0:00
0:00

0:00

O konieczności wprowadzenia stanu klęski żywiołowej do walki z epidemią koronawirusa od tygodni mówią wybitni prawnicy i sędziowie. Od niedawna ten argument podnosi też opozycja. Stan klęski żywiołowej to jeden z trzech przewidzianych w Konstytucji stanów nadzwyczajnych, który wprowadza się jak w kraju dzieje się źle.

Gdyby władza PiS go wprowadziła, to musiałaby działać zgodnie z ustawą o stanie klęski żywiołowej i z Konstytucją. Dziś walczy z epidemią poprzez uchwalane przez siebie specjalne przepisy i niekonstytucyjne rozporządzenia.

PiS nie chce wprowadzać stanu klęski żywiołowej, bo wtedy zgodnie z Konstytucją musiałby odłożyć majowe wybory prezydenckie.

Mówi się też o dwóch innych powodach. Gdyby taki stan rząd ogłosił, to musiałby zarządzaniem kryzysowym podzielić się z samorządami lokalnymi. Musiałby też wypłacać obywatelom i firmom odszkodowania za straty spowodowane wprowadzanymi ograniczeniami, np. za zamknięcie hoteli, restauracji, ograniczenia w transporcie, czy za zakaz przemieszczania się.

OKO.press opisało co się wydarzy, gdyby PiS wprowadził stan klęski żywiołowej lub stan wyjątkowy, który daje prawo do mocnych ograniczeń praw obywatelskich i demokracji.

Pojawiają się też anonimowe głosy polityków partii Jarosława Gowina (pozostaje w koalicji z PiS, ma 18 posłów), że jeśli zostanie ogłoszony stan klęski żywiołowej, to Polska może zbankrutować, bo będzie musiała wypłacić gigantyczne odszkodowania zagranicznym koncernom.

Przeczytaj także:

To ma być argument na przekonanie opozycji, by jednak poparła pomysł Gowina zmiany Konstytucji i przedłużenia kadencji Andrzeja Dudy o dwa lata.

W sobotę 4 kwietnia pisała o tym wyborcza.pl. Taki powód nie ogłaszania stanu klęski żywiołowej przez PiS podawała też część prawników.

Nie zgadza się z tym prof. Ewa Łętowska. W rozmowie z OKO.press tłumaczy, że gigantyczne odszkodowania to mit i pokazuje, że firmy nie będą mogły łatwo się ich domagać.

To szwindel i manipulacja

Mariusz Jałoszewski: Stan klęski żywiołowej pozwoliłby PiS-owi legalnie zwalczać epidemię koronawirusa oraz legalnie ograniczać prawa obywatelskie. Pojawia się argument, że PiS nie ogłasza tego stanu m.in. z powodu wysokich odszkodowań jakie musiałby płacić firmom i obywatelom za ograniczenie wolności oraz praw obywatelskich.

Prof. Ewa Łętowska, sędzia TK w stanie spoczynku, była Rzeczniczka Praw Obywatelskich, była sędzia NSA: - W tej chwili pewne środowiska opowiadają, że jak zostanie wprowadzony stan klęski żywiołowej, to Skarb Państwa będzie musiał wypłacić milionowe odszkodowania kapitalistom.

Tyle tylko, że na podstawie ustawy z 2002 roku o odszkodowaniach za ograniczenie praw obywatelskich z powodu wprowadzenia stanów nadzwyczajnych,

wielomilionowe odszkodowania w ogóle nie są możliwe.

Te pogłoski to czysta, interesowna manipulacja - o czym powiem dalej - mająca obrzydzić samą ideę formalnego ogłoszenia stanu klęski żywiołowej.

Ta ustawa o odszkodowaniach wydana na podstawie art. 228 ust. 4 Konstytucji [przepis ten daje możliwość wprowadzenia odszkodowań za straty spowodowane stanami nadzwyczajnymi – red.] odnosi się do wszystkich trzech stanów nadzwyczajnych [wojennego, wyjątkowego i klęski żywiołowej – red.] i przewiduje rekompensatę w mniejszym rozmiarze, niż to wynika z sytuacji „normalnej”, gdy takiego stanu nie ogłoszono.

Jest to rozwiązanie klasyczne: stany nadzwyczajne nakazują odstępstwo od normalnie obowiązującej zasady pełnej rekompensaty szkód. Bo stany nadzwyczajne, to taki państwowy stan wyższej konieczności, nieuchronnie zmuszający do ograniczenia wolności i praw.

Ustawa ta wyłącza jednak możliwość żądania rekompensaty za utracony zysk. Nie obejmuje także rekompensaty za zmienioną sytuację rynkową, np. ograniczone możliwości kontaktów z zagranicą, porwane łańcuchy zaopatrzenia, konieczność przejścia na pracę zdalną itd.

