0:00
0:00

0:00

W filmie opublikowanym 15 marca 2020

na Facebooku występują dwie Ukrainki pracujące w Polsce. Opowiadają, że 14 marca menedżer hostelu robotniczego, w którym mieszkały, wyrzucił je stamtąd. Tłumaczył to tym, że w związku z epidemią koronawirusa polskie władze kazały zamknąć wszystkie hotele i hostele. Kobiety z dnia na dzień straciły dach nad głową.

Ukrainki opowiadają także o tym, że nie mają jak wrócić do domu. Rejsowe połączenia autokarowe i kolejowe z Ukrainą zostały wstrzymane. Pozostaje więc dojazd samochodem.

Jak opowiadają w filmie, do tej pory transport na przykład do Lwowa kosztował poniżej 100 złotych. Teraz, kiedy niektórzy kierowcy wyczuli okazję, zaczęli oferować dojazd do polsko-ukraińskiej granicy osobowymi samochodami za cenę nawet 500-800 złotych za osobę.

Pasażerów zostawiają przy przejściu granicznym. Jednak z powodu ograniczeń, granicy nie można teraz przekraczać pieszo. Ukraińcy muszą więc szukać kierowców, którzy ich przewiozą przez przejście graniczne. „Premier Ukrainy mówił, że z radością przyjmie wszystkich Ukraińców. No dobrze, tylko dajcie nam możliwość powrotu do kraju” – mówią Ukrainki na koniec filmu.

Film ma do tej pory ponad milion wyświetleń, pojawił się na facebookowych grupach skupiających pracowników z Ukrainy.

Ile w nim prawdy, jak wygląda teraz sytuacja Ukraińców w Polsce oraz gdzie mogą się zgłosić po pomoc?

Trudny powrót

Jak opowiada nam Myroslava Keryk, prezeska Fundacji „Nasz Wybór” zajmującej się pomocą Ukraińcom i migrantom w Polsce, wielu pracowników z Ukrainy wpadło w panikę w miniony weekend. Ukraińskie władze poinformowały, że od wtorku 17 marca granica z Ukrainą zostanie zamknięta. Władze zachęcały, żeby obywatele Ukrainy wrócili przed tą datą.

Przeczytaj także:

Od 17 marca Ukraina zawiesiła połączenia autobusowe, kolejowe i lotnicze. Takie same obostrzenia w Polsce zaczęły obowiązywać chwilę wcześniej, z soboty na niedzielę 15 marca.

To sprawiło, że tysiące Ukraińców, którzy postanowili wrócić do kraju w weekend i poniedziałek miało problem. Ci, którzy nie mieli własnych samochodów, byli dowożeni tylko do przejścia, potem musieli sami szukać kierowców, z którymi mogli przekroczyć granicę.

Jak informowała ukraińska straż graniczna, sytuacja na granicy została opanowana, władze polskie i ukraińskie porozumiały się i zorganizowały autokary, które zabrały koczujących na granicy obywateli Ukrainy. Teraz Ukraińcy mogą przekroczyć granicę w trzech miejscach: Dorohusk-Jagodzin, Korczowa-Krakowiec i Hrebenne-Rawa Ruska.

Obywatele Ukrainy, którzy chcą wrócić do domu po 17 marca, mogą zarejestrować się w programie "ДРУГ" ("Przyjaciel").

Andrij Deszczycia, ambasador Ukrainy w Polsce poinformował 17 marca, że do tej pory chęć powrotu zadeklarowało ponad dwa tysiące obywateli Ukrainy. Ciągle trwają rozmowy, w jaki sposób te osoby zostaną przetransportowane. W grę wchodzi czarter lub specjalny pociąg.

"Potrzebna abolicja"

Jak opowiada nam Miroslava Keryk, najwięcej osób dzwoni z pytaniami o legalność pobytu w czasie epidemii. Ukraińcy mogą przebywać w Polsce na podstawie:

  • karty stałego pobytu;
  • wizy;
  • oraz do 90 dni w ramach ruchu bezwizowego.

Jak mówi nam Keryk, obecna sytuacja szczególnie trudna jest dla osób z dwóch ostatnich kategorii. O ile kartę stałego pobytu można przedłużać drogą pocztową, o tyle, żeby przedłużyć wizę trzeba (poza szczególnymi przypadkami) wrócić na Ukrainę.

Jeszcze trudniej mają Ukraińcy, którym kończy się teraz 90-dniowy okres w ramach ruchu bezwizowego. Te osoby nie mają go jak przedłużyć. A większość z tych osób to pracownicy, którzy przyjeżdżają do Polski raz, dwa razy w roku, żeby dorobić.

17 marca ukraińska ambasada poinformowała, że porozumiała się z polską Strażą Graniczną. Ustalono, że Ukraińcy, którym legalność pobytu kończy się z dniem 15 marca lub później nie będą ponosić żadnych konsekwencji prawnych.

"To dobra wiadomość, ale niestety nie jest to rozwiązanie systemowe, każdy przypadek będzie rozpatrywany przez Straż Graniczną osobno. Przydałoby się odgórne zarządzenie polskich władz - abolicja na czas epidemii."

– przekonuje Keryk.

W poniedziałek Fundacja "Nasz Wybór" uruchomiła infolinię dla cudzoziemców pracujących w Polsce (nie tylko z Ukrainy).

Pomoc można uzyskać pod numerem +48 727 805 764 lub mailowo: [email protected]. Działanie infolinii można też wesprzeć finansowo za pomocą facebookowej zbiórki.

We wtorek 17 marca w sprawie pracowników z Ukrainy zaapelowali do premiera Mateusza Morawieckiego Rolnicy z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych. Rolnicy proszą premiera o jak najszybszą interwencję w sprawie umożliwienia pozostania pracowników z Ukrainy, którym kończy się możliwość pobytu na terenie Polski.

"Nagły brak pracowników z Ukrainy w związku z zamknięciem jej granic spowoduje załamanie wielu branż w naszej gospodarce i może zagrozić bezpieczeństwu utrzymania łańcucha dostaw żywności"

– pisze w liście przewodniczący Porozumienia Sławomir Izdebski.

Najtrudniej na śmieciówce

Co z pracownikami z Ukrainy, którzy zostali w Polsce? Z grubsza dotknęły ich te same problemy, co polskich pracowników. Wielu obywateli Ukrainy pracuje w budowlance czy gastronomii – tutaj w wielu przypadkach praca została wstrzymana.

"Pracuję w restauracji w Warszawie. Obsługujemy tylko zamówienia na wynos, pracy jest bardzo mało. Pracujemy po dwa, trzy dni w tygodniu, żeby każdy mógł cokolwiek zarobić" – mówi nam Margarita.

Największy problem dotyczy pracowników na umowach śmieciowych.

"Jestem nauczycielem historii, pracuję w kilku miejscach. Jestem dyrektorem Ukraińskiej Szkoły Sobotniej dla obywateli Ukrainy oraz asystentem kulturowym – na tygodniu pracuję w czterech różnych warszawskich szkołach. O ile w pierwszej pracy jestem zatrudniony na etacie, o tyle w drugiej – jako asystent – pracuję na śmieciówce, więc de facto tej pracy nie mam. Teraz próbuję uczyć dzieci przez skype, ale na razie wielu chętnych nie ma. Straciłem około połowy miesięcznego dochodu" – opowiada nam Oleksandr.

Jak mówi OKO.press Miroslava Keryk, z jednej strony w niektórych branżach praca została wstrzymana, ale z drugiej strony w produkcji czy w sklepach spożywczych rekrutacja dla pracowników z Ukrainy trwa w najlepsze.

"Widzialna ręka" dla Ukraińców

15 marca na Facebooku powstała ukraińska sekcja popularnej ostatnio grupy "Widzialna ręka", na której można oferować i prosić o pomoc w czasie epidemii.

"Urodzonym w Polsce trudno jest poradzić sobie z wyzwaniami związanymi z życiem w czasie pandemii. Pomyśl, o ile trudnej jest imigrantowi, który w Polsce jest od kilku lat czy kilku tygodni. Ta grupa jest stworzona z myślą o wsparciu licznej grupy migrantów z Ukrainy. Tak jak wszyscy inni trafiają na kwarantannę, muszą zająć się dziećmi odesłanymi ze szkoły, potrzebują zakupów, mają ważną sprawę do załatwienia, potrzebują porady lub po prostu rozmowy" – piszą twórcy strony.

;
Na zdjęciu Sebastian Klauziński
Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze