"Trzeba mówić ludziom, że Żydzi dostaną naszą polską ziemię, założą Polakom chomąto i będą uprawiać nimi pole. To chwyci. Jak Braun opowiada o batożeniu homoseksualistów, to nam poparcie rośnie!". Czy to zapiski z tajnego spotkania aktywu propagandowego? Nie, to wykład Sławomira Mentzena, "jedynki" Konfederacji do PE na Pomorzu
Sławomir Mentzen, "jedynka" Konfederacji Korwin Liroy Braun Narodowcy do Parlamentu Europejskiego w województwie pomorskim, wygłosił 25 marca 2019 w Krakowie wykład. Rzecz dotyczyła wyborczej strategii:
"My robimy te badania, te grupy fokusowe, śledzimy, jaki przekaz trafia do wyborców. Wiemy, co mówić, żeby wyborcy nas słuchali. Korzystamy z danych, to jest podejście naukowe. I w sposób naukowy wyszło nam pięć postulatów. Nazwałem je "piątką Konfederacji" i ogłaszam ją światu po raz pierwszy.
Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej. To najlepiej trafia do naszych wyborców, dlatego nasi wyborcy chcą nas słuchać i z tego powodu wyborcy chcą na nas głosować.
My świadomie podbieramy wyborców PiS-owi i PiS to zauważył".
Mentzen wyjaśnił następnie, co kryje się pod niektórymi hasłami "piątki Konfederacji".
"Zacznijmy od tematu pierwszego, czyli Żydów" - zapowiedział, a po sali rozszedł się śmiech. Opowiadał, że Żydzi pluli na Polaków w kampanii wyborczej i sugerował, że Polacy zatem powinni robić to samo, ze względu na "rację stanu".
Powrócił temat ustawy o IPN oraz straszenie, że PiS spłaci roszczenia związane z ustawą 447. Wiceprezes partii Wolność zaczął narzekać, że przekaz o 200 miliardach, które Żydzi zamierzają Polsce odebrać, jest niezrozumiały. Dlatego, jak stwierdził wprost:
"trzeba mówić ludziom, że Żydzi dostaną naszą polską ziemię. To bardziej chwyci. I co więcej, myślą państwo, że jak dostaną tę naszą polską ziemię, to będą ją sami uprawiać? Oni zatrudnią Polaków. Założą Polakom chomąto i będą uprawiać nimi pole.
Bardziej przerażająca wizja, prawda? W ten sposób trzeba mówić, to trafia do człowieka".
Brzmi jak notatka z tajnego spotkania politbiura, ale wykład Sławomira Mentzena jest dostępny na jego kanale na Youtubie, a nawet w serwisie cda.pl. Urywki, w których wymienia "piątkę Konfederacji" obiegły już media. Nad "piątką Konfederacji" zapiały z zachwytu media skrajnej prawicy, ale część osób przychylniej patrzących na formację zaczęła mieć wątpliwości i krytykować za tak agresywny przekaz.
Do tych "sceptycznych sympatyków" Mentzen skierował wpis na swoim fanpejdżu:
"Na koniec, tytułem wyjaśnienia dla osób niemających czasu na obejrzenie 45 minutowego nagrania. Jest całkowicie oczywiste, że to co nazwałem piątką Konfederacji to:
1. Sprzeciw względem roszczeń do mienia bezspadkowego. 2. Sprzeciw wobec promocji LGBTWTF w szkołach. 3. Sprzeciw wobec aborcji. 4. Sprzeciw wobec wysokich i skomplikowanych podatków. 5. Sprzeciw wobec obecnej Unii Europejskiej.
Tylko w tej formie ma znacznie mniejszą siłę rażenia. Gdyby każdy punkt rozbudować i zniuansować, nikt by się już tym nie zainteresował".
Zatem hasła "nie chcemy Żydów" połączone z zachętami do straszenia "Żydami, którzy będą Polakami orać pole" jest zdaniem polityka "sprzeciwem wobec roszczeń do mienia bezspadkowego". Ale już "nie chcemy aborcji" jest "sprzeciwem wobec aborcji". W istocie zniuansowany przekaz.
Dla obserwatorów poczynań zarówno korwinowców, jak i narodowców "piątka Konfederacji" brzmiała nie jak chwyt erystyczny, ale wkroczenie lacanowskiego Realnego. Mówiąc prościej: Mentzen powiedział głośno, "jak jest".
Wstępem do prezentacji "piątki" był długi wykład Mentzena na temat tego, skąd w ogóle biorą się postulaty Konfederatów. Zdaniem wiceprezesa Wolności nowe partie i grupy nie mają szans dotarcia do wyborcy centrowego, ponieważ centrum jest już zabetonowane przez duopol PO-PiS i jego media. Zatem takie ugrupowania jak Wolność muszą szukać swojego miejsca na lewo lub prawo i głosić radykalne poglądy. Innymi słowy: my takich poglądów nie mamy, ale szukamy tam, gdzie jest jeszcze niezagospodarowany elektorat.
A radykalni wyborcy, oprócz tego, że jest mniejsza konkurencja, są też bardziej chętni pracować dla swoich idoli. Oddajmy głos Sławomirowi Mentzenowi:
"Trzeba przedstawić wielką radykalną ideę, żeby tych radykałów porwać i żeby zorganizowali nam ludzi. Bo podpisy same się nie zbiorą, ulotki się same nie rozdają, a plakaty same nie powieszą".
Następnie zaczął opowiadać, że Wolność zamówiła ekspertyzę na temat poglądów, tendencji itd. Okazało się, a był to przełom roku 2016-2017, że nie są w stanie przekroczyć 5 proc. progu wyborczego. Musieli się poszerzyć i szukać nowych sojuszników. Stanęli przed wyborem: szukać wśród liberalnego elektoratu wielkomiejskiego albo skupić się na narodowo i konserwatywnie zorientowanych wyborcach z mniejszych miejscowości. Jak wskazuje sam Mentzen,
z badań wyszło im, że w 2015 roku na wolność głosowali głównie ludzie nie o wolnorynkowych, ale właśnie narodowo-radykalnych poglądach. Zatem to właśnie tam Wolność powinna łowić i stąd ich sojusz z narodowcami, Kają Godek i Grzegorzem Braunem.
Sławomir Mentzen nie stawia pytania, skąd w takim razie wzięli się w ich pierwotnym elektoracie właśnie ci "narodowi-radykałowie"? Bo chyba nie stąd, że Korwin znany jest z publicznego hajlowania, opowiadania o tym, że Hitler nie wiedział o Holocauście, ale za to ustanawiał niskie podatki. Na pewno też nie stąd, że korwiniści publicznie popierają karę śmierci, tortury; nazywają homoseksualistów zboczeńcami. Nie stąd, że w "Najwyższym CZASIE" wypisuje się o żydowskich i masońskich spiskach, fortunach Rotschildów, ani dlatego, że postuluje się odebranie czynnego prawa wyborczego kobietom.
Mentzen cały czas kieruje swój przekaz do owego mitycznego rozsądnego libertarianina, który po prostu musi zacisnąć zęby i słuchać o batożeniu gejów, żeby Korwin i spółka mogli w końcu wprowadzić w Polsce prawdziwą wolność i wolny rynek.
"Ja państwu wyjaśnię, żebyście państwo zrozumieli i uwierzyli, że to, co robimy, nawet jeśli wydaje się państwu dziwne, ekstrawaganckie, czasem nawet niesmaczne, jest niestety niezbędne. Trzeba takie rzeczy robić, żeby być skutecznym w polityce"
- przekonuje Mentzen.
"Nieważny jest program, nieważna jest merytoryka, liczą się emocje. I kiedy niektórym się wydaje, że to, jak Grzegorz Braun opowiada o batożeniu homoseksualistów, to jest przesada, to nam poparcie rośnie!"
- cieszy się Mentzen. I dodaje, że Konfederacja korzysta ze wzorców i narzędzi z kampanii brexitowej i kampanii Donalda Trumpa.
No właśnie. Czy kandydat do PE, a nawet cały komitet wyborczy, może iść do wyborów pod hasłem "Nie chcemy Żydów i gejów"? I straszyć Żydami zakładającymi Polakom chomąto?
Orientacja seksualna nie jest w polskim prawie karnym cechą chronioną, co kilka tygodni temu przypomniał Krzysztof Śmiszek z Wiosny. Jednak art. 256 kodeksu karnego penalizuje publiczne nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych i wyznaniowych, zaś art. 257 mówi o publicznym znieważaniu grup ludności ze względu na wymienione cechy.
Czy zatem słowa Mentzena, oprócz tego, że są wyjątkowo cyniczne i moralnie naganne, naruszają też prawo?
Warszawska prokuratura prowadzi już śledztwo w analogicznej sprawie. Chodzi o niesławny antyuchodźczy spot, który PiS wypuścił przed wyborami samorządowymi w październiku 2018. Rzecznik Praw Obywatelskich uznał, że spot jest nawoływaniem do nienawiści i narusza art. 256 kodeksu karnego i zgłosił komitet wyborczy do prokuratury.
Początkowo warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa z powodu „braku znamion czynu zabronionego”. W uzasadnieniu prokurator argumentował, że
spot nie miał na celu wzbudzenia nienawiści, ani nakłaniania do negatywnych uczuć, a był jedynie wyrazem poglądu autorów na kwestie migracji.
Sposób, w jaki swoje poglądy przedstawił KW PiS prokuratura określiła jako „przykuwający uwagę” i dodała, że wyrażanie swego zdania uprawnia autorów art. 54 ust. 1 Konstytucji RP („Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji”).
„Żadna zaprezentowana w spocie forma przekazu nie podżega, nie wzywa, ani nie apeluje o żadne akty niechęci czy wrogości. Nawet z punktu widzenia gramatycznego” – dodano w uzasadnieniu.
Rzecznik Praw Obywatelskich, który zgłosił spot PiS, odwołał się od decyzji prokuratury. W swoim piśmie RPO powoływał się między innymi na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który w 2009 roku rozpatrywał analogiczną sprawę Feret kontra Belgia. Belgijski polityk rozdawał podczas swej kampanii ulotki z hasłami „stań przeciwko islamizacji Belgii” oraz „odesłać nie-europejskich poszukiwaczy pracy do domu”.
ETPCz uznał, że właśnie z uwagi na kontekst wyborczy hasła te nie są wyrazem jego poglądów, ale mają być formą perswazyjną, zachęcania czy przekonywania odbiorców. Co więcej, podżeganie do nienawiści to nie tylko bezpośrednie nawoływanie do przemocy, ale także budzenie niechęci, lęku.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa 19 lutego 2019 uwzględnił zażalenie na decyzję prokuratury, nakazując jej wszczęcie śledztwa. Wskazano, że kontekst samego spotu jest niezwykle ważny, bo istotą kampanii wyborczej jest nakłanianie ludzi do podzielenia poglądów autorów kampanii. Zdaniem sądu prokuratura powinna klip rzetelnie zbadać, także z pomocą biegłych językoznawców i specjalistów w dziedzinie nauk społecznych i politycznych.
Redakcja OKO.press powiadomiła biuro RPO o wypowiedziach i hasłach Sławomira Mentzena. Zwracamy się do Rzecznika, ponieważ zgodnie z ustawą prokuratura będzie miała obowiązek wszczęcia śledztwa, gdy zawiadomienie składa Rzecznik.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze