Prof. Andrzej Zoll krytykuje PiS: "Nie mogę zaakceptować skłonności prawicy do wzmacniania skuteczności wartości moralnych normami prawnymi". I jako przykład podaje prawo aborcyjne. To brzmi dziwnie w ustach byłego prezesa TK, który w 1997 roku orzekł, że aborcja z powodów społecznych jest niekonstytucyjna i chce karać kobiety
"W 2015 roku uświadomiłem sobie, że spór z ideologią i przywódcami PiS poważnie określił treść dużej części mojego życia. Nie mogę zaakceptować skłonności prawicy do wzmacniania skuteczności wartości moralnych normami prawnymi. To widać na przykład w prawie antyaborcyjnym, lustracji czy nauce religii. Prawo i moralność to dwa różne systemy normatywne" - twierdzi prof. Zoll w wywiadzie-rzece z Markiem Bartosikiem („Od dyktatury do demokracji i z powrotem”, Wydawnictwo Znak). Fragmenty rozmowy ukazały się też na portalu "Więzi" .
Rzeczywiście, były prezes TK (1993- 1997) i były rzecznik praw obywatelskich (2000-2006), "od zawsze" opowiadał się przeciwko PiS. Trudno jednak zrozumieć jego sprzeciw w sprawie prawa antyaborcyjnego, skoro profesor równie konsekwentnie postulował prawie całkowity - prawny - zakaz aborcji. Nie tylko postulował - osobiście przyczynił się do "wzmacniania skuteczności wartości moralnej (ochrona płodu) normami prawnymi".
W 1997 roku Trybunał Konstytucyjny, którego prezesem był Andrzej Zoll, uchylił jedną przesłankę pozwalająca na aborcję i tym samym radykalnie zaostrzył ustawę. Rok wcześniej, w 1996 roku, Sejm przegłosował jej liberalizację - do trzech przypadków, w których aborcja była legalna (od 1993 roku) dodał przesłankę społeczną. Można było przerwać ciążę także "ze względu trudną sytuację kobiety". Przesłanka przetrwała tylko rok. W grudniu 1997 roku weszła w życie decyzja TK.
Trybunał, który obradował pod przewodnictwem prof. Zolla, uznał: "Wartość konstytucyjnie chronionego dobra prawnego jakim jest życie ludzkie, w tym życie rozwijające się w fazie prenatalnej, nie może być różnicowana. Brak jest bowiem dostatecznie precyzyjnych i uzasadnionych kryteriów pozwalających na dokonanie takiego zróżnicowania w zależności od fazy rozwojowej ludzkiego życia. Od momentu powstania życie ludzkie staje się więc wartością chronioną konstytucyjnie. Dotyczy to także fazy prenatalnej".
Jak widać TK przesądził rzecz, której nie przesądza zwykle prawo międzynarodowe: kiedy zaczyna się życie ludzkie. To stanowisko arbitralne i ideologiczne.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie Nho Vo przeciwko Francji (53924/00) uznał np., że „nie jest ani pożądana, ani możliwa odpowiedź na abstrakcyjne pytanie prawne, czy nieurodzony jest »człowiekiem« w rozumieniu artykułu 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który stanowi, że »prawo każdego człowieka do życia jest chronione przez ustawę«”.
Jak pisała w OKO.press Irmina Kotiuk "Konsekwencją prawną tego rodzaju wątpliwości jest w państwie prawa pozostawienie adresatom, w tym wypadku kobietom, marginesu wolności wyboru postępowania w odniesieniu do istot, których status jest nierozstrzygnięty w sensie filozoficznym.
Jest to zgodne z rzymską paremią in dubio pro libertate (wątpliwości rostrzygane są na korzyść strony).
Dobre państwo bowiem, w przypadku niedających się pogodzić wątpliwości, stara się poszerzyć przestrzeń wolności obywateli, a nie ją ograniczyć".
Przesądzając kwestię życia od poczęcia TK uznał, że zgłoszona przesłanka - trudna sytuacja osobista kobiety - jest niezgodna z konstytucją. To orzeczenie Trybunału było potem szeroko komentowane i wykorzystywane przy kolejnych próbach zaostrzenia ustawy.
Sprawa dla wielu nie była jednoznaczna, czego dowodem były wtedy zdania odrębne trzech sędziów - Zdzisława Czeszejko-Sochackiego, Lecha Garlickiego i Wojciecha Sokalewicza - którzy kwestionowali wyrok TK.
Wskazywali m.in. na brak podstaw prawnych do uznania przesłanki za niekonstytucyjną. Lech Garlicki podkreślał: "Nie jest rolą ani zadaniem Trybunału Konstytucyjnego rozwiązywanie kwestii generalnych o charakterze filozoficznym, religijnym czy medycznym, są to bowiem kwestie pozostające poza wiedzą sędziów i kompetencją sądów.
Niezależnie od moralnej oceny aborcji, Trybunał Konstytucyjny może orzekać tylko o prawnych aspektach tego zagadnienia".
Czeszejko-Sochacki: "Uważna analiza wniosku i zawartych w nim argumentów oraz wypowiedzi wnioskodawcy na rozprawie, przemawia moim zdaniem za tym, że poddane kontroli Trybunału kwestie nie mają charakteru sporu o prawo w jego szczególnej relacji, a mianowicie konstytucyjności, lecz wynikają z odmiennych ocen filozoficznych oraz politycznych".
Czyli - zdaniem tych sędziów decyzja TK wynikała nie z litery prawa, ale z poglądów. Poglądy prof. Zolla prowadziły go do kolejnych prób regulowania prawem wartości moralnych, innymi słowy sankcje karne miały wymusić na kobiecie to, co prof. Zoll uznał za moralne w stopniu oczywistym.
W 2009 roku Andrzej Zoll został przewodniczącym Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego przy ministrze sprawiedliwości. W listopadzie 2013 roku komisja opublikowała propozycje dotyczące ochrony "życia poczętego", m.in.:
Projekt wprowadzał zatem zmiany nazewnictwa poszczególnych czynów oraz wprowadzał kary dla kobiet w ciąży (w obu powyższych przypadkach), czego wcześniej nie było w polskim prawodawstwie. Zakazywał też sprzedaży pigułek "dzień po".
Po burzy medialnej wywołanej upublicznieniem projektu rząd uznał, że nie będzie bazował na propozycjach zespołu Zolla.
Sam prof. Zoll powtarzał jak mantrę, że pomysły komisji nie miały nic wspólnego z aborcją ani karaniem za nią, ale z doprecyzowaniem prawa: "Ciąża jako pewien proces nie podlega ochronie prawnej. Podlega jej natomiast życie dziecka. Jeżeli mówimy: »kto przerywa ciążę«, to ja nie wiem, co ten przepis ma chronić. Dlatego proponujemy zapis: »kto powoduje śmierć dziecka poczętego niezdolnego do samodzielnego życia«" - mówił "Newsweekowi" w styczniu 2014 roku.
Trudno uznać, że taki zapis nie ma nic wspólnego z ideologią i wyznawanymi wartościami. Jest jawną próbą "wzmocnienia skuteczności wartości moralnych normami prawnymi".
Po wyborach w 2015 roku prof. Zoll zaangażował się w obronę Trybunału Konstytucyjnego przed działaniami PiS. Jednocześnie w wywiadach upierał się, że ustawę antyaborcyjną należy zaostrzyć i pozostawić jeden jedyny przypadek gdy aborcja mogłaby być legalna - zagrożenie życia kobiety. W 2016 roku spośród 1098 legalnych aborcji tylko 55 (5 proc.) byłoby nadal dopuszczalne prawem, a i to przy założeniu, że ochrona zdrowia matki jest ochroną jej życia.
O aborcji z powodu uszkodzenia płodu mówił: "To jest wielka tragedia. Ale nie widzę uzasadnienia, dlaczego by poświęcać życie dziecka".
O aborcji ciąży powstałej w wyniku gwałtu: "Dla mnie już teraz aborcja w wypadku zgwałcenia jest niedopuszczalna. To jest życie człowieka, które tutaj zostaje poświęcane dla wolności drugiej osoby". W innym wywiadzie przyznał, że gdyby orzekał jako sędzia TK w sprawie aborcji z powodu uszkodzenia płodu, uznałby tę przesłankę za niekonstytucyjną.
W 2017 roku Zoll był wśród kilku polskich prawników, którzy podpisali się pod listem do Komitetu Praw Człowieka ONZ z apelem o ochronę prawa "nienarodzonych" do życia. Komitet pracował właśnie nad wytycznymi do stosowania Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, wśród których było prawo do aborcji.
Wszystkie te wypowiedzi i działania świadczą o tym, że Zoll uważa, że aborcja powinna być de facto całkowicie prawnie zakazana. Prawo ma wzmacniać moralność, czytaj wymuszać decyzje, które są zgodne ze skrajną moralnością wyznawaną przez Zolla.
Obecnie procedowana w Sejmie ustawa znosi tylko jedną przesłankę ("ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu"). Tak samo wniosek, który leży w TK dotyczy uznania za niekonstytucyjną tylko tej jednej przesłanki.
O uznaniu za nielegalne przerywania ciąży powstałej w wyniku gwałtu PiS nigdy nie mówił - w przeciwieństwie do Zolla. Nie zakłada tego też najnowszy projekt Kai Godek, procedowany w Sejmie, ani wniosek PiS do TK o zbadanie konstytucyjności tej przesłanki. Zoll jest tu zatem dużo bardziej konserwatywny niż prawica. Nie tyle w poglądach, co w chęci ujęcia ich w normy prawne.
Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że poglądy byłego prezesa TK, także na kwestię kształtu prawa, idą dalej niż hierarchów Kościoła katolickiego. W 2016 roku, gdy Kaja Godek złożyła swój pierwszy projekt zaostrzający ustawę antyaborcyjną, Kościół poparł zaostrzenie, ale odżegnał się od karania kobiet za aborcję. Tymczasem propozycje Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego z 2013 roku, których autorem był prof. Zoll, do tego właśnie prowadziły.
W OKO.press także jesteśmy przeciwni "wzmacnianiu skuteczności wartości moralnych normami prawnymi", w sytuacji gdy wartości moralne nie są powszechnie podzielane i aksjologicznie oczywiste (np. zakaz handlu dziećmi). Zgadzamy się też, że prawica, dziś przede wszystkim PiS, takie skłonności ma.
Wydaje nam się jednak, że - w kontekście prawa do aborcji - prof. Zoll nie jest osobą, która może za to prawicę krytykować.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze