0:000:00

0:00

W całym OECD mediana zarobków kobiet jest średnio o 16 proc. mniejsza niż mężczyzn. To z pozoru nie tak dużo, ale w liczbach bezwzględnych robi wrażenie. By kobiety zarabiały tyle samo, co mężczyźni, musiałyby rocznie otrzymywać o 2 biliony USD więcej w zarobkach.

To jedna z danych z raportu Women in Work Index 2017 o sytuacji zarobkowej kobiet w krajach OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju skupiająca 35 rozwiniętych gospodarek świata, w tym Polskę). Raport opublikowała przed Międzynarodowym Dniem Kobiet globalna firma consultingowa PwC.

Dane są z 2015 r. PwC prowadzi badania od 2000 r. Gdyby różnice płacowe zmniejszały się dalej w takim tempie, jak przez te 15 lat, to krajom OECD zajęłoby jeszcze 95 lat, by kobiety i mężczyźni zarabiali po równo.

Powodów tych rozpiętości jest kilka. Jeden z nich, to aktywizacja zawodowa kobiet. Jednym z wiodących krajów jest pod tym względem jest Szwecja. Autorzy i autorki raportu obliczyli, że gdyby wszystkie państwa dorównały Szwecji, światowe PKB urosłoby o 6 bilionów USD.

Polska się pnie

Raport klasyfikuje państwa członkowskie według stworzonego przez siebie wskaźnika, na który składają się m.in. różnica w medianie zarobków między kobietami i mężczyznami, bezrobocie wśród kobiet oraz ich aktywizację zawodową.

Na podium nie ma zaskoczenia – prowadzą kraje nordyckie. Pierwsza jest Islandia (77,6 w stustopniowej skali), druga Szwecja (74,6) i trzecia Norwegia (72,4) przy średniej OECD na poziomie 58,7.

Tu akurat Polska też wypada zaskakująco dobrze. Znalazła się na 9. miejscu (64,5). Dużo lepiej niż nasi sąsiedzi Niemcy (57,9), Czechy (56,9), czy Słowacja (52,2). W porównaniu z rokiem poprzednim, awansowaliśmy aż o 3 pozycje. To największy skok rok do roku ze wszystkich sklasyfikowanych państw.

W ujęciu 15-letnim również wypadamy dobrze – wspięliśmy się aż o 10 pozycji. Większy był tylko Izrael, który awansował z 26. na 14. miejsce, czyli aż o 12 oczek.

Czy naprawdę jesteśmy ostoją równości?

Czemu Polska zawdzięcza tak wysoki wynik? Z wykorzystanych w raporcie danych OECD i Eurostatu wychodzi, że płace w Polsce są w miarę wyrównane - różnica w medianie zarobków kobiet i mężczyzn wynosiła 7 proc., czyli ponad dwukrotnie mniej od średniej (16 proc.).

Tylko 3 kraje w całym pomiarze miały w tej konkurencji wynik lepszy od naszego (Luksemburg, Nowa Zelandia i Słowenia).

Trochę gorzej jest, jeśli chodzi o bezrobocie. Według Eurostatu wyniosło 8 proc, aż 12 krajów wypada lepiej od nas, ale jest w dużej mierze pochodną ogólnej stopy bezrobocia, która w Polsce z roku na rok się jest coraz niższa.

Przeczytaj także:

Fatalnie na rynku pracy

Fatalnie wypadamy natomiast pod względem aktywizacji zawodowej.

W 2015 r. pracowało tylko 61 proc. Polek w wieku produkcyjnym pracuje. To gorzej niż 17 krajów (najlepsza była Islandia 85 proc.).

Raport PwC daje częściową odpowiedź, skąd bierze się tak niska aktywizacja zawodowa.

Największy wpływ na aktywność zawodową kobiet (ale też ich zarobki) ma dostępność instytucji opiekuńczych dla dzieci a także pomoc państwa w postaci platnych urlopów do opieki nad dziećmi.

Polska ma zdecydowanie za mało miejsc w żłobkach. W 2016 r. wystarczało ich dla ok. 9 proc. dzieci (93 tys. miejsc). Jesteśmy w samym ogonie Unii Europejskiej. To, w połączeniu z ograniczonym prawem do urlopu tacierzyńskiego, sprawia, że to kobiety muszą częściej rezygnować z pracy, by zająć się dziećmi, co utrudnia im powrót na rynek pracy i obniża zarobki.

W danych dla Polski nie uwzględniono wpływu programu 500+ na rynek pracy. W Polsce media ogłosiły już spadek aktywności zawodowej kobiet, ale przedwcześnie – faktycznych skutków jeszcze nie da się ocenić.

Wiele wskazuje na to, że mniejszy udział kobiet w rynku pracy to także kwestia konserwatyzmu polskiego społeczeństwa. Świadczy o tym fakt, że przy stosunkowo małych różnicach płacowych to

kobiety zdecydowanie dłużej zajmują się domem. Średnio 296 minut, czyli prawie pięć godzin dziennie. To o prawie 2,5 h dłużej niż mężczyźni. Dłużej pracują kobiety tylko z siedmiu krajów OECD.

W efekcie Polki pracują często na dwie zmiany – najpierw w pracy, potem w domu. W rankingu OECD, poza Australią i Irlandią, wyprzedają nas tradycyjnie patriarchalne kraje z południa Europy (Portugalia i Włochy), a także Meksyk, Turcja i Japonia.

Co więcej, z raportu wynika, że kobiety pracują więcej w domu i zarabiają mniej w pracy, mimo, że statystycznie wykształcone są zdecydowanie lepiej od mężczyzn. Wśród kobiet pracujących dominuje wykształcenie wyższe (42,3 procent). Wśród mężczyzn to tylko ok. 26 proc. U pracowników dominuje wykształcenie zasadnicze zawodowe (32,1%). Tylko ok. 19 proc pracownic ma takie wykształcenie.

Szklany sufit

PwC obliczyło, że jeśli luka płacowa w Polsce będzie nadal maleć w takim tempie jak dotychczas,

Polki będą zarabiać tyle samo co Polacy już w 2021 roku. To wręcz zawrotne tempo – najszybsze w OECD.

O dziwo, najdłużej zajmie to Niemcom. Nasi zachodni sąsiedzi osiągną równość zarobków dopiero w 2297. To oczywiście tylko proste symulacje. W rzeczywistości, wiele zależy od aktywnej roli rządu – zmian w prawie, odpowiedniej polityki społecznej itp.

Wszystko wskazuje na to, że to tempo nie utrzyma się. Przeszkodą będzie np. tzw. „szklany sufit”.

„W Polsce rozpiętości między kobietami a mężczyznami maleją wraz ze wzrostem dochodów. To znaczy, że w przypadku wyższych stanowisk różnice zarobków między kobietami a mężczyznami nie są tak widoczne jak np. w sektorze prac fizycznych. Ale na najwyższych stanowiskach kobiet jest zdecydowanie mniej”, mówi OKO.press Aleksandra Niżyńska, socjolożka, która współtworzyła Obserwatorium Równości Płci w Instytucie Spraw Publicznych.

Co ciekawe, kobiety w Polsce świetnie radzą sobie tylko do pewnego momentu. Jeszcze na poziomie kadr menadżerskich odsetek kobiet wynosi aż 40 proc., co czyni nas jednym ze światowych liderów. Ale ta liczba gwałtownie spada w radach nadzorczyh – w 2016 r. stanowiły tylko 20 proc. w największych spółkach.

A to i tak zawyżone dane, bo pod uwagę nie są brane mniejsze przedsiębiorstwa.

Inne dane dużo gorsze

Jak więc jest naprawdę? „Wszystko zależy od metody pomiaru – ta może kompletnie zmienić obraz nierówności w Polsce. Według danych Eurostatu i OECD luka dochodowa faktycznie jest niska. Jednak pomiary te uwzględniają wyłącznie przedsiębiorstwa zatrudniających powyżej dziewięciu osób.

A to często w najmniejszych przedsiębiorstwach lub na samozatrudnieniu kobiety otrzymują najgorsze warunki pracy.

Eurostat liczy też stawkę godzinową, co nie uwzględnia np. niepełnego wymiaru czasu pracy, który często przypada w udziale kobietom. Gdy popatrzymy na dane GUS, wyłania się zupełnie innych obraz.

Średnie miesięczne wynagrodzenie brutto kobiety jest aż o 20 proc. mniejsze niż mężczyzny.

Trend faktycznie od jakiegoś czasu jest pozytywny, ale obecny stan faktyczny jest daleki od zadowalającego”, podsumowuje Niżyńska.

;

Udostępnij:

Szymon Grela

Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.

Komentarze