Troska prof. Zybertowicza, doradcy społecznego prezydenta Dudy o "bezpieczeństwo kulturowe Polski", i jego teza, że zewnętrzne finansowanie oznacza niepolskie interesy, może świadczyć o przyzwoleniu Pałacu Prezydenckiego na rozprawę ze społeczeństwem obywatelskim w stylu Putina i Orbana. OKO.press przypomina, że chrzest Polski też był ingerencją z zewnątrz
W protestach w obronie niezależnych sądów prof. Andrzej Zybertowicz, doradca społeczny prezydenta Andrzeja Dudy, dopatrzył się zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski. W programie Woronicza 17 wyraził troskę o "bezpieczeństwo kulturowe" Polski w związku z masowymi manifestacjami, które rzekomo były inspirowane przez zewnętrzne, obce kulturowo siły.
Nad tym, że Polska jest "papugą" narodów ubolewał już Juliusz Słowacki, jednak profesor idzie dalej. Prezydencki doradca sugeruje, że należy coś z tym zrobić. Przypomina to wypowiedzi Władimira Putina o tym, że "zachowanie rosyjskiego języka, literatury i kultury jest kwestią bezpieczeństwa narodowego". Rosja ma kultywować "wartości prawosławne", które są niekompatybilne z wartościami liberalnego Zachodu. Ukraiński Euromajdan rosyjska propaganda określała jako "gejomajdan".
Na pewno jest to sprawa bezpieczeństwa państwa, w tym naszego bezpieczeństwa kulturowego [o organizatorach protestów w obronie niezależnych sądów].
Groźnie też zabrzmiały poglądy Zybertowicza na temat finansowania społeczeństwa obywatelskiego. Prezydencki doradca uznał, że "finansowanie w większości spoza Polski" wyklucza realizację "społecznych interesów" i jest dowodem, że organizacja nie jest "emanacją społecznej troski".
"Odróżnijmy autentyczne ruchy społeczne, które biorą się ze składek, z czasu wolontariuszy, od ruchów społecznych, które są opłacane, przez rozmaite podmioty zagraniczne, które pewne wizje kulturowe, nie wyrastające z naszej tradycji, propagują" - powiedział Zybertowicz.
Prezydencki doradca wpisał się język politycznej demagogii, który rozwinął się na Węgrzech Orbana i w Rosji Putina i który posłużył jako uzasadnienie kampanii przeciwko niezależności organizacji pozarządowych.
Zybertowicz mówił językiem bardziej kulturalnym niż narodowcy, którzy 24 lipca zaapelowali do premier Szydło o „prawny zakaz finansowania organizacji pozarządowych ze środków będących częścią kapitału zagranicznego, w szczególności z aktywów znanego miliardera Georga Sorosa”. Ale wymowa jego wypowiedzi jest taka sama: to, co finansowane z zagranicy nie może służyć Polsce, wręcz przeciwnie, musi Polsce szkodzić.
Tylko obce wpływy, finansowane z zagranicznych środków, mogą też uzasadnić, że doszło do lipcowych protestów na taką skalę: "Większość przyszła w dobrej wierze, kupując narrację, która została prawdopodobnie zaprojektowana nie w wyniku naturalnej ewolucji polskiego społeczeństwa, tylko jest importem pewnych projektów".
Może to oznaczać, że prezydencki ośrodek decyduje się na radykalnie prawicową i populistyczną narrację, której konsekwencją mogą być kolejne ataki na społeczeństwo obywatelskie.
OKO.press podziela zatroskanie profesora o stan bezpieczeństwa naszego kraju, jednak gdzie indziej upatruje zagrożeń. A rozdzielanie wpływów swoich i obcych wydaje nam się zadaniem karkołomnym. Decyzja o tym, co wyrasta, a co nie z naszej tradycji, zwykle jest arbitralna. Oto zaledwie trzy przykłady, które dają do myślenia:
Towarzystwo Ochrony Dzieci Nienarodzonych powstało w 1966 roku - nie w Polsce, tylko w Wielkiej Brytanii. Jego przedstawiciele byli obecni na briefingu po odrzuceniu projektu Stop Aborcji.
Ruchy na rzecz tego, by kobiety rodziły uszkodzone płody, istnieją od Niemiec po Kalifornię. Czerpią od siebie nawzajem inspiracje, korzystają z tych samych ekspertów i źródeł finansowania. "Ruch przeciwników prawa do aborcji jest międzynarodowy. Działacze z różnych krajów znają się i spotykają, i koordynują swoje wysiłki" - mówiła OKO.press dr hab. Agnieszka Graff, która wraz z dr Elżbietą Korolczuk bada międzynarodowe powiązania antyaborcyjnych ruchów.
Na pomysł, że zygota to dziecko nie wpadła jako pierwsza ani Anna Sobecka, ani prawnicy Ordo Iuris. Choć niewątpliwie polscy przeciwnicy prawa do usuwania ciąży mają wkład w światowy ruch anti-choice - polska argumentacja bywa niezwykle barwna. Czy działaczka antyaborcyjna Rebecca Kiesling to produkt polskiej tradycji kulturowej? Polska prawica promowała jej występy na publicznych uniwersytetach.
Ten program Unii Europejskiej to chyba największa w historii promocja "wizji kulturowych, które nie wyrastają z naszej tradycji". Patronem jest Erazm z Rotterdamu holenderski filozof i teolog z okresu renesansu, symbol humanizmu. Wiedzę zdobywał na wielu uniwersytetach ówczesnej Europy.
Jednym z celów programu jest zwiększanie tolerancji, otwarcia na inne kultury i innych ludzi. „... studenci Erasmusa tworzą to, co często cytowany prof. Stefan Wolff, niemiecki politolog pracujący obecnie na University of Nottingham, nazwał «pokoleniem Erasmusa» - pokoleniem ludzi, którzy naprawdę czują się nie tylko Polakami, Niemcami, Grekami i Finami, ale także Europejczykami”.
Polska uczestniczy w programie od 1998 roku, tylko do 2014 roku "na Erasmusa" wyjechało z Polski ponad 155 tys. studentów i 47 tys. pracowników naukowych. Wymianą studentów objęte są nie tylko Czechy czy Słowacja, ale również Turcja. A najpopularniejsze kraje docelowe wśród Polaków to Hiszpania i Niemcy.
Strach pomyśleć, czego Polacy się tam nauczyli i jakimi tradycjami kulturowymi przesiąkli.
Obchodzone w 2016 roku hucznie i z państwową pompą 1050-lecie chrztu Polski mogłoby być symbolem zwycięstwa kultury z importu. "Cywilizacja łacińska" nie zadomowiła się w Polsce "w wyniku naturalnej ewolucji społeczeństwa".
Zaprowadzane na ziemiach polskich ogniem i mieczem chrześcijaństwo było ludności żyjącej na ziemiach dzisiejszej Polski jak najbardziej obce. W związku z tym jego wprowadzenie zostało okupione "strumieniami krwi i krzywdą rodowej starszyzny, plemiennych bogów i ich kapłanów" (Zdzisław Skrok, "Jak mogło nas nie być", za: Maria Janion, "Niesamowita słowiańszczyzna").
Publikacja indeksu ksiąg zakazanych przez Rzeczpospolitą w 1603 roku to również "import pewnego projektu kulturowego" - kontrreformacji.
Naukowiec może sobie pozwolić na najbardziej fantastyczne hipotezy, jednak gdyby miały się stać podstawą strategii bezpieczeństwa narodowego - robi się groźnie.
OKO.press zwraca się do czytelników: co jeszcze możemy uznać za obce naszej tradycji wizje kulturowe? Przed czym jeszcze powinno nas bronić "bezpieczeństwo kulturowe"?
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze