Proste odpowiedzi, pozorna logika, wyjaśniająca rzeczywistość, która ze znajomego miejsca stała się przestrzenią chaosu i katastrofy. To właśnie dostają od teorii spiskowych ich wyznawcy: erzac uporządkowanego, zrozumiałego świata - pisze Anna Mierzyńska w swojej nowej książce
"Dopóki nie jesteśmy świadomi, w jakim stopniu jako użytkownicy internetu ulegamy dezinformacji, dopóty wydaje nam się, że bezpośrednio nas ona nie dotyczy. Może tylko czasami. Ale raczej rzadko. Dopiero kiedy przyjrzymy się bliżej temu, co naprawdę dzieje się w sieci, odkryjemy, że już jesteśmy jej ofiarami. Podejmujemy decyzje, opierając się na fałszywych danych, a nasze emocje falują zgodnie z interesami innych ludzi, daleko od naszych potrzeb i oczekiwań – choć najczęściej nie mamy o tym pojęcia. To naprawdę przerażające, że żyjemy, nie wiedząc, czyje interesy właśnie zaspokajamy" - pisze Anna Mierzyńska we wstępie do swojej nowej książki "Efekt niszczący. Jak dezinformacja wpływa na nasze życie".
Anna Mierzyńska jest od lat autorką OKO.press, napisała ponad 250 analiz funkcjonowania polityki w sieci (wszystkie je możecie znaleźć tu). Jest uznanym autorytetem w tej dziedzinie, współpracuje m.in. z europejskimi organizacjami zwalczającymi dezinformację.
Jej przejmująca książka - świetnie napisana - pokazuje jak stajemy się ofiarami dezinformacji. Jak podejmujemy decyzje, opierając się na fałszywych danych, a nasze emocje falują zgodnie z interesami innych ludzi – choć najczęściej nie mamy o tym pojęcia.
Jednak wcale nie jesteśmy bezbronni. Zwłaszcza wtedy, gdy wiemy o tym, jak działa dezinformacja i kto za nią stoi.
Książka właśnie została wydana i za zgodą wydawnictwa Agora publikujemy fragmenty rozdziału 3., dotyczącego wyznawców QAnona i tragedii, którą przeżywają rodziny ludzi, których bliscy uwierzyli w światowy spisek.
Tytuł, śródtytuły i skróty - dzieło redaktora.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Jeśli głęboko wejdą w spiskowy świat, mogą stracić całe swoje dotychczasowe życie: rodzinę, przyjaciół, pracę. Zanikają wówczas więzi. Zerwane relacje znaczą szlak wchodzenia w głąb alternatywnej rzeczywistości.
Trzeba od razu przyznać, że zyskują też nowych znajomych, ba, mogą nawet poczuć, że odzyskali sens życia. Widzą go w przekonywaniu innych do swoich poglądów, w swoistym „nawracaniu” na alternatywny świat. Czują, że mają misję. Tyle że im bardziej misyjnie podchodzą do swoich nowych poglądów, tym szybciej tracą bliskich.
Na tej internetowej „ścianie ofiar” jest 1700 wpisów.
Użytkowniczka o nicku Redshirt swoją listę zamieściła w 2021 roku: „HA, 75, Kalifornia. Tęsknię, Tato. BA, 72, Kalifornia. Tęsknię za Tobą, Mamo. GB, 37, Kalifornia. Siostra. Proszę, nie Ty też! MH, 55, Wirginia. Były mąż. Nie tęsknię za nim, ale boję się, że jego przekonania wpłyną na nasze dzieci”.
Tutaj nikt nie podaje nazwisk, tylko inicjały. Wpisywana po inicjałach liczba to wiek, czasem ktoś doda kraj, stan lub region. Anonimowość daje poczucie bezpieczeństwa, pozwala się otworzyć przed obcymi, z którymi łączy podobne doświadczenie. Na internetowym forum, założonym w 2019 roku na platformie Reddit, przeznaczonym dla tych, których członkowie rodzin czy przyjaciele „zostali przejęci przez QAnon”, dyskutują obecnie 234 tysiące internautów. Wszyscy szukają pociechy i zrozumienia. Wszyscy w pewien sposób stracili bliskich.
Użytkowniczka o nicku Advocat diaboli wspomina partnera: „KJ, 30, Chicago. Mój partner od dwóch lat i ojczym dla mojej pięcioletniej córki. Rozpaczliwie za nim tęsknię, ale stres z powodu pandemii COVID, upór i radykalnie różne poglądy na QAnon rozerwały nasz związek całkowicie. Kocham go. Tęsknię za nim. Nienawidzę tego, co nam TO zrobiło. Teraz jestem dla niego wrogiem. Wyprowadził się trzy tygodnie temu”.
Inna użytkowniczka, Melissa, opisuje przemianę swojej rodziny: „WL, 57 lat, ojciec, który wcześniej przeszedł na emeryturę i spędzał zbyt dużo czasu na Facebooku. Miał obsesję na punkcie Trumpa. Wskoczył do króliczej nory Q i dziś myśli, że Biden jest pedofilem, który pije dziecięcą krew z Clintonami. (…)".
PL, 56, "matka, która dzielnie trzymała się rzeczywistości przez lata, zanim ściągnął ją do swojej nory mój tato. Strach przed Chinami, Bliskim Wschodem i Latynosami sprawił, że była bezbronna. JL, siostra, która ma autyzm i również została wciągnięta przez mojego tatę. I dosłownie wszyscy z mojej dalszej rodziny”.
Setki podobnych wpisów. Kobiety, mężczyźni, młodzi, starzy, pracujący, bezrobotni, na emeryturze, wykształceni albo nie, chorzy i zdrowi. Najwięcej jest Amerykanów, ale pojawiają się też informacje o osobach z Wielkiej Brytanii, Kanady, Włoch, Australii, Nowej Zelandii.
Użytkowniczce Indygo Cherry matka zagroziła, iż się jej wyrzeknie, jeśli ta kiedykolwiek przekaże pieniądze na jakąś organizację liberalną lub zagłosuje na Demokratów. „Uważa, że Trump został wysłany przez Boga, aby uratować Amerykę” – relacjonuje Cherry i dodaje: „Czuję się tak, jakby umarli moi rodzice, a ja nie jestem w stanie właściwie się smucić, bo oszuści, wyglądający na podobnych do nich, mieszkają w ich domu”.
Body275 opłakuje przyjaciela. Przez lata w bliskiej relacji mogli na siebie liczyć, wspierali się. Potem przyszła wiara w Q. „Ostatnią rzeczą, jaką mi powiedział, było to, że jestem zwolennikiem pedofilii i czcicielem diabła – ponieważ nie wierzę w Trumpa”.
Pożegnania, zapisane na forum internetowym, wyglądają jak niekończąca się lista nekrologów – a przecież ci ludzie żyją. Jednakże kiedy stali się wyznawcami ruchu QAnon, czyli całkowicie fałszywej i bardzo rozbudowanej teorii spiskowej, stracili swoich bliskich.
Fieldday: „M, 43 lata. Kochałem cię bardziej niż własne życie, ale Q i Trump byli dla ciebie ważniejsi. Do widzenia”.
Kiedy mówimy o dezinformacji, jej wpływ na życie indywidualnego człowieka wydaje się ograniczony. Ktoś podejmie niewłaściwą decyzję, zostanie oszukany, zagłosuje bez sensu, w najgorszym razie – nie przyjmie szczepionki. Ale to przecież incydenty, pojedyncze zdarzenia. Niekomfortowe, czasem przykre i irytujące, ale nie tragiczne.
To jednak tylko pozory. Rozbudowane fałszywe narracje potrafią negatywnie wpływać na życie jednostek. Historie ludzi, którzy utracili kontakt z bliskimi, ponieważ ci wsiąknęli w świat teorii spiskowych, to chyba najbardziej bolesne zobrazowanie tego oddziaływania na poziomie indywidualnym.
Teorie spiskowe, dopóki nie stają się częścią czyjejś tożsamości, nie muszą być niebezpieczne. Zdarza się jednak, że ktoś na podstawie fałszywych informacji zbuduje cały swój światopogląd i wejdzie w alternatywną (wobec faktów) rzeczywistość. Może wówczas wpaść w informacyjną „czarną dziurę”, która z dnia na dzień będzie go wciągać coraz bardziej.
Nowi znajomi z internetu, nowe portale, które uzna za wiarygodne, nowe autorytety, wyjaśniające kolejne zdarzenia za pomocą pseudologiki – wszystko wydaje się takie atrakcyjne!
Jeśli tego procesu nic nie przerwie, „czarna dziura” będzie coraz silniej oddzielać taką osobę od jej dotychczasowego życia. Pojawią się nowe priorytety, a osoby i sprawy dotychczas uznawane za najistotniejsze spadną na odległe miejsca w hierarchii wartości. Człowiek zmieni się drastycznie, bliscy nie będą w stanie go poznać, porozumieć się z nim. Może dojść do sytuacji, że stracą kogoś, kto był ważną częścią ich życia – z powodów, które trudno im będzie zrozumieć. Tak też wygląda efekt niszczący dezinformacji. [...]
Dwudziestego ósmego października 2017 roku na 4chan – jednym z internetowych chanów (obrazkowych forów internetowych) – w wątku o nazwie „Calm Before the Storm” pojawił się pierwszy wpis postaci, która podpisywała się jako „Q”. Osoba ta sugerowała, że należy do ścisłych kręgów ówczesnej władzy w USA, czyli do administracji Donalda Trumpa, i ma wiedzę o tajnych informacjach, które przekazuje zwykłym ludziom, aby ich ostrzec.
Q twierdził, że nie może przekazywać tajnych wiadomości wprost, dlatego szyfrował swoje wpisy. Rolą odbiorców było ich odszyfrowanie i interpretacja. Powstał cały język haseł, skrótów i kodowanych określeń, których używał Q, a później także ci, którzy uwierzyli w kreowany przez niego fantastyczny świat.
Najbardziej znany skrót to WWG1WGA, oznaczający: „Where We Go One, We Go All” (czyli: „Gdzie idzie jeden, idziemy wszyscy”). To rodzaj motta, zawołania tych, którzy identyfikują się z teorią QAnon.
Inne popularne skróty i określenie to na przykład:
– MSM – mainstream media, czyli „media głównego nurtu”, używane w znaczeniu negatywnym: media nieuczciwe, spiskujące razem z politykami;
– WMD – weapons of mass destruction („broń masowego rażenia”);
– WRWY – we are with you („jesteśmy z tobą”);
– OO – Oval Office („Gabinet Owalny w Białym Domu”);
– „The Storm” – w znaczeniu: masowe aresztowania wśród „spiskujących” elit politycznych. Kiedy w wiadomościach Q pojawiało się określenie „nadchodzi burza”, według wyznawców była to zapowiedź masowych aresztowań.
Wpisy anonimowego Q (którego tożsamość wciąż nie została ustalona, krąży wiele hipotez na ten temat) dawały internautom poczucie, że zyskują dostęp do tajnej wiedzy o tym, co się dzieje za kulisami administracji Trumpa.
Pierwsze informacje dotyczyły Hilary Clinton i nawiązywały do wcześniejszych teorii spiskowych, zwłaszcza jednej, znanej w Stanach Zjednoczonych jako Pizzagate. Miała ona związek z wyciekiem maili Johna Podesty, ważnego członka sztabu wyborczego Hillary Clinton podczas kampanii prezydenckiej w USA w 2016 roku.
Po ujawnieniu wycieku pojawiły się fałszywe doniesienia, że korespondencja Podesty zawierała tajny kod, za pomocą którego współpracownicy Clinton ustalali szczegóły dotyczące molestowania seksualnego dzieci. Według tej teorii tworzyli oni szajkę pedofilów, przetrzymującą dzieci w którejś pizzerii w Waszyngtonie.
Nigdy nie udowodniono tych zarzutów, a fałszywą teorię obalano wielokrotnie. Mimo to stała się w USA tak popularna i tak mocno działała na wyobraźnię oraz emocje, że jeden z Amerykanów wziął broń i poszedł do wskazanej pizzerii, by… wyzwolić molestowane dzieci. Chyba tylko cudem podczas tej „akcji wyzwoleńczej” nikt nie zginął. Rzecz jasna, nie było kogo wyzwalać – w restauracji nie przetrzymywano żadnych dzieci.
W Pizzagate uwierzyło sporo Amerykanów.
Q wykorzystał pamięć o niej i zaatakował Clinton, sugerując pedofilski spisek. „Hillary Clinton zostanie aresztowana między 7:45 a 8:30 (…) w poniedziałek rano 30 października 2017” – tak brzmiał jego pierwszy wpis. W kolejnym informował, że już ją zatrzymano, choć jeszcze nie ma decyzji o areszcie. Dodawał, że Donald Trump zamierza rozprawić się także z innymi podejrzanymi.
Potem pojawiły się fałszywe informacje dotyczące milionera George’a Sorosa oraz byłego prezydenta USA Baracka Obamy. Z miesiąca na miesiąc tematyka poruszana przez Q stawała się coraz szersza: anonimowy użytkownik sieci pisał o sprawach dotyczących Arabii Saudyjskiej i Iranu, rozpowszechniał fałszywe informacje o morderstwach i innych przestępstwach, w które miały być zaangażowane osoby z amerykańskich elit politycznych.
Pierwsze wpisy Q prawdopodobnie przeszłyby niezauważone, gdyby nie aktywność trzech osób: moderatorów 4chan – Colemana Rogersa i Paula Furbera oraz vlogerki YouTube Tracy Diaz, znanej też jako Tracy Beanz.
Moderatorzy poprosili Diaz, by ta zaczęła promować wpisy Q. Diaz wcześniej prowadziła talk-show w skrajnie prawicowej radiostacji Liberty Movement Radio, a po założeniu własnego kanału YouTube zajmowała się omawianiem Pizzagate i analizowaniem publikacji WikiLeaks. Myślenie spiskowe było jej bliskie.
Nagranie zamieściła na YouTube już w sześć dni po opublikowaniu przez Q pierwszej wiadomości. Wzbudziło zainteresowanie, dlatego kontynuowała temat. W sumie zamieściła dziesiątki filmów na temat QAnon, miały one ponad osiem milionów wyświetleń. Bez niej anonimowe wpisy nigdy nie przebiłyby się poza bańkę użytkowników 4chan.
Gdy stało się jasne, że QAnon to ruch ekstremistyczny, nawołujący do przemocy, platformy społecznościowe zablokowały konta Diaz. Ale influencerka miała wtedy już taką popularność, że w kwietniu 2021 roku została wybrana do Komitetu Wykonawczego Partii Republikańskiej w Horry County, hrabstwie w Karolinie Południowej.
Snuta przez Q teoria opiera się na założeniu, że światowe elity (nie tylko polityczne, ale też biznesowe i ze świata rozrywki) zawiązały pedofilski spisek w celu wykorzystywania seksualnego dzieci oraz handlu nimi. Wieloletni spisek miał być powiązany z satanistycznym kultem seksualnym, w który angażuje się cała światowa elita.
Przy czym niemal każdy prezydent USA – aż do Donalda Trumpa oczywiście – miał w nim uczestniczyć. Globalna elita, nazywana w tej teorii „deep state” lub „kabałą”, została przedstawiona jako grupa ludzi, która kontroluje rządy na całym świecie, ale także system bankowy, Kościół katolicki, przemysł farmaceutyczny, media i przemysł rozrywkowy.
Nic więc dziwnego, że kontroluje także prezydentów Stanów Zjednoczonych. Trump jawił się jako jedyny wybawiciel: polityk, na którego czekają zwykli ludzie na całym świecie, by wyzwolić się ze spisku elit; w niektórych wersjach został w tym celu posłany przez Boga. To właśnie on miał w czasie swojej prezydentury prowadzić tajną wojnę z „deep state” przy wsparciu amerykańskiego wojska. I o tej wojnie informował ludzi tajemniczy Q.
Anonimowy internauta nie przedstawiał żadnych dowodów na potwierdzenie swoich tez, publikował tylko „szyfrowane”, a więc niejasne wpisy na internetowych chanach; skądinąd jego doniesienia nie sprawdzały się.
Jednak tajemnica, wizja globalnego spisku najpotężniejszych i najbogatszych, tajne dane podawane wtajemniczonym z wyprzedzeniem oraz szyfry – wszystkie te elementy sprawiły, że mimo braku potwierdzeń rewelacji Q liczba zwolenników QAnon szybko rosła. W momencie największego zainteresowania społeczność tę tworzyły setki tysięcy Amerykanów.
Z sondażu Pew Research Center z września 2020 roku wynikało, że spośród badanych Amerykanów, którzy słyszeli o QAnon, aż jedna piąta miała o nim pozytywną opinię. W sierpniu 2020 roku dziennikarze „The Guardian” opublikowali wyniki swojego śledztwa, dokumentującego rozpowszechnianie treści QAnon w mediach społecznościowych.
Znaleźli ponad 170 grup, stron i kont, powiązanych z tym ruchem, aktywnych na Facebooku i Instagramie. W sumie miały one ponad 4,5 miliona obserwujących i nie byli to tylko internauci ze Stanów Zjednoczonych. Dziennikarze udokumentowali istnienie grup dedykowanych zwolennikom QAnon, pochodzącym między innymi z Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii, Meksyku, Irlandii, Węgier, Niemiec, Polski, Holandii i Słowenii. Największe były grupy niemieckie, włoskie, holenderskie, australijskie, brytyjskie i… polskie.
W sierpniu 2020 roku Facebook zaczął usuwać strony, konta i grupy powiązane z QAnon (ze względu na podżeganie do przemocy). Do 9 listopada 2021 roku zablokował w sumie na Facebooku i Instagramie prawie cztery tysiące stron, ponad 11 tysięcy grup, 640 wydarzeń, 83 tysiące kont i półtora tysiąca reklam. Twitter już w lipcu 2020 roku zablokował pierwszych siedem tysięcy kont oraz sprawdzał kolejnych 15 tysięcy. Natomiast po ataku na Kapitol w styczniu 2021 roku w ciągu kilku dni zawiesił 70 tysięcy kont udostępniających treści QAnon. A potem także konto Donalda Trumpa.
Wyznawcy Q nie zniknęli jednak – przenieśli się na inne platformy społecznościowe, między innymi na Discord i Telegram.
Internetową popularność Q szybko wykorzystał biznes. W Stanach Zjednoczonych można było kupić koszulki, biżuterię, czapki, kubki, naklejki na samochody, etui do telefonów komórkowych, obroże dla zwierząt – gadżety ze stylizowaną literą Q lub białymi królikami (jeden z symbolów pojawiających się wśród wyznawców teorii).
Do rosnącego ruchu dołączały kolejne osoby, także znane, jak amerykański komik Eddie Bravo, aktor James Woods czy były baseballista Boston Red Sox Curt Schilling.
Marjorie Taylor Greene z Georgii, która nie ukrywała swoich związków z QAnon, dostała się do Kongresu USA. Inna kongresmenka, Lauren Boebert z Kolorado, wielokrotnie wypowiadała się pozytywnie o ruchu Q – twierdziła na przykład, że „motywuje on, zachęca i zbliża ludzi” oraz sprawia, że Ameryka staje się silniejsza.
Greene i Boebert osiągnęły wyborczy sukces, ale wśród osób startujących w amerykańskich wyborach i prawyborach do Kongresu USA w 2020 roku było znacznie więcej zwolenników QAnon. Ich powiązania prześledził Alex Kaplan, analityk projektu Media Matters for America. Znalazł aż 101 kandydatów, którzy na swoich kontach w mediach społecznościowych szerzyli treści QAnon lub używali związanych z tym ruchem hasztagów.
Poza nimi wizje Q promowali także: Michael Flynn, były doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego Trumpa, oraz prawnik Lin Wood, znany w USA jako „prawnik celebrytów”. Wood został nawet sądownie ukarany za podżeganie do szturmu na Kapitol w swoich tweetach.
Na tym etapie wyznawcy już nie tylko rozszyfrowywali wpisy Q, ale też szukali „znaków”: sprawdzali, która ze znanych osób ułożyła palce w sposób oznaczający znak Q, kto na Twitterze użył skrótu z szyfru QAnon. Pod kątem zgodności z wpisami Q interpretowano też wystąpienia publiczne.
Kiedy wybuchła pandemia, zwolennicy QAnon natychmiast włączyli teorie spiskowe dotyczące nowego wirusa do swojej wizji świata. W efekcie, kiedy amerykański okręt szpitalny US Navy („Hospital Ship”) zatrzymał się w nowojorskim porcie, „QAnonowcy” uznali, że służy on do potajemnego ratowania dzieci przed niewolnictwem seksualnym. Z kolei sama pandemia stała się dla nich przejawem światowego spisku rządów przeciwko zwykłym ludziom.
Stąd właśnie pochodzi pojawiające się także w Polsce spiskowe przekonanie, że koronawirus jest przykrywką do dokonania „depopulacji ludzkości” – czyli wymordowania za pomocą broni biologicznej (w postaci nowego wirusa) tysięcy ludzi na całym świecie. Chyba nie muszę zaznaczać, że przekonanie to jest fałszywe.
Teoria QAnon biła rekordy popularności, a przecież mało które zapowiedzi z wpisów Q się sprawdzały. Choćby obietnice masowych aresztowań przedstawicieli elit i umieszczenia ich „w obozie dla wrogów Trumpa” w Guantanamo – padały kolejne daty, kiedy miałoby do tego dojść, jednak we wskazywanych dniach nic takiego się nie działo.
Q twierdził też, że w wyborach w 2018 roku w USA wygrają republikanie – ale przegrali. Nie wspominając o tym, że nikt nie aresztował Hilary Clinton.
Część wyznawców się zniechęciła. Inni jednak uznali, że niespełnienie zapowiedzi dowodzi jedynie tego, jak wielkie trudności piętrzą się przed Trumpem w wojnie z „deep state”. Zaczęli nawoływać do bezpośredniej akcji przeciwko amerykańskim politykom, z użyciem siły.
To był moment przełomowy – kiedy grupa zaczyna akceptować stosowanie przemocy do osiągnięcia swoich celów – i jest to wyraźny znak postępującego procesu jej radykalizacji.
QAnon stawał się zagrożeniem dla bezpieczeństwa publicznego. FBI wskazywało na to już w raporcie z maja 2019 roku: QAnon był tam podany jako jeden z ruchów, nawołujących do użycia przemocy. W lipcu 2020 roku think tank Combating Terrorism Center at West Point opublikował artykuł autorstwa Kanadyjczyków, Amarnatha Amarasingama i Marca-André Argentina, w którym opisano pięć przestępstw lub aktów przemocy dokonanych przez osoby znajdujące się pod wpływem teorii QAnon.
13 marca 2019 roku 24-letni Anthony Comello zastrzelił w Nowym Jorku Franka Cali, amerykańskiego gangstera, uważanego za szefa mafii, tworzonej przez rodzinę Gambino. To nie były jednak typowe gangsterskie porachunki. Miesiąc wcześniej Comello przyszedł do sądu federalnego na Manhattanie i zażądał aresztowania demokratycznej kongresmenki Nancy Pelosi oraz ówczesnego burmistrza Nowego Jorku Billa de Blasio.
Potem pojechał do siedziby burmistrza i tam domagał się od funkcjonariuszy aresztowania trójki polityków Partii Demokratycznej. Kiedy jego żądania nie zostały spełnione, pojechał do domu Franka Cali. Jak później wyjaśniał, nie chciał go zastrzelić, tylko aresztować. Był przekonany, że Cali jest częścią „deep state”, a siebie z kolei uważał za „wybranego strażnika Donalda Trumpa”.
Podczas procesu sądowego o morderstwo Comello na rozprawie przed swoim pierwszym wystąpieniem napisał sobie na dłoni dużą literę Q. Z analizy jego kont w mediach społecznościowych wynikało, że ten 24-latek miał prawdziwą obsesję na punkcie QAnon.
W kwietniu 2020 roku 37-letnia tancerka Jessica Prim wjechała na nowojorskie molo samochodem, w którym wiozła mnóstwo noży. W mediach społecznościowych transmitowała na bieżąco swoją dwudniową wyprawę z Illinois do Nowego Jorku. Podczas transmisji groziła, że zabije Joego Bidena za jego rzekomy udział w działaniach pedofilskich spiskowców. Próbowała też wejść na statek, na którym jej zdaniem przetrzymywano dzieci molestowane seksualnie. Została aresztowana, postawiono jej zarzuty dotyczące posiadania broni oraz marihuany, którą także znaleziono w aucie.
Nie same wyczyny Prim były najistotniejsze z punktu widzenia wpływu teorii Q, lecz tempo, w jakim kobieta uległa radykalizacji. Po raz pierwszy zetknęła się z QAnon 9 kwietnia 2020 roku (tak wynikało z jej postów na Facebooku). A już 20 dni później zaczęła grozić użyciem przemocy.
Jednak QAnon wpisuje się nie tylko w dzieje środowisk ekstremistycznych. Ma też cechy wspólne z sektami religijnymi, na co zwróciła uwagę między innymi amerykańska dziennikarka Kelly Weill.
W latach 70. XX wieku w Stanach Zjednoczonych istniały sekty: Wrota Niebios i Świątynia Ludu. Ich członkowie wierzyli, że w określonym dniu nastąpi koniec świata, i skupiali się na przygotowaniach do tego dnia. Kiedy wskazane daty przyszły i minęły, a świat dalej trwał, wyznawcy nie uznali tego za dowód na fałszywość wyznawanych poglądów. Wręcz przeciwnie – aby zrealizować przepowiednię, podjęli decyzję o zabiciu siebie. Dokonali masowych samobójstw.
W ruchu QAnon nikt nie nawoływał do samobójstw, jednak reakcja na rozczarowanie związane z niespełnieniem przepowiedni była w pewien sposób podobna – opierała się bowiem na identycznym założeniu: skoro przepowiednia się nie spełniła, musimy sami doprowadzić do jej spełnienia.
Wielu wyznawców QAnon było przekonanych nie tylko o konieczności aresztowania pedofilskich spiskowców. W ich dyskusjach pojawiały się bezpośrednio artykułowane oczekiwania, by spiskowcy zginęli. Kara śmierci lub morderstwa – na to zgadzali się przynajmniej niektórzy. Pod wpływem takich właśnie opinii działali i Jessica Prim, i Anthony Comello. Najważniejsze było dla nich wyzwolenie ludzi spod wpływu spiskujących polityków – za wszelką cenę.
Porażka Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich nie była dla wyznawców Q zwyczajną przegraną, typową dla porządku panującego w państwach demokratycznych. Z ich perspektywy była to tragedia, zwycięstwo ciemnych sił „deep state” nad światem, pozbawienie ludzi jakiejkolwiek nadziei na uratowanie z rąk „ciemiężców”, rzekomo wykorzystujących seksualnie dzieci i czczących szatana (spisek miał mieć bowiem tło satanistyczne).
Wyjaśnienie wyników głosowania przez stwierdzenie, że doszło do fałszerstwa i kradzieży wyborów – jak nazwie to później Donald Trump – było jedynym, które pozwalało pomieścić owo zdarzenie w psychice wyznawców QAnon. Postawmy się na chwilę w ich sytuacji, przyjmijmy ich (niezgodny z rzeczywistością – zaznaczę jeszcze raz) punkt widzenia. Nie byli w stanie uwierzyć, że Amerykanie świadomie i dobrowolnie wybrali na swego prezydenta przedstawiciela pedofilskiej szajki przestępców (czyli Joego Bidena).
Nie mogli też uznać, że Biden nie jest członkiem grupy przestępczej – musieliby wówczas zaprzeczyć swojemu światopoglądowi, a to trudny i bolesny proces. Sfałszowanie wyników było więc jedynym możliwym wyjaśnieniem. A że nieprawdziwym? W wypadku teorii spiskowych istotne jest potwierdzanie swoich poglądów, a nie prawda. A skoro doszło do fałszerstwa i kradzieży, trzeba zrobić wszystko, by „odzyskać” ukradzione wybory i prezydenta. Dlatego zaatakowali Kapitol. Postanowili sami doprowadzić do spełnienia przepowiedni… [...]
Radykalizacja i izolacja społeczna to problemy, które dotykają nie tylko wyznawców QAnon. Są typowe dla wyznawców teorii spiskowych, a ich poziom zależy od tego, jak głęboko ktoś wpadł w alternatywną rzeczywistość.
Jesienią 2020 roku, w środku pandemii koronawirusa, postanowiłam sprawdzić, jak wygląda sytuacja w Polsce. Chciałam porozmawiać z bliskimi osób wierzących w spiski. Wtedy najpopularniejsze były teorie na temat pandemii, te dotyczące szczepień dopiero się zaczynały. Napisałam na swoich kontach w mediach społecznościowych, że poszukuję rozmówców.
W ciągu trzech dni skontaktowało się ze mną ponad 30 osób. Ostatecznie przeprowadziłam 26 wywiadów z osobami, których bliscy zmienili się pod wpływem teorii spiskowych. Zdarzało się, że jeden rozmówca opowiadał o kilku takich wypadkach.
To były przejmujące wywiady. Natychmiast musiałam skonfrontować się z własnym przekonaniem, nieprawdziwym – jak się okazało – że wiara w teorie spiskowe dotyczy głównie osób słabiej wykształconych lub mających ograniczony dostęp do wiedzy. Choć sondaże opinii publicznej rzeczywiście wskazują na taką korelację, moi rozmówcy opowiadali o nauczycielach, lekarzach, mikrobiologach, informatykach i filmoznawcach.
Jedna z rozmów dała mi wgląd w relację z osobą po uszy zanurzoną w QAnon. Teoria ta dotarła bowiem także do Polski, choć była dużo mniej popularna niż w USA. Na początku polscy QAnonowcy mieli swoje grupy na Facebooku, ale po blokadach na tej platformie społecznościowej przenieśli się na inną, Discord, popularną wśród komputerowych graczy. Tam jednak także byli blokowani, usuwano ich fora, musieli zakładać kolejne i kolejne.
W końcu trafili na Telegram. Z biegiem czasu zainteresowanie tą teorią w Polsce zmniejszyło się, zwłaszcza po przegranej Trumpa w wyborach. Mimo to niektórzy Polacy „utonęli” w QAnon. O takim wypadku opowiedział mi 30-letni Tomasz. Jego przyjaciel, filmoznawca, młody człowiek o duszy intelektualisty i artysty jednocześnie, długo nie mógł znaleźć pracy. Na bezrobociu całymi dniami siedział w domu i grał w gry na komputerze. Oraz przeszukiwał internet.
Na początku 2020 roku natknął się na QAnon. Zaraz potem wybuchła pandemia, ogólne zapotrzebowanie na teorie podsuwające proste odpowiedzi wzrosło, a przyjaciel Tomasza zagłębił się w QAnonowe treści.
Najpierw zaczął przychylnie patrzeć na Trumpa, choć do tej pory miał poglądy liberalno-lewicowe, a Trump to polityk prawicowy. Potem uwierzył, że pandemia koronawirusa to fałsz, zagrożenie sztucznie rozdmuchane przez światowe elity. Całymi dniami czytał newsy publikowane w alternatywnych mediach, a na smartfonie zainstalował aplikację Q Alert – jedną z kilku dostępnych wówczas na rynku, które informowały o wszelkich nowościach, dotyczących QAnon, w tym o nowych wiadomościach od Q (nazywanych Q-drop).
Na tym etapie wierzył już, że Trump jest jedynym wybawicielem ludzkości. Filmoznawca swoimi poglądami zaczął zarażać innych. To cecha charakterystyczna teorii spiskowych – są zaraźliwe. Zwracało na to uwagę wielu moich rozmówców: wiara w spiski roznosi się po świecie niemal jak groźny wirus. Filmoznawca starał się zainfekować Tomasza, mego rozmówcę.
– Przyznaję, uwierzyłem w Pizzagate między innymi dlatego, że instagramowy kanał właściciela tej pizzerii wyglądał naprawdę podejrzanie – opowiada Tomasz. – Ale potem Q podał, że 12 kwietnia sprawa Pizzagate zostanie całkowicie rozwiązana, a winni aresztowani. Założyłem się wtedy ze swoim przyjacielem: sprawdzi się zapowiedź Q czy nie. Nadszedł 12 kwietnia i nic takiego się nie wydarzyło. Poczułem się zawiedziony. Zacząłem szukać informacji, sprawdzać komunikaty QAnon i okazało się, że większość z nich nie ma potwierdzenia. Więc odrzuciłem całą tę teorię.
Jego przyjaciel poszedł w przeciwnym kierunku. Chociaż obiecywał Tomaszowi, że też się odetnie od Q, nie zrobił tego. Nie mógł? Nie był w stanie? Wydaje się, że zanurzenie w teorii spiskowej ma charakter w jakimś stopniu uzależniający: im bardziej się w niej tonie, tym intensywniej poszukuje się kolejnych bodźców, newsów, potwierdzeń.
– Bardzo się zmienił. Stał się agresywny podczas rozmów – wspomina przyjaciela Tomasz. – O pandemii mówił, że to spisek i ograniczanie wolności ludzi. Bronił neonazistów, wywyższał Trumpa. Zupełnie nie przyjmował racjonalnych argumentów. W końcu nie byłem w stanie tego wytrzymać. Zerwałem z nim kontakt.
[....]
Kto wie, czy główną przyczyną (choć na pewno niejedyną) zagłębiania się ludzi w świat teorii spiskowych nie jest właśnie wszechogarniający, bezgraniczny lęk. Niekoniecznie uświadamiany, raczej taki, który chce się odsunąć od siebie jak najdalej i nigdy więcej go nie doświadczyć.
Czując silny strach, szukamy szybkich rozwiązań, by zaradzić temu, czego się boimy. Gdy tych rozwiązań nie ma, gdy brakuje nam informacji o tym, co będzie dalej, zaczynamy się bać jeszcze bardziej. Niektóre osoby naprawdę nie są w stanie tego wytrzymać. Tymczasem w alternatywnej rzeczywistości zawsze można znaleźć proste odpowiedzi. A dzięki nim ponownie poukładać sobie świat – choć to układanka wyjątkowo nietrwała, trochę jak puzzle ułożone na piasku.
Potrzeba usystematyzowania rzeczywistości, czyli nadania określonej struktury swoim doświadczeniom i poglądom, jest jedną z podstawowych potrzeb jednostki. Szukamy porządku, bo dzięki niemu tworzymy własną hierarchię wartości i podejmujemy decyzje. Mamy szansę na przetrwanie.
W momentach kryzysowych (zarówno podczas kryzysu zewnętrznego, jak i wewnętrznego) dotychczasowa struktura się rozpada. Co więcej – nie wiadomo, kiedy pojawi się nowa i jak będzie wyglądała. Rośnie więc niepewność, trudna do wytrzymania. Im ktoś ma niższą tolerancję na jej odczuwanie, tym szybciej będzie potrzebował nowej struktury, nawet jeśli kryzys się nie skończył i nie ma na czym zbudować trwałych fundamentów.
Taki człowiek konstruuje wtedy pozorną strukturę, biorąc ją za rzeczywistość. Robi to, bo nie znajduje innego sposobu, by poradzić sobie ze swoimi emocjami. Teorie spiskowe ofiarowują mu tymczasem gotowy porządek. I choć jest on tylko imitacją trwałej struktury, w chwilach niepewności może zostać uznany za wybawienie.
Książka właśnie została wydana przez wydawnictwo Agora. https://wydawnictwoagora.pl/efekt-niszczacy-jak-dezinformacja-wplywa-na-nasze-zycie/
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze