Sebastian Klauziński, OKO.press: Jest 1 listopada, więc chciałbym porozmawiać z panią o politycznych dziadach.
Dr Elżbieta Korolczuk*, socjolożka: Bardzo piękne określenie ukuła chyba Sylwia Chutnik – „dziadersi”. Odnosi się nie tyle do wieku, ile do pewnego rodzaju mentalności, która zakorzeniła się w poprzedniej epoce i nie może się od niej oderwać. Dla politycznych dziadersów kobiety to kwiatek u kożucha umilający życie: „całujemy panie w rączki”, ale do władzy się oczywiście nie nadają, bo – jak wiadomo – ich macice wędrują, wpadają w histerię.
No dobrze, to niech zostaną dziadersi. W piątek premier Mateusz Morawiecki, komentując prezydencki projekt ustawy o aborcji, mówił tak: „Rozumiem gniew, zaniepokojenie. Rozumiem zwłaszcza kobiety. To one przeżywały, szczególnie w pierwszej fazie pandemii, ogromnie trudny czas. To wasze, drogie panie, mieszkania i domy zamieniały się czasami w biura, restauracje, sale szkoleniowe, szkoły, przedszkola (…) Trzeba rozmawiać, propozycja jest bardzo otwarta i taka, która myślę, że uspokaja przede wszystkim nasze panie, nasze kobiety, nasze mamy, córki, siostry”.
Na drugą nóżkę marszałek Senatu Tomasz Grodzki w czwartkowym orędziu mówił: „To kobiety sprawiają, że nasze codzienne życie toczy się harmonijnie i gładko w sposób trochę jakby niezauważalny, a dopiero gdy nasza babcia, mama, żona, córka czy partnerka musi z jakichś powodów się wyłączyć, dostrzegamy, że bez kobiet nasza egzystencja staje się trudna, bezbarwna i irytująca”.
Naczynia się same nie zmywają, koszule nie prasują, a obiad nie pojawia się w magiczny sposób sam na stole. Wow!
Na ulicach mamy rewolucję, a dwóch ważnych polityków – mimo że stoją po dwóch stronach barykady – mówi o kobietach w bardzo podobny sposób. Dlaczego?
Obaj odwołują się do myślenia o kobiecości, które dla młodego pokolenia kobiet jest równie odległe, co życie na Marsie. Czyli takiej wizji, w której kobiety nie powinny być zbyt stanowcze, nie powinny mówić wprost, czego żądają. Kobiety to przede wszystkim łagodność, delikatność. De facto to antyteza męskości, czyli – w tej wizji – decyzyjności, władzy, stanowczości. Kobiety mają wpływać na dobrą atmosferę, dbać i kochać. A mężczyźni je za to wielbią. Ta wizja jest bardzo mocno zakorzeniona w tym, co prof. Anna Titkow opisuje jako tradycyjny „kontrakt płci w Polsce”.
Kiedy ja robiłam badania z matkami i córkami, to kobiety z tego starszego pokolenia, urodzone zwykle zaraz po wojnie, nawet jeżeli były niezależne finansowo i życiowo od partnerów, bardzo często uznawały taką wizję albo za obowiązującą, albo taką, co do której kobiety powinny udawać, że się z nią zgadzają.
W ramach tej wizji
starsze pokolenie kobiet uważało, że można coś wynegocjować i uzyskać tylko udając głupszą, niż się jest.
Natomiast młode pokolenie, szczególnie najmłodsze kobiety, kompletnie to odrzuca. Taka wizja zupełnie nie pasuje do ich doświadczeń i potrzeb.
Niech mi pani to wyjaśni, bo nie rozumiem. Patrzę na kobiety, które teraz walczą na ulicach. Ostatnie, co by mi przyszło do głowy to nazywanie ich „naszymi drogimi paniami”. Czy polityczni dziadersi nie widzą tego, że to kobiety robią teraz rewolucję?
Myślę, że nawet jeżeli to widzą, to wkładają całą tę aktywność – dokładnie tak jak marszałek Grodzki – w ramę historyczno-martyrologiczną. W orędziu, które pan przytoczył, marszałek powiedział też, że: „w najtrudniejszych momentach naszej historii to właśnie one [kobiety], kultywując język, tradycje i obyczaje ratowały tożsamość i istnienie naszego narodu”. To jest wizja, w której do kobiet można się odwołać w momencie kryzysu jako tych osób, które będą ratowały państwo, naród (w sensie biologicznym i kulturowym), będą przekazywały wartości, m.in. religijne. To model romantyczny, rodem z XIX wieku. Dla młodych kobiet jest nieatrakcyjny i politycznie zupełnie przestarzały.
Co do Morawieckiego, to sądzę, że miał to być gest uspokajający. On mówi przede wszystkim do swojego elektoratu. Zdaje sobie sprawę, że większość kobiet, które wychodzą na ulice, to nie są jego wyborczynie. Premier udaje, że chce uspokojenia sytuacji, że ma coś do zaoferowania.
Typowa strategia tego rządu: rozpalamy ognisko, dolewamy benzynę, a potem mówimy: „przecież my tutaj możemy upiec razem kiełbaski, będzie wspaniale!”.
Sztuczne uspokajanie sytuacji, która tak jakby przyszła z zewnątrz, jakby to nie Jarosław Kaczyński podjął decyzję o głosowaniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.
Wrócę jeszcze do opozycyjnych dziadersów. Co oni mają w głowach? Niech te nasze panie już protestują, załatwią, co mają załatwić i do domu, do pilnowania domowego ogniska?
Nawet nie to. Myślę, że wspomniany już marszałek Grodzki naprawdę nie rozumie tej zmiany. Nie rozumie, że
dzisiejsze kobiety nie chcą działać na zapleczu, nie chcą być stawiane przez mężczyzn na symbolicznym piedestale. One chcą władzy i są gotowe o władzę walczyć w sposób bezkompromisowy. To jest coś, co nie mieści się dziadersom w głowach.
A przecież jakby się przyjrzeć temu z historycznej perspektywy, to kobiety bardzo często stały na czele rewolucji. W rewolucji francuskiej były intelektualistki, ale były także kobiety idące z ludem, walczące o chleb. Są więc dwie tradycje, które mogą uzasadnić kobiece zaangażowanie, ale proszę zauważyć, że w tej tradycji intelektualnej, tradycji klasy wyższej, trzeba zachować kobiecie decorum. Żeby móc się wypowiadać, trzeba być kobietą kobiecą. Natomiast w tradycji ludowej uzasadnieniem kobiecego zaangażowania jest walka o rodzinę.
W jednym i drugim myśleniu – pomimo walki o prawa wyborcze, seksualne itd. – brak miejsca na uznanie, że kobiety mogą występować jako grupa, mieć własną podmiotowość, myśleć o sobie niezależnie od mężczyzn. Nie być żonami, matkami, przyjaciółkami, tylko grupą, która ma swoje własne interesy polityczne i zamierza uzyskać władzę.
Żeby nie było, że pastwię się tylko nad Morawieckim i Grodzkim, to przed naszą rozmową szukałem dziadersów samorządowych. Wielu burmistrzów, wójtów i prezydentów wyrażało w ostatnich dniach troskę i solidarność z „naszymi drogimi paniami”.
To taki ciekawy gest, prawda? Niby wyrażenie solidarności, ale jednocześnie gest upupiający. Jakby mówili: „No tak, uznajemy, że macie swoje racje i tak dalej, ale pamiętajcie, że tak naprawdę jesteście naszymi drogimi paniami. Nie stańcie się tymi strasznymi wiedźmami, które obcinają facetom jaja”.
Właśnie wróciłem z mojego rodzinnego Ostrowca Świętokrzyskiego, gdzie odbywają się teraz chyba największe protesty, jakie widziało to miasto. Niesamowite było organizowanie się i samopomoc kobiet. Od organizacji samych protestów, przez przygotowywanie banerów, ulotek, szycie maseczek. Mężczyźni też oczywiście biorą udział w demonstracjach, ale wszystko od początku do końca koordynują kobiety. Większość tych, z którymi rozmawiałem, po raz pierwszy w życiu angażuje się politycznie.
To było widać już przy czarnych protestach, a teraz to się jeszcze wzmocniło. W ciągu ostatnich lat mamy w ogóle do czynienia z normalizacją protestów ulicznych jako pewnego rodzaju zaangażowania politycznego. To przez wiele lat w Polsce kulało. Protesty kojarzyły się głównie z rolnikami czy górnikami palącymi opony. Dzięki obecnemu rządowi mocno się to zmieniło.
Jak się popatrzy na to, kto buduje instytucjonalne społeczeństwo obywatelskie, to też są w większości kobiety. To widać zwłaszcza na poziomie małych miasteczek i wsi, gdzie to kobiety robią stowarzyszenia, organizują się, zawiązują koalicję wokół takich rzeczy jak sprzeciw wobec budowy przemysłowych kurników czy ferm norek.
Mnie to nie dziwi, bo kobiety od dłuższego czasu były rdzeniem lokalnego organizowania się, stanowią większość osób zatrudnionych w trzecim sektorze.
Coraz częściej wchodzą też do lokalnej polityki, chociaż głównie tam, gdzie nie ma za dużo władzy i pieniędzy, np. w ciągu ostatniej dekady bardzo dużo kobiet zostało sołtyskami.
Natomiast bardziej zabetonowane są te wyższe poziomy, gdzie są pieniądze i władza, a co za tym idzie, realny wpływ na rzeczywistość jest większy.
Jaki jest los politycznych dziadersów? Są niereformowalni czy coś może zmienić ich myślenie i zaczną traktować kobiety podmiotowo?
To bardzo trudne pytanie. Porównując czarne protesty z 2016 roku z tymi obecnymi – widać, że w najmłodszym pokoleniu jest masa fantastycznych kobiet, które mają potencjał na liderki, mają świetne kompetencje, potrafią przemawiać i mają polityczną intuicję. Pytanie, co się z tymi kobietami teraz będzie działo.
Partie polityczne są mocno zabetonowane. Tylko w Lewicy jest grupa młodych kobiet, które wyszły z protestów, NGO-sów i przeszły do polityki. Ale Lewica ma osiem czy dziesięć procent poparcia. W innych ugrupowaniach, jak chociażby w Koalicji Obywatelskiej, młodość reprezentują w większości ludzie po czterdziestce, którzy od dwóch dekad już są w partii.
Jeszcze gorzej jest w mediach. Doprowadzała mnie do szału sytuacja, kiedy wszyscy pytali: gdzie są młodzi? Dlaczego się nie angażują? Dlaczego nie walczą o Trybunał Konstytucyjny? Ale w momencie, kiedy ci ludzie w ilościach setek tysięcy się ruszają, to nie mówi się im: dobrze, to chodźcie do mediów, powiedzcie, co macie do powiedzenia, spróbujmy oddać wam głos.
W głównych mediach stosunek do młodych jest właśnie trochę taki jak stosunek dziadersów do kobiet. „Fajnie, że jesteście. Chodźcie, proszę, tutaj macie takie miejsce z boku, wspierajcie nas, ale wiecie – nie macie własnej podmiotowości, nie jesteśmy zainteresowani tym, czego wy naprawdę chcecie”.
Bardzo bym chciała, żeby to zostało przełamane, żeby znalazła się przestrzeń dla tego nowego pokolenia, a szczególnie dla młodych kobiet. Niech one w końcu zaczną być traktowane jako podmiot polityczny, a nie jako „nasze panie“ albo materiał na mit.
Dr Elżbieta Korolczuk – socjolożka, pracuje na Uniwersytecie Södertörn w Sztokhomie, wykłada w Ośrodku Studiów Amerykańskich na Uniwersytecie Warszawskim. Bada ruchy społeczne, społeczeństwo obywatelskie, kategorię płci oraz rodzicielstwo, w tym nowe technologie reprodukcyjne. Wydała m.in. książki Civil Society revisited: Lesssons from Poland wydana z Kerstin Jacobsson (Berghahn Books, 2017) i Matki i córki we współczesnej Polsce (Universitas, 2019). Działa w Warszawskim Strajku Kobiet, jest honorową członkinią Stowarzyszenia „Dla Naszych Dzieci” i członkinią rady Fundacji „Akcja Demokracja”.
Hmmm… Może ktoś pamięta, jakie organizacje i ruchy w różnych krajach walczyły o władzę głównie agresją i wulgarnością? Bo ja jakoś nie mam pozytywnych skojarzeń, ale mogę nie znać właściwych przykładów.
No powstanie warszawskie chociażby.
Jakos mi sie powstanie warszawskie nie kojarzy z wulgarnoscia, ale nawet jesli, to slaby przyklad skutecznosci i sensownosci
Świrski??? Ten miłosierny chrześcijanin,który targa wszystkich po sądach?
Ciężko traktować poważnie porównanie obecnych protestów do powstania warszawskiego.
W kraju w ktorym wulgarnosc jest sportem nacjonalnym uzywa wulgarny troll wulgarnosc jako argument? Wulgarnosc to nie tylko slogan "Wypierd***j!" ale tez mysli i wypowiedzi na poziomie panskiego faszystowskiego rynsztoku panie Fish!
Plytki argument ad personam bo na dyskusje merytoryczna jest pan za cienki.
No ok, ale może jestem za cienki na dyskusję merytoryczną właśnie dlatego, że nie znam dobrych przykładów walki politycznej opartej na agresji i wulgarności. I właśnie o podanie takich prosiłem, więc jak ma Pan coś dobrego to poproszę.
No prosze. Fundamentalista, rasista i faszysta ktory sie razi wulgarnoscia i agresja?;))))
A co do przykladow kazda rewolucja taka byla juz od szturmu Bastylii!
Ciekawe, że właśnie tego przykładu Pan użył. To nie wtedy powstało powiedzenie "rewolucja zjada własne dzieci"? Może więc jest to dobry przykład na pokazanie, że agresja prowadzi do zmian, ale na pewno nie takich, jakie były planowane.
Pan ma krew na rekach a mowi o agresji? Jakim cynicznym, tempym czlowiekiem pan jest? Nawolanie kaczki do wojny domowej jest ok, ale wulgarnosc jest agresja?
Moj stopien argresj w porownaniu do panskiej jest bardzo niski dlatego powiem tylko agresywnie i niekulturalnie ale slusznie:"Wyp*******j!".
P.s.: Rewolucja dala Francuzom lepsze zycie co znaczy ze jednak ten slogan sie nie zgadza ze zjada wlasne dzieci. Znam Francje na wylot i niema ani jednego Francuza ktory by zalowal rewolucji.
Nie rozumiem po co jest Pan taki konfrontacyjny i mnie wyzywa. Doskonale Pan wie, że nie przekona Pan swojego rozmówcy do swoich racji "krzycząc" więc może chodzi o przekonanie/upewnienie siebie?
Nie było żadnego szturmu bastylii !! Tam wtedy było coś na kształt szpitala dla chorych psychicznie i rewolucjoniści po prostu tam sobie weszli. I nikt nie zburzył Bastylii – ok 3 lata później ówczesna firma budowlana rozebrała bastylię.
Najpierw przyłazisz Pan tu z idiotyczną tezą jakoby "wulgarność" i "agresja" były przeciwskuteczne (bo przecież z autorytarną władzą wygrywa się jedynie śpiewając piosnki o aniołkach i sypiąc kwieciem) , a potem się obruszasz, że rozmówca nie potrafi cię przekonać i snujesz insynuacje na temat jakichś jego projekcji. Tamten pan wyraźnie ci powiedział, żebyś wypier….ł – na moje to znaczy, że chce, żebyś się oddalił chyżo, bo do niczego cię przekonywał nie będzie.
Generalnie popierając postulaty (aborcja na życzenie, odsunięcie PiSu od władzy) strajku kobiet jedyną karierę polityczną, jaką widzę przed tym ruchem to kariera Samoobrony Leppera. Oni też zaczynali od niszczenia tego, co im nie odpowiadało i z tym mi się na tę chwilę kojarzy ten ruch, ale nie chciałem pisać tego w pierwszym poście, żeby nie wchodzić na konfliktową ścieżkę.
Co ciekawe jednak, pomimo tego, że ani razu nie kwestionowałem idei (może Pani w google zobaczyć inne moje wpisy na tym forum, że nie mam poglądów prawicowych), a jedynie zadałem pytanie o stosowane środki zostałem potraktowany jako wróg najgorszy. Z kim więc Pani walczy? Bo jak z całym światem (statystyka mówi, że są małe szanse na spotykanie w życiu ludzi, którzy będą myśleli dokładnie jak Pani), to ciężko będzie wygrać.
"Sufrażystki angielskie w dalszym ciągu palą, niszczą, biją się z policją i ministrami, rzucają nieszkodliwe zresztą bomby, szpecą i uszkadzają znakomite dzieła sztuki. Zdaje się nawet, jakby ich temperament podnosił się z każdym miesiącem coraz wyżej. Są ludzie, którzy utrzymują, że wszystkie te awantury doprowadzą ostatecznie, pomimo wstrętu, jaki budzą, do upatrzonego celu: kobiety zdobędą w Anglii prawa polityczne. W świecie bowiem żywiołowość, połączona z dobrą organizacją, zapewnia powodzenie.
Co do nas, żywimy pod tym względem poważne wątpliwości." – tak pisał o sufrażystkach Kurier Warszawski w roku 1914. Wypisz, wymaluj krytyka dzisiejszych protestów kobiet.
Nie powiem, całkiem dobry przykład.
Najpierw jest się człowiekiem a potem mężczyzną lub kobietą 🙂
Pani Korolczuk trafiła w punkt. Podpisuję się obiema rękami. Już dość mam w debacie publicznej potłuczonych tekstów w gruncie rzeczy protekcjonalnie traktujących kobiety rozmaitych dziadersów. Precz. Mam prawa i gdzieś mam zaplute nie moje kompromisy. Handelki dzaiadersów moim życiem. Won. Precz raz na zawsze.Nie dotarło do nich? NIE BĘDZIE ŻADNEGO KOMPROMISU. NIE CHCEMY KOMPROMISU. Wszystkim kołtunom- jawnym i farbowanym, którym się wydaje, że wtłoczą z powrotem pastę do tubki mówimy NIE.
Tak całkiem na marginesie 😉 – macica to się opuściła i Borynie z "Chłopów".
A poza tym bardzo interesujący tekst.
Znów przyszedł dziaders i przyniósł pączki: \"Całuję rączki, całuję rączki\". Hej!
Do wyborów 3 lata, jak nie zmarnuje sie potecjalu, który maja (glownie mlode, ale nie tylko) kobiety to byc moze uda sie w Polsce wprowadzic zmiany? Kto wie!
To już znów mamy wierzyć że 3 lata??
Wszystko pięknie i ładnie ale myślę, że Polacy nie mogą sobie pozwolić na kolejne : "już za cztery lata, już za cztery lata Polska będzie mistrzem świata"
Takie zawołanie jest na miarę tych wszystkich dzielnych patriotów, którzy wyszli na zew Kaczego Karła aby dzielnie napierdalać nasze matki, żony, siostry. Mówię dość. Teraz i w tej chwili pognać wszystkich dziadersów w garniturach i sutannach. Mamy teraz jedyną i niepowtarzalną okazję zbudować normalny wolny kraj.
Drogie Panie. Kobiety. A przede wszystkim Ludzie!! Popieram was z całej siły, ja facet, mąż, ojciec. Trzymam za Was kciuki i mówię wam: Teraz Wasz czas, Wasza Siła
Dziadersi jest tak samo obraźliwe, jak drogie panie, albo gorzej. Jest to dodatkowo forma ageizmu. Akurat Morawiecki cały czas zwraca się do obywateli jak do dzieci w przedszkolu i to zarówno do kobiet jak i do mężczyzn. Marszałek Grodzki chciał tylko podkreślić jak bardzo jest niedoceniana praca kobiet w domu. W sumie miał rację, chociaż forma była pretensjonalna. Przypomnę hasło z protestów "przepraszamy za utrudnienia, mamy rząd do obalenia." Tak mamy do obalenia zły rząd, a nie walkę płci. Owszem trzeba walczyć o swoje prawa, ale nie należy zrażać sojuszników i kogokolwiek wykluczać. Owszem jestem za tym, żeby w rządzie było więcej kobiet, ale przede wszystkim liczą się kompetencje. Akurat po stronie PiS trudno znaleźć zarówno kompetentnych mężczyzn jak i kobiety.
Zgadzam się. Na protestach widzę tyle mężczyzn co i kobiet, także ludzi starszych, więc ustawianie tu granicy na linii płci jest błędne. Gdyby moja żona albo córka była zmuszana do rodzenia uszkodzonego płodu, to byłby to też mój problem i moja odpowiedzialność karna w przypadku pomocy w nielegalnej aborcji. Oczywiście, kobiet to dotyczy w sferze bezpośrednio fizycznej, ale z drugiej strony to kobiety są paradoksalnie bardziej katolickie, nalegają na śluby kościelne i chrzty, zasilając tym samym Kościół Katolicki, który się potem odpłaca zakazem aborcji. Na PiS głosowało ostatnio 44% mężczyzn i 43% kobiet, czyli niemal po równo. Może więc dość tego seksizmu? Czytając hasła z orotestów, to są one przede wszystkim przeciwko zakazowi aborcji, a po drugie przeciwko tym, którzy odpowiadają za ten wyrok czyli PiS i KK. Personalnie najbardziej obrywa Kaczyński i Godek. Przypominam, że inicjatorką zawieruchy była Kaja Godek – KOBIETA! Więc "droga pani" Lempart, wypier…lać z tym seksizmem, bo ja, mężczyzna, czynnie wspieram te protesty, stojąc w opozycji do takuch kobiet jak Godek czy Przyłębska. Więc może proszę poczytać sobie hasła protestujących i nimi się kierować, bo ja w nich wojny płci za bardzo nie widzę.
Ad Furmanczyk: w Polsce kryterium dopuszczenia do władzy nie są kompetencje lecz stopień podporządkowania poglądom elity partyjnej. PiS rozbudował te zasadę do karykaturalnych rozmiarów. Nic nie wskazuje na to, aby upadek PiS co zmienił.
Sufrażystki. Co ciekawe, ówcześni dziadersi krytykowali je w ten sam sposób! W sieci krążą skany artykułu "Wandalizm Sufrażystek" z roku bodajże 1914 z tymi samymi argumentami: że tylko szkodzą sprawie i w ten sposób nic nie osiągną.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
A skąd ty panie politolog możesz choćby przypuszczać ile w domach "kibicowało"??? Może tak działa już ta pisowska telemetria, że wykrywa nastroje nawet przy wyłączonych telewizorach? A co do liczb – to ile miałoby wyjść ludzi na ulice w środku pandemii i przy często słabej pogodzie, żeby ruch nie był "przeceniany"?
Największym problemem strajku kobiet jest jego liderka. Marta Lempart podnosi skrajnie lewicowe i populistyczne postulaty które w społeczeństwie mają równie duże poparcie jak postulaty K.Gondek. Minie tydzień , dwa i cały kapitał z tej społecznej aktywizacji minie, a na ulicach zostanie 5-6% czyli tyle ile popiera obecnie SLD i przystawki.
Co do samej roli kobiet w polityce – my mężczyźni mamy zazwyczaj lepsze uwarunkowania charakterologiczne do polityki, podobnie jak większość psychologów to kobiety. I żadna kobieca próba przewrotu tu nic nie zmieni, bo drogie panie musicie po prostu same zacząć siebie widzieć w polityce i zacząć o to walczyć pokazując, że kobiety też mogą być dobrymi liderami. Wszelkie parytety nie mają sensu bo wtedy do sejmu mogą wejść liderki pokroju M.Lempart która w roli wybrańca narodu spisałby się nie lepiej niż agawa rosnąca u mnie na parapecie.
Mnie cały czas rozwala "likwidacja śmieciówek" – nie wiadomo co się za tym kryje – czy chęć całkowitej likwidacji innych umów niż o pracę (nawet dla pracownika zatrudnionego dorywczo na 1 dzień)? Ale jeszcze bardziej mnue zastanawia co to za kwiatek do kożucha, jaki to ma związek z aborcją? Obawiam się, że to próba zawłaszczenia rewolucji wolnościowej przez środowiska lewicowe. Lewicowość to nie wolność, mnie przez te dziwne postulaty zapał nieco stygnie.
No sporo tych postulatów jest wziętych z kosmosu. Pani Lempart nie zauważyła, że protestujących łączy głównie sprzeciw wobec decyzji TK i generalnie rządów PiS, niekoniecznie natomiast lewicowy populizm.
Nawet nie pytaj sie jak ona ma zamiar zrealizować poszczególne postulaty. Sama nie ma bladego pojęcia tylko naśladuje populizm PiS który w 2015 i 2019 zadziałał. Skoro oni mogli obiecać górę złota, to dlaczego ona nie może obiecać trzech gór? To jest niestety smutne bo to kolejna aktywizacja obywateli(i obywatelek oczywiście) która skończy się totalną klapą dzięki kierownictwu.
"Co do samej roli kobiet w polityce – my mężczyźni mamy zazwyczaj lepsze uwarunkowania charakterologiczne do polityki, podobnie jak większość psychologów to kobiety. I żadna kobieca próba przewrotu tu nic nie zmieni, bo drogie panie musicie po prostu same zacząć siebie widzieć w polityce i zacząć o to walczyć pokazując, że kobiety też mogą być dobrymi liderami". Obecna sytuacja polityczna oraz jakość intelektualna męskich członków polskiego rządu, a także większej części opozycji zaiste potwierdza Twoją ocenę wspaniałych "uwarunkowań charakterologicznych" naszych "drogich panów". Druga część zacytowanej wypowiedzi to wewnętrznie sprzeczne kuriozum podlane sosikiem protekcjonalnego dziaderstwa, o którym mówi Korolczuk.
Wulgarność kobiet jest rażąca, szokująca. Ale chyba o to chodziło. Jest także odpowiedzią kobiet na chamstwo mężczyzn, kierowane przeciwko nim na każdym kroku. Wyrazem tego chamstwa nie są tylko słowa ale i zachowania. Przypominam Kuchcińskiego i jego prześladowania protestujących matek niepełnosprawnych dzieci. Typowe dla Polaków gesty, jak całowanie po rękach, ustępowanie pierwszeństwa są puste i natychmiast przez polskich chamow rekompensowane, tak jak to robi Kaczyński, Duda, Morawiecki i wielu innych. Obawiam się jednak, że jej nadużywanie obróci się przeciwko kobietom. W tym kraju, co wolno mężczyznom, nie jest zezwolone kobietom. Lub "co za wiele, to niezdrowo".
Co do treści postulatów – kto z Państwa pamięta postulaty Solidarności z osiemdzesiątego roku? Były realne?