0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plSławomir Kamiński / ...

Solidarna Polska wniosła do Sejmu projekt zmian w kodeksie karnym, które mają lepiej chronić – jak powiedział wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł – „wolność religijną”. Bo ta jest zagrożona licznymi ekscesami. Jak pamiętamy ekscesy owe – przynajmniej jak chodzi o Kościół katolicki – wywołał sam Kościół, naciskając na całkowity zakaz aborcji czy nazywając osoby LGBT „tęczową zarazą” i inspirując samorządy do przyjmowania uchwał „anty LGBT”. To wtedy w kościołach pojawiły się protestujące kobiety zakłócające msze, a w przestrzeni publicznej m.in. Tęczowa Madonna (notabene trudno uznać, że tęcza jej w jakikolwiek sposób uwłacza).

Przeczytaj także:

Teraz Solidarna Polska chce, by łatwiej było za takie rzeczy wsadzać do więzienia. Dlatego karana ma być już nie „obraza uczuć religijnych”, ale samej religii i jej dogmatów. Z uczuciami różnie bywało: jednych Tęczowa Madonna obrażała, innych nie. Teraz obrażać ma z urzędu. Z kolei z przepisu o przeszkadzaniu w obrzędach ma zniknąć słowo „złośliwie”. Każde przeszkadzanie ma być karalne. Więc lepiej, żeby do kościoła nie chodzili np. rodzice z niemowlętami, bo te zawsze przecież mogą zakłócić mszę. I niesfornych dzieci też lepiej nie zabierać.

Za to abp Jędraszewski i inni hierarchowie mogą swobodnie lżyć i wyszydzać, kogo zechcą: osoby LGBT, Żydów, muzułmanów, ateistów, kobiety przyjmujące nie dość tradycyjne role, dzieci z in vitro.

Według projektu zaprezentowanego przez ministra Warchoła „nie popełni przestępstwa, kto wyraża przekonania religijne, ocenę, opinię związaną z wyznawaną religią głoszoną przez Kościół lub inny związek wyznaniowy o uregulowanej sytuacji prawnej”. Na ten kontratyp załapią się też kierowcy „homofobusów” i wszelcy wyznawcy „tradycyjnej rodziny”. Będą mogli lżyć i wyszydzać ile wlezie pod ochroną dogmatów swojej religii.

Koniec też z powoływaniem się na wolność ekspresji artystycznej i wolność słowa tam, gdzie symbole religijne używane są do dyskursu publicznego, jak słynna swego czasu Madonna w masce przeciwgazowej czy Chrystus tłumaczący małej Kurdyjce, że dla ochrony bezpieczeństwa narodowego musi wrócić do lasu, bo jest bronią w wojnie hybrydowej Łukaszenki. Wracamy do koncepcji bluźnierstwa, według której wszelka krytyka religii i wszelkie posłużenie się przedmiotem kultu do celów innych niż religijne jest przestępstwem – niezależnie od zamiaru sprawcy.

Zaproponowana przez Solidarną Polskę zmiana paradygmatu przestępstw przeciwko wolności religii, w szczególności ów kontratyp, że można lżyć i wyszydzać np. inną religię i jej obrzędy, powołując się na swoją religię, to prosta droga do konfliktów religijnych.

Kościół katolicki, wyłącznie przez własną postawę: arogancję, polityczne i ideologiczne rozpychanie się, bezwstydne gromadzenie majątków kosztem własności miast i gmin i ochronę pedofilów, traci w Polsce wiernych. Młodzież nie chce chodzić na religię, bo Kościół i księża przestają być autorytetami. Więc ochroną autorytetu Kościoła ma się zająć państwo przy pomocy prokuratora.

Tyle że ten projekt to kolejny – po antyaborcyjnym wyroku Trybunału Przyłębskiej – pocałunek śmierci dla Kościoła. Jeszcze tylko przymusowe lekcje religii – i państwo PiS Kościół wykończy.

Tekst dziennikarki "Polityki" Ewy Siedleckiej ukazał się najpierw na jej Blogu Konserwatywnym.

Udostępnij:

Ewa Siedlecka

Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.

Komentarze