0:000:00

0:00

Od tygodnia ukraiński system elektroenergetyczny jest zsynchronizowany z europejskim. Udało się to przeprowadzić w błyskawicznym tempie, uniezależniając Ukrainę (a także Mołdawię, która zdecydowała się na podobny krok) od starego, postsowieckiego systemu. Co to oznacza?

Dzięki synchronizacji zwiększone będzie bezpieczeństwo energetyczne Ukrainy. W razie awarii będzie mogła korzystać z mocy wyprodukowanej w innych europejskich krajach.

"W przypadku np. nagłego odłączenia od sieci którejś z ukraińskich elektrowni, połączeniami Ukrainy i Mołdawii ze Słowacją, Węgrami i Rumunią automatycznie popłynie brakująca moc, umożliwiając zadziałanie układów zabezpieczeń, a następnie reakcji operatorów dyspozycji mocy w tych państwach. To powinno zwiększyć pewność zasilania tych państw" - tłumaczy branżowy portal Wysokie Napięcie.

To zabezpieczenie działa w obie strony - również kraje zsynchronizowane z europejską siecią (poza Europą jest to Turcja i kraje Afryki Północnej) będą mogły korzystać z nadwyżek energii wyprodukowanych w Ukrainie.

Synchronizacja Ukrainy i Mołdawii nastąpiła 16 marca. O 10:00 rano rozpoczęły się testy, a o 13:00 sieć tych dwóch krajów już mogła współpracować z Europą. Początkowo Ukraina i Mołdawia planowały synchronizację najwcześniej na przyszły rok.

Herman Galuszczenko, ukraiński minister energii, podczas konferencji prasowej 17 marca podkreślał, że system energetyczny udowodnił swoją odporność nawet w obecnych warunkach wojny. „A teraz, będąc częścią systemu energetycznego Unii Europejskiej, staliśmy się jeszcze silniejsi. Teraz mamy jeszcze większą pewność, że ukraińscy konsumenci będą mieli światło, a system energetyczny będzie nadal działał sprawnie i bezpiecznie" - dodał.

Rosja nie ma wpływu na system

O tym, jak może przebiec synchronizacja i co ona oznacza, pisaliśmy już w OKO.press:

Przeczytaj także:

Autorzy - Bartłomiej Derski i Rafał Zasuń z „Wysokiego Napięcia" - wyjaśniają, że obszar synchroniczny to taki, w którym wszystkie elektrownie (i odbiorniki energii) pracują z tą samą częstotliwością w ramach jednej sieci elektroenergetycznej. Do tej pory Ukraina i Mołdawia współpracowały z drugim co do wielkości systemem stworzonym za czasów ZSRR, do którego nadal przyłączone są Rosja, Białoruś, Litwa, Łotwa oraz Estonia. Trzy ostatnie kraje planują synchronizację z europejskim systemem w 2025 roku.

Synchronizacja Ukrainy i Mołdawii z Europą znacząco zwiększy bezpieczeństwo i uniemożliwi Rosji destabilizację pracy sieci. Połączenie się z europejskim systemem to także ograniczenie kosztów - kraje mogą utrzymywać mniejsze rezerwy, bo w razie awarii elektrowni w ułamku sekundy zastąpią ją generatory z innych państw.

Ukraina i Mołdawia będą musiały jednak wyłączyć część przepustowości na połączeniach synchronicznych z wykorzystania komercyjnego. Taki jest wymóg bezpieczeństwa pracy systemu.

Ukraiński miks energetyczny

Jak wojna wpływa na ukraiński system?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musimy najpierw wyjaśnić, na czym jeszcze przed agresją rosyjską opierał się system elektroenergetyczny Ukrainy. Dokładnie opisał to think tank Forum Energii.

"Ukraina jest jednym z większych europejskich konsumentów energii. W 2020 r. zapotrzebowanie na energię pierwotną wyniosło 86,4 Mtoe (megatona oleju ekwiwalentnego, określa ilość energii uwolnionej podczas spalania jednej megatony ropy naftowej - od aut.) , co – dla porównania – stanowiło 90 proc. zapotrzebowania w Polsce. Miks energetyczny Ukrainy jest zdywersyfikowany, a udział żadnego ze źródeł energii nie przekracza 30 procent. W 2020 roku węgiel pokrywał 26,4 proc. potrzeb energetycznych, gaz ziemny 27,5 proc., a energetyka jądrowa 23,1 proc." - czytamy w opracowaniu.

Ukraina jedynie w 35 proc. polega na surowcach importowanych, większość wydobywa na terenie kraju. W 2020 roku moc zainstalowana wyniosła 54,5 GW. Blisko połowa tych mocy to elektrownie cieplne. Większość z nich wykorzystuje węgiel kamienny - przede wszystkim z zagłębia donieckiego.

Ważnym elementem ukraińskiego systemu są elektrownie jądrowe. Na terenie kraju jest aż 15 reaktorów.

"Ich łączna moc zainstalowana wynosi 13 835 MW, co plasuje Ukrainę na trzecim miejscu w Europie (po Francji i Rosji)" - czytamy w raporcie Forum Energii. Największa elektrownia jądrowa w Ukrainie (i w całej Europie) to Zaporoska EJ o mocy 6000 MW, obecnie kontrolowana przez wojska rosyjskie.

Panele słoneczne w Czarnobylu

Ukraina stawia również na OZE. W 2020 moc zainstalowana w fotowoltaice wynosiła 5 GW. Duża farma słoneczna działa na terenie Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia - ma moc 1 MW i składa się z 3762 paneli fotowoltaicznych zlokalizowanych na obszarze 1,6 ha. Energii produkowanej przez tę elektrownię wystarcza na pokrycie potrzeb średniej wielkości wsi lub około 2000 mieszkań.

Ukraina produkuje również energię z wiatru i wody. W Czarnobylu planowana jest farma wiatrowa, a na rzekach Dniepr i Dniestr funkcjonuje osiem elektrowni wodnych przepływowych (w sumie 4,8 GW). W kraju działają także trzy elektrownie szczytowo-pompowe (1,5 GW).

Pomimo ogromnego udziału atomu i sporego potencjału OZE, Ukraina wykorzystuje również paliwa kopalne. Ma największe w Europie zasoby węgla (34 mld ton) - jednak aż 94 proc. tych złóż znajduje się na terenie donieckiego zagłębia, które kontrolowane jest częściowo przez nieuznawane przez Ukrainę republiki.

"Ukraina przez lata była jednym z największym odbiorców rosyjskiego gazu. W 2013 roku zużyła 50,4 mld m3 gazu, z czego blisko 60 proc. pochodziło z Rosji. W kolejnych latach świadomie prowadzona polityka doprowadziła do zmniejszenia konsumpcji gazu do niecałych 30 mld m3 i całkowitej eliminacji importu z Rosji" - pisze dr Olha Sushyk, zastępczyni dyrektora Centrum Studiów Europejskich Instytutu Prawa Narodowego Uniwersytetu im. Tarasa Szewczenki w Kijowie w opracowaniu dla Forum Energii.

Wojna energetyczna

Forum Energii pisze:

„w Ukrainie trwają przede wszystkim działania militarne, jak i wojna energetyczna, co jest nie mniej ważne dla życia ludności cywilnej Ukrainy i Europy jako całości".

Rosja od początku wojny celuje w obiekty energetyczne. Już pierwszego dnia Ukraina poinformowała Międzynarodową Agencję Energii Atomowej (MAEA) o utracie kontroli nad obiektami jądrowymi i radiacyjnymi na terenie Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia oraz wzroście poziomu promieniowania.

"Poziomy mocy dawek promieniowania mogą wzrastać lokalnie, np. w pomieszczeniach, z uwagi na niefunkcjonującą wentylację. Mogą wzrastać nawet w samej strefie na wolnym powietrzu np. przez podniesienie z ziemi osiadłych tam resztek skażeń. Taki efekt obserwowany był w pierwszych dniach wojny” – mówił OKO.press Adam Rajewski z Instytutu Techniki Cieplnej Politechniki Warszawskiej. Podkreślał również, że takie zdarzenia nie mają skali istotnej dla zdrowia osób postronnych.

Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej codziennie publikuje raporty dotyczące bezpieczeństwa jądrowego Ukrainy. W publikacji z 22 marca informuje, że Rosjanie dopuścili wreszcie do zmiany pracowników w Strefie Wykluczenia. Od 24 lutego w Czarnobylu było uwięzionych 211 pracowników.

"MAEA wie o doniesieniach medialnych o pożarach lasów w pobliżu miejsca Czarnobyla i szuka dalszych informacji na temat sytuacji u swojego ukraińskiego odpowiednika. Regulator poinformował MAEA w zeszłym tygodniu, że uważnie monitoruje sytuację w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia przed corocznym sezonem pożarów nadal zanieczyszczonych materiałem radioaktywnym" - czytamy.

Na razie jednak sytuacja radiacyjna jest w normie. Również w Polsce nie występuje żadne zagrożenie.

Osiem reaktorów

Kolejnym atakiem na obiekt energetyczny był ostrzał Zaporoskiej EJ w nocy z 3 na 4 marca. Zaraz po ataku działał tam tylko jeden reaktor, wykorzystując 60 proc. swoich możliwości. Obecnie funkcjonują już dwa reaktory. Personel, pomimo rosyjskiej okupacji, działa w normalnym ośmiogodzinnym systemie zmianowym.

Aktualnie działa osiem z 15 ukraińskich reaktorów: dwa w kontrolowanej przez Rosjan Zaporoskiej EJ, trzy w Rowieńskiej EJ, jeden w Chmielnickiej EJ i dwa w Południowoukraińskiej EJ (stan na 22 marca).

"Niezwykle ważne jest obecnie pozyskanie dużej ilości węgla, aby zapewnić funkcjonowanie elektrowni i produkcję energii elektrycznej w celu dostarczania jej ludności" - pisze dr Olha Sushyk dla Forum Energii. "Dla Ukrainy kwestia zjednoczenia terytorium kraju jest nie tylko sprawą polityczną, ale także kwestią bezpieczeństwa energetycznego - główne elektrownie cieplne są zlokalizowane we wschodniej i środkowej części Ukrainy, a złoża węgla wysokokalorycznego (antracytu) znajdują się na terytorium niekontrolowanym przez Ukrainę. Pierwszym krokiem w kierunku zapewnienia funkcjonowania systemu energetycznego Ukrainy jest zachowanie jedności wszystkich regionów" - dodaje.

847 tys. osób bez prądu

"Ukraiński system energetyczny ponad tydzień działa razem z europejskim. Częstotliwość w sieci utrzymuje się na poziomie 50 Hz. Poziom zużycia energii elektrycznej jest stabilny. W sieci działają wszystkie rodzaje elektrowni. Elektryczność jest wytwarzana w takiej ilości, aby zaspokoić potrzeby ludności, wojska, szpitali, obiektów komunalnych i innych" - podaje 23 marca ukraińskie Ministerstwo Energii.

Mimo tych uspokajająco brzmiących informacji wciąż wiele wiosek i miejscowości jest odciętych od gazu i prądu. Według danych podawanych również przez resort energii 847 tys. osób nie ma prądu, a gaz nie dociera do 290 tys. Służby starają się na bieżąco przywracać dostawy - jeśli tylko jest to możliwe. W ciągu ostatniej doby prąd wrócił do 47,5 tys. odbiorców, a gaz - do 3 tysięcy.

"Jednakże w niektórych obszarach prace ratunkowe i naprawcze są skomplikowane lub niemożliwe, ze względu na działania wojenne i powstawanie nowych szkód" - pisze ministerstwo w komunikacie na Facebooku.

Bardzo trudna sytuacja panuje w Czernihowie, który jest co prawda pod kontrolą ukraińskiej armii, ale Rosjanie odcięli drogi ucieczki i uszkodzili linie przesyłowe. "Miasto nie ma prądu, wody pitnej, zaczyna brakować gazu. Infrastruktura jest zniszczona" - mówiła Ljudmila Denisowa, ukraińska rzeczniczka praw obywatelskich, cytowana przez "Guardiana". "Okupanci, odcinając Czernihów od stolicy, spowodowali, że mieszkańcy stali się zakładnikami".

W mieście uwięzionych jest 150 tysięcy osób.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze