0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Michal Walczak / Agencja GazetaFot. Michal Walczak ...

"Straci na tym ogół obywateli, straci na tym przyroda. W dobie tak wielkiej potrzeby ochrony przyrody oraz zanieczyszczenia środowiska są podejmowane decyzje, które jeszcze bardziej tą przyrodę niszczą zamiast ją chronić” - czytamy w petycji.

Jej autor to Mateusz Bieniek, student psychologii, miłośnik przyrody. Podkreśla, że przyroda jest dobrem ogółu obywateli, a cały Świętokrzyski Park Narodowy (ŚPN) jest dobrem Polski.

"Dlatego nie może zostać zagarnięty przez jedną z instytucji religijnych, która to ograniczy dostęp do części parku i będzie go mieć na wyłączność, będzie mogła również tereny zabudować na własny użytek i dla własnej korzyści".

„Mówimy zdecydowane NIE zmniejszeniu Świętokrzyskiego Parku Narodowego! Bez względu na światopogląd. Przyroda jest jedna!”.

Apel podpisało już ponad 2,3 tys. osób (jest dostępny tu).

Przeczytaj także:

„To samo centrum parku narodowego”

Zakonnicy chcą przejąć zachodnie skrzydło klasztoru - znajduje się w nim obecnie Muzeum Przyrodnicze ŚPN - wraz z przyległymi polanami, na których odprawiane są msze dla pielgrzymów. Według przygotowywanego projektu ministerialnego rozporządzenia, "nieruchomości [...] bezpowrotnie utraciły wartości przyrodnicze". Ale to budzi wątpliwości.

Przyrodnik i publicysta Łukasz Misiuna, który jako pierwszy zwrócił uwagę na sprawę w tekście „Oblaci w lesie. Rząd zmniejszy Świętokrzyski Park Narodowy" opublikowanym na portalu ecopress.pl, zauważył, że z projektowanego Planu Ochrony ŚPN wcale nie wynika, że okolice klasztoru są „przyrodniczo bezwartościowe”.

A na dodatek plan ochronny wskazuje, że nie wszystkie walory przyrodnicze tego miejsca zostały wystarczająco dobrze rozpoznane. Misiuna napisał też, że od 2015 roku kilkakrotnie zwracał się do zakonników z wnioskami o możliwość wykonania inwentaryzacji nietoperzy w klasztornych podziemiach:

„Źródła niepublikowane donoszą, że w podziemiach tych znajduje się ważne zimowisko nietoperzy z zagrożonymi gatunkami. Oblaci nigdy nie odnieśli się do wniosków”.

Przyrodnik przypomniał też, że projekt Planu Ochrony ŚPN bardzo wyraźnie podkreśla, że istnieje konieczność przeciwdziałania skutkom ruchu turystycznego na drogach prowadzących do klasztoru na Świętym Krzyżu – ze względu na to, że żyje tam wiele rzadkich i chronionych gatunków, m.in. mięczaków.

Rządowy pomysł ostro krytykuje również Piotr Szafraniec, były dyrektor ŚPN (odwołał go Jan Szyszko w 2016 roku), który również podpisał petycję.

"To samo centrum parku narodowego. Wydzielenie terenu spod ścisłej ochrony sprawi, że park straci kontrolę nad nim, wpływ na imprezy masowe. A przecież jeszcze niedawno w projekcie ochrony ŚPN była mowa o ograniczeniu gości na Świętym Krzyżu z uwagi na zagrożenie hałasem" - powiedział kieleckiej "Wyborczej" Szafraniec.

W pierwszej wersji projektu Planu Ochrony ŚPN zaproponowano zapis, który ograniczał liczbę osób mogących przebywać jednocześnie w sanktuarium na Świętym Krzyżu do 500, a w jego otoczeniu – do 1,5 tys. przed sanktuarium i do 200 przy tzw. krzyżach katyńskich. Nie spodobało się to zakonnikom. „Kto dał prawo dyrekcji ŚPN do limitowania liczby uczestników uroczystości religijnych?” – pytali w uwagach do planu oburzeni Oblaci.

Szafraniec w rozmowie zwrócił też uwagę na to, że wejście w życie rozporządzenia tworzy groźny precedens,"bo jeśli w tym parku tak można, to czemu nie w innych? Ograniczone dla inwestorów i ludzi parki narodowe będą rodzić pokusę".

Obecny dyrektor parku Jan Reklewski powiedział, że wie o petycji i jest otwarty na dyskusję. „Jestem gotów wykazać, że na zurbanizowanych terenach przyklasztornych nie ma już wartości przyrodniczych” - dodał w rozmowie z kielecką „Wyborczą".

Przejęcie, nie odzyskanie!

Do początku XIX w. na Świętym Krzyżu był tu klasztor Benedyktynów. Ale w 1819 roku – dekretem arcybiskupa warszawskiego Franciszka Malczewskiego i za zgodą papieża Piusa VII – został skasowany. Wtedy przestał być własnością Kościoła. Potem urządzono tu kolejno: "poprawczak" dla księży i więzienie. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości zachowano funkcję więzienną dawnego klasztoru. Oblaci przybyli tu w 1936 roku, ale objęli tylko część klasztoru – bez tej, do której obecnie zgłaszają pretensje. Podczas II wojny światowej Niemcy zrobili tu obóz dla jeńców radzieckich.

Po wojnie w zachodnim skrzydle klasztoru ulokowano schronisko PTTK. W 1961 pieczę nad nieruchomością przejął ŚPN, który przeprowadził tu remont i stworzył muzeum. Po upadku komunizmu zakonnicy starali się o przejęcie nieruchomości.

W 2002 roku złożona z przedstawicieli Kościoła i MSWiA Komisja Majątkowa uznała roszczenia Kurii Sandomierskiej do klasztornego zachodniego skrzydła za bezpodstawne. Decyzję uznano za ostateczną.

Ale zakonnicy nigdy nie zrezygnowali, a sojuszników znaleźli w politykach Prawa i Sprawiedliwości. Jednak w 2017 roku minister Szyszko uznał, że nie można przekazać oblatom ze Świętego Krzyża tzw. zachodniego skrzydła klasztoru na zawsze. Bo trwały zarząd można jedynie ustanowić na rzecz „państwowej lub samorządowej jednostki organizacyjnej nieposiadającej osobowości prawnej”, a zakon nią nie jest.

Przygotowywane obecnie przez Ministerstwo Środowiska rozporządzenie obchodzi tę trudność właśnie przez zmianę granic ŚPN.

W przeszłości dyrektorzy ŚPN, którzy sprzeciwiali się pomysłowi przejęciu przez Oblatów zachodniego skrzydła klasztoru i przyległych polan, tracili stanowiska.

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze