0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Problem katastrofy klimatycznej dotarł do liderów Koalicji Obywatelskiej. W lipcu 2019 stworzyli zręby ekologiczno-klimatycznych postulatów, by teraz zaprezentować je w formie wyborczych konkretów.

Ale te konkrety nie odpowiadają skali wyzwań, które - jak przypominamy w niemal każdym tekście OKO.press dotyczącym kryzysu klimatycznego – są bezprecedensowe. Niekontrolowana emisja gazów cieplarnianych – głównie CO2 – do atmosfery już spowodowała podgrzanie ziemskiego klimatu o ok. 1°C.

Nauka zgodnie uważa, że powinniśmy ograniczyć emisje tak, by do końca stulecia wzrost temperatury nie przekroczył 1,5°C . Mniej więcej takie są postanowienia Porozumienia Paryskiego, czyli kluczowego porozumienia na rzecz klimatu wynegocjowanego przez świat w 2015 roku.

Przeczytaj także:

Niestety, aktualnie obowiązujące polityki ograniczania emisji są receptą na globalną zapaść cywilizacyjną, wielomilionowe migracje i konflikty.

Według inicjatywy Climate Action Tracker obecnie jesteśmy na ścieżce wzrostu temperatury o 2,5°C-4,4°C. Plany redukcji emisji zaproponowane przez państwa są niewiele lepsze – obniżą jedynie minimalnie ten wzrost do 2,4°C-3,8°C.

Dlatego 23 września 2019 światowi przywódcy zbiorą się na szczycie klimatycznym zwołanym w Nowym Jorku przez sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa. Celem szczytu jest mobilizacja państw, a także biznesu, społeczeństwa obywatelskiego i innych aktorów pozarządowych, do zwiększenia swoich ambicji klimatycznych na rok 2030 i 2050.

6 x klimat

W programie Koalicji Obywatelskiej „Twoja Polska” „klimat” pojawia się zaledwie 6 razy, przede wszystkim w kontekście proponowanych zmian w energetyce, a także – zdawkowo - jako zagrożenie dla rolnictwa i pretekst do ograniczenia hodowli zwierząt futerkowych.

A co z równie barbarzyńską i o wiele bardziej szkodliwą klimatycznie i ekologicznie hodowlą zwierząt na mięso? O tym program nie wspomina.

By zmniejszyć emisyjność krajowej gospodarki, PO-KO przewiduje, że „udział węgla w polskiej gospodarce będzie spadać w sposób naturalny”. Dlatego, jak czytamy w programie koalicji:

“nie będziemy zamykać kopalń, dopóki będzie w nich węgiel, a koszty wydobycia pozwolą na utrzymanie godnego życia górników i ich rodzin. Nie będziemy zamykać elektrowni węglowych, dopóki będą w stanie pracować. Przyjdzie moment, że w kopalniach skończą się złoża, a elektrownie okażą się przestarzałe”.

To oznacza, że przed nami jeszcze co najmniej 20-30 lat trwania przy węglu jako bardzo istotnym źródle energii. W przypadku nowych elektrowni w Kozienicach, Jaworznie, Opolu i Turowie, być może Ostrołęki - nawet dwa razy tyle.

A Unia Europejska już pisze plany osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku i spiera się co do zwiększenia ambicji klimatycznych do roku 2030.

Rosną też ceny emisji CO2. Prawdopodobnie okoliczności nie pozwolą Polsce na „naturalny” spadek znaczenia węgla w energetyce.

Zresztą sama PO-KO przyznaje pośrednio, że „naturalny” nie musi oznaczać „powolny”. W kolejnym punkcie programu energetycznego, koalicja stwierdza, że „ponad połowa polskich elektrowni ma więcej niż 35 lat. W kolejnych latach ze względu na ich pogarszający się stan, koszty i normy środowiskowe będzie wygaszanych około 70 proc. elektrowni węglowych”.

Dlatego, by – jak piszą twórcy programu liberałów – „w żadnym domu prąd nie został odłączony”, koalicja planuje rozwój odnawialnych źródeł energii.

3 razy 10 dla OZE

„Do 2030 roku powstanie w Polsce 10 GW energetyki słonecznej, 10 GW energetyki morskiej i 10 GW z elektrowni wiatrowych zlokalizowanych na lądzie (3×10 dla OZE). Zapewnimy wsparcie dla lokalnych źródeł OZE, biomasy, biogazu oraz geotermii. W efekcie zmian regulacyjnych każdy potencjalny inwestor będzie mógł ocenić efektywność inwestycji, uwzględniając czas niezbędny do jej uruchomienia i przesłanki, od których spełnienia zależy możliwość realizacji inwestycji” – proponuje PO-KO.

„3 x 10 dla OZE” z pewnością nadaje się na chwytliwy slogan do powtarzania w mediach w czasie kampanii, ale jest z tym postulatem kilka problemów.

Przede wszystkim w UE obowiązuje model, w którym państwo jedynie koordynuje inwestycje. Nie ma żadnej gwarancji, że inwestorzy zbudują akurat taki miks, jaki wymarzyła sobie PO-KO.

Po drugie, jeśli nawet owe “3 x 10 dla OZE” zostałyby zrealizowane przez jakiegoś “centralnego planistę”, liczby te mogą być całkiem oderwane od rzeczywistych potrzeb i możliwości systemów.

Nie wspominając o tym, że 30 GW nowych mocy będzie wymagać gigantycznych inwestycji sieciowych – o tym w programie PO-KO ani słowa.

Po trzecie, ogłaszanie budowy nowych mocy elektrowni wiatrowych i solarnych jest niepełne bez podania ich sprawności, czyli - upraszczając - ilości czasu w jakim pracują elektrownie w danym okresie.

Ponieważ wiatr nie wieje bez przerwy, a słońce nie świeci całą dobę, sprawność turbin wiatrowych wynosi ok. 20-30 proc. na lądzie i ok. 50 proc. na morzu. Sprawność paneli fotowoltaicznych wynosi poniżej 20 proc.

W teorii energię wyprodukowaną w szczególnie wietrzne i słoneczne dni można by magazynować. O inwestycjach w rozwój magazynowania energii program PO-KO nie wspomina.

Potrzebne są zmiany, konieczne są zmiany

Być może niezbędne inwestycje w energetyce zostaną choć w części sfinansowane z wpływów ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2, ale program jest w tej kwestii niejasny.

Program koalicji nie pozostawia żadnych wątpliwości co do energetyki jądrowej. PO-KO nie zamierza budować elektrowni atomowych. Jak ujął to guru polityki energetycznej PO, były premier Jerzy Buzek, „nie jesteśmy gotowi na energię atomową. Trzeba by zaczynać od zera”.

Tym samym jedynymi partiami otwarcie postulującymi budowę elektrowni atomowych w Polsce są PiS i Razem.

Plany PiS są jednak tak ambitne – sześć reaktorów do 2040 roku – że aż nierealne. A Razem jest tylko częścią szerokiej lewicowej koalicji z SLD i Wiosną. Pozostałe lewicowe partie są niechętne energetyce jądrowej.

Pozostałe elementy ekologicznego programu PO-KO nie wspominają o kryzysie klimatycznym, choć z pewnością pomogłyby w ograniczaniu jego skutków. Koalicja dostrzega polski kryzys wodny i proponuje wstrzymanie regulacji rzek i ich renaturalizację, skończenie z osuszaniem terenów podmokłych, oraz zwiększenie małej retencji.

PO-KO postuluje też zadrzewianie terenów miejskich i nieużytków rolnych oraz rozszerzenie granic parku narodowego na cała polską część Puszczy Białowieskiej.

Te i inne zmiany są niezbędne, by lepiej przygotować Polskę na skutki kryzysu klimatycznego. Ale wszystko to - jak zwykle - zależeć będzie o tego, co z omówionego programu uda się wcielić w życie.

;
Wojciech Kość

W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc

Komentarze