0:00
0:00

0:00

Podczas negocjacji o przyjęcie przez Radę UE Funduszu Odbudowy, budżetu i siedmioletnich ram finansowych UE, Polska i Węgry niemal całkowicie polegały na tym, że prezydencja niemiecka doprowadzi do przyjęcia przez inne rządy kompromisu, jaki wynegocjowali z Niemcami.

Politycy PiS mogą nazywać Angelę Merkel dyktatorem Europy, która rozkazuje niemieckim mediom oczernianie PiS, ale kiedy na arenie międzynarodowej stoją pod ścianą, to i tak liczą na to, że ona ich stamtąd wyprowadzi i pomoże im zachować twarz.

Przemiana Merkel

Bo niemiecka kanclerz na polskiej prawicy ma nie tylko reputację pierwszej naiwnej, która „szeroko otworzyła drzwi” terrorystom, biorąc ich za uchodźców, ale też męża stanu płci żeńskiej, dla której zachowanie spójności Unii Europejskiej jest celem nadrzędnym. Uważają, że dla tego celu byłaby tak samo gotowa umrzeć politycznie, jak niektórzy politycy PiS za zachowanie obsadzonego przez nich KRS i Trybunału Konstytucyjnego.

Do niedawna mieli rację: ale kryzys strefy euro i kryzys grecki niemal z dnia na dzień spowodowały transformację Angeli Merkel. Do tego czasu uchodziła w Niemczech za nudną, aideologiczną, pragmatyczną zarządczynię ociężałego państwa z odpornym na reformy starzejącym się społeczeństwem.

Nikt nie był w stanie powiedzieć, po co ona sprawuje władzę. Zmiany jej polityki były podyktowane zmianami w sondażach albo, kiedy te były mało wyraziste, zmianami w nastrojach w wiodących niemieckich mediach.

Kiedy Niemcy się bali, że ich elektrownie atomowe spotka podobny los jak Fukushimę, Merkel błyskawicznie wymusiła – najpierw we własnych szeregach, potem w rządzie i parlamencie – ich wyłączenie i wielką woltę energetyczną.

Kiedy wiodące media niemieckie krytykowały Rosję za aneksję Krymu, Merkel zaczęła negocjować z Putinem i poparła sankcję przeciwko Rosji.

Takich przykładów jest dużo i im więcej się ich się mnożyło, tym trudniej było ustalić, co stanowi merytoryczny trzon jej polityki: Czy chadecja jest za lub przeciwko energii atomowej, za lub przeciwko zniesieniu armii z poboru, za lub przeciwko ogólnokrajowej płacy minimalnej?

Kryzys grecki to zmienił: od tego czasu wiemy, że dla spójności strefy euro Merkel jest gotowa ryzykować swoją karierę polityczną, znieść porównania z Hitlerem, zadzierać z niemiecką opinią publiczną i z rządami innych państw i nawet rezygnować z szukania kompromisów za wszelką cenę.

Ale to nie dotyczy całej UE

Ale błędem byłoby zakładać, że ma ten sam stosunek do UE. Nic tego jaśniej i jednoznaczniej nie pokazuje niż kończąca się właśnie prezydencja niemiecka w UE.

Jednym z jej ostatnich i najbardziej dramatycznych elementów było zamknięcie negocjacji o Brexicie.

Nie będzie „twardego Brexitu” (wyjścia Wielkiej Brytanii bez umowy). Po kilku symbolicznych ustępstwach obu stron (głównie dotyczących rybołówstwa i rozstrzygania sporów handlowych w przyszłości), Boris Johnson i po nim brytyjski parlament przyjęli umowę, która tworzy strefę wolnego handlu, ale nie rozwiązuje najbardziej podstawowych problemów, jakie Brexit spowodował dla Wielkiej Brytanii.

Chodzi o przyszłość Irlandii Północnej, która zostaje częścią Wolnego Rynku i strefy Schengen i zostanie oddzielona od wysp brytyjskich granicą celną. Chodzi o przyszłość Szkocji, która marzy o przystąpieniu do UE, co jest tylko możliwe po wybiciu się na niepodległość.

Kilka godzin przed nowym rokiem Londyn i Madryt porozumieli się co do przynależności Gibraltaru do strefy Schengen. Od 2021 roku kontrola paszportowa w Wielkiej Brytanii będzie musiała traktować podróżnych stamtąd tak samo, jak ludzi wjeżdżających do Wielkiej Brytanii z Francji albo Włoch.

Nigdy Gibraltar nie był tak blisko Hiszpanii, nigdy Irlandia Północna nie była tak bliska Republiki Irlandii, jak obecnie.

UE nie rozpadnie się z powodu Brexitu. Wielka Brytania i Irlandia Północna mogą się rozejść w wyniku Brexitu. To było do przewidzenia.

Brexit w Berlinie nie był sprawą szefowej

Kto porównuje zachowanie Angeli Merkel za czasów Davida Camerona do jej zachowania podczas kryzysu greckiego, nie może mieć wątpliwości: Brexit nigdy nie zajmował ważnego miejsca w jej kalendarzu.

Kiedy Cameron objeżdżał stolice UE w poszukiwaniu pola do takiej zmiany traktatów, aby mógł to w domu przedstawić jako przekonujące ustępstwo, które pozwoliłoby eurosceptykom głosować w referendum za pozostaniem w UE, wszędzie spotykał się z odmową. W Berlinie też.

Kiedy przegrał referendum i najpierw Theresa May i potem Boris Johnson negocjowali warunki Brexitu, Merkel pokazała im, z kim mają to robić: nie z nią, lecz z Michelem Barnier, Jean-Claude Junckerem i potem z Ursulą von der Leyen.

Brexit w Berlinie nie był „sprawą szefowej”. Sądząc po ostatnich przeciekach w prasie brytyjskiej, negocjatorzy Johnsona do ostatniej minuty liczyli, że Merkel się zaangażuje na rzecz bardziej istotnych ustępstw UE. Zawiedli się tak samo, jak Cameron cztery lata wcześniej.

Przeczytaj także:

Ekskluzywna strefa euro

Nie ma wątpliwości: Merkel jest gotowa walczyć i podjąć ryzyko, aby ratować strefę euro, ale nie po to, aby wszyscy członkowie UE przyłączyli się do niej.

Integracja europejska obecnie pogłębia się tam właśnie, a Unia Europejska poza strefą euro się dezintegruje.

Jest w strefie euro coraz więcej projektów w ramach „wzmocnionej współpracy”, dotyczących wymiaru sprawiedliwości, transgranicznych regulacji finansowych, polityki społecznej i rynku pracy.

Ale te „wąskie kręgi” nie powstają dlatego, że grupa państw chce współpracować bez pozostałych, tylko dlatego, że pewne kraje albo same trzymają się z daleka, albo nawet próbują taką współpracę zablokować. Brexit to przyspieszy.

Brexit to przyspieszy

Wielu takich inicjatyw w wąskim kręgu nie miało dotąd sensu bez Wielkiej Brytanii, przykładem może być projekt wprowadzenia podatku od transakcji finansowych, który dotąd bez udziału Wielkiej Brytanii spowodowałby jedynie wygonieniem funduszy i banków inwestycyjnych z Frankfurtu i Paryża do Londynu.

Tej groźby teraz już nie ma. Londyn na urzeczywistnienie tego projektu wpływu już nie ma. Odtąd Polska będzie jedynym większym państwem, które jest przeciw.

Rząd Niemiec świętuje teraz – nie bez powodu – sukces swojej prezydencji w UE. Prawie wszystko osiągnął, to miał w planie, choć nie wszystko tak, jak to chciał.

Jest Fundusz Odbudowy, ale kompromisowy, z częścią jako dotacje i drugą częścią w postaci kredytów. Są nowe ramy finansowe, jest budżet na 2021 rok, część środków jest uzależniona od spełnienia warunków dotyczących zmian klimatu (to był ważny cel z powodu polityki wewnętrznej Niemiec), jest Brexit z umową, nowe porozumienie handlowe z Chinami, rozporządzenie o praworządności pozostało niezmienione.

Ono pierwotnie nie miało większego znaczenia dla niemieckiej polityki wewnętrznej, ale dzięki oporowi Budapesztu i Warszawy, przyciągającemu coraz więcej uwagi mediów, takiego znaczenia nabrało w miarę wzrostu napięcia podczas negocjacji budżetowych.

Polityka migracyjna w dołku

Kompletną klęską skończyły się natomiast negocjacje o reformie systemu dublińskiego, to znaczy o nowej polityce UE wobec migracji i granic zewnętrznych. Tu niemiecki minister spraw wewnętrznych, Horst Seehofer, miał ambitny plan, aby systemowo odciążyć państwa najbardziej dotknięte migracją (chodzi głównie o Grecję, Włochy, Hiszpanie i Francję) i sprawiedliwiej dzielić koszty przeprowadzenia postępowań azylowych, deportacji i integracji uchodźców.

Nie udało się, kraje „pierwszego kontaktu” nadal będą ponosić największe koszty, a krajom niechętnym imigracji nadal będzie się opłacać odstraszanie uchodźców mało humanitarnymi sposobami, licząc na to, że solidarność innych państw nie będzie im potrzebna.

Ten problem zatruwać będzie przyszłe negocjacje w Brukseli, bo znaczna część oburzenia we Francji, Niemczech, Włoszech i Grecji wobec łamania praworządności przez Polskę i Węgry bierze się właśnie stąd. I tak się składa, że w tej sprawie też jest więcej zgody wśród państw strefy euro, niż poza nią.

Można by się pocieszyć rychłym odejściem Merkel z urzędu kanclerza jesienią 2021 roku. Powstanie nowy rząd, prawdopodobnie koalicja z udziałem chadecji, który może mieć inne priorytety niż Merkel.

To prawda. Ale nie zmieni prostego faktu, że Niemcy mają więcej interesów w strefie euro niż poza nią, że łatwiej jest tam podejmować i wyegzekwować decyzje, że tam integracja jest głębsza.

Po Brexicie strefa „poza euro” składa się z albo z małych, albo z ekonomicznie słabszych państw, niektóre, jak Węgry spełniają nawet oba warunki.

Niektóre z nich strefa zapewne wciągnie prędzej czy później. Wszystko wskazuje na to, że nowym koalicjantem chadecji po wyborach jesiennych w Niemczech będą Zieloni, ewentualnie wespół z Liberałami. Każda z tych partii zajmuje obecnie bardziej odległe od rządów w Warszawie i Budapeszcie stanowiska w polityce wobec migracji i praworządności niż obecna koalicja.

Klaus Bachmann, profesor nauk społecznych Uniwersytetu SWPS

;

Komentarze