0:000:00

0:00

"Jestem zdecydowanym przeciwnikiem aborcji eugenicznej i uważam, że zabijanie dzieci z niepełnosprawnością jest po prostu morderstwem. Jeżeli projekt w tej sprawie znajdzie się na moim biurku, to z całą pewnością zostanie przeze mnie podpisany. Jestem zdania, że Trybunał Konstytucyjny powinien rozstrzygnąć wniosek grupy 119 posłów dotyczącego właśnie przesłanki eugenicznej", powiedział w wywiadzie dla katolickiego tygodnika "Niedziela" prezydent Andrzej Duda.

Podpis pod taką ustawą Duda deklarował już kilkakrotnie m.in. w wywiadzie w TV Trwam w październiku 2019 roku.

Jednak nigdy dotąd nie nazwał aborcji ze względu na wady płodu morderstwem.

To niepokojąca deklaracja szczególnie przed posiedzeniem Sejmu 15-16 kwietnia 2020. Pod obrady trafił właśnie projekt Kai Godek, który leży w Sejmie od 2017 roku. W 2018 trafił do sejmowej zamrażarki, czyli komisji. Po wyborach 2019 roku zgodnie z przepisami o projektach obywatelskich "przeszedł" do kolejnej kadencji. I Sejm miał 6 miesięcy na rozpatrzenie takiego projektu - dlatego musiał się on znaleźć w harmonogramie obrad do 12 maja.

Przeczytaj także:

"Aborcja eugeniczna"

Projekt Kai Godek usuwa z ustawy z 7 stycznia 1993 roku "o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży" jedną z przesłanek do legalnej aborcji:

"gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu".

Tak sformułowana przesłanka jest przez środowiska religijnych fundamentalistów nazywana "eugeniczną". To manipulacja, która ma na celu skojarzyć aborcję z eugeniką, stosowaną m.in. przez nazistów.

Nazwa "przyjęła się" wśród polskich "obrońców życia" i jest stosowana także przez polityków. Mówił tak m.in. Jarosław Kaczyński w 2017 roku.

To byłby koniec legalnej aborcji

Aborcja ze względu na wady lub nieuleczalną chorobę płodu to ogromna większość (97-98 proc.) legalnych aborcji każdego roku. W 2018 roku przeprowadzono 1076 legalnych zabiegów, z czego:

  • 1050, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazywały na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu;
  • 25, gdy ciąża zagrażała życiu lub zdrowiu kobiety;
  • 1, gdy zachodziło prawdopodobieństwo, że ciąża jest wynikiem czynu zabronionego.
W 2018 roku aborcja ze względu na wady płodu stanowiła zatem 97,6 proc. wszystkich aborcji.

W 2017 roku przeprowadzono 1057 zabiegów, z czego:

  • 1035, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazywały na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu;
  • 22, gdy ciąża zagrażała życiu lub zdrowiu kobiety;
  • 0, gdy zachodziło prawdopodobieństwo, że ciąża jest wynikiem czynu zabronionego.

W 2017 roku aborcja ze względu na wady płodu stanowiła zatem aż 97,9 proc. wszystkich zabiegów.

Zespół Downa?

Częstym zarzutem środowisk anti-choice wobec aborcji z przesłanek embriopatologicznych (prawidłowa i neutralna nazwa aborcji z powodu wad płodu) jest aborcja płodów z Zespołem Downa. Tymczasem według danych ministerstwa zdrowia z 2017 roku tylko niecałe 25 proc. aborcji z powodu wad płodu to Zespół Downa bez innych wad (Trisomia 21 bez współistniejących wad somatycznych). To 24 proc. wszystkich aborcji w 2017 roku i te statystyki zasadniczo się nie zmieniają:

W tabelce znajdziemy m.in. Trisomię 13, czyli Zespół Patau. O tym, jak naprawdę przebiegają i na czym polegają choroby, które są przyczyną aborcji, pisała w OKO.press specjalistka patomorfologii, dr Paulina Łopatniuk.

Zakaz bez poparcia

Do tej pory PiS wzbraniał się przed wyciąganiem tematu aborcji z zamrażarki, szczególnie przed wyborami. Wiedział, że zaostrzenie ustawy popiera ok. 10 proc. Polaków i Polek. W sondażu IPSOS dla OKO.press z sierpnia 2018 roku zaostrzenie poparło 11 proc. respondentów, 38 proc. było za liberalizacją, a 44 proc. opowiedziało się za obecną ustawą bez zmian (czyli aborcja dopuszczalna w trzech przypadkach).

W sondażu z lutego 2019 roku zadaliśmy inne pytanie: "Czy kobieta ma prawo do aborcji do 12. tygodnia ciąży?". Aż 53 proc. respondentów uznało, że tak. Tylko 35 proc. było na nie. Szczegółową analizę sondaży przedstawiliśmy tutaj:

Gdy w 2016 roku w Sejmie głosowano pierwszy projekt Kai Godek całkowicie zakazujący aborcji, kobiety wyszły na ulicę. I wygrały, PiS się cofnął. Od tej pory partia rządząca próbuje lawirować między środowiskami skrajnie konserwatywnymi (np. Radio Maryja) będącymi PiS-owskim zapleczem a większością społeczeństwa, która zmian nie chce, a jeżeli już, to w drugą stronę.

Prawnicy uważają, że zaostrzenie ustawy jest niezgodne z konstytucją i łamie prawa człowieka:

Głosowanie w sprawie aborcji w okresie pandemii prawdopodobnie nie było celowe i planowane (projekt musiał wejść pod obrady do 12 maja), może się jednak okazać, że dzięki koronawirusowi środowiska anti-choice dopną wreszcie swego.

Obywatele są skoncentrowani na epidemii, martwią się swoim zdrowiem oraz utrzymaniem pracy i zarobków. Nawet gdyby chcieli, nie mają jak protestować, bo zgromadzenia są zakazane. Wszelkie objawy buntu przeciw ustawie mogą zostać stłumione w imię bezpieczeństwa epidemicznego.

Na epidemiczny kontekst liczy też Kaja Godek. Autorka projektu, mówiła 7 kwietnia PAP: "Rozpatrywanie projektu przypada w czasie, kiedy wszyscy myślimy o swoim bezpieczeństwie; to poważny sygnał, by na równi potraktować życie zdrowych osób jak i tych, u których podejrzewana jest niepełnosprawność".

Deklaracja Dudy jest dodatkowym sygnałem, że projekt może zostać przyjęty.

Środowiska pro-choice zapowiedziały protesty na 15 kwietnia.

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze