0:000:00

0:00

PiS w swoim programie zaproponował:

"Wzrost płac będzie stymulowany poprzez podniesienie płacy minimalnej do 2 600 zł od 1 stycznia 2020, 3 000 zł w 2021 roku i 4 000 zł w roku 2023".

Program partia opublikowała 14 września 2019. Tydzień wcześniej na konwencji wyborczej w Lublinie Jarosław Kaczyński zapowiadał 3 tys. złotych na koniec 2020 roku i 4 tys. na koniec 2023. Może to oznaczać, że PiS wpadł na ten pomysł w ostatniej chwili i do momentu publikacji programu zmieniał szczegóły. W OKO.press analizowaliśmy ten pomysł w tekstach:

To najbardziej chwytliwy pomysł wyborczy PiS. Czy jest to przemyślana strategia, czy raczej doraźny pomysł wyborczy? Zapytaliśmy o to profesor SGH i wiceprezeskę zarządu Instytutu Badań Strukturalnych Igę Magdę.

Profesor Magda ocenia pomysł PiS i mówi OKO.press:

  • "Państwa dobrobytu nie wprowadza się przepisami i odgórnymi nakazami, bo gdyby tak było, to takie państwa byłyby wszędzie na świecie";
  • "To najwyższy moment, żeby Polska przestała konkurować niskimi kosztami pracy, żebyśmy przeszli do bardziej innowacyjnej gospodarki. Ale czy terapia szokowa jest najlepszym sposobem na to przejście? Nie sądzę";
  • "Pozytywnym efektem mogą być też inwestycje w kapitał ludzki, szkolenie pracowników, tak żeby zwiększyć ich produktywność, w większym stopniu konkurować jakością, innowacyjnością, a nie tylko niskimi kosztami pracy";
  • "Lepszym rozwiązaniem jest stopniowy wzrost płacy minimalnej, połączony ze zwiększeniem płac netto osób na dole drabiny płac".

Poniżej cała rozmowa.

Jakub Szymczak, OKO.press: Jak Pani ocenia pomysły gospodarcze, które PiS przedstawił na konwencji w Lublinie i w swoim programie?

Dr hab. Iga Magda, profesor SGH, wiceprezeska zarządu Instytutu Badań Strukturalnych: Te pojedyncze hasła, oderwane od siebie, nie ma dyskusji o innych, ważnych dla gospodarki tematach. Powstały po to, by zyskać głosy wyborców. To nie jest żadna spójna strategia.

Politycy PiS mówią, że ich celem jest zbudowanie polskiego państwa dobrobytu.

Tej retoryce bliżej jest do PZPR niż np. do szwedzkiej socjaldemokracji.

Państwa dobrobytu nie wprowadza się przepisami i odgórnymi nakazami, bo gdyby tak było, to takie państwa byłyby wszędzie na świecie.

O zapowiedzi płacy minimalnej w wysokości 3000 zł na koniec 2020 i 4000 złotych w 2023 roku są wypowiadane bardzo różne opinie. Nikt wcześniej nie wprowadzał tak dużej podwyżki w stosunku do średniego wynagrodzenia w tak krótkim czasie.

Efektów tak zaprojektowanego wzrostu płacy minimalnej dla gospodarki będzie wiele i pozytywnych, i negatywnych, choć obawiam się, że te drugie przeważą zdecydowanie. Jak bardzo, jak będzie ostatecznie? Tego nikt nie wie. To w dużej mierze zależy od tego, w jakim punkcie gospodarka będzie za kilka lat, od innych czynników instytucjonalnych i makroekonomicznych. Czy będzie spowolnienie gospodarcze? Jak duże? Jak bardzo dotknie Polskę?

Można symulować różne scenariusze, choć czynników do uwzględnienia jest bardzo dużo. Z badań wynika, że podwyżki płacy minimalnej silniej wpływają na zatrudnienie kobiet, osób starszych, migrantów, pracowników tymczasowych – osób o słabszej pozycji na rynku pracy.

Jakie będą więc pozytywne skutki?

Na podwyżce płacy minimalnej skorzystają pracownicy, którzy mają niskie zarobki i utrzymają zatrudnienie. Część pracodawców będzie mogła podnieść płace - przerzucając część kosztów tej podwyżki na odbiorców ich dóbr i usług, częściowo np. walcząc o niższe koszty u dostawców, częściowo kosztem zysków.

Pozytywnym efektem mogą być też inwestycje w kapitał ludzki, szkolenie pracowników, tak żeby zwiększyć ich produktywność, w większym stopniu konkurować jakością, innowacyjnością, a nie tylko niskimi kosztami pracy. Z badań IBS wynika także, że podnoszenie płacy minimalnej skutkowało także mniejszą liczbą nadgodzin wśród pracowników.

Warto dodać, że te efekty dotyczą zarówno pracowników, którzy obecnie zarabiają płacę minimalną, ale także tych z wyższymi wynagrodzeniami, które są poniżej proponowanych poziomów płacy minimalnej. Oni także będą oczekiwać wyższych płac.

Pozytywne będą też efekty po stronie podaży pracy – część osób dotychczas niepracujących ani nieszukających pracy może zdecydować się na wejście na rynek pracy, co w sytuacji malejącej liczby osób aktywnych zawodowo jest pożądane.

Kto straci?

Część przedsiębiorstw w Polsce konkuruje głównie niskimi kosztami. I te przedsiębiorstwa będą w najtrudniejszej sytuacji. Część pracowników straci zatrudnienie, część może być zmuszona do częściowej lub pełnej ucieczki do szarej strefy, lub innych – nielegalnych – sposobów „omijania” niskich wynagrodzeń. Wyższa płaca minimalna będzie też zapewne barierą dla wielu osób- szczególnie tych młodszych, bez kwalifikacji i doświadczenia zawodowego – dla wejścia na rynek pracy.

Jeśli pomysł na płacę minimalną w wysokości 4 tys. zł ma dotyczyć całego kraju, zaobserwujemy też silne efekty regionalne.

W 2018 roku średnie wynagrodzenie było niższe niż 4 tys. zł w 48 proc. powiatów. W całym województwie warmińsko- mazurskim średnie wynagrodzenie wyniosło 4 030 zł. Wynagrodzenia w Polsce powinny rosnąć – szczególnie te najniższe – ale nie da się tego wzrostu ot tak administracyjnie narzucić.

Z jednej strony można się pokusić o stwierdzenie, że to najwyższy moment, żeby Polska przestała konkurować niskimi kosztami pracy, żebyśmy przeszli do bardziej innowacyjnej gospodarki. Ale czy terapia szokowa, gdzie w krótkim czasie podnosimy bardzo silnie płacę minimalną, jest najlepszym sposobem na to przejście? Nie sądzę.

Czy przedsiębiorstwa, dla których wysoka płaca minimalna będzie trudna do udźwignięcia, upadną?

Niektóre upadną, niektóre więcej zainwestują w automatyzację. Niektórzy pracownicy stracą przez to pracę. Nie wiem, czy to będzie kilka, czy kilkanaście procent osób. Gdzie i czy znajdą nową, będzie zależało i od tego jaka będzie sytuacja gospodarcza, i od ich kwalifikacji. Pamiętajmy o tym, że mamy bardzo niskie bezrobocie, mamy przedsiębiorców, którzy twierdzą, że zatrudniliby milion osób od ręki, ale bezrobotnych wciąż jest około pół miliona osób.

Osoby nie są bezrobotne dlatego, że nie chce im się pracować. Barier ich wejścia na rynek pracy jest dużo więcej, a dużo wyższa płaca minimalna niektóre z tych barier wzmocni.

PiS oszacował koszty takiej reformy?

Nie znam tych szacunków, nie prezentowano ich. Pomysł z 4 tys. złotych brzmi dobrze medialnie, można iść w zaparte, że to będzie tylko i wyłącznie korzystne dla gospodarki, zadawać retoryczne pytania: czy ktokolwiek chciałby zarabiać mniej?

Dane mówią, że w Polsce płacę minimalną zarabia ok. 15 proc. pracowników. To dużo na tle innych krajów europejskich, jesteśmy w czołówce. Tym samym podwyżki płacy minimalnej będą dotyczyć dużej liczby osób.

Pamiętajmy też, że gwałtowna podwyżka płacy minimalnej do poziomu 4 tys. zł to rewolucja płacowa dla wielu pracowników sektora publicznego – w edukacji, ochronie zdrowia, administracji centralnej i samorządowej. Pracownicy ci zdecydowanie potrzebują podwyżek. ale ciekawa jestem, czy ktoś oszacował koszty dla sektora finansów publicznych i wskazał źródła ich finansowania.

Czy to znaczy, że podnoszenie płacy minimalnej jest złym pomysłem?

Nie.

Płace w Polsce są niskie i mądrze zaprojektowana płaca minimalna może pomóc w ich wzroście i w ograniczaniu nierówności płacowych.

Obecnie duży odsetek osób otrzymuje niskie wynagrodzenia, minimalne i te nieco wyższe. Według ostatnich dostępnych danych, w 2014 roku prawie 24 proc. pracowników najemnych w Polsce zarabiało poniżej 60 proc. mediany płac, był to jeden z najwyższych odsetków w UE Płace, w szczególności te niskie, należy podnosić, natomiast gwałtowny wzrost płacy minimalnej nie jest dobrym sposobem.

Moim zdaniem lepszym rozwiązaniem jest stopniowy wzrost płacy minimalnej, połączony ze zwiększeniem płac netto osób na dole drabiny plac, tu możliwych rozwiązań podatkowo-zasiłkowych jest wiele. Ważne, aby zmianom tym towarzyszyły inwestycje w kwalifikację osób bez wykształcenia i doświadczenia zawodowego.

To oczywiście opinia ekonomistki, zdaję sobie sprawę, że nie brzmi medialnie i nie wpisuje się w marketing polityczny.

PiS cztery lata temu obiecał wprowadzenie 500 plus i głos większości ekonomistów był jednoznaczny: budżet państwa sobie z tym nie poradzi. PiS program wprowadził, budżet wytrzymał. Kto dziś straszy niezrównoważonym budżetem przez wydatki socjalne, jest skazany na polityczny niebyt.

Faktycznie, ten efekt występuje. Z drugiej strony, nie ma co porównywać wprowadzenia 500 plus do podwyższenia płacy minimalnej. 500 plus to zupełnie nowe świadczenie, zostało też wprowadzone w czasie świetnej koniunktury gospodarczej, której nikt się nie spodziewał. Prognozy zapowiadały raczej spowolnienie.

Czyli PiS miało dużo szczęścia.

Tak. I być może będzie je miało dalej.

Mogłabym powiedzieć, że to jest pomysł wyborczy i nie będzie wprowadzony, lub zostanie znacznie okrojony. Ale przy 500 plus było pod tym względem podobnie.

Dlatego traktujemy tę propozycję poważnie.

Trudno mi połączyć pomysł tak szybkiej podwyżki płacy minimalnej z deklarowaną przez PiS dbałością o przedsiębiorczość i o to, żeby małe firmy mogły rosnąć.

Może autorzy pomysłu zakładają, że bardzo szybko będą rosły płace w ogóle. Że relacja płacy minimalnej do średniego wynagrodzenia nie będzie rosła aż tak szybko. Ale chciałabym wiedzieć, na czym oparte są założenia, że wzrost gospodarczy dalej będzie tak wysoki.

Lewica i KO proponują związanie płacy minimalnej ze średnim wynagrodzeniem. Lewica mówi o 60 proc. średniego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw w 2030 roku, KO - o 50 proc. średniej.

Od 2006 roku płaca minimalna jest już powiązana ze średnim wynagrodzeniem. W ustawie zapisane jest, że dopóki płaca minimalna nie osiągnie poziomu 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia, to podnoszona jest o przynajmniej 2/3 prognozowanego realnego wzrostu PKB plus inflacja.

Mówi Pani, że zmiany są potrzebne, ale PiS proponuje złe rozwiązania. Może jednak partia Kaczyńskiego potrafi przynajmniej dobrze definiować problemy naszego państwa?

Nie jestem co do tego przekonana. To są problemy, o których mówi się od dawna. To nie PiS odkrył, że mamy problem ze składkami osób prowadzących działalność gospodarczą, czy z niskimi płacami.

Czemu w takim razie służą pomysły z konwencji?

Myślę, że chodzi przede wszystkim o przekonanie wyborców do głosowania na PiS. My tutaj dyskutujemy, co to oznacza dla gospodarki, a w międzyczasie te pomysły dobrze się sprzedają.

Tymczasem, co na przykład z ochroną zdrowia?

Na konwencji padł pomysł funduszu modernizacji szpitali, na który PiS przeznaczy dwa miliardy złotych.

To może wystarczy na odmalowanie sal szpitalnych. Zreformowanie ochrony zdrowia jest piekielnie trudne, to nie tylko kwestia braków w finansowaniu, które swoją drogą są ogromne. Najwyraźniej dla sondaży lepiej jest mówić o płacy minimalnej.

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze