0:000:00

0:00

Polscy producenci rzepaku od kilku lat zabiegali u kolejnych ministrów rolnictwa o zgodę na stosowanie neonikotynoidów – środków owadobójczych, które podtruwają i zabijają pszczoły oraz inne owady zapylające. Nie dostawali jej, bo na podstawie opinii naukowców Komisja Europejska zakazała ich używania. W marcu 2018 roku decyzję odmowną wydał także Krzysztof Jurgiel, ówczesny szef resortu rolnictwa w rządzie PiS.

Jednak gdy w czerwcu 2018 roku ministrem rolnictwa został przychylny producentom rzepaku Jan Krzysztof Ardanowski, spełnił ich życzenie. I to w ekspresowym tempie. Mimo wcześniejszego zakazu wydanego przez Jurgiela, zgodę na stosowanie środków wydał zaledwie sześć dni po tym, gdy zwrócili się o nią rolniczy lobbyści. Nie poczekał nawet na opinie, o które – zgodnie z prawem – poprosił ministrów zdrowia i środowiska.

Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście, powiadomiona o sprawie przez Fundację Greenpeace Polska, przyznała, że nie czekając na opinie innych resortów, minister złamał prawo. Mimo to 27 listopada 2018 odmówiła wszczęcia śledztwa.

Greenpeace zaskarżył to postanowienie do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia, a ten 30 sierpnia 2019 roku uchylił postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa.

Przeczytaj także:

Niedługo po naszej publikacji, 31 października, prokuratura rejonowa odmówiła wszczęcia śledztwa po raz drugi. Greenpeace musiał więc jeszcze raz zaskarżyć to postanowienie, tym razem do warszawskiej prokuratury okręgowej.

A ta, choć jest nadzorowana przez Zbigniewa Ziobrę, 9 czerwca 2020 nieoczekiwanie nakazała podległej jednostce ponownie zająć się śledztwem.

Zakaz Komisji Europejskiej

Greenpeace w zawiadomieniu do prokuratury uzasadniał, że minister rolnictwa lub jego urzędnicy mogli celowo przekroczyć kompetencje na szkodę interesu publicznego (art. 231 kodeksu karnego).

Fundacja zwracała uwagę na to, że przed objęciem stanowiska przez Jana Krzysztofa Ardanowskiego polscy rolnicy nie mogli używać zabijających szkodniki substancji z grupy neonikotynoidów, ponieważ zostały uznane za potencjalnie zagrażające życiu pszczół i innych owadów zapylających.

W 2013 roku stwierdził to Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), a na podstawie jego opinii w tym samym roku Komisja Europejska zakazała ich sprzedaży i używania.

Następnie 29 maja 2018, czyli przed wydaniem pozwoleń przez Ardanowskiego, Komisja Europejska wydała trzy rozporządzenia wykonawcze, zakazujące stosowania i sprzedaży neonikotynoidów (klotianidyny, tiametoksamu i imidachloprydy).

KE oparła się wtedy na opinii EFSA z lutego 2018 roku, przesądzającej, że stosowanie zaprawianych neonikotynoidami nasion rzepaku ozimego stwarza m.in. wysokie niebezpieczeństwo dla owadów zapylających, w tym pszczół.

Według badań naukowców zatrucia neonikotynoidami mogą być dla pszczół śmiertelne lub wywoływać u nich zaburzenia, uniemożliwiające powrót do ula, pogarszające orientację przestrzenną, zapamiętywanie zapachów i zbieranie pokarmu.

Choć część badań nie potwierdza szkodliwości tych środków dla owadów zapylających, zakaz Komisji jest prawem wiążącym ministrów rolnictwa Unii Europejskiej, w tym ministra Ardanowskiego.

Zarzuty Greenpeace

Unijne prawo dopuszcza wydanie przez ministra rolnictwa na drodze wyjątku pozwolenia na używanie neonkotynoidów do zaprawiania roślin. Musi on jednak wcześniej uzyskać w tej sprawie opinie ministra zdrowia i ministra środowiska o ewentualnej szkodliwości tych środków. Na ich przesłanie mają dwa tygodnie.

W 2018 roku Jan Krzysztof Ardanowski tak bardzo spieszył się ze zmianą decyzji Krzysztofa Jurgiela na życzenie producentów rzepaku, że zażądał od ministrów, by opinie wydali w ciągu zaledwie jednego dnia.

Nie wpłynęły w wyznaczonym czasie, wydał więc pozwolenia na neonikotynoidy, nie oglądając się na ustawowe terminy. Gdy w końcu dotarły, okazało się, że jedna z nich jest negatywna, a druga wskazuje na potencjalne zagrożenie m.in. dla pszczół.

Greenpeace zarzuca Ardanowskiemu, że tym samym celowo naruszył artykuł 106 kodeksu postępowania administracyjnego, który mówi wprost, że jeżeli przepis prawa uzależnia wydanie decyzji od zajęcia stanowiska przez inny organ, decyzję wydaje się po zajęciu stanowiska przez ten organ.

Poza tym Ardanowski wydał pozwolenie, mimo że w tej samej sprawie jego poprzednik wydał zakaz. A zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego nie można wydawać drugiej decyzji w tej samej sprawie. Taka decyzja może zostać uznana za nieważną (art. 156 par. 1 pkt 3 k.p.a.).

Prokuratura Okręgowa wytyka błędy

Po pierwszej odmowie wszczęcia śledztwa sąd nakazał Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście wykonanie konkretnych działań. Po drugiej odmowie Prokuratura Okręgowa wskazała, że prokurator prowadzący sprawę zignorował część nakazów zawartych w sądowym wyroku.

  • Przede wszystkim prokurator nie zbadał, czy wydanie decyzji administracyjnych, dotyczących pozwoleń na neonikotynoidy, naruszało przepisy prawa. I czy było wynikiem umyślnego działania urzędników.
  • Prokurator nie zauważył też, że ministerstwo rolnictwa zignorowało jego pytanie o przyczyny wydania pozwoleń wobec wydanych wcześniej przez ministra Jurgiela zakazów.
  • W końcu zignorował także zalecenie sądu, by przesłuchać w charakterze świadków osoby zajmujące się procedurami przyznawania zezwoleń w ministerstwie rolnictwa.

Prokuratura Okręgowa stwierdziła więc, że wciąż “nie można uznać, że wyjaśnione zostały wszystkie wątpliwości w niniejszej sprawie”.

“Decyzja prokuratury oznacza w praktyce konieczność wszczęcia śledztwa. W zwykłym postępowaniu sprawdzającym, do którego do tej pory ograniczała się prokuratura rejonowa, nie da się przeprowadzić czynności nakazanych przez prokuraturę okręgową, takich jak przesłuchanie świadka - mówi Bartosz Kwiatkowski, dyrektor Fundacji Frank Bold, która razem z Greenpeace zajmuje się sprawą. A Dominika Sokołowska z Greenpeace przestrzega:

“Kolejne niekorzystne dla decyzji ministra rozstrzygnięcia sądu i prokuratury powinny być dla ministra Ardanowskiego wyraźnym sygnałem, że to, co robi, nie pozostanie bez konsekwencji”.
;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze