0:000:00

0:00

18 lipca 2018 obywatele udowodnili, że są sposoby na wyegzekwowanie prawa do wejścia na teren Sejmu. Nie powstrzymały ich zakazy marszałka Kuchcińskiego, paraliż biura przepustek, szpaler policji i barierki.

Przepustka lub zaproszenie posła

Już w poniedziałek 16 lipca kilkadziesiąt osób złożyło wnioski o wydanie przepustek do Sejmu. Codziennie w ten sposób na galerię lub posiedzenia sejmowych komisji wchodzą eksperci, związkowcy, przedstawiciele organizacji pozarządowych czy wycieczki szkolne. Z tej - najbardziej podstawowej - drogi wstępu do Sejmu mogły skorzystać osoby, które nie są na "czarnej liście Kuchcińskiego". Jej skład zna tylko Straż Marszałkowska. Z każdym protestem lista się wydłuża. Ostatnio trafiły na nią osoby, które wspierały strajk okupacyjny osób z niepełnosprawnościami w Sejmie. Wspierały to znaczy, że manifestowały przed budynkiem.

Obywatele odbili się jednak od biura przepustek. Ola Kossak, jedna z osób, która jako pierwsza (i ostatnia) weszła do biura, mówi OKO.press: "Gdy Straż Marszałkowska zobaczyła, że jesteśmy w koszulkach z napisem Konstytucja i ze znaczkami Obywateli RP, powiedzieli, że możemy wchodzić tylko w grupach po pięć osób. Inne osoby były wpuszczane regularnym trybem. Wtedy pojawił się poseł Bartosz Arłukowicz (PO). Zaczął walczyć o nasze wejście. Chciał nas wpuścić jako swoich gości. Stworzyliśmy listę 5 osób, co do których byliśmy pewni, że nie są na liście marszałka Kuchcińskiego. Pertraktacje z pracownikami biura przepustek trwały godzinę. W końcu wpuścili pięć osób".

Do Sejmu przez biuro przepustek weszła też Marta Bogdanowicz z Warszawskiego Strajku Kobiet. Na listę gości wpisała ją Kamila Gasiuk-Pihowicz (.N). "Pomachałam Straży Marszałkowskiej starą legitymacją prasową i w ten sposób dostałam się do Biura Przepustek. A tam już poszło z górki" - mówi OKO.press Marta Bogdanowicz.

W ten sposób do Sejmu mogło dostać się więcej osób, jednak posłowie opozycji za późno zmobilizowali się do wsparcia protestujących. Zanim do posła Arłukowicza zdążyli dołączyć koledzy i koleżanki - m.in. Jacek Rostowski (PO), Cezary Grabarczyk (PO), Joanna Scheuring-Wielgus (niezależna) - Straż Marszałkowska dostała rozkaz, by nie wpuszczać do Sejmu żadnych gości. Biuro przepustek praktycznie przestało działać. Nie można było wejść ani wyjść. Blokada była obustronna. Z jednej strony Straż Marszałkowska wspierana przez policję, z drugiej - protestujący, którzy swoją akcję nazwali roboczo "obywatelską kontrolą przepustek".

Trzy kobiety wpuszczone jako goście posła Arłukowicza nie mogły swobodnie poruszać się po terenie Sejmu. Ewa Trojanowska mówi OKO.press: "Dostałyśmy przepustki tylko do starego domu poselskiego. Nie mogłyśmy przechodzić przez dziedziniec. Byłyśmy prowadzone okrężnymi drogami. Zdecydowałyśmy, że jedynym sposobem na zademonstrowanie czegoś na terenie Sejmu będzie okupacja stołówki. Stałyśmy tam z koszulkami "Nie damy się zastraszyć”, "Konstytucja” i oklejone napisami "Sejm jest nasz”. Pozostałych dwoje gości Arłukowicza dostało wstęp na galerię.

Bagażniki, boczne wejścia czy podkopy

Kiedy okazało się, że główne wejście jest skutecznie zablokowane, a posłowie nagle stracili prawo zapraszania swoich gości, część zgromadzonych postanowiła spróbować innego wejścia.

Niestety, na ulicy Górnośląskiej ochrona również odprawiła ich z kwitkiem. Odsyłali wszystkich do głównego wejścia, gdzie ich zdaniem można było dostać przepustkę. Trochę więcej zrozumienia mieli dla mojej legitymacji prasowej. Skierowali mnie do biura przepustek już przez teren Sejmu. Sprawiali wrażenie, że nie do końca wiedzą, co dzieje się przy głównym wejściu i że policja odmawia przepustek wszystkim - nawet dziennikarzom i pracownikom biura RPO.

Około godziny 14.30 na terenie Sejmu pojawili się jednak Obywatele RP, m. in. Paweł Kasprzak i Wojciech Kinasiewicz.

Fortel z bagażnikiem

Wjechali ukryci w bagażniku samochodu Joanny Schmidt. Pierwotny plan przedostania się na teren Sejmu był wprawdzie inny - grupa kilkunastu osób miała wjechać jako pasażerowie w kilku poselskich samochodach - ale wobec rosnącej podejrzliwości Straży Marszałkowskiej, coraz skrupulatniejszych kontroli na bramach wjazdowych do parlamentu, liderzy Obywateli RP podjęli decyzję o fortelu bagażnikowym. Nie mieli już okazji, żeby powiadomić o tym pozostałych członków grupy. Wszystko działo się bardzo szybko.

Po przejechaniu na teren sejmowego parkingu pozostali ukryci w samochodzie przez pół godziny, żeby przedwczesną dekonspiracją nie uniemożliwić wjazdu pozostałym koleżankom i kolegom.

Nie wiedzieli, komu udało się przedostać, ani w jaki sposób.

Gdy tylko pojawili się przed budynkiem Sejmu, Straż Marszałkowska próbowała wyprosić działaczy. Nie zdecydowali się jednak użyć siły - obywatele szli w szpalerze razem z posłami, niosąc transparent "Żądamy wykonania zaleceń KE".

Spytaliśmy kilkorga posłów o to, jak było. “Z tego, co słyszeliśmy, to pod terenem Sejmu są podkopy i tajne tunele. Właśnie tak dostali się tu obywatele” - opowiadali.

Wieczorem 18 lipca 300polityka podała informację, że samochody wjeżdżające na teren Sejmu będą sprawdzane. Najwyraźniej dla marszałka Kuchcińskiego był to jednak za mało radykalny sposób na poradzenie sobie z niechcianymi obywatelami.

Od rana 19 lipca posłowie Nowoczesnej nie mogą w ogóle wjeżdżać na teren Sejmu swoimi samochodami. Czekają na sejmowe taksówki, które mają ich dowieźć do ich własnych aut zaparkowanych zdala od Sejmu.

Flara i skok przez płot

O 17:00 manifestacja pod Sejmem zmieniła dynamikę. Padał rzęsisty deszcz. Policjanci schronili się pod dachem przy biurze przepustek. Wtedy zapłonęła różowa flara (świeca dymna). Na barierkach i budynkach Sejmowym i przy ul. Wiejskiej sprejowali napis "czas na sąd ostateczny". Część osób zaczęła przeskakiwać przez barierki. Na drugą stronę dostało się sześć osób. Wszyscy zostali wyłapani przez policję.

Protestujący jeszcze dwa razy próbowali przedostać się na drugą stronę. Wynoszeni na rękach przez protestujących (tak jak na koncertach rockowych) byli skutecznie odpychani przez policjantów. Ci, zresztą, nie przebierali ani w słowach, ani w czynach. Wydając polecenia, krzyczeli na zmianę: "trzymać płot" i "weź TO od płotu".

Jak się wydostać z Sejmu?

Nie tylko wejście do Sejmu graniczyło wczoraj z cudem. Straż marszałkowska zablokowała również wyjścia. W bramie od ulicy Senackiej wyrosły kraty. Około 15.00 wyprowadzano tamtędy Annę Prus, działaczkę Warszawskiego Strajku Kobiet. Razem z nią wyszedł poseł Andrzej Halicki. Czekali dobrych kilka minut na zezwolenie na otwarcie drzwi, które od razu zamknęły się za posłem. Po chwili przy wejściu pojawili się inni parlamentarzyści. “Proszę nas wypuścić, spieszymy się na spotkanie” - zwróciła się do strażników Joanna Augustynowska z PO. Strażnicy byli jednak niewzruszeni. Nie otwierali wrót bez wykonania kilku telefonów i przynajmniej 10 minut zwłoki.

Przeczytaj także:

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze