0:000:00

0:00

Sędzia Andrzej Sterkowicz z Sądu Okręgowego w Warszawie może być pierwszym znanym sędzią w Polsce, któremu zarzuty postawi powołany przez władzę PiS wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej. To specjalna komórka powołana do ścigania sędziów i prokuratorów. Jak dotąd nie było jednak słychać o tym, by miała spektakularne „sukcesy”.

Teraz ten wydział będzie mógł postawić zarzuty sędziemu Sterkowiczowi. Za co? Za to, że ten spierał się z żoną, z którą był w trakcie rozwodu.

We wtorek 25 czerwca 2019 na postawienie sędziemu zarzutów związanych z emocjami spowodowanymi rozstaniem z byłą małżonką zgodziła się powołana przez PiS Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego. I raczej jest pewne, że specjalny wydział Prokuratury Krajowej postawi teraz Sterkowiczowi zarzuty, a potem go oskarży. Prokuratura może postawić sędziemu zarzut naruszenia miru domowego byłej żony oraz zarzut znieważenia policjanta (co miało się wydarzyć podczas interwencji policji).

OKO.press opisało sprawę sędziego Andrzeja Sterkowicza:

Przeczytaj także:

Sędzia jest po rozwodzie i miał rozliczenia z byłą żoną. Były chwile, że relacje pomiędzy nimi były bardzo napięte. W efekcie do prokuratury trafiły zawiadomienia przeciwko sędziemu. Ich prowadzenie przejęła Prokuratura Krajowa.

Kilka lat temu sędzia stał się też obiektem nagonki w mediach Tomasza Sakiewicza. Najpierw zlustrowano jego ojca, a potem jego życie rodzinne. A wszystko zaczęło się od tego, że podpadł prawicowym dziennikarzom, wydając wyroki niekorzystne dla dziennikarki-lustratorki Doroty Kani.

Nagonka mediów Sakiewicza

Sterkowicz pochodzi z Tarnowa. Od 2010 roku orzeka w Sądzie Okręgowym w Warszawie, w IV wydziale cywilnym. Wydział ten sądzi sprawy m.in. z terenu warszawskiej Ochoty. To w tej dzielnicy mają swoje siedziby redakcja tygodnika „Wprost” i powiązanej z obozem władzy „Gazety Polskiej”.

Sterkowicz, tak jak inni sędziowie z wydziału IV, musiał więc sądzić sprawy o ochronę dóbr osobistych, wytaczane tym redakcjom i ich dziennikarzom przez bohaterów ich tekstów. Dostał m.in. do prowadzenia procesy przeciwko Dorocie Kani - kiedyś dziennikarce „Wprost”, obecnie „Gazety Polskiej” i PR24 - a także przeciwko samej „Gazecie Polskiej” i powiązanym z nią mediom.

Jesienią 2013 roku sędzia Sterkowicz nakazał Kani i Sakiewiczowi, wówczas redaktorowi naczelnemu „Gazety Polskiej Codziennie”, przeprosić prokuratora Edwarda Zalewskiego i zapłacić mu 10 tys. złotych zadośćuczynienia. W tekście pt. „Naciski w sprawie Macierewicza”, opublikowanym na łamach „GPC”, Kania napisała, że Zalewski wpływał na śledztwo ws. raportu z weryfikacji oficerów WSI i dążył do postawienia zarzutów Antoniemu Macierewiczowi.

Sterkowicz uznał te sugestie za „nieprawdziwe, naruszające godność i cześć prokuratora oraz podważające zaufanie do całej prokuratury”. Wyrok utrzymał w mocy Sąd Apelacyjny w Warszawie.

W styczniu 2014 roku Sterkowicz wydał wyrok w procesie cywilnym, który wytoczył tygodnikowi „Wprost” rektor Uniwersytetu Gdańskiego, prof. Andrzej Ceynowa. W 2007 roku, w kilku artykułach opublikowanych we „Wprost”, Dorota Kania zarzucała Ceynowie współpracę z SB. Później sąd lustracyjny oczyścił rektora. A sąd karny skazał Kanię za jego pomówienie.

W procesie cywilnym Sterkowicz nakazał Kani i ówczesnemu redaktorowi naczelnemu „Wprost” - Stanisławowi Janeckiemu przeprosić Ceynowę i zapłacić mu 150 tys. złotych odszkodowania. Sędzia uzasadniał wówczas, że Kania „nie dochowała staranności ani rzetelności dziennikarskiej, była niesumienna i niesolidna, rozpowszechniała nieprawdzie i krzywdzące informacje”.

Sąd apelacyjny częściowo zmienił ten wyrok - podtrzymał zobowiązanie do przeprosin, ale anulował odszkodowanie.

Sakiewicz: „Za nasze publikacje może czuć do mnie osobisty uraz”

Wyroki w sprawach wytoczonych Kani przez Zalewskiego i Ceynowę ściągnęły na Sterkowicza krytykę ze strony „Gazety Polskiej”.

Nagonka na Sterkowicza rozkręciła się na dobre po przejęciu rządów przez PiS i rozpoczęciu „reformy” wymiaru sprawiedliwości. W maju 2016 roku „Gazeta Polska Codziennie” zlustrowała 80-letniego ojca sędziego. Krótko po publikacji tego artykułu ojciec Sterkowicza zmarł na zawał serca.

Działania prawicowego medium okazały się skuteczne. Sterkowicz po śmierci ojca zaczął się wyłączać z procesów przeciwko „Gazecie Polskiej”.

Ale tygodnik mu nie odpuścił. Na początku listopada 2017 roku Dorota Kania opublikowała artykuł, w którym opisała prywatne sprawy Sterkowicza, związane z jego rozwodem i sporami z byłą żoną o opiekę nad ich dzieckiem. Podała m.in. informacje ze sprawy przed sądem rodzinnym, która toczyła się z wyłączeniem jawności.

Kania napisała, że spory pomiędzy sędzią, a jego byłą żoną prześwietlało kilka prokuratur w Małopolsce. Zawiadomienia złożyła m.in. jego była żona. Sprawy trafiły do prokuratur rejonowych, ale część przejął do prowadzenia wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej.

W ubiegłym roku sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Krakowie odmówił jednak prokuraturze uchylenia immunitetu Sterkowicza. Bo nie uznał, że w sporach z żoną popełnił on przestępstwo. Ale prokuratur Tomasz Kozioł (delegowany do Prokuratury Krajowej) odwołał się do powołanej przez PiS Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

We wtorek 25 czerwca odbyła się rozprawa. Sterkowicza wspierała grupa osób z Inicjatywy Wolna Prokuratura, stołeczni sędziowie i prokuratorzy oraz szef Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia Krystian Markiewicz.

Sąd prowadził rozprawę niejawnie - ze względu na przedstawione w procesie materiały ze śledztwa. Jawne było tylko ogłoszenie uchwały.

Izba Dyscyplinarna w składzie: Jacek Wygoda (przewodniczący), Piotr Niedzielak (sprawozdawca) i Magdalena Wiszniewska (ławnik) zmieniła orzeczenie sądu dyscyplinarnego z Krakowa. Zgodziła się na postawienie Sterkowiczowi dwóch zarzutów. Prokuratura może postawić mu zarzut naruszenia miru domowego byłej żony oraz zarzut znieważenia policjanta (co miało się wydarzyć podczas interwencji policji).

Piotr Niedzielak, sprawozdawca tej sprawy, w ustnym uzasadnieniu orzeczenia mówił, że sąd dyscyplinarny z Krakowa zrobił więcej niż powinien oceniając materiał prokuratury na Sterkowicza. Bo przeprowadził czynności dowodowe, a to - zdaniem Izby Dyscyplinarnej SN - rola prokuratury i sądu karnego. Izba uznała, że sąd dyscyplinarny powinien tylko ocenić to, co zebrała prokuratura. A potem uznać, czy to wystarczy do „dostatecznego uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa”, co jest przesłanką uchylenia immunitetu.

Niedzielak zapewniał, że zgoda na postawienie zarzutów, nie oznacza, że Izba Dyscyplinarna przesądziła o winie Sterkowicza. Podkreślał, że zgodę na postawienie sędziemu zarzutów wydano, bo „chodzi o to, by on odpowiadał jak zwykły obywatel”. Niedzielak odniósł się też do wyroków, jakie wydawał Sterkowicz.

Zdaniem Izby Dyscyplinarnej działania prokuratury nie są z tym związane. Orzeczenie jest ostateczne. Sterkowicz się nie poddaje, czeka na decyzję prokuratury.

Sterkowicz to nie jedyny sędzia ścigany przez specjalny wydział Prokuratury Krajowej. Interesuje się on też sędzią Igorem Tuleyą w związku z jego orzeczeniem, w którym nakazał śledztwo dotyczące przyjęcia przez PiS budżetu w Sali Kolumnowej Sejmu w 2016 roku.

OKO.press pisało także o tej sprawie:

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Przeczytaj także:

Komentarze