0:00
0:00

0:00

W środę 18 października 2017 o 9 rano w "gnieździe" na Wilczym Trybie siedzi Adam Bohdan, mieszkający na Podlasiu spec od porostów, z fundacji Dzika Polska, który od samego początku 24 maja 2017 bierze udział w protestach w obronie Puszczy Białowieskiej.

Hasło z filmowo-reporterskiego "Alfabetu Protestu" Roberta Kowalskiego:

Adam Bohdan zwany Bodkiem (41 lat). Człowiek legenda. Walczy o Puszczę od 10 lat. Pochodzi z Krynek na Podlasiu. Jako biolog zajmuje się porostami i chronionymi chrząszczami, stąd jego postać stała się inspiracją dla postaci Borosa w filmie "Pokot". O porostach mówi z czułością, tak jak się mówi o dzieciach. Niedawno pokazywał mi w rezerwacie ścisłym Puszczy granicznika płucnika, najbardziej wzruszył się głaszcząc puchlinkę ząbkowatą.

Był członkiem Rady Naukowej Białowieskiego Parku Narodowego i Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej ustawy o ochronie przyrody, jest członkiem Regionalnej Rady Ochrony Przyrody. Laureat różnych nagród, między innymi za „Czyn roku na rzecz ochrony lasów”, czyli ujawnienie i powstrzymanie wycinki drzew w rezerwatach Puszczy Knyszyńskiej i Białowieskiej w latach 2008-2009.

Wie wszystko. Ile wycięto drzew, gdzie i jakich. Rozpoznaje puszczańskie gatunki, pisze o nich publikacje naukowe. Monitoruje wycinkę w Puszczy, przekazuje informacje Komisji Europejskiej, bierze udział w blokadach, udziela wywiadów prasie światowej i polskiej. Sam wszystko filmuje i opisuje. Są i tacy, którzy uważają, że czasami „wywala mu korki”, że reaguje zbyt nerwowo, że nie wytrzymuje ciśnienia. Uważam go za Supermena w wersji słowiańskiej (choć nie potrafi latać i nie chodzi w trykotach).

Zaczęło się 4 października. Tego dnia blisko 50 aktywistek i aktywistów Obozu dla Puszczy z Polski, Czech i Francji przeprowadziło trzy równoczesne blokady. Na parkingu miejscowości Podwaśki, w pobliżu ośrodka edukacji ekologicznej w Grudkach i na Wilczym Trybie koło Teremisek. W pierwszym miejscu zostali brutalnie oderwani od maszyn. W drugim wynegocjowali odjazd harvestera i przerwali protest.

Ale na Wilczym Trybie w Nadleśnictwie Białowieża, gdzie piętrzą się długie rzędy ściętego drewna, zostali. 18 października jest 15. dniem blokady.

Przeczytaj także:

"Dbają o nas"

"Jesteśmy tu po to, by zabezpieczyć materiał dowodowy, bo są tutaj wielkie składy drewna, w których jest dużo ponadstuletnich świerków" - mówi OKO.press Augustyn. Podkreśla, że wycinka - w świetle postanowienia Trybunału Sprawiedliwości UE - jest nielegalna.

"Jesteśmy pewni, że były tutaj siedliska sóweczki, dzięcioła trójpalczastego. Czyli tych gatunków, które zostały wymienione w dokumencie Trybunału, który jasno mówi, że ich siedlisk nie wolno wycinać" - dodaje.

Augustyn, wraz z kilkoma osobami, siedzi na środku Wilczego Trybu. Aktywiści przypięci są do dwóch ciężkich beczek, które uniemożliwiają przejazd ciężkiego sprzętu. Wcześniej nad drogą wisiała jeszcze platforma, na której siedział aktywista (zdjęcie wyżej). Teraz wznosi się tam trójnóg (zdjęcie niżej).

Ma 8 metrów wysokości, zbudowany jest z dłużyc świerkowych. Na jego szczycie jest - jak sami je nazywają - gniazdo.

Ma przypominać o tych gniazdach ptaków, które zostały zniszczone w wyniku wycinki.

"Taka konstrukcja została zbudowana w Polsce po raz drugi. Siłowa próba ściągnięcia protestującego z tripoda [trójnoga] może się skończyć jego śmiercią lub kalectwem" - czytamy w komunikacie prasowym Obozu dla Puszczy.

"Jest nam tu całkiem dobrze, jesteśmy pod dobrą opieką" - mówi Augustyn. Oprócz ludzi z Obozu dla Puszczy przychodzą do nich też Lokalsi przeciwko Wycince.

Dostarczają jedzenie, termosy z ciepłą herbatą. Jak trzeba, to zabiorą śpiwory do wysuszenia.

Bywają też osoby postronne, przypadkowe, które po prostu chcą wesprzeć protest.

"Wcześniej padał deszcz i było dość dużo błota. Ale teraz te warunki się poprawiły, mogliśmy ściągnąć plandekę" - opowiada Augustyn.

"Jesteśmy zdeterminowani, nawet jeśli będziemy głodować"

W poniedziałek 16 października o 9 rano przyjechała Straż Leśna, potem policja, ze 20 strażników. Otoczyli protest kordonem. Wyglądało, że zaczyna się pacyfikacja blokady.

"Nie dopuszczali do nas ludzi, którzy przynieśli nam jedzenie" - opowiada OKO.press Michał. Strażnicy zabierali też prowiant przerzucony przez kordon.

"Krzyczałem, że straż powinna się zająć zwalczaniem kłusownictwa, a nie łapaniem kanapek"- śmieje się aktywista. "Wyglądało tak, jakby próbowali nas wziąć głodem".

Aktywiści mówią, że strażnicy nie pozwalali też na przekazanie wody. Udało się ich uprosić o dopuszczenie leków na astmę jednego z protestujących. Ale już nie na wodę do ich popicia.

"Byliśmy zdeterminowani, nawet jeśli ta blokada oznaczałaby wszczęcie protestu głodowego" - mówi Michał.

Po 18:00 strażnicy odstąpili. Wcześniej przynieśli kanapki, które uprzednio zarekwirowali. "Życzyli smacznego, dobrej nocy i odjechali" - mówi Michał.

Aktywiści pozostają na miejscu. Blokada na Wilczym Trybie trwa.

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze