0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja GazetaFot. Sławomir Kamińs...

Skierowany do Senatu projekt ustawy o głosowaniu korespondencyjnym może wykluczyć z udziału w pracach komisji wyborczych mężów zaufania i obserwatorów. Zwróciła na to uwagę Fundacja Odpowiedzialna Polityka, która m.in. organizuje misje obserwowania wyborów w Polsce, Rosji, Azerbejdżanie czy Armenii.

Autorami stanowiska są jej członkowie i eksperci: Mateusz Bajek, Karol Bijoś, dr Anna Frydrych-Depka, Robert Lech, Zofia Lutkiewicz i Sylwester Oracz.

Mężowie zaufania i obserwatorzy czuwają nad prawidłowym przebiegiem głosowania, liczenia głosów i przekazywania wyników wyborów. Mogą oni zostać przydzieleni do komisji wskazanych w kodeksie wyborczym (w art. 152 par. 2): okręgowych, rejonowych, terytorialnych i obwodowych.

Tymczasem projekt ustawy PiS, umożliwiający w najbliższych wyborach prezydenckich głosowanie jedynie korespondencyjne, wprowadza nowy rodzaj komisji: „gminną obwodową komisję wyborczą”.

Eksperci Fundacji Odpowiedzialna Polityka w wydanym w tej sprawie stanowisku ostrzegają, że literalna interpretacja przepisów tego projektu pozbawi zarówno obserwatorów, jak i mężów zaufania możliwości obserwowania przebiegu wyborów prezydenckich.

„Jako społeczni obserwatorzy wyborów jesteśmy zaniepokojeni, że przyjęte rozwiązania prowadzą do ograniczenia lub nawet wyłączenia naszego udziału w procesie wyborczym” - pisze w swoim stanowisku Fundacja Odpowiedzialna Polityka.

Przeczytaj także:

Czego nie zobaczy obserwator

W wyborach przeprowadzanych w normalny sposób, tzn. na podstawie kodeksu wyborczego, do każdej komisji mężów zaufania mogą wyznaczać pełnomocnicy wyborczy zarejestrowanych komitetów, a obserwatorów społecznych stowarzyszenia i fundacje. Według danych zebranych przez Fundację Odpowiedzialna Polityka samych w wyborach samorządowych w 2018 r. samych obserwatorów społecznych było co najmniej 1115 (nie licząc m.in. członków Ruchu Kontroli Wyborów).

Zarówno mąż zaufania, jak i obserwator, mogą:

  • być obecni podczas wszystkich czynności komisji, w tym m.in. przy liczeniu głosów, wprowadzaniu danych do systemu i przekazywaniu protokołu;
  • być obecni w lokalu wyborczym m.in. podczas oddawania głosów, ustalania wyników i sporządzania protokołów.

Dodatkowo mężowie zaufania mogą:

  • wnosić do protokołu uwagi z konkretnymi zarzutami co do przebiegu głosowania lub liczenia głosów;
  • być obecni przy przewożeniu i przekazywaniu protokołu do właściwej komisji wyborczej wyższego stopnia.

Jeśli obserwatorzy i mężowie zaufania zostaną wykluczeni z prac komisji, nad ich prawidłowym przebiegiem czuwać będą mogli jedynie sami członkowie komisji.

Komisje będą upolitycznione

Gdyby w dniu wyborów obowiązywały obecne przepisy, do obsadzenia komisji potrzeba byłoby 238 tys. osób. Jeśli wejdą w życie przepisy ustawy o głosowaniu korespondencyjnym, jak wyliczył „Dziennik Gazeta Prawna, zaangażować się będzie musiało od 10 do 24 tys. osób. W niektórych miejscowościach wciąż będzie jednak brakować rąk do pracy w komisjach.

Na członka komisji wyborczej każdy może zgłosić się sam lub zostać wyznaczonym przez komitet wyborczy. Do 17 kwietnia zgłosiło się łącznie 115 tys. chętnych.

  • Najwięcej członków komisji wystawił komitet Andrzej Dudy (32,5 tys. kandydatów),
  • kolejne były komitety Krzysztofa Bosaka (ponad 12 tys.),
  • Roberta Biedronia i Władysława Kosiniaka-Kamysza (po 9,2 tys.).
  • Z wystawiania członków komisji ze względu na ich bezpieczeństwo zrezygnował komitet Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.

Po ewentualnym uchwaleniu ustawy o głosowaniu korespondencyjnym zapotrzebowanie na członków komisji się zmniejszy. Komisje, które teraz powstają, będą musiały być rozwiązane. Do nowych, gminnych przeprowadzony zostanie nowy nabór, na których prawdopodobnie pozostanie zaledwie kilka lub kilkanaście dni.

Prawdopodobnie komisje pozostaną nie w pełni obsadzone lub będą się składać jedynie z członków jednego albo dwóch komitetów. Tak stało się na przykład w Koszalinie, gdzie w większości komisji powołano wyłącznie osoby zgłoszone przez komitet Dudy. To rodzi ryzyko fałszerstw wyborczych, dlatego rola obserwatorów społecznych i mężów zaufania jest w tych wyborach szczególnie ważna.

Niepewność sytuacji sprawia jednak, że także obserwatorów może być mniej niż w poprzednich wyborach. Na to zagrożenie wskazuje w swoim stanowisku Fundacja Odpowiedzialna Polityka:

”Przygotowanie i prowadzenie akcji obserwacyjnej rozpoczyna się na długo przed dniem głosowania. Niepewność prawa w zakresie interesujących nas uregulowań wiąże nam ręce. Bez względu na to, jaka będzie interpretacja przedmiotowej ustawy, już dziś możemy stwierdzić, że społeczna obserwacja wyborów nie odbędzie się zgodnie z dotychczas stosowanymi standardami. Warto również zauważyć, że możliwość zmiany kalendarza i formy głosowania na kilka dni przed ustaloną wcześniej jego datą może uniemożliwić obserwatorom międzynarodowym ich działanie”.

Jeśli coś zobaczą, to niewiele

Fundacja Odpowiedzialna Polityka ma nadzieję, że obowiązująca będzie interpretacja, która dopuści obserwatorów i mężów zaufania do obserwowania działań gminnych obwodowych komisji wyborczych.

Zwracają jednak uwagę na to, że nawet jeśli tak się stanie, ich praca będzie znacznie ograniczona:

  • nie będą w stanie obserwować wydawania kart do głosowania ani oddawania głosów i wrzucania ich do „urn pocztowych”, ponieważ nie będzie to należało do czynności komisji,
  • w miejscowościach, w których gminne komisje wyborcze powołane zostaną w ok. 45-osobowym składzie, obserwacja pracy tak dużej grupy osób przez jednego obserwatora siłą rzeczy nie będzie kompletna ani rzetelna, a sam proces liczenia, zwłaszcza w tak dużych komisjach, będzie trwał od kilku do kilkunastu dni,
  • organizacja delegująca lub sam obserwator będą zmuszeni do zapewnienia samodzielnych środków ochrony osobistej, bowiem z ustawy wynika, że wójt (burmistrz, prezydent miasta lub wojewoda) zobowiązany jest do ich dostarczenia w ilości wystarczającej wyłącznie dla wszystkich członków gminnej obwodowej komisji wyborczej (art. 12 ust. 5), co dla wielu organizacji i samych obserwatorów może stanowić znaczny koszt i zniechęcić do lub nawet uniemożliwić prowadzenie obserwacji,
  • powstaje również pytanie, czy przewodniczący gminnych obwodowych komisji wyborczych nie będą odmawiać obserwatorom prawa wstępu do lokalu gminnej obwodowej komisji wyborczej, powołując się na względy bezpieczeństwa epidemiologicznego.

Jak pisaliśmy, według projektu ustawy o głosowaniu korespondencyjnym powołuje się następująca liczbę członków komisji:

  • w gminach do 50 000 mieszkańców – nie mniej niż 3 i nie więcej niż 9 osób;
  • w gminach powyżej 50 000 mieszkańców – 9 osób;
  • w większych gminach po 9 osób na każde kolejne 50 000 mieszkańców, nie więcej jednak niż 45 osób.

Wyznaczone przez ustawę limity sprawiają, że teoretycznie trzyosobowa komisja może mieć do policzenia w ciągu dnia kilkadziesiąt tysięcy głosów. Przy obowiązujących limitach 45 osób komisji w gminach, które liczą po 500 tysięcy i więcej wyborców, każdy członek komisji może mieć kilkanaście tysięcy głosów do zliczenia.

Pojedynczy obserwator lub mąż zaufania nie będzie w stanie realnie skontrolować wszystkich czynności odbywających się w tak dużych komisjach. Prawdopodobnie będzie też trudniej będzie znaleźć chętnych do tej roli.

Fundacja Odpowiedzialna Polityka ostrzega, że uchwalenie ustawy o głosowaniu korespondencyjnym w kształcie, w którym trafiła do Senatu, „pozbawi wybory Prezydenta RP, zarządzone w 2020 roku, ważnego czynnika kontrolnego, zarówno w postaci obecności obserwatorów społecznych, jak i mężów zaufania, a być może również obserwatorów międzynarodowych”.

;
Na zdjęciu Daniel Flis
Daniel Flis

Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze