0:000:00

0:00

W specjalnym wydaniu "Kawa na ławę" (26 listopada 2017) Andrzej Duda wygłasza wiele stwierdzeń tak obcesowych, jakby rzucał na ławę coś znacznie cięższego niż kawa. Skupimy się na jednym tylko wątku godzinnej rozmowy. W jaki sposób prezydent broni swoich ustaw sądowniczych przed zarzutem łamania Konstytucji?

Prezydent używa różnych argumentów i "argumentów", w tym:

Lekceważące prychnięcia

Prowadzący wywiad Bogdan Rymanowski pyta prezydenta, jak skomentuje protesty ludzi, którzy krzyczeli 24 listopada 2017 pod Pałacem "Przysięgałeś". Mają żal, że Andrzej Duda przysięgał na Konstytucję, ale jej nie broni, a wręcz łamie. Na to prezydent:

"Każdy może sobie uważać, co mu się podoba. A ja uważam, że nie łamię".

Prezydent daje do zrozumienia, żeby mu nie zawracać głowy. Z czym polemizować się nie da, nie ma tu także niczego do sprawdzania.

Rymanowski: Ale rzecznik Sądu Najwyższego mówi, że nawet pańska ustawa o SN, oznacza przejęcie Sądu Najwyższego przez polityków.

"Wie pan... ludzie z tego środowiska mówili, że są nadzwyczajną kastą" - odpowiada Duda.

Merytoryczna wartość tej odpowiedzi jest znowu niewielka, poza tym, że zdradza zadufanie/rozsierdzenie prezydenta, ktory nie chce wejść w poważny dialog na temat kluczowej kwestii: czy jego projekty łamią ustawę zasadniczą, czy nie.

Hiszpańskie per analogiam

Na zarzut Rymanowskiego, że ustawy łamią Konstytucję, bo to politycy, a nie sędziowie będą wybierać sędziów do KRS i SN i że Polska staje się w ten sposób "państwem policyjnym" [chodzi raczej o naruszenie zasad demokratycznego państwa prawa - red.], Duda odpowiada:

"W Europie są podobne rozwiązania, na przykład w Hiszpanii, a nie słyszałem, by ktoś stawiał zarzut państwa policyjnego".

W analogiach na użytek obrony projektów PiS i Dudy, pojawiają się różne kraje, m.in. wiceminister Warchoł stwierdził, że PiS wzoruje się w ustawie o KRS na Hiszpanii.

Różnice są jednak zasadnicze (w Hiszpanii sędziowie mogą sami zgłaszać swoją kandydaturę, przy czym są ostre merytoryczne kryteria selekcji), a poza tym... wzorować nie ma się na kim, bo Hiszpania pod względem zawisłości władzy sądowniczej została oceniona jako jeden z najgorszych krajów w UE. Między innymi, z powodu sposobu wybierania członków Rady Sądownictwa.

Przeczytaj także:

Podważanie Konstytucji emerytem

Rymanowski dopytuje prezydenta, czemu jego projekt narusza zasadę kadencyjności gwarantowaną przez Konstytucję. Posłużyć do tego ma regulacja, że sędzia SN w wieku 65 lat przechodzi w stan spoczynku (od czego może się odwołać... do prezydenta).

Prezydent na to podkreśla, że:

  • jego projekt ustawy o SN jest i tak lepszy niż PiS, bo nie usuwa wszystkich sędziów, a tylko starszych wiekiem [stanowią 39 proc. obecnego składu SN - red.];
  • "nie wydaje mi się, by 65 lat było zaniżonym wiekiem emerytalnym, są sędziowie, którzy ze względu na wiek naprawdę nie powinni już orzekać" [pobrzmiewa w tym ejdżyzm 45-letniego Dudy].

Gdy Rymanowski dopytuje, czy prezydent naruszy gwarantowaną w Konstytucji (art. 183) sześcioletnią kadencję Pierwszej Sędzi SN Małgorzaty Gersdorf, która właśnie kończy 65 lat, Duda odpowiada:

"No, ale przede wszystkim musi to być czynny sędzia".

Art. 183.

  1. Sąd Najwyższy sprawuje nadzór nad działalnością sądów powszechnych i wojskowych w zakresie orzekania.
  2. Sąd Najwyższy wykonuje także inne czynności określone w Konstytucji i ustawach.
  3. Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej na sześcioletnią kadencję spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego.

Innymi słowy, Konstytucja gwarantuje Pierwszej Prezes SN wybranej w 2014 roku sprawowanie urzędu do 2020 roku, ale Duda swoją ustawą przenosi sędzię w stan spoczynku i uważa, że w ten sposób Konstytucja przestaje obowiązywać.

Na uwagę Rymanowskiego, że można by w taki sam sposób zdjąć Dudę z urzędu, prezydent śmieje się i podkreśla, że jest jeszcze młody.

Duda nowym Monteskiuszem

Gdy słuchając tego wszystkiego Rymanowski wytyka prezydentowi: "A kwestia trójpodziału władzy?", prezydent odpowiada retorycznie:

"A kwestia kontroli? To właśnie prawdziwy obraz demokracji. Bo do tej pory było tak, że jest jedna władza nieweryfikowalna, niedotykalna, poza kontrolą".

Prezydent używa tu ulubionego argumentu PiS o stojącej ponad prawem kaście sędziowskiej, której nikt nie kontroluje. Bo władza polityczna jest kontrolowana przez akt wyborczy, a sędziów nikt nie wybiera i nikt nie nadzoruje, mają się ewentualnie oceniać sami, a wiadomo, do czego to musi prowadzić.

W ten sposób Duda wpisuje się walkę z zasadami praworządności i liberalnej demokracji, jaką otwarcie prowadzi Prawo i Sprawiedliwość, wręcz chlubiąc się, że są zwolennikami "demokracji bezprzymiotnikowej", czyli "normalnej".

Tymczasem w "normalnej" (liberalnej) demokracji władza sądownicza ma być właśnie możliwie niezależna od polityków, zarówno wybierając swoich przedstawicieli, jak i podejmując decyzje merytoryczne, a zwłaszcza wyroki. W jakiejś mierze jest oczywiście ograniczona, choćby przez budżet, jaki dostaje wymiar sprawiedliwości, ale należy tę kontrolę ograniczać do minimum. Na tym polega zasada trójpodziału władzy Monteskiusza:

“Kiedy w jednej i tej samej osobie lub w jednym i tym samym ciele władza prawodawcza zespolona jest z wykonawczą, nie ma wolności. […] nie ma również wolności, jeśli władza sędziowska nie jest oddzielona od prawodawczej i wykonawczej”.

Wypowiedź Dudy wpisuje się w szerszy kontekst - państwa (opanowanego przez polityków i kontrolowanych przez nich urzędników), które powinno sprawować jak największą kontrolę także nad społeczeństwem obywatelskim (organizacjami pozarządowymi czy mediami), ale też edukacją i twórczością artystyczną. To myślenie o potężnym władcy ("Lewiatanie" u Hobbesa), któremu werdykt wyborczy daje daleko idące prawo do kształtowania całego życia społecznego zgodnie ze swoim programem.

Prezydent składa też nieoczekiwane wyznanie.

Misja prezydenta

Pytany o kandydowanie w 2020 (Czy poprze go PiS? Czy będzie starcie z Tuskiem?) prezydent Duda wyjawia, że skupia się na pracy dla Polski i podaje, co będzie dla niego kryterium sukcesu:

" Jeśli w 2020 roku przeciętna polska rodzina powie, że lepiej nam się żyje, panie prezydencie, to będzie dla mnie największa satysfakcja. Uznam, że moja misja została wykonana".

Ta miła populistyczna wizja służby polskim rodzinom, bliższa raczej zadaniom ministra pracy czy gospodarki, przesłania prezydentowi inne cele, za które zgodnie z Konstytucją odpowiada. Przede wszystkim zadania opisanego w art. 126:

"Prezydent czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium".

Zgodnie z Konstytucją, prezydent współtworzy też politykę zagraniczną i jest zwierzchnikiem sił zbrojnych.

Z tych zadań wyłania się inne kryterium sukcesu niż uradowana polska rodzina. Na przykład:

  • wzmacnianie pozycji i autorytetu międzynarodowego Polski w świecie, w tym zwłaszcza w Unii Europejskiej;
  • umacnianie demokracji i państwa prawa w Polsce;
  • pilnowanie, by przestrzegane były podstawowe wartości konstytucyjne: godność, wolność, sprawiedliwość, równość wobec prawa, a także prawda w życiu publicznym.
;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze