„Połowę pensji wydajemy na sam czynsz. Na dłuższą metę tak się nie da żyć” – mówi nam jedna z protestujących. W Warszawie, jednym z najbogatszych miast w Polsce, niepedagogiczni pracownicy szkół specjalnych dostają premie motywacyjne, żeby ich pensje dorównały do płacy minimalnej
Dość często słyszymy o niskich pensjach nauczycielek, o ich protestach i walce o godne warunki pracy i godne płace. Ale personel szkoły to nie tylko nauczycielki i nauczyciele. To wiele różnych zawodów, bez których szkoły nie mogłyby funkcjonować: np. woźne, kucharki, dozorcy, ale niezbędne w przedszkolach czy w edukacji specjalnej osoby pracujące jako pomoc nauczyciela.
W tych zawodach sytuacja płacowa jest jeszcze gorsza niż wśród nauczycieli.
Parę dni temu pisaliśmy o planowanej na przyszły rok podwyżce płacy minimalnej na 2024 rok do 4242 zł od czerwca, i do 4300 zł od lipca. Taka podwyżka oznacza, że podstawowa pensja nauczycieli początkujących i mianowanych będzie musiała zostać podniesiona do wysokości płacy minimalnej, bo obecnie ich pensje są niższe.
Wśród niepedagogicznych zawodów szkolnych nie jest to nowa sytuacja.
W maju zawiązała się Warszawska Międzyzakładowa Komisja Personelu Niepedagogicznego przy Inicjatywie Pracowniczej. „Podwyżki albo strajk” – mówią przedstawiciele Komisji. Postulaty?
„Większość osób, które należą do związku to pomoce nauczyciela, ale są też wśród nas kucharki, osoby pomagające w kuchni, woźne, dozorcy, konserwatorzy, intendenci” – mówi OKO.press członkini związku, Izabela Sokołowska, pracowniczka niepedagogiczna w Szkole Podstawowej Specjalnej numer 177 – „Protestujemy przede wszystkim ze względu na zaniżone pensje. Podstawa naszej pensji to 2950 zł”.
Jak łatwo zauważyć, jest to dziś mniej niż pensja minimalna. Szkoła wyrównuje pensje premią motywacyjną, bo nie można pracownikom płacić mniej niż ustawowa pensja minimalna.
„Wtedy wychodzi 3450 zł, czyli już pensja minimalna. Na ten moment nasze pensje nie starczają nam na przeżycie od pierwszego do pierwszego. Nasze pensje są takie same w całej Polsce, a ceny w Warszawie są dużo wyższe. Często połowę pensji wydajemy na sam czynsz. Na dłuższą metę tak się nie da żyć”.
Przykład niepedagogicznych pracowników oświaty dobrze obrazuje, że nawet we względnie dobrej ogólnej sytuacji na rynku pracy, część pracowników – nawet ci wykonujący ciężkie i odpowiedzialne prace – może znaleźć się w bardzo złym położeniu materialnym. Stopa bezrobocia w stolicy wynosiła w kwietniu zaledwie 1,4 proc., średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw – 9169,89 zł. Tymczasem pracownicy oświaty muszą walczyć o to, by ich wynagrodzenie podstawowe było wyższe niż pensja minimalna.
„Od dwóch lat słaliśmy pisma w różne miejsca” – mówi Sokołowska – „W zeszłym roku wywalczyliśmy podwyżkę w wysokości 200 złotych do podstawy. Ale była prawie niezauważalna, od tego roku zarabiamy znów poniżej pensji minimalnej, co jest wyrównywane premią. O wysokości naszej podstawy decyduje warszawskie Biuro Edukacji. A dialog z Biurem praktycznie nie istnieje, nasze pisma albo pozostawały bez odpowiedzi, albo w odpowiedziach nasze problemy ignorowano”.
Protestujący czekali na ustosunkowanie się do stanowiska pracowników do czwartku 15 czerwca.
„Nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi od miasta. Odpowiadają nam dyrektorzy poszczególnych szkół. Od kilku z nich otrzymaliśmy odpowiedź, że nasze postulaty zostaną spełnione w styczniu 2024, bo wówczas płaca minimalna wzrośnie do 4242. Ale miałoby się to odbywać w ten sam sposób co dotychczas – niska podstawa wyrównywana premią. Nie o to walczymy.
Jedna z dyrektorek nas okłamała. Dowiedzieliśmy się od nich, że odbyło się spotkanie z naszym przedstawicielem i dowiedzieliśmy się, że jest to osoba niekompetentna. Tymczasem takiego spotkania nie było, nikt nie podjął jeszcze z nami negocjacji”.
W związku z brakiem reakcji ze strony miasta związek wszedł ze swoimi pracodawcami w spór zbiorowy. To pierwszy krok na drodze do strajku.
W poniedziałek 19 czerwca związkowcy organizują pikietę pod warszawskim Biurem Edukacji.
Sokołowska: „Również w poniedziałek składamy pisma z propozycją terminów rokowań. Mamy nadzieję, że zostaniemy wysłuchani i miasto przystąpi do rozmów”.
Do związku zgłaszają się kolejne szkoły specjalne i pierwsze przedszkola specjalne, gdzie pracownicy mają dokładnie te same problemy.
„Im nas więcej, tym większa szansa, że coś wywalczymy” – przekonuje Sokołowska – „Szkół specjalnych w Warszawie jest ponad 20, przedszkoli około 10. Cały czas rośniemy, reprezentujemy teraz sześć szkół, siódma przystępuje w niedzielę, jedno przedszkole w poniedziałek [rozmawialiśmy w piątek 16.06 – OKO.press]. Prowadzimy rozmowy z kolejnymi, na pikiecie zapowiedziały się szkoły, które nie są w naszym związku. Więc cały protest reprezentuje bardzo dużą część naszego środowiska”.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze