Prokuratura w Szczecinie nie widzi nic złego w tym, że nasłała policję na naukowców dyskutujących o Karolu Marksie. Tylko że nie musiała tego robić. Wystarczyło sprawdzić w internecie, że chodzi o konferencję naukową. Tymczasem sprawa już żyje w mediach międzynarodowych
Prokuratura utrzymuje, że zrobiła to, co do niej należało. Ktoś złożył donos, że podczas konferencji "Karol Marks: 2018" "może dojść do publicznego propagowania treści totalitarnych", więc funkcjonariusze pojechali sprawdzić, czy faktycznie tak jest. Konferencja odbywała się w ośrodku Uniwersytetu Szczecińskiego w Pobierowie. Trójka funkcjonariuszy zjawiła się tam trzeciego dnia, w piątek 11 maja 2018. Wylegitymowali organizatorów, sfotografowali rozłożone w kuluarach książki i czasopisma. Nie weszli na salę, gdzie wygłaszano referaty.
Środowisko naukowe odebrało to jako próbę ingerencji w wolność prowadzenia badań naukowych. Organizatorzy i rektor Uniwersytetu Szczecińskiego oskarżyli służby o złamanie ustawy o szkolnictwie wyższym, która gwarantuje uczelniom autonomię.
Od interwencji policji odciął się szef MSWiA Joachim Brudziński, osobiście zadzwonił do rektora i przeprosił za najście. Pisaliśmy o tym tutaj.
W stanowisku z 14 maja 2018 prokuratura okręgowa w Szczecinie argumentuje, że nie wszczęto jeszcze śledztwa, a lokalna policja dostała tylko polecenie zebrania materiału dowodowego: "Każde zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa podlega sprawdzeniu i procesowej ocenie".
Jednak w tej sprawie ocena zawiodła. Problemem nie jest to, że prokuratura zajęła się donosem, tylko proporcjonalność środków, które zastosowała.
Zanim policja i prokuratura zdecydują, czy wszczynają śledztwo, mają prawo do przeprowadzenia czynności procesowych. Mogą to być oględziny, przeszukanie, a nawet przesłuchanie świadka. Reguluje to kodeks postępowania karnego, art. 307 i 308.
"Zawiadomienia mogą być pisane w alarmistycznym tonie i postawić na nogi pół kraju. Należy oczekiwać od organów państwa, że nim podejmą jakiekolwiek dalsze działania i na przykład udadzą się na miejsce, zweryfikują takie informacje"
- mówi OKO.press prawniczka Małgorzata Mączka-Pacholak.
Policja nie musiała jechać do Pobierowa, żeby się przekonać, że naukowcy (w tym siedmioro profesorów) z kilku uniwersytetów dyskutują m.in. o podatkach, gospodarce sieciowej i marksowskich inspiracjach w pedagogice. "Nie znam treści zawiadomienia, ale odnoszę wrażenie, że w tej sprawie więcej można było zrobić zza przysłowiowego biurka, niż udając się na miejsce" - ocenia mec. Mączka-Pacholak. "Zakładam, że jeżeli zawiadomienie dotyczyło publicznego i naukowego wydarzenia, możliwe było sprawdzenie informacji łatwo dostępnych w Internecie, które pozwalałyby ocenić informacje podane w zawiadomieniu".
"Naczelną dyrektywą, którą powinny się kierować służby, jest racjonalność i proporcjonalność działania. A
w tym konkretnym przypadku należało też wziąć pod uwagę wolność uprawiania nauki i swobodę wypowiedzi. Osobiste wizyty funkcjonariuszy na terenie uczelni w związku z konkretnym wydarzeniem naukowym budzą najgorsze skojarzenia".
Wyjaśnień od ministra Ziobry domagają się posłowie Platformy Obywatelskiej ze Szczecina. Bartosz Arłukowicz, Arkadiusz Marchewka, Sławomir Nitras i Norbert Obrycki napisali w poniedziałek do Zbigniewa Ziobry. Domagają się wyjaśnienia powodów interwencji i naruszenia autonomii uczelni wyższej: "Działania policji podjęte na żądanie prokuratury są tym bardziej szokujące, że program konferencji był publicznie dostępny i absolutnie nic nie wskazywało, aby podczas jej trwania miał być propagowany totalitarny ustrój państwa". Posłowie przypominają przepisy Konstytucji RP i wolności badań naukowych i nauczania (art. 73) oraz o autonomii szkół wyższych (art. 70 ust. 5).
Konferencję prasową w tej sprawie zwołał szczeciński Sojusz Lewicy Demokratycznej. Tamtejszy przewodniczący SLD, Dariusz Wieczorek, uznał interwencję policjantów za skandaliczną: "Jestem w szoku, jak taka sytuacja w ogóle mogła mieć miejsce. Uniwersytet zawsze był miejscem dyskusji i wymiany poglądów, a skoro już dzisiaj mają miejsce takie sytuacje, to co dopiero będzie po wprowadzeniu reformy szkolnictwa wyższego, która w założeniach ogranicza autonomię uczelni".
"Nachodzenie uniwersyteckich ośrodków przez policję to rzeczywiste zagrożenie dla wolności. Wolności nauki. Wysyłanie policjantów na uniwersytety ma w Polsce bardzo, bardzo brzydkie tradycje" - pisał już w sobotę 12 maja Adrian Zandberg z partii Razem.
Rzeczniczka ministerstwa nauki na pytanie OKO.press, czy w związku z podejrzeniem naruszenia ustawy o szkolnictwie wyższym MNiSW zabierze głos, odpowiedziała w poniedziałek: „Zdarzenie jest nam znane, pracownicy MNiSW przyjrzą się tej sprawie. Natomiast minister MSWiA przeprosił władze uczelni za zaistniałą sytuację. Od władz uczelni, z którymi jesteśmy w kontakcie, wiemy, że policjanci po otrzymaniu informacji, że znajdują się na terenie ośrodka szkoleniowo-wypoczynkowego Uniwersytetu Szczecińskiego, opuścili miejsce konferencji”.
Informacja rozeszła się w międzynarodowych mediach. O sprawie poinformowała agencja Associated Press: "Polski minister spraw wewnętrznych przeprosił, że policja weszła na konferencję naukową poświęconą Karolowi Marksowi". Depeszę AP zamieścił m.in. "New York Times", amerykańska telewizja ABC, Fox News, brytyjski tabloid "Daily Mail" oraz "The Telegraph".
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze