Andrzej Duda po raz pierwszy osobiście ogłosił, że nie uznaje uchwały Sądu Najwyższego w sprawie ułaskawienia Mariusza Kamińskiego. Prezydent postawił się ponad władzą sądowniczą SN oraz Trybunału Konstytucyjnego, który dopiero ma rozstrzygnąć, kto w tym sporze ma rację
Decyzję prezydencką, jeżeli chodzi o pana Mariusza Kamińskiego i inne osoby, które zostały skazane (...), podjąłem na własną odpowiedzialność, korzystając z moich konstytucyjnych prerogatyw, ta decyzja jest podjęta i koniec.
Innymi słowy, SN stwierdził, że to, co Duda zrobił, nie było aktem łaski, więc nie może działać jak akt łaski.
Nie oznacza to jednak, że Sąd ograniczył prerogatywy prezydenta, czy wszedł w ich obszar. To prezydent wyszedł poza granice swojej prerogatywy do stosowania prawa łaski.
Równie dobrze prezydent mógłby powiedzieć, że zgłasza weto do ustawy, której nie uchwalił jeszcze Sejm. Byłoby to oczywiste przekroczenie jego uprawnień, bo weto może stosować tylko do ustaw uchwalonych przez parlament. Takie "weto" po prostu nie byłoby wetem, tylko bezprawną próbą ingerencji prezydenta we władzę ustawodawczą. A parlament, który mimo "weta" kontynuowałby prace nad ustawą, po prostu wypełniałby swoje obowiązki i trudno byłoby to nazwać wkraczaniem w uprawnienia prezydenta.
W uzasadnieniu swojej uchwały Sąd Najwyższy argumentował m.in., że ułaskawienie osoby nieprawomocnie skazanej naruszałoby trzy konstytucyjne zasady:
Oczywiście prezydent Andrzej Duda ma prawo do posiadania innej opinii niż Sąd Najwyższy i mógł kierować się tą opinią, ułaskawiając Kamińskiego. Nikt nie miałby do niego pretensji, gdyby po ogłoszeniu uchwały SN powiedział: "nie zgadzam się z nią, ale respektuję". Mógł też powiedzieć, że nie zgadza się z uchwałą, ale w kwestii jej ważności nie wypowie się przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego.
8 czerwca Marszałek Sejmu złożył do TK wniosek o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego między prezydentem a SN, w którym zapytał, które organy państwa mogą stosować prawo łaski, a które interpretować jego zakres.
Jak już pisaliśmy, wniosek jest co najmniej nieprzekonujący, bo nie ma tu mowy o żadnym sporze kompetencyjnym. Jeśli jednak prezydent traktuje go serio, to przed wyrokiem Trybunału nie powinien wypowiadać się o ważności orzeczenia SN.
OKO.press uważa, że mówiąc o ułaskawieniu Kamińskiego, iż decyzja "jest podjęta i koniec", prezydent podważa kompetencję Sądu Najwyższego do sprawowania władzy sądowniczej.
Oznacza to, że daje sobie prawo do decydowania, czy orzeczenie sądu jest ważne, czy nie. A to już nie jest opinia. To przejęcie władzy sądowniczej przez władzę wykonawczą.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze