Polska może nie wydać wszystkich pieniędzy z KPO, bo samorządowcy i przedsiębiorcy nie wiedzą, na czym polegają tanie kredyty
„Dokładnie wczoraj wybiły nam trzy piątki, czyli 555 tys. umów, które podpisaliśmy z beneficjentami z KPO na sumę ponad 33 mld zł” – powiedziała we wtorek 20 sierpnia 2024 podczas spotkania z dziennikarzami ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. To znaczy, że ponad jedna trzecia środków została już alokowana.
„Beneficjentami są dosłownie wszyscy” – mówiła Pełczyńska-Nałęcz. „To są pojedyncze rodziny przez program Czyste powietrze, ale też przedsiębiorcy i samorządy”.
Polska może wydać w ramach KPO 59,82 miliardów euro, czyli ponad 240 miliardów złotych.
W wydawaniu środków z KPO Polska ma prawie dwa lata opóźnienia w stosunku do innych krajów UE. Pieniądze nie trafiły do nas wcześniej, bo rząd PiS nie chciał się zgodzić na reformy sądownictwa, które zapisano w tzw. kamieniach milowych będących warunkiem koniecznym wypłaty unijnych euro.
Od przejęcia władzy przez Koalicję 15 października Polska podpisuje kolejne umowy, a pieniądze płyną.
Obecnie najgorszy możliwy scenariusz jest taki, że nie wydamy tych środków, bo... nie będzie chętnych.
Ministerstwo Funduszy zwraca uwagę, że rząd Mateusza Morawieckiego nawalił w sprawie KPO na wielu poziomach. Nie tylko nie doprowadził do końca negocjacji z Brukselą, ale również nie informował potencjalnych beneficjentów, w jaki sposób mogliby skorzystać na KPO.
Tymczasem w ramach KPO do samorządów może trafić 55 mld zł, a do przedsiębiorstw – 130 mld zł.
Od kilku tygodni przedstawiciele ministerstwa jeżdżą po Polsce, spotykają się z samorządowcami i przedsiębiorcami. I wyjaśniają, na co będzie można przeznaczyć środki z unijnego gigantycznego programu.
„Frekwencja jest imponująca” – powiedział wiceminister Jan Szyszko, ale dodał, że na spotkaniach słyszą „bardzo słuszne narzekanie”. Na co? „Na brak informacji, brak instrukcji, nieprzekazywanie wiedzy o KPO przez «centralę». Samorządowcy nie wiedzą, czym jest KPO, na czym polegają tanie kredyty” – powiedział dziennikarzom Jan Szyszko.
„To się powinno dziać dwa lata temu” – zaznaczył wiceminister. Według jego relacji samorządowców najbardziej interesuje komponent „Zielone miasta”. Przekazał dziennikarzom, że wiele miast nie planowało skorzystania z pieniędzy przeznaczonych na transformację miast tak, by były bardziej zielone i przyjazne dla mieszkańców. Jednak kiedy poznają szczegóły programu „nagle staje się to atrakcyjne”.
Na co można wydać środki z komponentu „zielone miasta”? Na przykład na budowę i rewitalizację parków i ścieżek rowerowych, na zakup tramwajów dostosowanych do potrzeb osób z niepełnosprawnościami, termomodernizację budynków.
Jednak są również samorządowcy, którzy świetnie orientują się w możliwościach, jakie daje KPO.
„Wszystkie miasta europejskie, poza polskimi, już od dłuższego czasu wykorzystują środki na rozwój z KPO. My też bardzo na te środki czekaliśmy, dopiero teraz rozpoczynamy ich wydatkowanie. Akurat w Sopocie pozyskaliśmy już z KPO środki na zwiększenie dostępności miejsc żłobkowych, ale czekamy na komponent zielone miasta – powiedziała w czerwcu agencji Newseria Biznes Magdalena Czarzyńska-Jachim podczas Europejskiego Kongresu Finansowego, który odbywa się w Sopocie.
Ministra Pełczyńska-Nałęcz poinformowała też, że 13 sierpnia ministerstwo otworzyło nabór wniosków na budowę farm wiatrowych na Bałtyku. Do wzięcia jest w sumie 20 mld zł.
Wiceminister Szyszko przedstawił też „klasyfikację” województw pod względem. Najlepiej radzą sobie pomorskie i lubelskie (7 proc. zakontraktowanych środków), a najgorzej: kujawsko-pomorskie, Wielkopolska i Śląsk (poniżej 1 proc.).
„Musimy mieć własny pomysł na rozwój. Dotąd to Unia Europejska wyznaczała Polsce cele rozwojowe” – powiedziała również dziennikarzom Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Dodała: „Musimy asertywnie, ale nie stawiając znaku zapytania nad członkostwem, forsować nasze interesy”.
OKO.press poprosiło ministrę o doprecyzowanie, w jakich obszarach Polska będzie bardziej asertywna niż dotąd.
„Taki konkretny obszar, pod rozwagę, to jest kwestia ETS 2, który ma wejść w 2027 roku. Jest możliwość przedłużenia do roku 2028. Minimum negocjacyjne to jest przedłużenie tego [terminu]. Dla Polski jest korzystne, żeby ETS 2 wszedł później, bo w tym czasie jesteśmy w stanie dużo lepiej się do tego przygotować, a punkt startowy mamy dużo gorszy niż właściwie wszystkie kraje Unii. Bo mamy dużo bardziej węglową energetykę, takie jest dziedzictwo gospodarcze Polski” – odpowiedziała Pełczyńska-Nałęcz.
ETS to system handlu emisjami, który jest jednym z narzędzi mających doprowadzić do zeroemisyjnej gospodarki w UE. Od 2027 lub od 2028 roku ma on obejmować również transport drogowy i budownictwo. Wiele osób już się obawia, że będzie to nowy podatek.
Pełczyńska-Nałęcz powtórzyła również, że sprzeciwia się forsowanemu przez PSL „kredytowi 0 proc.”. Jej ministerstwo chce wspierać budowę mieszkań w mniejszych ośrodkach. Wiceminister Szyszko powołał się na obejmującą wiele lat analizę amerykańskiego MIT. Instytut zbadał skutki dopłat do kredytów w USA. „Jedyna grupa, której pomagały byli bardziej zamożni” – stwierdził Jan Szyszko.
„Pakujemy się w mechanizm, którego nieefektywność została udowodniona” – powiedział wiceminister.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze