0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

W ostatnich dniach politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz ich wysłannicy gorączkowo szukali poparcia dla ustawy zarządzającej głosowanie korespondencyjne w wyborach prezydenckich. Miała ona umożliwić ministrowi aktywów państwowych Jackowi Sasinowi przeprowadzenie ich w planowanym terminie 10 maja pomimo trwającej epidemii koronawirusa.

Senat ją odrzucił, więc dzisiaj, 7 maja, w Sejmie odbyło się głosowanie nad odrzuceniem weta Senatu. Aż do wczoraj PiS nie był pewny wyniku, ponieważ przeciwko zmianie kodeksu wyborczego opowiedział się Jarosław Gowin i przynajmniej część posłów jego partii Porozumienie.

By odzyskać większość działacze PiS intratnymi stanowiskami w ministerstwach i spółkach skarbu państwa próbowali przekupić pojedynczych posłów m.in. ugrupowania Gowina, Platformy, Kukiz’15 i Konfederacji.

Niektórzy z nagabywanych mówili o tym wprost, wskazując nazwiska emisariuszy PiS-u, inni o otrzymanych propozycjach anonimowo opowiadali dziennikarzom.

Dopiero wczoraj wieczorem Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin wydali oświadczenie, zgodnie z którym osiągnęli porozumienie.

Posłowie Gowina zagłosowali więc dziś za odrzuceniem weta Senatu, ale wybory nie odbędą się 10 maja. Kiedy? Nie wiadomo, być może pod koniec lipca, albo w sierpniu. O chaosie prawnym i politycznym wynikającym z manewrów PiS i z kuriozalnego porozumienia Gowina z Kaczyńskim pisaliśmy w OKO.press.

Przeczytaj także:

Powrót Porozumienia na łono Zjednoczonej Prawicy nie musi jednak oznaczać, że próby przekupienia posłów Gowina i opozycji zupełnie się nie powiodły. Złożone w trakcie zakulisowych negocjacji propozycje polityczne lub korupcyjne wciąż mogą kiełkować w umysłach przekupywanych i być ponowione w trakcie kolejnych kryzysów parlamentarnych.

Można dać ministerstwo, ale nie pracę dla szwagra

Przedstawiciele rządu zapewniają, że w takiej działaniach nie ma niczego zdrożnego. W radiowej Trójce 6 maja szef kancelarii premiera Michał Dworczyk na pytanie o propozycje, które politycy PiS, składają posłom, odpowiedział: „To, że w polityce prowadzone są rozmowy, jest czymś absolutnie normalnym. (...). Natomiast jestem pewny, że wbrew barwnym opowieściom niektórych parlamentarzystów, polityków czy dziennikarzy, jestem pewny, że nie miały miejsca próby korumpowania kogokolwiek, tzw. korupcji politycznej”.

W samych rozmowach pomiędzy politykami z różnych partii o poparciu dla poszczególnych projektów ustaw nie ma nic złego. Nawet można by sobie życzyć, by do takich międzypartyjnych sporów o poglądy dochodziło częściej.

Z mediów i od samych polityków opozycji wiemy jednak, że próbom przekonywania do wyborów kopertowych towarzyszyły propozycje konkretnych korzyści dla namawianych (przykłady poniżej).

A ich oferowanie może być przestępstwem. Kodeks karny (art. 229) za obiecywanie lub udzielanie korzyści osobie pełniącej funkcję publiczną przewiduje karę od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.

Korzyść może być majątkowa albo osobista. Do majątkowych zalicza się nie tylko czysta gotówka, ale także np. nieruchomości, udziały w spółkach lub drogie gadżety. Korzyść osobista ma jeszcze większy zakres. Może to być dobrze płatne stanowisko dla przekupywanego lub jego bliskiego lub wyświadczenie przysługi, np. umorzenie długów albo śledztwa.

Wachlarz możliwości PiS po przejęciu niemal wszystkich instytucji państwowych jest szeroki.

Czy jednak każde złożenie oferty stanowiska w zamian za polityczne poparcie jest przestępstwem? O komentarz poprosiliśmy Macieja Rakowskiego, profesora UŁ i kierownika Zakładu Badań nad Rozwojem Administracji i Prawa.

Przekupstwo i wymuszenie

„Ocena nie może być dokonywana w oderwaniu od praktyki życia politycznego w Europie. To rzecz naturalna, że w polityce zwolenników pozyskuje się obietnicami, zazwyczaj to strona rządowa ma co obiecywać. W tradycji mieści się obiecywanie funkcji rządowych czy ustępstwa programowe, ale

jeżeli w grę miałyby wchodzić pieniądze, czy przysłowiowa praca dla szwagra w spółce, to wyczerpane byłyby już znamiona czynu zabronionego, gdyż jest to obietnica korzyści majątkowej, dla posła lub innej osoby, w zamian za określone głosowanie” - mówi OKO.press prof. Rakowski.

Narzędziem korupcji może być też polityczny szantaż. Przy czym nie będzie przestępstwem straszenie odebraniem funkcji politycznych.

Jeśli posłowie Porozumienia byliby wyrzuceni z rządu za zdradę, będzie to najzupełniej legalna i dopuszczalna w polityce zemsta.

Jeśli jednak posłowie byliby zmuszeni do głosowania lub niegłosowania w konkretny sposób przy użyciu „groźby bezprawnej”, byłoby to przestępstwo (art. 191 kodeksu karnego), za które grozi do trzech lat więzienia. Jaka to mogłaby być groźba?

„Na przykład posłowi mogliby złożyć wizytę funkcjonariusze służb, którzy informując go o kompromitujących materiałach, na przykład zdjęciach z kochanką, żądaliby określonych zachowań. To też wyczerpywałoby znamiona przestępstwa, ale o takich działaniach zwykle jednak się nie dowiadujemy, gdyż szantażowany raczej nie opowie, jak wyglądało spotkanie z szantażystami” - komentuje prof. Rakowski.

Spółka albo terapia dla chorej matki

Czy któraś z propozycji złożonych w ostatnich dniach przez emisariuszy PiS wyczerpuje znamiona przestępstwa? Prawdopodobnie tak.

Powołując się na źródła wśród polityków opozycji, media (m.in. “Newsweek” i “Polska The Times”) wspominają o składanych ofertach znalezienia pracy dla bliskich w spółkach Skarbu Państwa. Jest to typowa obietnica udzielenia korzyści osobistej. Ale praca dla krewnych to tylko jedna z oferowanych opcji.

„PiS bardzo dokładnie bada polityka, z którym chce rozmawiać. Wszyscy, którzy takie propozycje dostali, mówią, że byli zaskoczeni wiedzą o powiązaniach i problemach rodzinnych. Zdarzały się na przykład propozycje znalezienia lekarza dla chorej matki czy eksperymentalnej terapii, którą w końcu udałoby się opłacić” - pisał o ostatnich negocjacjach „Newsweek”.

Te doniesienia są jednak zupełnie anonimowe. Nie wiemy kto i komu składał propozycje, a źródła są chronione tajemnicą dziennikarską, więc prokuratura byłaby bezradna, nawet gdyby zechciała ścigać przekupujących.

Od jednego z posłów Konfederacji słyszymy, że emisariusze PiS sugerowali im “drogę Adama Andruszkiewicza”, który z Kukiz’15 przeszedł do koła Kornela Morawieckiego, a obecnie jest wiceministrem cyfryzacji.

Jak pisaliśmy, posłów Porozumienia na stronę PiS przeciągali m.in. Zbigniew Gryglas oraz Jacek Żalek. Według źródła “Wyborczej” stanowiskiem sekretarza stanu był kuszony poseł z Koalicji Obywatelskiej.

Najnowsze zakulisowe informacje mówią, że jednym z warunków wymuszonym w środę wieczorem przez Gowina w rozmowach z Kaczyńskim było wyrzucenie z rządu Zbigniewa Gryglasa z Porozumienia (jest od niedawna wiceministrem w resorcie Sasina), który namawiał posłów Gowina do przejścia na stronę PiS.

Drobiarz zaprasza na spotkanie z premierem

Najwięcej dowiedzieliśmy się o łowach wśród ugrupowania Kukiz’15. Paweł Kukiz w poście na Facebooku wymienił czterech jego posłów, których próbował pozyskać PiS. Z jednym z nich, Stanisławem Tyszką, miał spotkać się sam szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk.

Emisariusze PiS mieli też próbować przekonać do poparcia głosowania korespondencyjnego posłów Stanisław Żuka, Agnieszkę Ścigaj i Jarosława Sachajkę.

Najbardziej szczegółowo Kukiz opisał kuszenie tego ostatniego - działacza na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, doktora nauk rolniczych, obecnie wiceszefa komisji rolnictwa.

Do Sachajki 25 kwietnia zadzwonił Andrzej Goździkowski, prezes zarządu Cedrob S.A., prywatnej firmy drobiarskiej, by zachęcić go do poparcia ustawy o wyborach kopertowych.

Według Kukiza „drobiarz zasugerował stanowisko w ministerstwie rolnictwa” i zaproponował spotkanie z premierem. Sachajko po konsultacji z Kukizem na spotkanie poszedł, ale ofertę odrzucił.

„Z prezesem Cedrobu znamy się z komisji rolnictwa, a zadzwonił w dniu moich imienin. Nie mówił, że reprezentuje rząd lub premiera. Ministra rolnictwa tym bardziej nie, bo nie jest z nim na dobrej stopie” - zapewniał Sachajko w rozmowie z OKO.press. - „W trakcie rozmowy wyszła propozycja spotkania się z premierem. Nie wiem, czy prezes Goździkowski był jego wysłannikiem, czy to była jego indywidualna inicjatywa jako działacza PiS albo obywatela zaślepionego działaniami PiS” - dodaje Sachajko.

Podkreśla zarazem, że choć w sprawie wyborów korespondencyjnych z premierem się nie zgadza, z około godzinnej rozmowy był zadowolony. Morawiecki miał notować jego postulaty, dotyczące rolnictwa.

Długoterminowa współpraca

Sachajko odmówił podania szczegółów propozycji, którą otrzymał, powołując się na tajemnicę prywatnej rozmowy i szacunek, jaki należy się każdemu premierowi. Zdradził jedynie, że w jej trakcie “była mowa o poparciu dla ustawy i o długoterminowej współpracy”.

Czy była to propozycja korupcyjna? Według wyżej podanej interpretacji raczej nie, ale samo ujawnienie politycznej kuchni może zaszkodzić wizerunkowi zaangażowanych osób.

Ministerstwo rolnictwa na pytania OKO.press w sprawie propozycji dla Sachajki odpisało, że minister Jan Krzysztof Ardanowski nie prowadził w jego sprawie żadnych rozmów. Gdy dodzwoniliśmy się do spółki Cedrob, usłyszeliśmy, że nie komentuje sprawy, a z prezesem Goździkowskim skontaktować się nie możemy. Kancelaria Premiera do czasu publikacji na nasze pytania nie odpowiedziała.

Nawet jeśli prokuratura odmówiłaby zajęcia się sprawą przekupywania Sachajki, gdybyśmy poznali jej szczegóły, mogłaby ona poważnie zaszkodzić wizerunkowi PiS.

Gdy w 2006 roku TVN opublikował nagranie próby przekupienia Renaty Beger, ówczesnej posłanki Samoobrony, przez Adama Lipińskiego, szefa gabinetu politycznego ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego, wybuchł skandal, po którym opozycja domagała się dymisji rządu.

W rezultacie Wojciech Mojzesowicz, jeden z posłów, którzy negocjowali z Beger, ustąpił ze stanowiska sekretarza w KPRM. Konsekwencji karnych jednak nikt nie poniósł. Chociaż Adam Lipiński sugerował Beger spłacenia jej weksli z sejmowego funduszu, prokuratura umorzyła śledztwo.

;
Na zdjęciu Daniel Flis
Daniel Flis

Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze