Prezydent ogłosił najważniejsze założenia swoich projektów ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym. Część jego propozycji, podobnie jak zawetowane ustawy PiS, jest niezgodnych z Konstytucją. Na osłodę dodał przepisy wychodzące naprzeciw potrzebom “zwykłych ludzi”
Prezydent Andrzej Duda na konferencji w Pałacu Prezydenckim opowiedział dzisiaj o przygotowanych przez jego Kancelarię projektach ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym. Na razie znamy tylko ogólne założenia - Kancelaria Prezydenta jak dotąd nie udostępniła tekstu ustaw.
Usuwanie sędziów wg PiS
Najbardziej kontrowersyjnym rozwiązaniem ustawy o SN uchwalonej przez PiS było przejście w stan spoczynku wszystkich sędziów Sądu Najwyższego za wyjątkiem tych, których miał wskazać prezydent (w pierwszej wersji projektu - minister sprawiedliwości) na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa. Zanim powołano by nowych sędziów, “osobami pełniącymi ich obowiązki” - w tym Pierwszego Prezesa SN - byliby sędziowie wyznaczeni przez ministra sprawiedliwości, czyli Zbigniewa Ziobrę.
Te rozwiązania w opinii m.in. RPO, KRS, SN, biura legislacyjnego Senatu zostały uznane za niezgodne z konstytucją.
Usuwanie sędziów wg prezydenta
Andrzej Duda nie zgodził się na usunięcie "z automatu" wszystkich sędziów Sądu Najwyższego. W zamian zaproponował, by w stan spoczynku odeszli ci, którzy ukończyli 65 lat. Zastrzegł jednak, że będą oni mieli prawo do dalszego orzekania o ile zgodę na to wyrazi prezydent.
Oznaczałoby to, że z Sądu Najwyższego musiałoby odejść nawet 32 z 82 sędziów, w tym Pierwsza Prezes Małgorzata Gersdorf. Dzisiaj sędziowie SN mogą orzekać do ukończenia 70 lat. O przedłużeniu orzekania do 72 roku życia decyduje Pierwszy Prezes SN. Sędzia, który chce pracować dłużej, musi uprzedzić o tym pół roku przed 70 urodzinami i dołączyć zaświadczenie o stanie zdrowia.
Choć propozycja Dudy jest mniej radykalna niż Ziobry, ona także raczej nie jest zgodna z konstytucyjną zasadą nieusuwalności sędziów (art. 180 ust. 1.), zasadą niezawisłości sędziowskiej (art. 178 ust. 1.) i gwarancją ciągłości sześcioletniej kadencji Pierwszego Prezesa SN (art. 183. ust. 3).
Trybunał Konstytucyjny w dzisiejszym składzie tych niezgodności zapewne by się nie dopatrzył, ale mógłby to zrobić Europejski Trybunał Praw Człowieka. Węgry, które skróciły kadencję prezesa swojego sądu najwyższego pod pretekstem obniżenia sędziowskiego wieku emerytalnego, sprawę w Strasburgu przegrały.
Izba dyscyplinarna wg PiS
Projekt PiS przewidywał utworzenie w Sądzie Najwyższym specjalnej izby, zajmującej się sprawami dyscyplinarnymi zawodów prawniczych. Obecnie sprawami dyscyplinarnymi zajmują się wszyscy sędziowie SN.
Izba miała zachowywać niezależność od Pierwszego Prezesa, a jej członkowie otrzymywaliby wyższe niż inni sędziowie uposażenie.
Projekt PiS dawał Ziobrze możliwość powołania własnego rzecznika dyscyplinarnego do prowadzenia określonej sprawy sędziego SN.
Taki rzecznik mógłby wszcząć postępowania na wniosek ministra lub przystąpić do toczącego się postępowania. Co więcej, takim specjalnym rzecznikiem dyscyplinarnym byłby nie sędzia, lecz prokurator, czyli osoba zależna od Ziobry.
Izba dyscyplinarna wg prezydenta
Prezydent też chce powstania Izby Dyscyplinarnej, choć nie wiadomo, czy popiera pomysł jej odrębności od Pierwszego Prezesa i możliwość wskazywania przez Ziobrę rzeczników dyscyplinarnych przy sprawach sędziów SN.
Wiadomo tylko, że prezydent proponuje, by w sprawach dyscyplinarnych w SN brali udział ławnicy. Na czteroletnią kadencję miałby wybierać ich Senat spośród kandydatów zgłaszanych przez obywateli i organizacje pozarządowe. Z pozoru wygląda to na zapewnienie społecznej kontroli nad sędziami, ale może być kolejnym sposobem wprowadzania dodatkowej kontroli polityków.
W 100-osobowym Senacie PiS ma 64 przedstawicieli i to oni mieliby wybierać, kto zasługuje na to, by być ludowym sędzią sędziego.
Zmianą, której prezydent poświęcił najwięcej uwagi jest powołanie ustawą o SN nowej instytucji “skargi nadzwyczajnej”. Dawałaby możliwość wniesienia skargi od każdego prawomocnego orzeczenia wydanego przez każdą z instancji - od sądu rejonowego aż po Sąd Najwyższy. Skargę złożyć mógłby "każdy obywatel", ale nie bezpośrednio lecz za pośrednictwem:
Rozpatrywaniem tych skarg zajmowałaby się specjalna Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w Sądzie Najwyższym. Nie wiadomo, w jaki sposób powoływano by jej członków. Wiadomo, że - podobnie jak w Izbie Dyscyplinarnej - w rozprawach mieliby brać udział ławnicy wybrani przez Senat.
Można przewidywać, że taka instytucja mogłaby być użyteczna już nie tylko dla prezydenta, lecz dla całego obozu władzy.
Przy jej pomocy Ziobro oraz posłowie i senatorowie PiS mogliby pomagać “zwykłym ludziom”, co zapewniałoby im spektakularne sukcesy wizerunkowe, a przy okazji dawało argumenty do walki z “nadzwyczajną kastą sędziowską”.
Po drugie, taka izba pozwoliłaby odwoływać się na specjalnej ścieżce od wyroków niekorzystnych dla władzy i albo uniewinniać jej przedstawicieli lub sympatyków, albo pogrążać jej wrogów.
Prezydent podał tylko kilka szczegółów planowanych zmian w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa. Nie powiedział, że kwestionuje niekonstytucyjny pomysł PiS, by KRS składał się z dwóch zgromadzeń, w tym jednym zdominowanym przez polityków, co zasadniczo narusza zasadę trójpodziału władz. Dziś większość w KRS mają sędziowie, którzy sami się wybierają. PiS chciał, by sędziów wybierał Sejm zwykłą większością głosów. To dałoby mu wpływ na wybór do rady "swoich" sędziów.
Duda nie neguje pomysłu, by sędziów wybierał Sejm, ale proponuje, by odbywało się to przy poparciu 3/5 posłów. PiS nie ma tylu posłów, musiałby więc dogadać się z posłami Kukiz'15, kołem Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego oraz posłami niezależnymi.
W scenariuszu prezydenta obecna opozycja - PO, Nowoczesna i PSL - na obsadzanie KRS praktycznie nie miałaby wpływu.
Propozycja, by sędziów wybierali posłowie (nawet większością 3/5), nadal rodzi ryzyko upolitycznienia Rady. Bo sędziowie będą musieli starać się o ich poparcie, a politykom może zależeć na tym, by wybrać posłusznych, a nie niezależnych sędziów.
Propozycja Dudy jest także niekonstytucyjna - konstytucja stanowi, że Sejm wyznacza do KRS jedynie czterech przedstawicieli. Członków "sędziowskich" w intencji twórców konstytucji mieli wybierać sami sędziowie.
Jeśli posłowie nie dogadają się co do wyboru członków KRS w ciągu dwóch miesięcy, to członków Rady spośród kandydatów zgłoszonych do Sejmu będzie wskazywał prezydent. Tego obecna konstytucja nie dopuszcza. Dlatego Duda zaproponował, by zmienić ją w odpowiednim punkcie. Chciał to uzgodnić z przedstawicielami wszystkich klubów jeszcze tego samego dnia, bo do zmiany konstytucji trzeba dwóch trzecich głosów. Ale Nowoczesna i PO od razu propozycję odrzuciły. Przewidując taka sytuację, prezydent enigmatycznie zapowiedział, że trzeba będzie znaleźć inne rozwiązanie.
Prezydent Duda chce ponadto, by "sędziowskich" kandydatów do KRS mogły wskazywać środowiska sędziowskie i grupy dwóch tysięcy obywateli.
Najpewniej prezydent nie chce przerywać kadencji obecnych członków KRS. PiS chciał ich odwołać w trakcie kadencji. Duda na konferencji nic o tym nie mówił, ale - jak wcześniej mówił - nie jest zwolennikiem przerywania kadencji. Zresztą byłoby to bez sensu, bo w lutym i marcu 2018 roku kończą się kadencje większości sędziów - członków obecnej KRS, więc już niedługo PiS będzie mógł powołać na ich miejsce nowych. Oczywiście jeśli do tego czasu zmieni ustawę o KRS.
Nie wiadomo, co dalej stanie się z prezydenckimi ustawami. Przed ujawnieniem całości projektów Andrzej Duda może dać sobie czas na negocjacje - głównie z PiS, które nie zgadza się z propozycjami prezydenta. W dalszym kroku może skierować je do konsultacji lub od razu do Sejmu.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze