0:00
0:00

0:00

Powyborczy wieczór skończył się w Białorusi dopiero nad ranem. Przez całą noc docierały do nas wiadomości, zdjęcia i materiały wideo z brutalnych prób rozpędzania demonstracji. Białorusini obudzili się w poniedziałek oniemiali, nie mogąc uwierzyć w brutalność, z jaką potraktował ich reżim.

Oficjalne wyniki wyborów oraz pierwsze ofiary śmiertelne zwiastują jeszcze bardziej intensywne, ale wciąż pokojowe demonstracje. Łukaszenko nie chce cofnąć się nawet o pół kroku.

Film nakręcony na ulicach Mińska przez Macieja Piaseckiego z OKO.press

Protesty na Białorusi. Krew na ulicach

Wczorajsze próby pokojowego okazania sprzeciwu wobec metod władzy spotkały się z niewspółmierną reakcją resortów siłowych. W wyniku przemocy OMON-u oraz specnazu (bo on też pojawił się na ulicach) do szpitali trafiło kilkaset osób, w tym kilkadziesiąt było reanimowanych. Z powodu problemów z siecią trudno realnie oszacować dokładną liczbę protestujących i rannych.

Przeczytaj także:

Niestety, przedstawicielstwo Unii Europejskiej w Białorusi potwierdziło OKO.press, że jeden z protestujących zginął. Mężczyzna został śmiertelnie potrącony przez więźniarkę. Portal Nexta donosi o jeszcze jednej ofierze śmiertelnej. Białoruskie MSW twierdzi, że to nieprawdziwe informacje, a hospitalizowanych jest tylko 50 osób i nikt nie zginął.

Osoby, które trafiły do szpitali, będą po opuszczeniu placówek medycznych zabierane do aresztów, gdzie zostaną im postawione zarzuty. W obawie przed zatrzymaniami ludzie boją się więc zgłosić po pomoc medyczną.

Same areszty są natomiast przepełnione do tego stopnia, że nie otwierały bram kolejnym wypełnionym więźniarkom. Wśród zatrzymanych nie brakuje niepełnoletnich.

Ujęciom towarzyszyły niezwykle brutalne pobicia: ludzie byli bestialsko pałowani nie tylko w epicentrach protestów, ale również w przypadkowych miejscach, w których nie trwały manifestacje.

Niejasna sytuacja w mniejszych miastach

Jak podkreślali korespondent OKO.press Maciek Piasecki, wielu innych dziennikarzy relacjonujących protesty oraz sztab Cichanouskiej, niezwykle ważnym aspektem demonstracji w nocy z 9 na 10 sierpnia był ich pokojowy charakter. W niemal wszystkich miastach wśród oburzonych manifestantów dominowały okrzyki wzywające OMON do opuszczenia tarcz i przyłączenia się do ludzi, i to mimo agresji ze strony milicyjnych oddziałów prewencji. Jeśli demonstranci ścierali się z milicją, to tylko w celu odbicia zatrzymanych.

Niejasna jest sytuacja w mniejszych miastach, z których w nocy dochodziły sygnały o milicyjnej bierności lub wręcz przegonieniu OMON-u przez walczących o wolność Białorusinów. W wielu przypadkach późną nocą napływały wiadomości o posiłkach, które dojeżdżały do tych miast z niedalekich miejscowości i pomagały miejscowym oddziałom w rozpędzeniu zebranych manifestantów. Wciąż czekamy na jednoznaczne informacje.

Wśród aresztowanych są dziennikarze. Troje z zatrzymanych to korespondenci Biełsatu. Dwóch z nich czeka dzisiaj rozprawa, mimo że zarzuty wobec nich nie są znane.

Bezczelne liczby Łukaszenki

Przed południem w poniedziałek 10 sierpnia zostały ogłoszone oficjalne wstępne wyniki wyborów, w których prawie 81 procent miał rzekomo zdobyć Łukaszenka. Sztab kontrkandydatki dyktatora, której państwo postanowiło przydzielić 10 procent głosów, nie zgodził się z tymi wynikami i podkreślił, że ostateczne rezultaty, nawet te sfałszowane, znane będą dopiero 14 sierpnia.

Mimo tego sztab Cichanouskiej podkreślił swoją pewność, że liczby podawane przez Centralną Komisję Wyborczą znacząco mijała się z prawdą. Według Marii Kolesnikowej w ponad 50 lokalach wyborczych komisje zdecydowały się wywiesić prawdziwe wyniki, które jednoznacznie, z kilkukrotną przewagą, wskazują na zwycięstwo Cichanouskiej. Stosunek głosów wynosił w nich średnio 1 głos na Łukaszenkę do 5 głosów na kandydatkę opozycji.

Należy przy tym wziąć pod uwagę, że w Białorusi wyborcza niedziela jest poprzedzona tygodniem tak zwanych wyborów przedterminowych, podczas których pracownicy sektora państwowego są zmuszani do jawnego głosowania na Łukaszenkę pod groźbą zwolnień i innych reperkusji.

Reakcja świata na białoruskie protesty

Tymczasem niedługo po porannej konferencji CKW Łukaszenko ogłosił, że Zachód steruje protestami w Białorusi i że to właśnie państwa Unii Europejskiej, w tym Polska, manipulują możliwością podłączenia się do internetu.

W pierwszej połowie dnia prezydenci Rosji Władimir Putin i Chin Xi Jinping oficjalnie pogratulowali dyktatorowi wygranej. Fakt złożenia gratulacji przez prezydenta Rosji szybko uciął spekulacje dotyczące tego, czy Rosja odetnie wsparcie dla białoruskiego reżimu.

Jednocześnie państwa Unii Europejskiej wezwały Łukaszenkę do zaprzestania represji i uznały wybory za sfałszowane. Prezydent Litwy Gitanas Nausėda oficjalnie nie uznał wyniku głosowania i pogratulował Swiatłanie Cichanouskiej, a do takiego samego oświadczenia przymierza się podobno prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Ulica jest źródłem informacji

Jedynym nieprzerwanym źródłem informacji pozostają profile poszczególnych portali informacyjnych i blogów w aplikacji Telegram. Internet wciąż właściwie nie działa, nie działają nawet terminale płatnicze w niektórych sklepach. Jedynym sposobem na utrzymywanie kontaktu jest bardzo niestabilna sieć telefoniczna oraz manipulacje proxy w celu podtrzymywania łączności wyżej wspomnianego komunikatora.

Wychodzący na ulice ludzie nie zmierzają do konkretnych miejsc, bo demonstracje nie są zwoływane ani koordynowane przez nikogo odgórnie. Cichanouska i jej sztab wzywają do pokojowego manifestowania sprzeciwu oraz upraszają MSW o nieużywanie siły wobec pokojowych demonstrantów. Informacje drogą ustną rozchodzą się równie szybko lub nawet szybciej niż przez komunikatory. Dopiero w ten sposób manifestanci umawiają się, gdzie będą się zbierać w największe skupiska.

Kruszenie murów

Przez Telegram płyną nieprzerwanym strumieniem wieści o kolejnych szczelinach w systemie: o komisjach decydujących się ogłaszać prawdziwe wyniki, o deklaracjach wojskowych, że nie pójdą przeciwko ludziom, czy wreszcie o kolejnej fali pokojowych protestów w poniedziałek wieczorem. Białorusini chcą wychodzić na ulice do skutku. Miejsc w aresztach już brakuje, ale miejsc w szpitalach niestety również (a wciąż trwa przecież pandemia).

Po niedzielnej nocy Białorusią zainteresowała się społeczność międzynarodowa, która wcześniej dosyć nieśmiało komentowała wydarzenia w tym kraju. W wielu miastach Europy i świata odbędą się dzisiaj solidarnościowe pikiety. Informacje o takich wydarzeniach odbywających się w Polsce można znaleźć na profilach Inicjatywy Wolna Białoruś lub Białoruskiego Domu w Warszawie.

Gdy białoruskie MSW poinformowało, że protesty odbyły się w aż 33 miastach, liczba ta zaskoczyła nawet samych protestujących i opozycjonistów. Po upływie kilkunastu godzin wciąż niewiele wiadomo o całokształcie białoruskiej rewolucji. Kraj pogrążony jest w chaosie, do którego doprowadził swoimi decyzjami Łukaszenko. Wiele wskazuje na to, że to jego nieelastyczność prowokuje jeszcze silniejszą chęć sprzeciwu wśród Białorusinów. I możliwe, że to właśnie ta niechęć do ustąpienia choćby o krok przyśpieszy upadek dyktatora.

;
Na zdjęciu Nikita Grekowicz
Nikita Grekowicz

Niezależny dziennikarz specjalizujący się w tematach Białorusi i Europy Wschodniej. Od 2022 pracuje w Dziale Edukacji Międzynarodowej Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2009 roku związany ze Stowarzyszeniem Inicjatywa Wolna Białoruś, członek Zarządu Stowarzyszenia w latach 2019-2021. Absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW z dyplomem zrealizowanym na kierunku Artes Liberales. Grafik i ilustrator. Z pochodzenia Białorusin.

Komentarze