Trzeba odróżniać, co jest następstwem samej epidemii (tego nikt nie rekompensuje), a co jest następstwem ograniczeń, które mogą być wprowadzone na podstawie art. 233 ust. 3 Konstytucji [przepis ten mówi jakie prawa obywatelskie mogą być ograniczane w czasie stanu klęski żywiołowej – red.]. Chodzi na przykład o ograniczenie prawa wolności gospodarczej, własności, prawa do przemieszczania się, wolności pracy, czy prawa do wypoczynku.

Odszkodowania za to w ogóle nie są pomyślane jako za straty biznesowe, tylko za rekwizycje jakiegoś konkretnego składnika majątkowego, posłużenie się cudzym mieniem itp. Ta ustawa z 2002 roku jest dość ogólnikowa i przez to konfliktogenna. Co niestety spowoduje wybuch nadziei i równie szybkie rozczarowanie.

To załóżmy, że rząd nagle zechce walczyć z epidemią zgodnie z prawem i wprowadzi stan klęski żywiołowej. Kto i jak będzie decydował o wypłacie tych odszkodowań?

Ustawa z 2002 roku określa, że wnioski o odszkodowanie maja być składane do wojewody. I on jakieś groszowe odszkodowanie pewnie da, a jak się komuś to nie spodoba, to będzie mógł pójść do sądu powszechnego. Sądy bez doświadczenia w takich sprawach będą te sprawy mieliły z trudem.

Wyliczenie straty będzie się przerzucać na biegłych. I widzę już te procesy ciągnące się latami. Firmy na tych procesach nic nie ugrają. Bo przecież różnica między wartością firmy po kryzysie i przed epidemią, nie jest tylko konsekwencją wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, ale samej epidemii.

Mówienie więc, że nie można wprowadzić stanu klęski żywiołowej, ponieważ grożą „gigantyczne odszkodowania” to szwindel.

Tym bardziej, że sytuacja obecna, gdy mamy stan nadzwyczajny de facto, bez jego wprowadzania, jest z punktu widzenia odszkodowań paradoksalna.

W stanach „normalnych”, a podobno taki teraz mamy, należy się pełne odszkodowanie, obejmujące też doznaną stratę, ale również utracony zysk.

Czyli ci, co straszą odszkodowaniami, powinni chyba bardziej straszyć utrzymywaniem status quo. Ale to też teoria. Bo co prawda zakres odszkodowań jest tu większy niż przy stanach nadzwyczajnych, ale dostać je jeszcze trudniej. Wymaga się tu koniecznie stwierdzenia bezprawności aktu, który jest źródłem szkody.

Samo wprowadzenie stanu nadzwyczajnego to akt normatywny, który ewentualnie mógłby kontrolować Trybunał Konstytucyjny. Ale przecież nikt nie kwestionuje, że te akty są celowe.

Zamiast tego są uchwalone teraz nowe przepisy tzw. ustawy „wirusowej” oraz seria rozporządzeń ministra zdrowia i innych dziwnych, kompletnie poza wszelkim trybem podejmowanych aktów: jakichś porozumień trzech organów, decyzji przedsiębiorstw jak Lasy Państwowe [wprowadziły zakaz wstępu do lasu – red.], wypowiedzi medialnych i konferencji prasowych, które nie są źródłem prawa.

Można teraz, np. na potrzeby procesów o odszkodowania, domagać się oczywiście stwierdzenia ich bezprawności. I pewnie byłyby do tego podstawy, tylko w praktyce nikomu bym nie radziła tego robić, bo czas i perspektywa sukcesu bardzo wątpliwe [Trybunał Konstytucyjny jest obsadzony głównie sędziami wybranymi przez PiS – red.].

Dlatego argument o „gigantycznych odszkodowaniach”, jako nieuchronności wiążącej się z wprowadzeniem stanu klęski żywiołowej, uważam za blef.

Dziś mamy taką sytuację. Jeden polityk chce zrobić wybory prezydenckie 10 maja, drugi polityk chce je przesunąć zmieniając Konstytucję, a opozycja chce wprowadzenia stanu klęski żywiołowej.

Ale zmiana Konstytucji jest szaleństwem. Więc co robią politycy z partii, która chce ją zmienić? Mówią, że to jedyne rozwiązanie, bo nie można wprowadzić stanu klęski żywiołowej. I jednocześnie rozgłaszają, że na przeszkodzie są wielomiliardowe odszkodowania. To ma być ich alibi.

Dlaczego Pani zdaniem jest zły pomysł Gowina zmiany Konstytucji, po to by wydłużyć kadencję Andrzeja Dudy o dwa lata?

Bo zmusza do niekonstytucyjnej zmiany Konstytucji w czasie trwającego de facto stanu nadzwyczajnego [Konstytucja zabrania zmieniania Konstytucji w czasie stanów nadzwyczajnych – red.].

Jeśli nie będzie takiej zmiany Konstytucji, to PiS mówi, że 10 maja zrobi głosowanie korespondencyjne dla wszystkich dorosłych Polaków. Czy wynik takich wyborów będzie łatwy do podważenia?

Tak. A sam pomysł uważam za szyderstwo nie tylko z Konstytucji, ale i z demokracji, i z obywateli.

Jeśli więc nie ma szans, by kontrolowany przez PiS Trybunał Konstytucyjny podważył legalność uchwalanych i wprowadzanych obecnie przepisów, to może będą to robić sądy powszechne? Przecież mogą kontrolować przepisy do walki z wirusem w ramach rozproszonej kontroli konstytucyjności przepisów. To otworzyłoby firmom furtkę do odszkodowań.

Nie polecałabym tej drogi. Takie zadanie może sądy przerosnąć i nie należy im tego powierzać. Jedyny skutek to będzie wzrost hejtu na sądownictwo. Tak jak był hejt na nauczycieli z nieudolnego e-learningu.

Czyli w praktyce zamknięte firmy nie mają szans na odszkodowania, gdy zostanie ogłoszony stan klęski żywiołowej? Ciągle generują straty, bo muszą płacić czynsze, różne opłaty i pensje pracownikom. To stałe koszty, które uszczuplają ich majątek.

Obawiam się, że na drodze odszkodowawczej niewiele się osiągnie. Na całym świecie w takim wypadku idzie się raczej drogą pomocy osłonowej, proponując ryczałty zapomogowe, repartycje strat. Nikt nie upiera się przy odszkodowaniach.

A co z obywatelami? Po ogłoszeniu stan klęski żywiołowej też będą mogli na podstawie tej ustawy domagać się odszkodowań za utratę pracy i dochodów? Albo za utratę mieszkań lub samochodów, bo jak stracą dochody, to przestaną spłacać raty?

Nie. Za nieszczęście, za epidemie nie należy się odszkodowanie, tylko ewentualnie pomoc.

Czy firmy i obywatele mogliby pozwać Państwo za nieogłoszenie stanu klęski żywiołowej? Wszak wiele rozwiązań z tego stanu już funkcjonuje.

Słyszałam o takich pomysłach, to raczej seminaryjne ćwiczenia. Niestety prawo odszkodowawcze jest ułomne. Nadaje się do przerzucenia ciężaru szkody z poszkodowanego na sprawcę, ale nie zadziała, gdy wszyscy i samo państwo są dotknięci wspólnym nieszczęściem.

Wtedy trzeba się uciec do innych mechanizmów repartycyjnych. U Niemców to się nazywa Aufopferung [poświęcenie – red.], czyli ponosi się szkodę we wspólnym interesie. I wspólnie wszyscy otrzymują jakieś ryczałtowe, ułamkowe rekompensaty.

Co grozi władzy za niewprowadzenie stanu klęski żywiołowej? Jak i kogo będzie można za to rozliczyć w przyszłości?

Za głupstwa królów płacą ich narody… Mieliśmy już tego próbkę z reprywatyzacją, reformą rolną, dekretami warszawskimi, mieniem zabużańskim itd. [doszło do wypaczenia idei reprywatyzacji i nadużyć, bo wszystkie rządy przez 30 lat nic z tym nie zrobiły – red.].

Czy jest inny sposób na wyjście z obecnego klinczu politycznego i na odłożenie wyborów prezydenckich, niż tylko poprzez wprowadzenie stanu klęski żywiołowej?

Stan klęski powinien być wprowadzony, ponieważ już mamy faktyczne ograniczenia o niejasnych podstawach prawnych, z niejasnym zakresem ich obowiązywania i niejasnymi gwarancjami dla obywateli.

Co gorzej, to wszystko jest wprowadzane bez budowania siatki współpracy z samorządami do czego zobowiązuje ustawa o klęsce żywiołowej.

Interpretacja obecnych zakazów zależy od woli tego, kto je egzekwuje i jak interpretuje przepisy.

Pojawił się pomysł, żeby wprowadzić stan klęski żywiołowej, ale bez możliwości odszkodowań. Pozwoliłoby to odłożyć wybory bez konsekwencji finansowych dla Państwa. Odszkodowania zostałyby zlikwidowane poprzez nowelizację ustawy z 2002 roku. O takim pomyśle napisała w niedzielę 5 kwietnia wyborcza.pl.

Co za pomysł? „Nowelizacja” to pusta nazwa. Niby jak miałaby być ta ustawa znowelizowana? To tylko kolejne grzebanie bez sensu w ustawodawstwie. Sztuka dla sztuki, aby udać, że coś się robi.

Bo przecież na kolanie nikt nie napisze przyzwoitej ustawy repartycyjnej. Co to za pomysł, by po prostu wykreślić przepisy o odszkodowaniu? A przeczytał autor tego pomysłu art. 228 ust 4 [mówi on o tym, że ustawa może określić zasady wypłaty odszkodowań za ograniczenia w stanach nadzwyczajnych – red.]?

To pomysł jak w dowcipie: wprowadzić fikcyjną kozę, a potem, aby się pozbyć fikcyjnej, rozwalić też stajenkę.

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze