie, znajdziemy się w sytuacji zagrożenia życia i po jakimś czasie to z nas wychodzi. Pracownik socjalny ma za zadanie zdiagnozować, co się dzieje, dlaczego kryzys się pojawił i koordynować pomoc. To bardzo odpowiedzialna praca".

Zdaniem Maczyńskiego praca w pomocy społecznej jest coraz bardziej zbiurokratyzowana, kolejne ustawy tylko tę sytuację pogarszają. "Zamiast pomagać na miejscu, pracując z ludźmi potrzebującymi wsparcia, musimy zajmować się dokumentami, wypełnianiem ton wniosków.

Sens naszej pracy kompletnie się przez to rozmywa.

Asystent rodziny zajmuje się ustawowo 15 rodzinami, a pracownik socjalny średnio 72. Buduje się fikcję, że jesteśmy w stanie realnie tym rodzinom pomóc".

Opiekunowie - co jeśli odejdą od łóżek?

Kolejną grupą są opiekunowie pracujący w Domach Pomocy Społecznej. Zajmują się całodobową opieką pielęgnacyjną i rehabilitacją. Podają leki, dbają o codzienne potrzeby pacjentów, a także myją, zmieniają pieluchy, sprzątają i radzą sobie z agresją pacjentów często przepełnionych ośrodków. Wszystko za 1600 zł.

"Rząd już zapowiada, że z rozdzieleniem 500 plus poradzi sobie bez nas, ale co zrobi, kiedy pracownicy DPS odejdą od łóżek?" - pyta Maczyński.

Rządowe programy dzięki nadgodzinom

Wreszcie pracownicy, którzy zajmują się sprawami urzędniczymi - obsługują świadczenia. To dzięki przepracowanych przez nich nadgodzinom rządowe programy w ogóle wchodzą w życie. Obsługujących jest bowiem zwykle za mało, a pracy ciągle przybywa.

"Jeśli gmina zatrudnia 5 osób i musi realizować zadania z 25 ustaw, to część obowiązków spada nieuchronnie na pracowników socjalnych. I rząd dobrze o tym wie" - mówi Maczyński.

Udając, że nie wie, rząd rozszerzając program 500 plus proponuje równocześnie procentowe zmniejszenie dotacji do kosztów obsługi programu.

Uczymy się od nauczycieli

"Jesteśmy na etapie zbierania deklaracji uczestnictwa w sporze zbiorowym oraz w ewentualnym strajku" - informuje Maczyński. Podobnie jak w wypadku nauczycieli, strajk pracowników pomocy społecznej będzie zapewne opierał się głównie na osobach niezrzeszonych w związkach zawodowych, ale rola związkowców jest kluczowa.

"Samo doprowadzenie do referendum strajkowego potrwa. Musimy dopilnować wszystkich narzuconych przez ustawę formalności" - mówi Maczyński. Strajk jest więc planowany na przełom sierpnia i września, niedługo przed wyborami.

"Tylko proszę nam wtedy nie mówić, że uprawiamy politykę, bo daliśmy rządzącym mnóstwo czasu na uniknięcie tej sytuacji. Ten strajk to efekt ich bierności i konsekwentnego ignorowania postulatów pracowników pomocy społecznej".

Jakie wnioski płyną dla pracowników pomocy społecznej ze strajku nauczycieli?

"Wiemy już, że niezwykle ważne będzie uniknięcie narzucanej przez rząd retoryki opartej na emocjach. Przeciwko nauczycielom zastosowano broń populizmu, pokazywano płaczące dzieci, sondaże. A przecież podwyżek nie przegłosowuje się w sondażach".

Maczyński za dobrą lekcję dla strajkujących uważa też decyzję ZNP o nieuczestniczeniu w rządowym teatrze obrad okrągłego stołu, które zaczęły się 26 kwietnia 2019.

"My też nie będziemy się godzić na odgrywanie ról w pozorowanym dialogu.

Jeżeli naszym środowiskiem ktoś chce manipulować, to rola związków polega na tym, żeby wytłumaczyć, że nie chodzi o to, żebyśmy rozmawiali za wszelką cenę, tylko merytorycznie i o konkretnych rozwiązaniach.

Oczywiście można prowadzić politykę sondażową, czyli patrzeć czy coś się opłaca, czy mój kapitał wyborczy wzrośnie... Dla nas istotne jest jednak przedstawianie problemów do rozwiązania i konfrontowanie z nimi rządzących. Polityka nie polega przecież na przecinaniu wstęgi na autostradzie, tylko rozwiązywaniu problemów, nawet jeśli słupki wyborcze od tego nie podskoczą".

Walczą o płace, bezpieczeństwo i sens

O co walczą pracownicy pomocy społecznej?

Między innymi o wyższe płace i o to, żeby ich pozycja zawodowa nie była gorsza w strukturze samorządowej niż urzędników. "Tabele zaszeregowania są odrębne dla jednostek pomocowych i dla urzędów, co powoduje, że jesteśmy pomijani podczas przyznawania podwyżek" - mówi Maczyński.

Domagają się także rozwiązań problemów związanych z bezpieczeństwem w pracy. "Powtarzające się napaści i ataki na pracowników pokazują, że rozwiązania powinny być systemowe i zagwarantowane ustawowo, a wciąż tego brakuje".

Kilka lat temu media informowały szeroko o tragedii z Makowa. W płomieniach zginęła pracownica pomocy społecznej po tym, jak mężczyzna niezadowolony z odmowy przyjęcia do DPS podpalił Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej.

"Od tamtej pory już się o tym tyle nie mówi, ale agresja i ataki to nadal nasza codzienność" - podkreśla Maczyński.

Pracownicy pomocy społecznej żądają też zmiany zakresu zadań w ich pracy. "Powinna być nastawiona na profilaktykę, pomoc i wsparcie, a nie interwencję i kontrolę. Rząd dorzuca nam głównie zadania drugiego rodzaju".

Pracownicy pomocy społecznej walczą ponadto o:

  • podwyższenie dodatku terenowego dla pracowników socjalnych oraz przyznanie dodatku także asystentom rodziny pracującym w terenie;
  • opracowanie ścieżki awansu zawodowego powiązanego z wynagrodzeniami;
  • przyśpieszenie przyznawania dodatkowego urlopu wypoczynkowego. Dziś pracownicy mogą z niego skorzystać dopiero po 5 latach. "To zdecydowanie za późno" - mówi Maczyński. "Badania wskazują, że na tych stanowiskach wypalenie następuje już po 2-3 latach pracy".
;

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze