Parafrazując jego własne słowa, wypowiedzi Donalda Tuska o aborcji nie mogły wzbudzić entuzjazmu wśród jego wyborców i wyborczyń. Nie tak mówił o prawach kobiet w 2023 i 2024 roku. Premier zrobił nas w trąbę
„We mnie aborcja nie budzi entuzjazmu. W nikim przecież. Ja nawet nie lubię, kiedy ktoś mówi, że to jest prawo kobiety, bo przecież nie po to się rodzimy, żeby mieć prawo do przerwania ciąży. Wiadomo, o co chodzi” – mówił Donald Tusk. Wiadomo? Niekoniecznie. Postaramy się rozszyfrować, co premier powiedział i dlaczego.
Cytat pochodzi ze spotkania Tuska z wyborcami w Piotrkowie Trybunalskim 15 października 2025, równo dwa lata po wygranych wyborach. Przez dwie godziny premier się nieco tłumaczył, czasem naigrywał, sporo kokietował, trochę straszył, dużo się chwalił, podkreślając, że tego nie znosi. Powtarzał, że „Robimy, nie gadamy”.
Początek spotkania przerwały aktywistki klimatyczne m.in. Dominika Lasota i Aleksandra Gruszczyńska. W pierwszym podejściu zostały spacyfikowane przez Tuska („niech pani pokaże, że jest pani dobrze wychowana”) i Monikę Wielichowską, prowadzącą spotkanie. Podirytowany premier uciszał je, argumentując, że czas na pytania będzie później. Dostały głos w drugiej części spotkania. Zadały kilka pytań, w tym o aborcję.
Odpowiedź premiera była symptomatyczna i wiele mówi o tym, jak się uprawia w Polsce politykę i jaką ewolucję przechodzą liberałowie. Analizujemy punkt po punkcie.
„Jak państwo wiecie, ja byłem przekonany, że bezpieczeństwo kobiet, kobiet, które przygotowują się do najważniejszej decyzji w życiu, jaką jest urodzenie dziecka, bezpieczeństwo w szpitalu, prawo do legalnej aborcji do 12. tygodnia ze względów czy zdrowotnych, czy bezpieczeństwa, czy bezpieczeństwa psychicznego. Tak, to było to, w co wierzyłem, że jest możliwe” – zaczął Tusk. Dodał, że koalicjanci nie pozwolili mu na przegłosowanie takiego prawa.
To ciekawy zwrot akcji. Do tej pory z ust premiera i KO słyszałyśmy, że celem jest aborcja do 12. tygodnia – bez żadnych dodatków i ozdobników. Do decyzji kobiety, bez badania jej motywów.
Ni stąd, ni zowąd pojawiło się „bezpieczeństwo”. Nie można wykluczyć, że premier zinternalizował to słowo do tego stopnia, że
dodaje je w każdej możliwej wypowiedzi, nawet jeżeli nie ma sensu w danym kontekście.
Pojawiło się przy migracji, wraca w setkach wypowiedzi o zagrożeniu ze strony Rosji i zadomowiło się na dobre.
Do aborcji do 12. tygodnia premier dodał też znienacka „kwestie zdrowotne”. Jako żywo nie było ich tam, gdy KO składała swój projekt w styczniu 2024 roku. Omawiałam go tutaj:
Zdrowie, także psychiczne, czy bezpieczeństwo psychiczne, jeśli o to chodziło, były, owszem, w ustawie, ale
dopiero po 12. tygodniu ciąży, jako przesłanki do aborcji w późniejszym terminie.
Widać wyraźną zmianę. Jak diabeł z pudełka, wyskakują kolejne dodatki do „aborcji do 12. tygodnia”, a to bezpieczeństwo, a to zdrowie.
Nie o to przecież zabiegały kobiety i nie po to protestowały. Zabiegały o aborcję bez żadnych dodatków i to nam obiecywał premier w 2023 i 2024 roku.
„We mnie aborcja nie budzi entuzjazmu. W nikim przecież. Ja nawet nie lubię, kiedy ktoś mówi, że to jest prawo kobiety, bo przecież nie po to się rodzimy, żeby mieć prawo do przerwania ciąży. Wiadomo, o co chodzi”.
To wypowiedź ocierająca się o absurd i trudno zgadnąć, po co premier to powiedział, zwłaszcza że wpakował tu aż trzy „refleksje”.
Być może Donald Tusk chciał zwrócić nam (a może i sobie) uwagę na swój kolejny zwrot na prawo. Tak jak w poprzednim punkcie dodał przesłanki do aborcji do 12. tygodnia, tak teraz chciał podkreślić, że nie jest już progresywnym politykiem, za którego się podawał, ale jednak konserwatystą. I dlatego, już nie lubi określenia „prawo kobiety”.
Jesteśmy zaskoczone? Dałyśmy się nabrać? Może to i naiwność, ale on tak przekonująco tłumaczył...
Nielubiane dziś przez premiera „prawo do aborcji” było przez niego wykorzystywane wcześniej i robił wrażenie, że „prawa kobiet” lubi. W 2024 roku na Campusie Polska Przyszłości powiedział: „To tu na campusie po raz pierwszy złożyłem deklarację, że na listach KO będą osoby, które pomogą nam w tym, żeby oczywiste prawo kobiety do decydowania o samej sobie stało się nie marzeniem, ale faktem prawnym i politycznym”.
Fakt, nie powiedział „prawo do aborcji”, ale „prawo do decydowania o sobie”, było w kontekście wypowiedzi jasne, o co chodzi.
W 2024 roku prawo to było „oczywiste”, dzisiaj premier już go nie lubi.
I na to nielubienie premiera mamy gotową odpowiedź. To cytat z... Donalda Tuska z marca 2024 roku: "Będziemy konsekwentnie dążyć do uchwalenia ustawy o legalnej terminacji ciąży. Nie znajduję mocnych argumentów po stronie naszych koalicjantów, którzy konsekwentnie przekonują wszystkich, że kwestia praw kobiet to jest coś, co można negocjować, nad czym można debatować miesiącami, co można poddawać referendum. To jest kwestia, która nie dotyczy naszych poglądów na aborcję. W moim przypadku ten pogląd ewoluował.
Co do jednej rzeczy nie ma wątpliwości – że to nie ja, ale polska kobieta ma więcej praw do decydowania w tych kwestiach".
To kolejny absurd wypowiedzi Tuska. Nie po to się rodzimy, żeby mieć prawo do aborcji?!
Nie po to się rodzimy, żeby mieć prawo do azylu, bo przecież idealnie by było, gdybyśmy nie musieli uciekać z kraju. Nie po to się też rodzimy, by mieć prawo do rozwodu, bo w idealnym świecie się nie rozwodzimy. Nie po to się rodzimy, by potem w szpitalu poronić lub leczyć ciężkiego raka.
Musimy zmartwić premiera: w życiu zdarzają się niespodziewane i nieprzyjemne sytuacje i po to są nam potrzebne prawa do podejmowania decyzji, żeby sobie z tymi problemami radzić.
Po to się rodzimy, żeby sobie w życiu dawać radę.
To skojarzenie przerywania ciąży z własnym porodem, zahacza o argument pro-liferów, że jakby twoja matka zrobiła aborcję, to by cię nie było na świecie... Ale może to nadmiar nieufności.
Wyborczyń w najmniejszym stopniu nie interesuje, co Donald Tusk lubi, a czego nie lubi. Nie interesuje nas zupełnie, czy aborcja budzi w nim entuzjazm, czy też jego brak. To absolutnie bez znaczenia dla każdego i każdej poza samym premierem. A jednak postanowił się taką opinią podzielić. Dlaczego?
Jest tu proste wyjaśnienie – z premiera wyszedł dziaders. Wielu ich jest w polskim Sejmie. Panowie w pewnym wieku (zwykle 60 plus, ale u ludowców znacznie wcześniej), którzy są przekonani, że ich opinia ma dla wszystkich znaczenie, więc koniecznie muszą ją wypowiedzieć. Co więcej,
ta ich prywatna opinia powinna się przełożyć na prawo, nawet jeśli to prawo ich samych akurat nie dotyczy.
Dobrym, czy raczej złym przykładem z innej beczki są posłowie PSL, którzy są pewni, że ich odczucia powinny decydować o prawie osób homoseksualnych do uregulowania łączących ich związków, choć zapewne tylko nieliczni z nich nie są hetero.
„Kiedy ja byłem młodym człowiekiem, tych aborcji było bardzo dużo, bo były traktowane niemalże jak środek antykoncepcyjny. Ale te czasy na szczęście dawno się skończyły” – wyjawił premier na koniec.
Tusk ma o tyle rację, że prawem kobiet (i mężczyzn) jest też dostępna i tania antykoncepcja, wbrew PRL-owskiej nędzy także w tej dziedzinie (nie mówiąc o absurdalnej narracji Kościoła, który nawet nałożenie prezerwatywy uważa za ciężki grzech, bo ingeruje w Boskie prawo do udziału w poczęciu).
Ale jest w tym także rodzaj bajki, którą starsi panowie lubią sobie powtarzać. Szczególnie ci w sutannach, którzy twierdzą, że jak zakazano aborcji, to jej nie ma.
Aborcji w PRL było niewątpliwie więcej niż obecnie, ale zapewniam premiera o jednym: pod jego nosem, na Wiejskiej 9, w przychodni ABOTAK codziennie kobiety przerywają ciążę. Codziennie!
Według danych NFZ aborcji w 2024 roku było... 896, a ministerstwo zdrowia podaje zwykle jeszcze niższe liczby
W styczniu 2025 roku Aborcja Bez Granic informowała, że w 2024 roku z jej wsparciem dokonano 47 tys. aborcji. W październiku 2025 ta sama organizacja, z okazji dwulecia rządu, informowała, że
od 15 października 2023 roku pomogła w aborcji 85 tys. osób.
W Hiszpanii, gdzie aborcja jest dozwolona od 16. roku życia, legalnych zabiegów jest rocznie ponad 100 tys.
Tak się dzieje także za pana czasów, tyle że jest pan, panie premierze, o 40 lat starszy niż wtedy.
Kobiety
Prawa człowieka
Donald Tusk
Ministerstwo Zdrowia
aborcja
Aborcja Bez Granic
Narodowy Fundusz Zdrowia
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze